Nie wiem, czy to jest kwestia moich zmieniających się nastrojów, czy może to co widzę i rejestruję jest jak najbardziej autentycznym świadectwem postępującego zła, ale ostatnie dni robią nam wrażenie szczególnych. I wcale nie mam tu na myśli ani tych komentarzy na forum Gazety Wyborczej jeszcze sprzed dwóch lat, ani dzisiejszych popisów onetowców, ani tego strasznego kłamstwa, jakie System ufundował Solidarności na jej 30 urodziny, a nawet nie chodzi mi tu o tę nieustannie wczoraj pokazywaną Niemkę z jakiejś szwabskiej gazety, tłumaczącej mi, jak to Niemcy nie potrafią zrozumieć moich emocji w stosunku do Krzyża i że ja to powinienem uważać za swój problem. Ani ten Parulski, ani ten jego ruski sobowtór, ani Komorowski z żoną u harcerzy, ani kardynał Dziwisz u Komorowskiego, ani ten jakiś Andriej bredzący coś na temat polskich prowokacji przeciwko bolszewikom w 1920 roku, ani podpuszczający go red. Kuźniar, ani radny Golimont wyzywający mnie od chorych psychicznie. To wszystko osobno nie ma żadnego znaczenia, ale wszystko razem tworzy atmosferę i ta atmosfera mnie przytłacza.
Wczoraj na dodatek znów ktoś zarzucił Jarosławowi Kaczyńskiemu, że nic nie mówi. Temu samemu Kaczyńskiemu, o którym co chwilę słyszę, że on już jest tylko cieniem swojego cienia. Że wysiłek, który on włożył w to, żeby zastąpić swojego zabitego brata w walce o prezydenturę, był w rzeczywistości jego ostatnim wysiłkiem. Rozmawiałem wczoraj z moją wspomnianą tu już jakiś czas temu ciocią, i powiedziała mi ona, że widziała Jarosława Kaczyńskiego niedawno w telewizji i on był jej zdaniem ledwo żywy. W tym samym czasie Onet udziela głosu jednemu ze swoich klientów, który wzywa Kaczyńskiego, żeby zapłacił za samolot, który jego brat pożyczył i nie oddał. Swoją drogą, mam tu małą uwagę do kardynała Dziwisza. Nawet ten potwór wie, że to nie był samolot prezydencki, a Ksiądz jakoś się zagapił?
No i to pytanie, które wraca z tak straszną regularnością. Dlaczego te ciała zostały aż tak zmasakrowane? Jakie zasady fizyki dopuszczają tak nieprawdopodobny rodzaj zniszczeń przy tak małej energii.
Mijają te dni, ja czuję, że zbliża się czas jakichś dramatycznych rozstrzygnięć, nie wiem, czy to co widzę to prawda, czy złudzenie, no i oczywiście, jako człowiek zainfekowany wiele lat temu tym genem szczęścia, o którym wspomina Michał no swoim blogu o Jeziorkach, staram się zachować odpowiednio dobry humor, a wraz z nim wygrzebywać z tych czarnych szczelin ślady nadziei. No i jest. Jest coś, co zupełnie paradoksalnie zakwitło na tym rozpaczliwie zwycięskim kłamstwie. To co podejrzewałem od jakiegoś już czasu, a mianowicie to, że to iż ta agresja, ta nienawiść, ta zwierzęca wręcz podłość, są czymś bardzo celowo kultywowanym wyłącznie z tego względu, że to własnie stamtąd System czerpie swoje siły życiowe, potwierdza się coraz bardziej. Wczoraj pani Toyahowa, tak jak to ona potrafi z tym swoim irytującym lekceważeniem w głosie, zwróciła mi uwagę na fakt, że to co mamy, to nic innego jak realizacja starej zasady ‘dziel i rządź’, tyle że odpowiednio dla czasów w jakich żyjemy ztuningowana. Że najpierw oni podzielili społeczeństwo na dwa w miarę silne bloki, następnie rozpalili między nimi bezprzykładną nienawiść, a wreszcie sprawili, że dla większości z nich ta nienawiść stała się jedyną realnością i jedynym sensem życia. A co może najważniejsze, że ona to stała się czymś, co pozwala wielu z nich w ogóle myśleć.
I pomyślałem sobie, że oni są wciąż jeden krok przed nami. I że styl kampanii prezydenckiej, na jaki zdecydował się Jarosław Kaczyński, i tego stylu oczywista porażka, bardzo wyraźnie i jednoznacznie pokazały, że obie strony tej batalii nie są w stanie skutecznie już działać, ale też realnie istnieć bez tej nienawiści. I że jeśli ktoś, kierując się wciąż tym starym, naturalnym pragnieniem porozumienia i zwykłej ludzkiej uprzejmości, może od razu zwinąć interes i wracać do domu. I że System, póki co, znakomicie te naturalne ludzkie skłonności wykorzystuje. Proszę zwrócić uwagę. Niemal od samego początku kampanii, ledwo parę dni po katastrofie w Smoleńsku, Jarosław Kaczyński i jego projekt spotkał się z tak niesłychanie agresywnym atakiem, że gdybyśmy żyli w nieco starszych czasach, nasza wrażliwość mogłaby tego nie przeżyć. I atak ten, prowadzony nieustannie na wszystkich możliwych poziomach, był wzorowo skuteczny. A idealnym tego dowodem i symbolem jest ów tryumfujący reklamowy billboard Kompanii Piwowarskiej wznoszący się przez całe tygodnie nad Wawelem. W tym samym czasie, gdy System realizował spokojnie swój plan, my tutaj zastanawialiśmy się, czy nasza łagodność nie jest może jeszcze za mało łagodna, i czy przypadkiem jej niejednoznaczność nie szkodzi naszym planom.
