Po dwudziestu pięciu latach, jakie
upłynęły od czasu, gdy objęcie władzy w Polsce przez koalicję Frontu Jedności
Narodu z Solidarnością zostało najpierw uczczone powszechną amnestią, w ramach
której wszystkim skazanym na karę śmierci zabójcom zamieniono wyroki na 25 lat
więzienia, a następnie świadomość obywatelska osiągnęła poziom rozwoju, na
którym nie dość że przestała być w ogóle wymierzana kara śmierci, to jeszcze za
barbarzyństwo uznano wyrok dożywotniego więzienia, a my znaleźliśmy się jako
społeczeństwo w punkcie dość szczególnym. Oto bowiem okazuje się nagle, że owi
najbardziej brutalni mordercy, którzy w normalnych warunkach gryźliby już
ziemię, zaczynają powoli wychodzić na wolność, a zarówno państwo, jak i
społeczeństwo są kompletnie nieprzygotowane do tego, by się skutecznie bronić
przed całą kupą nie dość że całkowicie nieobliczalnych psychopatów, to jeszcze
psychopatów najprawdopodobniej dodatkowo zdewastowanych przez lata życia w
odosobnieniu.
Pamiętamy zamieszanie, jakiego dzięki
uprzejmości mediów mogliśmy być niemymi świadkami parę lat temu, kiedy to nagle
się okazało, że już wkrótce na wolność wychodzi niejaki Trynkiewicz, człowiek,
który w roku 1988 brutalnie zgwałcił, a następnie zamordował czwórkę małych chłopców
i wedle wszelkich danych, nie ma sposobu, by go, jako człowieka w pełni już
wolnego, powstrzymać przed dalszym zabijaniem. Postanowiono więc Trynkiewicza
skierować na przymusowe leczenie, gdzie plan był taki, że się go uzna za osobę
wciąż niebezpieczną i dzięki temu będzie go można izolować tak długo aż
zdechnie. Niefortunnie jednak lekarze-terapeuci ogłosili sukces i kazali
Trynkiewicza wypuścić, w związku z czym natychmiast odkryto w jego celi rzekomo
pedofilskie materiały plus ludzkie szczątki i kazano mu siedzieć dalej. Wkrótce
okazało się, że z tymi szczątkami to była głupia nadgorliwość, Trynkiewicza trzeba
było wypuścić, niemal natychmiast jednak, zanim ten zdążył zrobić komukolwiek krzywdę,
Sejm błyskawicznie przegłosował tak zwaną „ustawę o postępowaniu wobec osób z
zaburzeniami psychicznymi stwarzających zagrożenie życia, zdrowia lub wolności
seksualnej innych osób” i w roku 2014 Trynkiewicza zamknięto w Krajowym Ośrodku
Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym w Gostyninie, a rok później dla pewności znaleziono,
jak się zdaje, solidniejsze już materiały pedofilskie, co mu decyzją sądu zagwarantowało
bezpieczne pięć i pół roku za kratami. Co będzie dalej, tego oczywiście nie wiemy,
ale jestem pewien, że polskie państwo coś tu wymyśli. W końcu czas leci, a bronić
się trzeba. Jedyny problem jest taki, że ponieważ Trynkiewicz właśnie się
ożenił z kobietą, która ręczy za to, że jest on człowiekiem z natury dobrym i
wrażliwym, a ona osobiście nie spotkała w życiu nikogo, kto by miał w sobie
tyle ciepła, miejscowi psychologowie mogą mu skrócić ten smutny czas i będziemy
jeszcze mieli okazję obejrzeć prawdziwy spektakl.
Ja tu oczywiście trochę ironizuję, ale
nie oszukujmy się – Trynkiewicz to jest zaledwie pierwszy z wielu, co sprawia,
że problem mamy bardzo poważny. Oto na przykład właśnie pojawiła się
informacja, że już za chwilę będzie trzeba nam tu wpuścić kolejnego
beneficjenta pamiętnego święta odzyskania wolności z roku 1989, człowieka
nazwiskiem Pękalski, podejrzewanego o zamordowanie w latach 80. i 90. ponad 90 kobiet,
a skazanego w roku 1996 na 25 lat więzienia za jedną jedyną 17-letnią Sylwię,
biedną wiejską dziewczynę ze wsi Darskowo. Pękalski pojawi się więc wśród nas,
jako wolny człowiek, a my, jako społeczeństwo znów będziemy zachodzić w głowę,
co zrobić, żeby, skoro się już go nie da normalnie powiesić, to przynajmniej go
odizolować w taki sposób, by europejskie instytucje nie miały do nas pretensji.
Na szczęście mamy ów fantastyczny ośrodek w Gostyninie i ową jeszcze fajniejszą
ustawę o tak zwanych bestiach, co możemy chyba z czystym sumieniem traktować,
jako jedyny faktyczny sukces rządów Platformy Obywatelskiej i prezydenta
Komorowskiego, a co nam być może umożliwi odizolowanie Pękalskiego na zawsze.
Przed nami oczywiście kolejne nazwiska,
kolejne „bestie” i kolejne kłopoty, a ja już tylko chciałbym zapytać, co komu
przeszkadzała owa stara dobra szubienica. Że dr Moczydłowski
czułby dyskomfort? Przepraszam bardzo, ale w obliczu dzisiejszych dylematów, w
jaki sposób to ma być nasze zmartwienie?
Jak zawsze zapraszam wszystkich
do odwiedzania księgarni pod adresem www.coryllus.pl,
gdzie są do kupienia jego, moje, a także wiele innych znakomitych książek.
Koniecznie.