Dyrektorka w szkole, w której kiedyś pracowałem, opowiedziała mi pewne zdarzenie. Otóż szła ona sobie zupełnie pustym korytarzem – co się zdarzało, bo to nie była duża szkoła – i nagle naprzeciwko niej pojawił się jeden Karol. I akurat nie widząc nic i jak zwykle myśląc niewiele, splunął na śliczną szkolną podłogę. Pani Dyrektor stanęła jak wmurowana i zapytała to dziecko: „Karol, czemu plujesz na podłogę?” Karol również stanął jak wryty, otworzył swe błękitne oczy najszerzej jak tylko potrafił, i wykrzyknął: „Kto? Ja?”
Nie pracuję już tam od wielu lat, ale mam też oczywiście i swoje własne wspomnienia. Pamiętam na przykład, jak podczas pewnej studniówki, pewien Hubert, oczywiście już bardziej pod koniec, niż na początku tamtej nocy, wziął mnie na bok i powiedział mi mniej więcej coś takiego: „Panie profesorze! My stąd odchodzimy, pan zostaje, a ponieważ był pan w stosunku do nas przez te lata w porządku, chciałbym, żeby pan zapamiętał jedną rzecz. To jest bardzo ważne. To co panu powiem, pozwoli panu lepiej sobie radzić. Podstawowa zasada jest taka: ‘Dobra ściema - podstawą wychujki’”
Muszę przyznać, że nauka, jaką otrzymałem od mojego ucznia Huberta nie bardzo mi się przydała w mojej karierze nauczycielskiej, choćby z tego względu, że kiedy już w końcu zrozumiałem, o co mu chodziło, przestałem w szkole pracować. Natomiast przyznaję, że wciąż to niezwykłe zdanie świetnie pamiętam, i czym dłużej je pamiętam tym bardziej jestem przekonany, że pamiętać je jest warto. W ogóle warto jak najwięcej pamiętać i niedobrze jest zapominać. Są bowiem chwile, że wszystko co nam pomaga zrozumieć świat, który wokół nas wyczynia niekiedy tak dziwne harce, a rozumiejąc go zachować poczucie jakiegoś tam choćby minimalnego sensu, to pamięć właśnie. No więc i pamiętam. Pamiętam moją dyrektorkę i tego plującego Karola, no i też tego mojego Huberta z jego życiowym mottem.
Dobrze jest pamiętać.
Roald Dahl w swoich wspomnieniach z czasów II Wojny Światowej pisze, że jemu jest łatwo odtwarzać wszystkie najdrobniejsze szczegóły z każdego przebytego dnia, ponieważ od dnia kiedy skończył szkołę i wyjechał z Anglii, co tydzień – dosłownie co tydzień – słał do swojej mamy w Anglii list. Robił tak przez całe życie, kiedy tylko był poza domem. A kiedy wreszcie stało się tak że mama umarła, okazało się, że te wszystkie listy były tam na swoim miejscu, ułożone starannie w jedną kupkę. No i więc kiedy w przyszłości miał pisać te swoje wspomnienia, to wystarczyło właściwie przepisywać to, co przed dziesiątkami lat pisał do swojej mamy, a ona ani nie wyrzuciła, ani nawet nie zgubiła. Nic się nie zgubiło.
Jak już pisałem, ostatnio mam trochę więcej czasu – i to niestety też niekiedy czasu zupełnie pustego – więc wypełniam go dość często przenoszeniem starych notek jeszcze z lat, kiedy pisałem w Salonie. Pierwsza z nich ukazała się w lutym 2008 roku i bardzo często działo się tak, że kolejne zamieszczane tu były wręcz codziennie. Ja oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że i charakter tego bloga, jak i moje poglądy, w znacznym stopniu determinują całą tematykę tego co tu powstaje. I wiem też, że obraz jaki tu powstaje nie jest w żaden sposób obrazem obiektywnym. Jedno jednak trzeba mi przyznać. Tu nie ma kłamstwa. Wszystko co zostało tu przez te lata powiedziane, to najczystsza prawda. Tu nic nigdy nie zostało wymyślone. To wszystko o czym tu możemy poczytać się zdarzyło. I tego już nic nie zmieni. A skoro się zdarzyło, to – przynajmniej jeśli idzie o polską politykę i o to, co System z nami robi od tych kilku już dobrych lat – niech nikt nie próbuje mnie wykiwać, że tak pięknie strawestuje słowa mojego ucznia Huberta.