Paweł, człowiek, który jeszcze w trakcie kampanii zorganizował na rzecz prezydentury debatę blogerów, zbojkotowaną następnie przez część jego sztabu, powiedział mi kiedyś, że jego zdaniem, w trakcie telewizyjnego spotkania z Komorowskim, Jarosław Kaczyński miał od razu na samym początku zwrócić się do Komorowskiego z mniej więcej takim pytaniem: „Panie Marszałku, proszę nam powiedzieć, co pan czuje, kiedy jest pan na polowaniu, słyszy ten charakterystyczny dźwięk, świadczący o tym, że pocisk trafił, a później patrzy w gasnące oczy umierającego zwierzęcia? Wie pan, ja lubię zwierzęta i nie umiem sobie wyobrazić siebie w takiej sytuacji. Niech więc pan mi powie, jak to jest? Czy to jest wciąż duża przyjemność, czy tylko przyjemność, która stała się już rutyną?” Mówi mi Pawel, że miał Jarosław Kaczyński tak zacząć, a później obsesyjnie do tego pytania wracać. Z początku wydawało mi się, że to głupi pomysł, że to od razu by zostało jakoś przez Komorowskiego, a za nim przez cały medialny układ, wyśmiane, i Kaczyński i jego kampania ze tym jego dziwnym pytaniem zostaliby ostatecznie skompromitowani. Dziś jednak czuję pewność, że oczywiście, oni nie pozostaliby bezczynni, niemniej społeczna reakcja mogłaby być dokładnie taka jak być miała. Dlaczego? Dlatego właśnie, że ten rodzaj bezprzykładnej, głupiej, tępej agresji jest jedynym sposobem, by dotrzeć do większości wyborców. Z jednej i z drugiej strony. I nie jest to w żaden sposób ich wina. Oto bowiem jest świat, który im stworzono i pozwolono wybierać, czy chcą żyć tu na polu bitwy, czy gnić gdzieś na peryferiach nikomu niepotrzebnej uprzejmości.
Przyszła mi ta myśl do głowy wczoraj, kiedy oglądałem rozmowę Tomasza Nałęcza z Arkadiuszem Mularczykiem. Kiedy Mularczyk natychmiast, właściwie bez jednego słowa wstępu, w głupi, bezsensowny, niczym nieuzasadniony sposób, zaatakował Nałęcza, pomyślałem sobie, że to jest kolejny błąd. Że to zostanie bardzo źle odczytane i wyłącznie dostarczy broni Nałęczowi i jego promotorom. Jednak już pierwsza reakcja Nałęcza pokazała, jak bardzo się myliłem. Bo oto, to co było widać, to wciąż spokojny, stojący na tle pięknego Dunajca Mularczyk, a naprzeciwko niego Nałęcz, najpierw z trudem panujący nad słowami, a następnie kompletnie tracący rozum, i już wyłącznie plujący jakimiś idiotyzmami na temat szamba, brudu i smrodu, który on będzie musiał za chwile zmyć pod prysznicem. Ostateczny efekt był taki – pokazywany potem w powtórkach – że to nie Mularczyk, który wygadywał jakieś tylko dla Nałęcza i niewielu poza nim zrozumiałe głupstwa, ale plujący się kompletnym szaleństwem Nałęcz stał się bohaterem tej rozmowy. To co zapamiętali ludzie, to grzeczny Mularczyk w pieknych krajobrazach nowosączyzny i wściekły, o trzęsącym się głosie Nałęcz, plotący coś o prysznicu, który on weźmie natychmiast jak wróci do domu.
I tak to niestety działa. To jest jak ten kabaret, gdzie trzech debili rechocze bez ładu i składu, konstruując przekaz, którego i tak nikt nie rozumie, natomiast wszyscy pokładają się ze śmiechu, bo w tym potoku szaleństwa od czasu do czasu słyszą słowo ‘kaczor’, albo ‘Wawel’. A później, kiedy przyjdzie do nich albo jakiś Marek Migalski, albo sam Jarosław Kaczyński i powie im, że tego typu zachowania są podłe i niegodne, to oni z tego wszystkiego wiedzą tylko tyle, że tu, z jednej strony jest grupa wesołych kabareciarzy, którzy chcą się bawić, a z drugiej banda nadętych polityków. Podobnie jest teraz z tym biednym krzyżem przed Pałacem i ludźmi, którzy się tam wystawili na ów straszny gniew Zła. Ja wiem, że to co piszę to pewnie przesada, i faktycznie traktuję te słowa bardziej jak wzór, a nie rzeczywistą realizację jakiegokolwiek planu, ale jestem przekonany, że gdyby któryś z tych ludzi stojących pod krzyżem, w pewnym momencie, zamiast ściskać bezradnie w dłoniach ten różaniec, na chwilę go odłożył, podszedł do któregoś z tych obłąkanych plażowiczów z gumową piłką i walnął go w jego zapijaczony nos z – jak to uczy mistrz Owsiak – baśki, to przez kolejne dni TVN24 pokazywałby z uwielbieniem zapłakaną i obsmarkaną krwią, łzami i wściekłością mordę tego cymbała, a ogłupiała publiczność wiedziałaby z tego tylko jedno. Że ci od krzyża to może i wariaci, ale za to mają charakter, a przede wszystkim potrafią się zabawić.
