piątek, 13 sierpnia 2010

To nie moje są słowa...

Przychodzi czas na podziękowania. Za Wasze gesty i Waszą uprzejmość, bez których najzwyczajniej w świecie byśmy nie wytrzymali. A więc dziękuję. I to tyle. Reszta jest w tych codziennych wpisach. Nawet nie wiecie, jak bardzo one są dla Was. A zatem:
Dorocie z Gniezna
Pawłowi z Warszawy
Irkowi z Warszawy
Radkowi ze Szczecina
Krzysztofowi ze Szczecina
Krzysztofowi z Sosnowca
Marylce
Magdzie i Markowi
I Tobie, moja Gembo
Oli z Opola Lubelskiego
Ginewrze
Dorocie ze Szczecina
Jerzemu z Warszawy
Hubertowi i Joannie
Księdzu z Tarnowa
Zającowi
Jerzemu z Warszawy
Bendixowi
Piotrowi z Buczkowic
Drogim Państwu Wieczorkom
I Tobie, przedziwny Afonsie
Strażnikowi
Sławkowi z Warszawy
Joli z Sieprawa
Dorocie z Warszawy
Bogdanowi z Gliwic
Lechowi z Redy
Wojtkowi z Falun choć z Gdańska
Izie z Warszawy
Dorocie z Rzeszowa
Joli z Warszawy
Edwardowi z Przegędzy
Latinitas
Agnieszce z Warszawy
Radkowi ze Szczecina
I Tobie, Koziku
Lemmingowi
Piotrowi z Warszawy
Marii z Warszawy
Naszym Ludziom ze Skoczylasa
Zygmuntowi z Wrocławia…
No i jak zawsze paypalowiczom, Bóg jeden wie skąd – Piotrowi, Alinie, Jackowi i Zbyszkowi, Bóg wie skąd ---
Tradycja dotychczas była taka, że z przepastnych kieszeni tego bloga wyciągałem jakiś stary wpis, który uznawałem za godny tej Waszej niezwykłej przyjaźni. I właśnie wczoraj, kiedy przeczytałem nowy komentarz naszego Księdza, pomyślałem sobie, że te wszystkie dotychczasowe jego komentarze – niemal wyłącznie pozostawiane tu, właśnie tu – tak niesprawiedliwie giną w zakamarkach Salonu i nikt z nas nie wie, kiedy przyjdzie ten dzień, gdy tamten blog najzwyczajniej w świecie, jako nieużywany, a więc bezużyteczny, zostanie zamknięty, a z nim przepadną te wszystkie niezwykłe komentarze. Komentarze – moim najszczerszym zdaniem – o wiele większe od tego wszystkiego, co tu nam się zdarza znajdować, włącznie z tymi wypłakiwanymi z głębi serca refleksjami. Pomyślałem więc sobie, że wszystkie te komentarze wyjmę z Salonu, odpowiednio zredaguję, tak by nie ciążyła na nich zbytnia doraźność i ta nasza bzdurna blogowa rzeczywistość, zapytam naszego Dona, czy nie ma nic przeciwko temu, i je po kolei będę tu wspominał. Bo one przepaść nie mogą.
Nie zapytałem. Znów mnie dzień przegonił. Ale zapytam. I niech nam tylko spróbuje marudzić! A żeby pokazać, że się go nie boimy, tylko go kochamy, na razie wyłącznie z tej rzadkiej okazji, dla Was wszystkich – kazanie księdza Paddingtona. Bardzo na czasie:
My w ogóle nic nie musimy. Jedyne co musimy, to umrzeć. A z tą koniecznością jest dość trudno się pogodzić. Usiłujemy śmierć oszukać i próbujemy zrealizować marzenie o nieśmiertelności. Tylko gdzie ją (nieśmiertelność) znaleźć? Bóg chrześcijan mówi: znajdziesz ją w zjednoczeniu ze Mną - Drogą, Prawdą i Życiem. Kusiciel zaś - chociażby poprzez Junga - mówi: Boga nie ma, a jeśli nawet jest, to jest zupełnie inny niż to objawia: jest amoralny, ma swoje ciemne strony, jest pełen sprzeczności i w swych działaniach niepoczytalny, w efekcie czego możesz się przy nim czuć jak zdeptany robak. Bóg to mit. Nieśmiertelność w Bogu to mit. Jedyną, realną nieśmiertelność możesz znaleźć tylko w sobie.
Komu, bosa Pani, uwierzysz?
Ludzie, którzy uwierzyli w wersję Kusiciela, bardzo często sądzą, że Kusiciel nie istnieje (Kusicielowi to w ogóle nie przeszkadza), i że sami wpadli (np. w oparciu o osiągnięcia naukowego przyrodoznawstwa, psychologii głębi, medycyny, technologii itp.) na ten wspaniały pomysł, by nieśmiertelność odnaleźć w sobie i zbudować raj na ziemi. Problem polega na tym, że gdy zabierają się za realizację owego pomysłu, okazuje się, iż samo istnienie myśli o Bogu, który jest Drogą, Prawdą i Życiem, z dziwnych powodów przeszkadza w zaistnieniu ‘Nowego Wspaniałego Świata’ i ‘Nowego Wspaniałego Człowieka’. Dlatego też owego Boga, nawet jeśli On nie istnieje, trzeba zwalczać, ukazując wiarę w Niego jako przejaw niedojrzałości, nieracjonalności, ciemnoty i tego wszystkiego, z czym wykształcony, kulturalny i obyty w świecie człowiek, nie chce mieć nic wspólnego. A jeśli mimo perswazji, w dalszym ciągu są ludzie, którzy nadzieję na nieśmiertelność upatrują w zjednoczeniu z istniejącym, żyjącym Bogiem, wówczas budowniczy raju na ziemi, składają z tych ludzi i ich wiary ofiarę Kusicielowi, np. ‘w imię świetlanej przyszłości mas pracujących’, albo też w imię tego, by ‘mniejszość niewierzących, czuła się równie komfortowo w przestrzeni publicznej, co wierzący’.
I nie ma tu znaczenia fakt, że budowniczowie raju na ziemi w Kusiciela nie wierzą: ofiara jest składana i jest realna, bo nie ma nic bardziej w swej dosadności realnego, jak pustka po zdjętym ze ściany Krzyżu, albo wręcz - o czym poucza nas historia - jak stosy trupów.
Boże, nie dopuść, byśmy ulegli pokusie. Amen."