Jarosław Kaczyński, w trakcie ostatniej debaty na temat nienawiści, agresji, języka, szacunku, judzenia, obrażania się i czego tam jeszcze, wspomniał o sztandarowym projekcie telewizji TVN24 o nazwie Szkło Kontaktowe, mówiąc – tak jak on to zawsze, a ostatnio może i nawet bardziej – jednoznacznie, bezpośrednio i bez obaw o utratę reputacji, że likwidacja tego programu jest jednym z warunków zakończenia tej wyniszczającej Polskę wojny. Dlatego, że to właśnie Szkło Kontaktowe jest głównym motorem nakręcającym ów przemysł nienawiści, który z jednej strony kompletnie rujnuje nasze żucie publiczne, a z drugiej stanowi jedyny powód dla obecnie rządzącej Platformy Obywatelskiej do pozostawania przy władzy. Jak się można było spodziewać, rozpętało się piekło. Że czego on się czepia? Że o co mu chodzi? Czy on już zupełnie oszalał? Jaka nienawiść? To to już nie wolno krytykować PiS-u? A poza tym, kto gadał o tym gdzie stało ZOMO? Kto dzielił Polaków? Kto powiedział, że każdy kto żył i pracował w PRL-u, to dureń? A kto powiedział „Spieprzaj dziadu”? Może Bronisław Komorowski? Hę?
No właśnie. Jaka nienawiść? Od kiedy normalna dyskusja polityczna to nienawiść? A ja wszystko pamiętam. I mam to wszystko przed oczyma. Przeglądam te stare teksty i w nich jest cała historia tego, co ostatecznie doprowadziło najpierw do smoleńskiej masakry, a teraz kazało jednemu z tych nieszczęsnych pionków strzelać. Gdybym miał czas i siły, zrobiłbym z tych wpisów kompilację zawierającą każde słowo i każdy gest, który w żadnym wypadku nie stanowił głosu w dyskusji, lecz był jeszcze jednym kamieniem, który miał tak trafić, by zabić. I to co w tym najciekawsze z punktu widzenia treści dzisiejszego wpisu, to własnie fakt, że za tym wszystkim stało wiele osób i instytucji, ale na samym czele było właśnie to Szkło Kontaktowe. Pierwszy, najważniejszy, a jednocześnie najnowocześniejszy propagandowy program Systemu. I niech mi nikt nie mówi, że cierpię na jakąś obsesję, że to się znów ujawnia ta moja stara paranoja, że jestem niepoważny. O tym, że Szkło Kontaktowe to projekt nie pierwszy z brzegu i niebylejaki świadczy choćby to, że w całej ofercie telewizji TVN24, przez te 10 lat, jak oni prowadzą swoją misję, nie było audycji równie zadbanej i pod równie staranną ochroną. Szkło Kontaktowe jest jedynym programem telewizji TVN24, który jest nadawany codziennie, 7 dni w tygodniu, a jednocześnie jest z nich wszystkich najdłuższy. Proszę zwrócić uwagę na fakt, że pierwsza telewizja informacyjna w Polsce, stacja jak najbardziej poważna i w pewien określony sposób misyjna, to co ma najcenniejszego, to ani polityczne debaty, ani relacje reporterów, ani te dokumenty BBC z niedzieli, lecz ten ni to kabaret, ni to tak-show, ni to, cholera, jakieś telegadki, jakieś takie uwspółcześnione ‘dialogi na cztery nogi’. Szlag trafił rozmowy Małgorzaty Domagalik, ślad nie pozostał po ’24 godzinach’, nie wypalił autorski program Anity Werner, za chwilę poleci – o ile już nie poleciał – Pałasiński. Żaden z tych biedaków uczepionych tej roboty jak pijany płotu, nie zna dnia ani godziny. Nawet Olejnik ma tylko te swoje dwadzieścia parę minut, i to tylko od poniedziałku do czwartku z przerwą na wakacje. Niemal wszystkie stałe programy TVN24 zawieszają nadawanie na wakacje. Nie Szkło Kontaktowe. 365 dni w roku, 7 dni w tygodniu, niemal 60 minut musi zostać, by telewidzowie plus zaproszeni do studia kabareciarze mogli sobie trochę pożartować. W imię czego???
A kiedy przychodzi Jarosław Kaczyński i mówi, że to głównie stamtąd lezie to całe zło, odzywa się nasz Karol: „Kto? Ja!!!!????”