Takie czasy. Ja ich bardzo nie chciałem dożyć, a tym bardziej stawać się ich częścią Wygląda jednak na to, że trzeba się przystosować. Wczorajszy występ w TVN24 Arkadiusza Mularczyka wskazuje na to, że nie tylko ja to rozumiem. I to jest dość dobra wiadomość.
Pozdrawiam Cię,Toyahu serdecznie.
OdpowiedzUsuńPracowałem głównie z młodymi ludźmi i muszę przyznać,że ostatnie lata były trudne do wytrzymania.Byłem pisiorem, moherem,itd.Polityką interesuje się od blisko 40 lat czyli od liceum,ale jakiekolwiek próby rozmowy czy wyjaśnienia nic nie dawały.
OdpowiedzUsuńDopiero kiedy na zaczepki odpowiadałem "nie bądź taki onetowy inteligent" albo "taki jesteś młody, wykształcony a dałeś się nabrać na cuda rudego gnojka"lub "powiedzieli ci już w tvn-nie w którą stronę masz puszczać bąki" itp.albo jeszcze dosadniej.
Oczywiście nie jestem z tego dumny ale miałem trochę spokoju.Po jakimś czasie dowiedziałem,że są u nas w pracy młodzi którzy też chodzą do kościoła,też głosowali na PIS.Nawet spotykaliśmy się na papierosku żeby pogadać o polityce.Była radość!
Teraz szukam roboty ale to już inna sprawa.
Pozdrawiam.
A propos studia tv, do którego przyjdzie Migalski albo Kaczyński, to zanosi się mocno na to "albo".
OdpowiedzUsuńMigalskiemu się chyba troszkę zgłupło - zajrzyj na S24.
@Matylda101
OdpowiedzUsuńI wzajemnie. Miło Cię tu widzieć.
@bankaist
OdpowiedzUsuńNo tak. To jest dokładnie to o czym chciałem napisać w tej notce. Że my jesteśmy okropnie zamknięci w naszym pragnieniu unikania awantur. I to na każdym poziomie. I w polityce i w mediach i tu w pracy, na ulicy, czy w domu. A oni tę naszą łagodność bezlitośnie wykorzystują.
@Traube
OdpowiedzUsuńNo, słyszałem. Dzieci mi powiedziały, że on stracił busolę. Szkoda ogromna. Zwłaszcza jeśli ma się okazać, że Jarosław Kaczyński rzeczywiście przeżywa ciężki kryzys. Przynajmniej on mógłby mu dać odetchnąć.
Swoją drogą, cieszę się, że się pojawiłeś.
witaj;)
OdpowiedzUsuńproblem polega na tym, ze ja twierdze, ze czlowiek jest z natury zly i tylko odpowiednie wychowanie, zasady moralne, rodzina, opinia, wreszcie, i to jest chyba najwazniejsze, KK inaczej prawo, zmuszaja to zlo do ukrycia, ale jednak w zakamarkach naszej duszy. jezeli przyjmujesz wersje przeciwna, to?
jakos Cervantes przyszedl mi na mysl..
milego niedzielnego popoludnia
zycze
pogoda u was ok?
@kanaa
OdpowiedzUsuńChyba nie. Gdyby tak było, myślę że zdecydowana większość ludzi na świecie byłaby zła. I to bardzo zła. A w ten sposób świat już by dawno trafił szlag.
Straszny upał. Za chwilę się roztopię.
Bardzo trafne spostrzeżenia, mam podobne zdanie na ten temat.
OdpowiedzUsuńCo do Migalskiego, to już nawet go nie czytam. Można było przewidzieć taki jego ruch. W sumie sam pomysł listu otwartego i tak łagodny dla prezesa, mógłby przecież zwołać na FB jakiś spontaniczny, oddolny protest, który GW zupełnie przypadkowo by nagłośniła.
Pozdrawiam.
@Miecio
OdpowiedzUsuńPrzeczytałem ten list. Nie cały, bo aż tak zaangażowany nie jestem. I powiem szczerze, że nie tyle dziwi mnie jego treść, co właśnie długość. Tego nie potrafię zrozumieć. Skąd Migalski, człowiek przecież inteligentny z najlepszym znaczeniu tego słowa, uznał za stosowne aż tak się nadąć. Jak on - właśnie on - mógł pomyśleć, że ktokolwiek będzie chciał czytać tekst tego typu o takiej rozwlekłości? Że będzie go chciał czytać Jarosław Kaczyński? Co za pycha!
Toyahu,
OdpowiedzUsuńRzut okiem na główne portale internetowe.
S24 - na szczycie SG trzy (wszystkie trzy!) teksty z Kaczyńskim w tytule.
Dziennik.pl - z czterech tytułów na szczycie trzy z Kaczyńskim lub PiS. "Migalski nie może już przeżyć dnia bez ataku na PiS", "Abp.Życiński: Kaczyński nie powinien przesłaniać Jezusa", "Palikot nie chodzi do Sejmu. Przez Kaczyńskiego".
Tvn24 - też Kaczyński.
Ten człowiek, jak ogłaszali, jest na urlopie. Nic nie robi, nic nie mówi, a tymczasem kolejne mendy zakładają sobie blogi na S24 tylko po to, żeby o nim pisać albo - jak przed chwilą zauważyłem o śp. Lechu Kaczyńskim (małpa w czerwonym znów na tapecie - trudno uwierzyć, ale fakt).
Ja bym nawet chciał, żeby to był tylko jakiś obłęd, ale to raczej kontynuacja planu, który Jarosław pokrzyżował nie wsiadając do tamtego samolotu.