9 komentarzy:

  1. Piszesz tak:
    "...i że sami wpadli (np. w oparciu o osiągnięcia naukowego przyrodoznawstwa, psychologii głębi, medycyny, technologii itp.) na ten wspaniały pomysł, by nieśmiertelność odnaleźć w sobie i zbudować raj na ziemi."
    Z przyczyn o których ty i ja wiemy muszę coś dodać do twojej notki.
    Łaska wiary jest dana, ale nie każdemu. Jako małe dzieci mamy tą łaskę wszyscy. Po prostu naturalnie wierzymy. Lecz potem przychodzi taki moment, że znowu poprzez naturalne zjawisko zaczynamy wątpić i rozważać. I wtedy jednym łaska wiary jest dana a innym nie. I wcale tym, którym łaska nie jest dana jest łatwiej czy lepiej. Wprost przeciwnie. Jest znacznie gorzej. I nie znaczy to również, że niejako automatycznie wpadli oni wszyscy w sidła złego. Oni mają swoje ciężkie życie bez danej im łaski wiary. Nie można tak sobie powiedzieć: - no dobra, ok, no już wierzę. Nie, to musi być jak potężne wewnętrzne olśnienie. Naprawdę traumatyczne przeżycie.

    pozdrawiam

    ps. jestem teraz tam, gdzie żadne poczty, czy banki nie funkcjonują.

    OdpowiedzUsuń
  2. @Toyah
    To chyba nie będzie nie na temat:
    "Janusz Palikot: Przyjdzie taki dzień, że Jarosław będzie już rozmawiał z siłami ostateczności. Być może jeszcze w tym roku. I wówczas uznamy, że to był naprawdę dobry rok. Tego się trzymam, w to wierzę"
    To dzisiejsza wypowiedź P. (cytat za Kataryną). Wczoraj żądał usunięcia obrońców z Krakowskiego. Zostali usunięci.
    To się dzieje według tego samego scenariusza, jaki mieliśmy z Urbanem. On pisał felieton i wskazywał ofiary. Te same ofiary, które były na liście morderców z SB.

    OdpowiedzUsuń
  3. @Marylka

    To niewątpliwie bardzo skomplikowana sieć powiązań. I kto tak na prawdę rządzi to możemy się tylko domyślać. Warto się zastanowić nad ostatnim wpisem Ściosa na s24.
    A Palikot? Cóż, dla mnie jest tylko karną tubą jak był Urban i Ribbentrop.

    OdpowiedzUsuń
  4. @jazgdyni
    To nie ja piszę. To jest jeden z komentarzy naszego księdza Paddingtona.
    Moja notka to tylko podziękowania za pomoc.

    OdpowiedzUsuń
  5. @Marylka
    Ja wiedzialem, że on coś powie. Coś takiego co przykryje ten szok. To stały mechanizm.

    OdpowiedzUsuń
  6. @Toyah
    Ja jednak nie myślę, że to tylko przykrywanie szoku szokiem. Codziennie przekraczana jest granica i nic się nie dzieje. Nad ranem "wyczyszczono" Krakowskie Przedmieściem. W ciągu dnia pewnie jakiś ksiądz poświęci pomnik bolszewika w Ossowie. Boję się o życie Jarosława Kaczyńskiego.

    OdpowiedzUsuń
  7. Chcę przypomnieć pewien komentarz pochodzący z Twojego bloga na S24:

    "Po rekolekcjach na plebanii ksiądz Pęzioł siada przy stole. Ostatnio ma takie dziwne myśli. Jakby coś się miało stać. Ksiądz nie jest prorokiem i nie chce nim być. Chodzi raczej o zdarzenie ważne dla Polski i Polaków.

    – Mam w głowie konkretny dzień – mówi ksiądz Pęzioł. – Matki Boskiej Zielnej. Piętnastego sierpnia. Między dziesiątą rano a południem. Prawdopodobnie jakiś znak. Nic złego się wtedy nie stanie. Będziemy się tylko musieli wobec tego znaku określić. Czekam na ten dzień, nie wiedząc, co będzie. A może tylko mi się zdaje. Poczekam. Zobaczę.
    "

    To już jutro.
    źródło: http://toyah.salon24.pl/177709,tamagochi-o-elektronicznej-nienawisci#comment_2523455

    OdpowiedzUsuń
  8. @Marylka
    Nie wykluczam że masz rację. Że oni wyłącznie sondują, jak daleko można się posunąć.
    A jego nie zabiją. Nie dlatego, że nie chcą. Chcą. Za duże jednak ryzyko.

    OdpowiedzUsuń
  9. @2,718
    Ciekawe. Nie pamiętałem o tym. Ależ to wszystko szybko się zmienia.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...