Niektórzy z czytelników tego bloga, jak wiem, mają do mnie żal, że ja w nadmiarze oglądam telewizję. Jest to przede wszystkim nieprawda, a poza tym nie ma nic do rzeczy. Bo fakt jest taki, że gdybym ja oglądał choćby tylko pięć minut tego programu raz w tygodniu, to przy moim wyczuleniu na to zło, te pięć minut by mi w zupełności wystarczyło. Przeżywamy ostatnio dni szczególne, związane z łódzkim zabójstwem. Wciąż słyszymy pełne zatroskania głosy, mówiące o tym, jak ważne jest byśmy jednak wszyscy usiedli i porozmawiali jak ludzie. Żebyśmy skończyli z ta niepotrzebną złością i nikomu niepotrzebną agresją. W ciągu tego właśnie mijającego tygodnia oglądałem Szkło Kontaktowe w sumie przez jakieś 15 minut. I oto co zapamiętałem. Zadzwoniła jakaś pani i powiedziała, że ona osobiście żałuje, że to nie Jarosław Kaczyński zginął, ale jego brat. Później zadzwonił jakiś pan i powiedział, żeby uważać na starsze panie w beretach, bo w czasach nasilonego terroryzmu czasem trudno odróżnić antenkę z beretu od lontu. Innym razem zadzwonił jakiś inny pan i zatroskanym głosem poinformował, że on nie rozumie, dlaczego Jarosław Kaczyński tak bardzo się obraża za uwagi o tym, że powinien się udać na leczenie psychiatryczne. Przecież to jest normalne, ze człowiek po takiej stracie, może oszaleć. Że nawet jego mama też po śmierci taty zwariowała, ale lekarze ją wyleczyli i teraz jest w bardzo dobrym nastroju. 365 dni w roku, 7 dni w tygodniu, 60 minut dziennie, z powtórką w nocy dla naszych rodaków na drugiej półkuli, TVN24 dostarcza ludziom tego typu gadkę. A jak im się zwróci uwagę, żeśmy zauważyli, co oni robią, to robią wielkie oczy i drą mordę: „JA????”
Ktoś, wiem nawet, kto, powie mi, ze przeceniam siłę działania mediów. Ludzie przede wszystkim nie oglądają TVN-u, ale Jedynkę. Poza tym polityka to naprawdę mała część tego, czym Polacy żyją. Normalny człowiek chce obejrzeć jakiś ładny serial, albo sobie coś kupić, a w lecie wyjechać nad morze. Kogo obchodzi Daukszewicz, czy jakiś Knapik? I to jest jak najbardziej prawda. Ja to wszystko świetnie wiem. Sam o tym niejednokrotnie tu pisałem. Mam jednak przy tej okazji takie pytanie: Jaki procent społeczeństw tworzy historię? Iluprocentową widownię miała komedia wszechczasów ‘Latający Cyrk Monty Pythona?” Ile trzeba było zaangażować osób, żeby wybuchła I Wojna Światowa? Wkraczam na grząski teren. Lepiej już dam sobie spokój, bo tak jak idzie, idzie całkiem dobrze.
Ale powiem coś na koniec, co wydaje mi się, że przez swoją poetycką wielkość powinno zabrzmieć znacznie lepiej i mocniej niż tysiące mądrych słów. Wczoraj oglądaliśmy troszkę kolejne wydanie programu ‘Mam talent’. Wystąpiła jakaś dziewczyna z Rybnika i ku powszechnemu zachwytowi jury, śpiewała piosenkę. Jak śpiewała? Normalnie. Pewnie lepiej niż większość jej koleżanek z klasy, tyle że głośno i z sercem. W każdym mieście Anglii, Francji, czy Stanów Zjednoczonych jest dziesięć lepszych. Kubę Wojewódzkiego zatkało tak że nawet nie był w stanie powiedzieć nic na temat dupczenia, aktorka Foremniak się pobeczała, a artystka estradowa Chylińska powiedziała, że ta dziewczyna z Rybnika i jej śpiew stanowią dla niej dowód na istnienie Boga. Na to znękana swoim bólem pani Toyahowa skrzywiła się ze swoją tradycyjną pogardą i powiedziała: „To ona nie widziała truskawki?”
Czasami naprawdę nie trzeba dużo, żeby wiedzieć choćby tyle co wspomniany na początku tej refleksji Hubert. To tak mało. A strasznie się robi wtedy, kiedy dla niektórych nagle coś takiego – jak się okazuje – to jednak i tak za wiele.