Wygrali wybory. Mają swojego prezydenta. A oni, zamiast się cieszyć i kręcić te swoje lody, w furię popadają.
Mnie to tylko utwierdza w przekonaniu, że JK ma rację - nawet gdy i jego postępowania czasami nie rozumiem.
Pozdrawiam,
@Traube
OdpowiedzUsuńNa Onecie jakiś biedak napisał, że dopóki Kaczyński będzie rządził, w Polsce nie będzie spokoju. Rozumiesz? Kaczyński wciąż rządzi. Uważam, że oni z gruncie rzeczy, gdzieś z głębi swoich umysłów wierzą, że on rządzi.
Toyahu cieszę się, że na forum ów temat m.in. "szermierki słownej" został zainspirowany i wyeksponowany. Nasi wrogowie, także oponenci, czy polityczni przeciwnicy, oraz w publicznej debacie (dyskusji) adwersarze, przede wszystkim "bezlitośnie wykorzystują" wszystkie nasze wady, słabości, skłonności, uchybienia i potknięcia. W określonych sytuacjach np: podczas konfrontacji, walki ze złem i złoczyńcami, a tym bardziej polemiki z medialnymi "gangsterami" nie wolno być "łagodnym", tzn. wątpiącym, chwiejnym, naiwnym, łatwowiernym, tchórzliwym, także uległym, ustępliwym, spolegliwym, tolerancyjnym, czy obojętnym.
OdpowiedzUsuńObecnie preferowane reguły i formy rozmowy, dyskusji, także styl wypowiedzi w życiu codziennym, także komentarzy w mediach na forum to - krótko i "ostro" z dużą dozą kategoryczności i stanowczości, a nawet tupetu i bezczelności, lecz bez argumentów, bo na co one komu?....
Ważniejsza jest afirmacja ego, co mnie się wydaje, sensacja, tj. demonstracja nie tylko wiedzy, bądź erudycji, lecz tzw. siły perswazji np: chamstwa, eskalacja emocji, niż pogłębiona refleksja i racjonalna argumentacja, czyli dłuższe i nudne wywody.
Szczęść Boże !
@Zibik
OdpowiedzUsuńA ja się cieszę, że wzbudził takie emocje i zainspirowal tyle osób.
@Traube
OdpowiedzUsuńTrafnie napisałeś nie ulega wątpliwości, że to jest kontynuacja misternie ułożonego planu i urzeczywistnianie (realizowanie) wcześniej ustalonego (uzgodnionego) i zaprojektowanego scenariusza.
"Zgoda buduje..."
Intrygującym może być to, kto jest jego głównym reżyserem, a kto koordynatorem, realizatorem, wykonawcą?.....
"W furię popadają" bo nie wszystko, od nich zależy i plan nie zawsze układa się po ich myśli, a JK i osoby z nim współpracujące, także np: wybrani redaktorzy, dziennikarze, a nawet internauci już zbyt dużo wiedzą.
Jeśli to prawda, że nasze życie polityczne sprowadza się do rywalizacji w skutecznym „laniu z baśki”, to tym samym – że zacytuję klasyka: „Sytuacja na froncie jest beznadziejna, ale nie jest poważna”.
OdpowiedzUsuńI może właśnie dlatego, Jarosław Kaczyński, poważny polityk, jest „ledwo żywy”, bo ma pełną świadomość beznadziejności sytuacji, wynikającej z jej braku powagi.
Jest też w tym wszystkim jakiś „azjatycki powiew”, związany z dość powszechnym (kiedyś?) w Polsce przeświadczeniem, że Rosja uznaje tylko siłę i siła jest jej najważniejszym argumentem. I jeśli już coś z Rosją załatwiać, to tylko z pozycji siły.
Ten „azjatycki powiew” sprawia, że naszego rodzimego ruskiego buca (który rosyjskim mistrzom i tak nie jest godzien butów czyścić) można poznać właśnie po tym, iż z jednej strony potrafi zupełnie nieprzytomnie się naparzać, a z drugiej strony, jeśli ktoś „walnie go z baśki”, to ugina się wobec kompatybilnego ze swą mentalnością argumentu.
Wojna to też polityka, tylko prowadzona drastycznymi metodami. I chyba rzeczywiście mamy wojnę (Wajda wiedział co mówi) – wojnę domową, czyli najbrutalniejszą z wojen.
@Don Paddington
OdpowiedzUsuńO tym nie pomyślałem. Że wojna domowa jest najgorsza. A jest. Tak jak nie ma awantury gorszej niż z własną żoną.
Już wiadomo, czemu księża nie powinni się żenić.
Przepraszam za ten weselszy ton, ale to kwestia tego genu, o którym wspomniałem wyżej.
Źle znoszę ten strach.
Jasne, że to pewnego rodzaju wojna domowa. Usiłuję was tutaj o tym przekonać już chyba od maja. I źle jest, bo to oni wybierają pole bitwy, termin walki i rodzaj broni.
OdpowiedzUsuńTą inicjatywę trzeba im wytrącić z rąk. Na początek choćby walić i z baśki. Nawet nie czekając, aż znowu zaczną.
I powalać ich, śmiechem, dosadną kpiną. Właśnie dlatego pisałem, że ponownie przydałby się Major i Pomarańczowa Alternatywa.
Co przemawia do internetowego durnia: jak mu mówisz - "słuchaj kolego, to miejsce może nie dla ciebie", to nic, lecz jak mu mówisz "spierdalaj stąd" to skonfundowany znika.
