Pokazywanie postów oznaczonych etykietą odprawa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą odprawa. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 29 września 2014

Czy J.K. Bielecki jest dziś nakarmiony, czy zdyscyplinowany?

Jak donoszą media, komunistyczny polityk Włodzimierz Czarzasty w telewizyjnym wystąpieniu ujawnił – swoją drogą, jakie to ciekawe, że ci komuniści wiedzą wszystko, prawda? – że były solidarnościowy premier, a dziś doradca Platformy Obywatelskiej, Jan Krzysztof Bielecki, zatrudniając się w banku PKO S.A., otrzymał gwarancje odprawy w wysokości 7,2 miliona złotych, no i ją oczywiście kiedyś tam odebrał.
Ja zdaję sobie sprawę z tego, że przy 12, a może17, a może 27 miliardach Kulczyka czy Solorza, a nawet przy, jak podejrzewam, ogólnym majątku samego Bieleckiego, te 7,2 to liczba, która może robić wrażenie wyłącznie na ludziach takich jak my – bo i przecież nawet nie na Czarzastym – niemniej wrażenie owo robi i ja dziś króciutko na ten właśnie temat.
Otóż w swoim „Elementarzu”, jedno z haseł poświęciłem osobie biznesmena Gudzowatego. Pozwolę sobie je dziś przytoczyć w całości:
Gudzowaty – Aleksander. Ktoś mógłby się zapytać, po co w tym Elementarzu wspominać o kimś takim jak Gudzowaty. W końcu, kogo on może obchodzić? Otóż są ku temu dwa powody. Jeden natury czysto rozrywkowej, drugi poważny jak trzask zamykanej walizki, a oba naprawdę istotne. Otóż czytałem kiedyś wywiad z Gudzowatym dotyczący jego życia prywatnego, i powiedział on coś mniej więcej takiego: ‘Czy pani potrafi sobie wyobrazić, jaka straszna jest świadomość, że człowiek do śmierci nie jest w stanie wydać pieniędzy, które zarobił?’ Kiedy dziennikarka sprytnie zaproponowała, by Gudzowaty, to czego nie jest w stanie wydać, rozdał – on powiedział tak: ‘Mam taką zasadę, żeby nie rozdawać’. Skoro już przestaliśmy się śmiać, pora na refleksję poważną. Pewnego wieczoru, w wywiadzie dla Moniki Olejnik, komentując fakt, ze w Polsce niektórzy ludzie zarabiają tak strasznie dużo, Gudzowaty odpowiedział: ‘Jeśli się komuś płaci 4 miliony złotych nagrody rocznej, to nie po to, żeby go nakarmić, ale po to, by go zdyscyplinować’. Osobiście jestem za tym, by to zdanie wydrukować na bilbordach i rozwiesić je w całej Polsce. Najlepiej w pobliżu galerii handlowych”.
Jak pewnie większość czytelników się słusznie domyśla, nam dziś chodzi o tę drugą wypowiedź Gudzowatego, dotyczącą 4 milionów złotych nagrody rocznej w celu zdyscyplinowania osoby nagrodzonej. Wprawdzie Gudzowaty wymienił sumę 4 milionów, ale możemy być pewni, że w omawianym kontekście 7,2 miliona brzmi jeszcze bardziej przekonująco. Tu bowiem tym bardziej nie może być mowy o tym, że zarząd zatrudniającego Jana Krzysztofa Bieleckiego banku miał na sercu pragnienie, by go nakarmić. I gdybym ja miał dziś okazję zapytać Bieleckiego o te pieniądze, to w żadnym wypadku nie byłbym zainteresowany tym, dlaczego tak dużo, dlaczego on je przyjął zamiast przeznaczyć na fundację Anny Dymnej, czy dać Owsiakowi, ani też jak on się z tym czuje, ale poruszyłbym z miejsca kwestię zasadniczą: o jakiego typu dyscyplinie jest tu mowa? Oczywiście, on w tym momencie zamiast mi odpowiedzieć, wyjąłby scyzoryk i mnie nim zarżnął jak prosię, ale przynajmniej nikt by mi nie zarzucił, że byłem niemerytoryczny.
Bo tak naprawdę, mam wrażenie, że to jest to, czego nam najbardziej brakuje: świadomości, o co toczy się gra. Parę dni temu, w tygodniku „W Sieci” przeczytałem refleksje Andrzeja Nowaka na temat siedmiu lat rządów Platformy Obywatelskiej i szkód, jakie one Polsce wyrządziły. Nowak swój tekst zaczyna od wspomnienia, jak to na Dworcu Centralnym w Warszawie czekał na pociąg z Warszawy Wschodniej do Krakowa, no i ów pociąg całą godzinę nie przyjeżdżał. Podróżni natomiast, przez cały ten czas, zamiast się złościć i pomstować na władzę, bawili się w spokoju komórkami, no a kiedy się pociąg wreszcie pojawił, wedle relacji Nowaka, zgromadzeni na peronie zaczęli bić brawo. Jeśli idzie o mnie, to ja bym raczej uznał, że to była zwykła, bezsilna ironia w wykonaniu zwykłych, bezsilnych ludzi, zdaniem Nowaka jednak owe brawa były autentycznym wyrazem radości i wdzięczności Polaków z tego, że pociąg jednak przyjechał. Nieważne. Ironia, nie ironia, wdzięczność, czy jej brak – to dla nas akurat dziś jest czymś zupełnie bez znaczenia. To co się liczy, to nie spóźniające się pociągi i jak to nieszczęście wpływa na nasze samopoczucie, ale owe 7,2 mln złotych odprawy dla Jana Krzysztofa Bieleckiego, w sposób oczywisty nie po to, by go nakarmić, ale po to, by go zdyscyplinować.
No a jeśli już mamy się martwić tym, że my, bierni i tak bezradni obserwatorzy tego, co władza z nami wyprawia, jesteśmy tak fatalnie znieczuleni na to nieszczęście, to też wydaje mi się czymś znacznie gorszym to, że dajemy się zaczarować tą siódemką i dwójką, zamiast zadać sobie pytanie: „Co oni za to od Bieleckiego kupili?” No i może przede wszystkim: „Oni, czyli kto?” No i, już na samym końcu, co dla nas z tego wynika? Niestety, do tego poziomu już nie dojdziemy. Zatrzymamy się już tylko na tych milionach i niestety wcale nie dlatego, że one tak naprawdę pozostają dla nas czystą abstrakcją.

Wszystkich zainteresowanych zapraszam na stronę www.coryllus.pl i zachęcam do kupowania choćby tego „Elementarza”. To książeczka tylko pozornie taka skromna. Jednocześnie bardzo proszę o wspieranie tego bloga. Dziękuję.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...