Kiedy od czasu do czasu rano udaję się do pracy, od razu za rogiem spotykam dziewczynę, która daje mi gazetę „Metro”. Wsiadam w tramwaj, jadę parę przystanków, wysiadam na Rondzie, a tam już na mnie czeka pewien chłopak, od którego biorę kolejny numer owego „Metra” i, tak jak poprzedni, wyrzucam do kosza. Wsiadam w kolejny tramwaj, jadę parę przystanków, i tam spotykam wciąż tę samą dziewczynę z „Metrem”, biorę swój egzemplarz, wyrzucam go i idę zarabiać na chleb. Kiedy kończę pracę, ona wciąż tam jest, więc znów biorę to pieprzone „Metro”, wciskam je do kosza, i właściwie dalej już mam spokój.
Dziś było o tyle inaczej, że jakimś cudem rzuciłem okiem na pierwszą stronę, przeczytałem następujący tytuł: „Już wiemy, dlaczego Polacy mówią ‘stara bieda’”. Następnie spojrzałem na zamieszczone niżej informacje, grzecznie się z nimi zapoznałem i pomyślałem, że oto coś się wydarzyło.
O co poszło? Otóż okazuje się, że najlepiej zarabiający aktor na świecie, Tom Cruise, zebrał przez cały zeszły rok 75 milionów dolarów. Na drugim miejscu są Leonardo DiCaprio i Adam Sandler z 37 milionami, a czwarta z kolei, to aktorka – Kristen Stewart i jej 34,5 miliony za filmowy hit zatytułowany „Zmierzch”. Po co „Agora”, wydawca „Metra” publikuje te dane? Po to mianowicie, by pokazać, że jednak my Polacy, jak idzie o wymiar międzynarodowy, wleczemy się w ogonie komercyjnego sukcesu. Okazuje się bowiem, że nasz najwybitniejszy artysta teatralny i filmowy Marek Kondrat, przez cały zeszły rok zarobił zaledwie 188,3 tysiąca dolarów, a więc tyle co Tom Cruise przez jeden dzień, co oznacza, że oto właśnie mamy do czynienia ze „starą polską biedą”.
Artykuł w „Metrze” właściwie zaczyna się i kończy tą jedną informacją. Że Marek Kondrat zarabia tylko tyle co Tom Cruise przez jeden dzień, i na tym polega polska bieda. Użyłem jednak słowa „właściwie” nie bez przyczyny. Otóż już pod sam koniec tego przedziwnego tekstu, który redakcja „Metra” zdecydowała się umieścić na pierwszej stronie, jest jednak coś jeszcze. Okazuje się, że te nędzne zarobki Kondrata to tylko wpływy z reklamy Banku ING. Ile on dostaje z bycia wielkim polskim aktorem – nie wiemy. „Metro” mówi nam, ile się płaci za aktorstwo Toma Cruise’a, DiCaprio, czy tej dziewczyny ze „Zmierzchu”. Jak idzie o Kondrata, na tym poziomie, nie wiemy nic.
A ja to uważam za skandal. Bo dla mnie nie ulega wątpliwości, że Marek Kondrat to ktoś o niebo lepszy od jakiegoś DiCaprio. Przynajmniej nie musiał się prostytuować w powszechnie znanym kiczu pod tytułem „Titanic”. Kondrat to jest autentyczny Mistrz. Jeśli ma się okazać, że on, aby zarobić głupie 183,3 tysiąca dolarów, musi ciężko harować dla jakiegoś holenderskiego, czy hiszpańskiego banku, i w ten sposób pokazywać światu naszą polską biedę, to ja się na to nie zgadzam. Tak, proszę państwa, dalej być nie może. Apeluję, żeby reżyser Koterski nakręcił drugą część „Dnia Świra” i spróbował sprzedać go w Stanach. Miejmy nadzieję nadzieję, że teraz, kiedy po Euro 2012 Polska jest na ustach całego świata, może pójść łatwiej, niż kiedykolwiek wcześniej.
Skoro bieda – to bieda. Proszę pozostać ze mną i wspomagać ten blog w każdy możliwy sposób. Dziękuję.