Nie czas teraz na wychowywanie, za późno. To czas by walić z bańki.
I mówię to ja, ku swemu wielkiemu zaskoczeniu. Najłagodniejszy z łagodnych.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńTo ciekawe co piszesz. Pamiętam, jak kiedyś czytałem reportaż o polskich gimnazjach i o tym co przechodzą tam nauczycielach. W pewnym momencie pojawiła się szkoła, gdzie zatrudniono ochroniarzy. Zwykłych łysych bandytów. I oni wszystkich ustawili wyłącznie klnąc. Normalnie, brutalnie przeklinając.
Ale to nie wszystko. Kiedyś pracowałem w szkole z dyrektorem, który potrafił być naprawdę brutalny. Nie dlatego, że uznał to za metodę, ale dlatego że taki był. I wszyscy ci uczniowie, normalnie ludzie którzy byli tak głupi, że nie bali się niczego, robili się nieprzytomni ze strachu na myśl o tym, że on ich może w najbardziej bezwstydny sposób skląć. I to jest, jak myślę trochę odpowiedź na nasze problemy i też dobre nawiązanie do tego, o czym napisałeś.
Toyahu.
OdpowiedzUsuńCzy tak trudno było przyjąć, że jest to wojna? Przecież oficjalnie to ogłoszono przed kamerami. Tę wojnę zapowiedział sojusznik "turanów" i zaraz po tym został przez nich nagrodzony.
Ta zapowiedź oznaczała walkę bez żadnych zasad w niszczeniu przeciwnika. Było tak i tak się dzieje nadal.
Straciliśmy bardzo dużo czasu na rozpacz i łzy, wypowiedzianą wojnę traktując jak figurę retoryczną sławnego z filmów sklerotyka. Teraz jesteśmy w głębokiej defensywie.
Nie wiem czy damy radę z tego "dołka" przejść do ofensywy. Zbyt długo trwał i będzie to teraz bardzo trudne.
Ale musimy próbować. Skromni komentatorzy i blogerzy o wyjątkowych talentach. Do boju. Jest wojna!
@Gemba
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za Twój wybitnie inspirujący komentarz. Właśnie dzięki niemu zrozumiałem, że mamy wojnę i Wajda nie robił sobie jaj. I że gdybym słuchał Twoich dobrych rad, nie byłbym tu gdzie jestem. No i przede wszystkim nie traciłbym czasu na zanudzanie Bogu ducha winnych ludzi swoimi smutkami. Jednak z Ciebie jest prawdziwy czempion.
Pan chyba nigdy nie tracił czasu. Ci umęczeni ludzie pod krzyżem walczą na prawdę.Część krzyczy,że gwałcą ale dupą krąca .Pojawił się nowy etat zawodowego gnoja, są tacy którym "gnój" ładne komponuje się między imieniem a nazwiskiem.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam to nie moje klimaty ale też czuję się bezsilny.
@Toyah
OdpowiedzUsuńWróciłam po trzech dniach pobytu w bezinternetowym i beztelewizyjnym świecie. Nawet kupiłam dwie gazety, lokalną i Rzepę, ale nie przeczytałam. Wyrąbywałam ścieżkę w lesie (siekierą). Teraz od dwóch godzin czytam Twój blog i nie mogę się nadziwić, że tu się tyle działo. A jednocześnie jakby czas stał w miejscu. Onet teraz i 10 lat temu, Solidarność teraz i 20 lat temu. Mam taką refleksję, chyba nie pierwszy już raz: my usiłujemy iść do przodu, zgodnie z naturalnym rytmem życia, "oni" stworzyli potworny system, który zatrzymuje czas we wszystkich dziedzinach życia. Ostatnio nie tylko zatrzymuje, ale cofa wstecz, do tych lat zupełnej beznadziei - czasów breżniewowsko-gierkowskich. Od 89 roku toczy się śmiertelna wojna o cofnięcie czasu. Dwa razy udało się pchnąć go do przodu, i za każdym razem powracali ze zwielokrotnioną energią nienawiści i nowych pomysłów. Co jest dla mnie pocieszające - to że oni nie byli zdolni stworzyć żadnej znaczącej siły intelektualnej, a ludzi aspirujących do inteligencji sprowadzili na poziom onetowej masy. W ten sposób normalni ludzie mogą się bez trudu spotkać i porozumieć właśnie w internecie. Wracając do siekiery: ktoś z cudzoziemców chyba dawno temu napisał,że Polacy to ludzie łagodni i miał rację, bo polska waleczność zawsze miała charakter obronny. W końcu i szlachta i lud byli rolnikami. Jednak wzięcie do ręki siekiery dziwnie przeobraża. Czego wszystkim życzę.
W co drugim, sowieckim filmie wojennym jest taka scena, gdy w stanie ostatecznej, a wzniosłej traumy, nasz-bohater, Niemcowi do czegoś tam przykłada bagnet. A tu drugi nasz-bohater łapie go za tę rękę z tekstem: „Nie lzia! Czy chcesz być taki jak oni?
OdpowiedzUsuńI w takim właśnie zderzeniu kryje się materiał do analizy tego, co nas i samego Toyaha tu niepokoi. Właśnie ta niemożliwa do sprostania symetria, gdy przyzwoitość nakazuje właśnie antysymetrię. Ta antysymetria przychodzi bowiem z najbardziej podstawowym wychowaniem ludzi wychowanych, czy z kulturą do ludzi kulturalnych: „Odpłacaj dobrem za zło”; „Nadstaw drugi policzek”; „To też człowiek”, itd.
