W dniu przedwczorajszym, na krótką chwilę uwaga polskiej opinii publicznej została zaprzątnięta zdarzeniem absolutnie nieistotnym, drobnym i nicnieznaczącym, a mianowicie faktem popełnienia przez prezydenta Komorowskiego dwóch drobnych, nieistotnych i nicnieznaczących błędów ortograficznych we wpisie do księgi kondolencyjnej, jaką Japończycy wystawili w swojej ambasadzie w Warszawie. Wiadomość o tym drobnym wypadku została podana najpierw przez coś, co się nazywa Kontakt 24, a następnie przez TVN24 i duże portale internetowe, takie jak wp.pl i onet.pl, by w końcu szczęśliwie, i jakże słusznie, zgasnąć, jak wszystko co zgasnąć powinno. Dla dobra Polaków i dobrej atmosfery w Kraju.
Wprawdzie nie wydaje mi się, żeby był sens przypominać, o co poszło, zwłaszcza że pewnie większość z nas sprawę zna, jednak dla reporterskiego porządku, krótko opowiem. Otóż mgr Bronisław Komorowski zaszedł ze swoją świtą do japońskiej ambasady i napisał ni mniej ni więcej tylko coś takiego: „Jednoczymy się w imieniu całej Polski z narodem Japonii w bulu i nadzieji na pokonanie skutków katastrofy”.
Jak mówię, wiadomość o tym niefortunnym przypadku, została zupełnie niepotrzebnie nagłośniona przez wszystkie główne media, natomiast to co mnie osobiście w tej relacji uderzyło, to reakcja kultowego już tu na naszym blogu Onetu. Otóż Onet, informując o prezydenckim zmęczeniu i płynącym ze zmęczenia roztargnieniu, napisał co następuje:
„Prezydent Bronisław Komorowski, składając wpis kondolencyjny w japońskiej ambasadzie, popełnił dwa błędy ortograficzne - twierdzą reporterzy Kontaktu 24”. I dalej: „W zdaniu tym prezydent popełnił jednak dwa błędy ortograficzne, pisząc ‘bulu’ i ‘nadzieji’ - twierdzą internauci i dziennikarze, wytykając Komorowskiemu ‘szkolne pomyłki’".
Ja oczywiście, rozumiem, że Onet, jako portal poważny i dbający o pozycję naszego prezydenta w kraju i świecie, w poczuciu odpowiedzialności za prestiż Ojczyzny, chciał bardzo jakoś sprawę tego – jak mówię, drobnego, nicnieznaczącego i nieistotnego – przypadku, zlekceważyć, i to stąd pewnie wzięło się zapewnienie, że internauci i dziennikarze zaledwie „twierdzą”, że coś takiego miało miejsce. Że fakt, iż prezydent Komorowski uważa, że słowo ‘ból’ piszemy przez u zwykłe, to nie fakt, lecz wyłącznie coś, co się „twierdzi”.
Postawę tę, patriotyczną i odpowiedzialną, jak mówię – szanuję i doceniam. Jednak chciałbym prosić redaktorów Onetu, żeby się aż tak nie naprężali. No, zrobił Prezydent te błędy. Tu nie ma co twierdzić, lub nie twierdzić. One są i widać je nawet na zdjęciu. No ale, czy naprawdę on jest jedyny, który robi błędy ortograficzne? Przecież na całym świecie ludzie robią błędy ortograficzne. Nawet w tak rozwiniętych i postępowych krajach, jak Francja, Niemcy czy Holandia błędy ortograficzne się zdarzają. Powiem więcej, nawet w zaprzyjaźnionej ostatnio bardzo z nami Rosji, z całą pewnością są ludzie, którym od czasu do czasu zdarzy się popełnić błąd ortograficzny. A Rosjanie, każdy to przyzna, to wielki naród. I trzeba o tym pamiętać. I się nie wstydzić. Bo my Polacy, a już zwłaszcza niektórzy, nie jesteśmy gorsi od innych.
Kiedy już napisałem to co napisałem, doszła do mnie informacja, że nawet moja ukochana Kancelaria Prezydenta postanowiła zareagować na te nędzne złośliwości, zwracając się do Super Expresu o publikacje starego, jeszcze sprzed pięciu lat, zdjęcia wpisu z księgi gości w jakiejś restauracji, gdzie Jarosław Kaczyński rzekomo napisał słowo ‘obiad’ przez ‘t’. Jestem naturalnie pełen podziwu dla sprawności prezydenckich służb i pilności archiwistów Super Expresu, że w swoich głowach pielęgnują najdrobniejsze szczegóły dotyczące ludzi, których wszyscy nie lubimy, i byłoby mi oczywiście bardzo miło, gdyby to była prawda, tyle że niestety, na zbliżeniu widać wyraźnie, że owo ‘t’ powstało przez zamaszyste przeciągnięcie litery ‘y’ w linijce wyżej. Ale nawet i mimo to, można by się było się radować tym choćby, że Kaczyński bazgrze, bo wszyscy wiemy, że bazgrze – tyle że, jak już dobrze wiemy, niektórzy Niemcy i Belgowie, nie mówiąc już o Francuzach też bazgrzą, a więc, satysfakcja jest jakaś niepełna. W dodatku jeszcze, mój prezydent mgr Komorowski zaczął się z tego ‘t’ publicznie nabijać, i w ogóle zrobiło się jakoś byle jak.
A przecież było tyle innych możliwości. Oto syn mój umieścił – nie wiem zresztą, po co – informację o tych błędach na swoim facebookowym profilu. W odpowiedzi na to otrzymał komentarz od pewnego swojego kolegi – osoby starannie wykształconej, inteligentnej i, ogólnie rzecz biorąc, bardzo porządnej. Komentarz był następującej treści: „Japonia sraponia”. Gdyby ktoś nie wiedział, o co chodzi, ta „Japonia sraponia”, stanowi część najnowszego, bardzo śmiesznego żartu, który krąży w Internecie na temat Jarosława Kaczyńskiego.
A więc, Japonia sraponia. Właśnie tak. Jestem przekonany, że byłoby dla nas wszystkich o wiele lepiej, gdyby redaktorzy Onetu, skoro już postanowili zamieścić u siebie informację o tych błędach, nie pisali, że ktoś tam coś uważa, bo każdy wie, że to nieprawda. Również Kancelaria Prezydenta, zamiast grzebać po tych restauracjach, mogła trochę pomyśleć. I też Super Express mógł, zamiast po latach odgrzebywać ten tak okropnie kiepski kant, dać w tym miejscu zdjęcie gołej baby, albo czegoś bardziej w tym kierunku. No i wreszcie sam pan Prezydent mógł się powstrzymać od tej głupiej uwagi z owym zapraszaniem Kaczyńskiego na „obiat”. Trzeba było zwyczajnie zawołać: „Japonia sraponia”. Na cztery glosy. Z głosem Prezydenta na pierwszym planie. I można by było tę informację – że Japonia sraponia – podać już dziś we wszystkich wiadomościach: „Jak się dowiadujemy od naszego korespondenta, prezydent Bronisław Komorowski, odpowiadając na zarzuty, że nie zna ortografii, odpowiedział, że ‘Japonia sraponia’. To by dopiero było piękne uzupełnienie dzisiejszych obrad Platformy Obywatelskiej. No a poza tym, tak by było i dowcipniej, i fajniej i w ogóle bardziej w stylu. A i sam Kaczor dostałby odpowiednio do wiwatu. A tak, jest tylko jeszcze smutniej.