Takie postawy związane są z przekonaniem, że jest sprawiedliwość i ona na pewno nadejdzie także jeszcze w życiu doczesnym. Jednocześnie, może w Polsce bardziej, niż gdzie indziej, wymagano od władz i od ludzi dążenia do sprawiedliwości. Samodzielne jej wymierzanie zawsze było tu niechętnie widziane. Nie ma więc karmaniolskich nawyków, a to tłumaczy te postawy pobłażliwości po polsku.
W sumie jest to piękne i na wskroś katolickie. Przecież przez stulecia, gdziekolwiek tylko zagnieżdżał się rzymski katolicyzm, tam Kościół natychmiast podejmował walkę z tzw. mstą, czyli z wymierzaniem sprawiedliwości na własną rękę.
Dopiero z tej perspektywy należy oceniać zachowanie się prawego i kulturalnego człowieka wobec podrzucania mu i obrzucania go pełowskim gnojem, że tak to skrótowo ujmę. Chociaż więc kulturalne zachowanie pozostaje piękne, to staje się krańcowo nieskuteczne z przyczyn – by tak rzec – systemowych. Jak to bowiem odważnie ujął jeden z miejscowych wyroków sądowych: „sprawiedliwość nie jest [już] kategorią konstytucyjną”. Namnożyło się nawet kościelnych purpuratów, którzy mało widzą potrzebę wyrządzania prostej sprawiedliwości i domagania się jej pasanych owieczek. Właściwie, to co dzisiaj oznaczać ma postulat „dobrego pasterza”?
Ale muszę zaprotestować przeciw tym radom, żeby np. Jarosław Kaczyński odwdzięczał się pięknym za nadobne, itd. To jest zasadniczo niewykonalne z przyczyn jw. A gdyby nawet wola się znalazła, to wyobraźmy sobie stanięcie na ringu, gdzie sędzią jest menedżer naszego przeciwnika, a komentatorem sportowym jest jego trener. Do takiego ringu wchodzić nie należy. Nie wygramy na takim ani na punkty (kto je liczy?), ani przez nokaut (jak on śmie!).
Dopóki nie zorganizuje się własnego ringu, trzeba niestety czekać, tymczasem pracując u podstaw. Na razie żyjemy bowiem w czasach kiepskiego fartu. Ten kiepski fart toczy się siłą bezwładu i wiecznie trwać nie będzie. Pytanie tylko, czy my przetrwamy. Właśnie o to chodzi, o przetrwanie. I o to, co przeniesiemy do czasów lepszego fartu.
PS. A co miał myśleć niejaki Aureliusz Augustyn siedząc w Hipponie niczym na drzewie wśród powodzi? Chyba gorzej od niego nie mamy.
@bankaist
OdpowiedzUsuńTo do mnie? Ja tracę czas bez przerwy. Moje całe życie to stracona chwila. Jesli pójdę do piekła to za to.
@Marylka
OdpowiedzUsuńTeraz rozumiem, dlaczego Cię tu nie było. I pewnie, dlaczego wielu innych naszych przyjaciół niemal przez cały ten weekend nie było.
Swoją drogą to ciekawe. Mówią nam, że my jesteśmy biedna hołota bez perspektyw, która siedzi w domu i gnije. Że to tylko oni wyjeżdżają wciąż na wakacje i weekendy. A tu wygląda na to, że figę z makiem.
Bardzo mnie to cieszy.
A za życzenia podkreślone błyszczącym ostrzem siekiery, oczywiście bardzo dziękuję.
@Orjan
OdpowiedzUsuńJestem pewien, że jest całe mnóstwo takich, którzy mieli i mają od nas gorzej. Nie zmienia to faktu, że dotychczasowa taktyka nie przyniosla sukcesów. Wręcz przeciwnie - przeciwnik świetnie nauczył się ją wykorzystywać do swoich podłych celów.
@toyah
OdpowiedzUsuń"... Że to tylko oni wyjeżdżają wciąż na wakacje i weekendy."
Słabo wykształceni wyborcy z małych miasteczek wyjeżdżają tam, gdzie syfu jest mniej. To się może nawet jakoś pokrywa z mapą dostępu do sieci.
@Orjan
OdpowiedzUsuńMoże być i tak. W każdym razie, jak idzie o te tzw. kwestie socjologiczne, to można by tu było dużo powiedzieć, wyłącznie badając ten blog. Tylko jakoś głupio.
@toyah
OdpowiedzUsuńNo przecież mówię: menedżer przeciwnika jest sędzią (WSI), jego trener jest sprawozdawcą (tefałeny et cons.).
To jakim cudem chciałbyś wygrać, a jeśli już, to jakim cudem chciałbyś się o tym dowiedzieć, a jeśli nawet, to jak ma dowiedzieć się publiczność?
Mądry Indianin siada wtedy nad brzegiem rzeki i czeka, aż z prądem zaczną płynąć trupy jego wrogów.
Nie wymyślisz na razie nic lepszego, niż być taką rzeką dla Indian takich jak ja.
A zniechęcenie rozumiem i też je z całych sił odpycham.
@Toyah
OdpowiedzUsuńNic tylko ciągle coraz "lepsze" wieści z naszego świata. Czarno widzę walkę z tą dyktaturą.
Pozdrawiam
@toyah
OdpowiedzUsuńDla mnie wprawdzie obecna socjologia , to też ... (brzydkie słowo), ale chyba nawet z jej poziomu badawczego trudno winić ludzi, że szukają chwili spokoju.
Tełoretycznie, to nawet w namiocie można trzymać laptopa, ale przeca na mur zarosjanią!
A kąpiółka w stanie stresu nic nie jest warta.
Może w peło mają inaczej. Mózgi w poprzek, na pewno.
@Toyah
OdpowiedzUsuńZapraszam jak tylko podłączę internet.
@orjan
OdpowiedzUsuńPonieważ jestem słabo wykształcona, nie wypada mi dłużej mieszkać w dużym mieście, wiec się wyprowadzam do małego, a nawet na wieś, a nawet do lasu.
Stres tam ulatuje, więc czasem sie nawet wykąpię.
@Toyah
OdpowiedzUsuńTo jeszcze ja! W rzeczy samej - nie bylo mnie pare dni.
W ogole mam taki poglad, ze obecnie jest jeszcze sezon wakacyjny. Za chwile sie skonczy, i od wrzesnia musimy isc pelna para i bez szczedzania sie.
Jak chodzi o zalegly wpis o idiotach internetowych: wlasciwie w pierwszej chwili przychylalem sie do mysli, ze nie jest az tak zle, i ze Onet intencjonalnie hoduje takich ludzi i takie postawy. Ale przypomnialem sobie, ze mam przeciez konto na Facebooku, i wielu znajomych tamze ("mlodych, dobrze wyksztalconych, z duzych osrodkow"). Strumien newsow spory, przekracza 300 dziennie. Ludzie pisza tam przeciez nieanonimowo, a pod wlasnym nazwiskiem. I wiesz co? Poziom skretynienia jest naprawde zasmucajacy. Moze nie az tak wielki jak na Onecie, ale wciaz. Tj - anonimowosc zapewnia dodatkowa dawke chamstwa, ale glupota - glupota, cholera, w tzw. szerokich warstwach jest immanentna.
Teraz co do biezacego wpisu: I dare to differ. Wlasciwie opisal to juz Orjan, tak jak i ja widze. Zza Twojej opini przeziera takie wrazenie symetrii. Tj ze to jest taki mecz w jakas gre, my i oni mamy takie same szanse i zasady, bramki rowniez sa rowne, i sedziowanie sprawiedliwe. I ze problem jest taki ze my gralismy dotychczas w futbol, a tamci w futbol, ale amerykanski. Wiec jak zaczniem teraz dawac z baski, to pokazemy im ze ho ho ho ho.
Zdaje mi sie to gleboko niesluszne, z przyczyn ktore rowniez zacny Orjan zasygnalizowal. Po pierwsze, nienawisc i agresja nie moga byc nasza bronia z przyczyn aksjologicznych, o ktorych tu chyba nawet nie trzeba pisac. Po drugie, i wazniejsze, nie powinny byc nasza bronia, bo ONI w stosowaniu tej broni sa i zawsze beda od nas duzo lepsi. Przeniesienie walki na ich boisko spowoduje pewna porazke. Po trzecie i ostatnie, pamietajmy wciaz, w Dniach Ostatecznych na poczatku nastapi wielki triumf Szatana ("A cala ziemia z podziwiem powiodla wzrokiem za Bestia"). No wiec to chyba wlasnie jest teraz.
Serdecznosci!
PS Nie moge jednak nie wypomniec, ze nie powinienes pisac "I że styl kampanii prezydenckiej, na jaki zdecydował się Jarosław Kaczyński, i tego stylu oczywista porażka (...)". Skoro twierdziles niedawno, ze ten styl jak najbardziej WYGRAL - tylko wybory zostaly sfalszowane...
@All
OdpowiedzUsuńA propos onetu: tam wczoraj (dzis juz nie)pojawił się wywiad z Antonim Macierewiczem, chyba szok dla onetowców. Czy takie rzeczy juz im się zdarzały?
@Orjan
OdpowiedzUsuńObraz tego Indianina jest bardzo przekonujący. Powiem szczerze, że przez dłuższy czas trzymalem sie czegoś mniej więcej w tym kształcie. I dobrze. Mogę czekać dalej. Cierpliwie i spokojnie.
Natomiast, jeśli już muszę walczyć, to jednak proszę o siekierę. Ewentualnie o widły.
@Bendix
OdpowiedzUsuńPewnie że obraz jest czarny. ALe walczyć trzeba.
@LEMMING
OdpowiedzUsuńNo wreszcie jesteś.
Co do meritum, może i masz rację, że tu nie mamy szans. Niemniej wypadałoby przynajmniej spróbować. Uważam, że pojednynek Mularczyk - Nałęcz, o kórym piszę, pokazuje, że mogę się nie mylić.
No i teraz, jeśli idzie o Twoje Post Sriptum. Przede wszystkim nie jestem pewien, czy ja rzeczywiście pisałem, że to styl kampanii odniósł sukces, a nie sztab i jego praca. No i sam Kandydat. Ale nawet jeśli tak było, to wydarzenia ostatnich tygodni każą mi wierzyć, że mogłem nie miec racji i że wszyscy ci, którzy twierdzą, że w pewnym momencie należało zmienić ton na bardziej agresywny, mieli słuszność. Że ta zmiana mogła być skuteczna.
Piszę o tym zresztą w tekście powyżej, że zmienilem zdanie.
Co do sfałszowania wyborów, to przede wszystkim, nie mam pewności, że tak było. Po prostu się tego boję. Bardzo się boję. Rozmawialiśmy o tym i myślę, że Ci przedstawiłem moje dylematy jasno. Ja po prostu chciałbym wiedzieć, co tam takiego się stało, że te dane z Komisji aż tak oszalały. Tylko tyle. I aż tyle.
@LEMMING
OdpowiedzUsuńNo to proszę o konstruktywne i alternatywne sposoby walki.
Biblia potrafiła docenić spryt, choćby w walce Dawida. A tu nikt nie chce się wychylić z kąta w imię wielkich wartości. Ciągła defensywa i tańczenie tak jak nam zagrają. To jakiś grzech narodowy, od Migalskiego po niektórych szanownych kolegów tutaj.
Jak Gołota w ostatnich walkach.
@toyah
OdpowiedzUsuńMysle ze mamy jasnosc. To znaczy ja w pelni rozumiem Twoj punkt widzenia, i nie zglaszam uwag.
Teraz co do agresji: zwroc jednak uwage, ze Nalecz to, no coz, cieple kluchy. Ze gdyby na miejscu Nalecza byl np. Stefan Konstanty, to oczywiscie Ty i ja, i my wszyscy widzielibysmy kto ma racje. Ale dla tego nieszczesnego ogolu, o ktorym mowimy, bylaby to jeszcze jedna polityczna naparzanka bez jasno rozroznialnego zwyciezcy.
@jazgdyni
Najzwiezlej mowiac: z niezlomnym spokojem dawac swiadectwo Prawdzie. Nowy Testament jest pelen przykladow takiego dzialania w wykonaniu Apostolow. Niezlym biezacym przykladem jest p. Maciarewicz. Ja nie jestem jego wielkim fanem, szczerze mowiac, w kazdym razie na tle sredniej tego bloga na pewno nie, ale nie da sie ukryc, ze to jest polityk, ktory bardzo logicznie, bardzo oszczednie w sensie formalnym, bardzo konsekwetnie i bardzo spokojnie artykuluje swoje racje.
Serdecznosci!
@LEMMING
OdpowiedzUsuńMoże masz rację. Ale jak mowię, spróbować zawsze warto.
Na czym polegało boże natchnienie (i geniusz) Prymasa Wyszyńskiego u schyłku lat 50-tych.
OdpowiedzUsuńAno na tym, że podjął walkę na takim "ringu", i taką walkę, co były słabo dostępne dla komuszej inwencji i mocy.
(Ma się rozumieć, ówcześnie słabo dostępne, bo do dzisiaj, tego i owego zdążyli zainstalować.)
Trzeba po prostu przetrwać, zanim znajdzie się (może nawet przypadkiem) koncepcja naszego "ringu" i walki. Naparzanie się z tą turańską czernią na jej własnym majdanie nie ma sensu.
To jednak nie oznacza, jak niektórzy może odczytali, pochwały dla bierności. Są przecież udane, choć niedoceniane przedsięwzięcia, jak np. smoleńska komisja Macierewicza, czy też - toutes proportions gardees - to co się dzieje na tym blogu. Nie należy tego lekceważyć, bo kto wie, kiedy gdzie i dlaczego może zacząć się dziać. Czasem starcza zwolnienie jednej suwnicowej, a czasem nie starcza rozwalenie stoczni; tzn. na razie nie starcza.
Tak to już jest.
Drogi Toyahu !
OdpowiedzUsuńChyba jednak nie będziemy "lać z baśki", lecz nadal, aż do pożądanego skutku cierpliwie wyjaśniać, perswadować, umiejętnie przekonywać i zjednywać ludzi. Przecież nam nie zależy, aby brutalizować język m.in. w debacie publicznej, kogoś znieważać, czy komuś uwłaczać, tzn. "dokopać" - stosować kłamstwo i przemoc wobec innych. Chyba pragniemy ukazywać dobro i prawdę w miłości?....., czyli składać wiarygodne świadectwa i pozyskiwać przede wszystkim myślących i wątpiących, także poszkodowanych i cierpiących, tj. skrzywdzonych, oszukanych i zmanipulowanych. A takich będzie coraz więcej, bo ich wrogowie (adwersarze), także nasi przeciwnicy, oponenci nie mają racjonalnych, wiarygodnych, ani przekonywujących argumentów.
Orjan słusznie napisał, że : "naparzanie się... nie ma sensu"
Ich największym utrapieniem, a naszą wiarą i nadzieją jest Jego Krzyż i Prawda !
Szczęść Boże !
@Orjan
OdpowiedzUsuńPięknie to przedstawiłeś. Do końca nie będziemy wiedzieć, co będzie wciąż za mało, a co nagle okaże się, że już wystarczyło. A więc jeszcze raz - warto próbować.
@Zibik
OdpowiedzUsuńKazano nam żyć wśród bestii. Wiesz co to oznacza? Że na naszą miłość nikt już nie czeka. Już nie.
@Toyah
OdpowiedzUsuńZgoda "warto próbować" i zmagać się z istniejącym złem, bo bytujemy również "wśród bestii", lecz to wcale nie oznacza, że "na naszą miłość nikt już nie czeka."
Istotę ludzką odmienić jest zdolna wyłącznie Jego Miłość. A ci, których kochać najtrudniej potrzebują najbardziej Jego miłosierdzia, a naszej braterskiej miłości.
To hasło jest nadal aktualne : Make love, not war !
"Pan chyba nigdy nie tracił czasu."to do Pana.
OdpowiedzUsuń"Ci umęczeni ludzie pod krzyżem walczą na prawdę" to wyrzut do siebie.
"Część krzyczy,że gwałcą ale dupą krąca" to np.do MM.
"Pojawił się nowy etat zawodowego gnoja, są tacy którym "gnój" ładne komponuje się między imieniem a nazwiskiem." to o PO i BK
Pozdrawiam.