Nie wiem jak Państwo, ale ja
ostatnio kilka razy spotkałem znajome osoby, czy to w moim wieku, czy starsze,
które żaliły mi się, że ta zima jest tak depresyjna, że oni już nie mogą się
doczekać, jak przyjdą ciepłe dni i będzie można stanąć na nogi i spróbować
jeszcze troche pociągnąć. I ja oczywiście ich wszystkich doskonale rozumiem,
gdyż sam, kiedy już uderzyła mi sześćdziesiątka, zauważyłem u siebie objawy tego
czegoś, co sprawia, że człowiek zwyczajnie nie ma sumienia by kiedykolwiek
jeszcze w życiu choćby pólgębkiem narzekać na upały. Inna sprawa, że marzec
akurat jest chyba z samej swojej natury miesiącem, kiedy to wielu z nas staje
przed owym wyzwaniem, gdzie albo się uda, albo już tym razem. Myślałem więc o
tym marcu i nagle sobie uprzytomniłem, że niespełna tydzień temu, minęła
pierwsza rocznica śmierci Wojciecha Młynarskiego. To jest dopiero rok, a ja
coraz częściej myślę sobie, że to co on nam podarował przez parę dobrych lat
swojego życia i twórczości jest właściwie nieporównywalne z niczym tego typu,
ani tu, ani tam, ani pewnie nigdzie.
Skąd mi przyszedł do głowy ten
Młynarski? Częściowo już wyjaśniłem, jest jednak drugi powód, kto wie, czy nie
ważniejszy. Zanim jednak przejdę do rzeczy, pozwolę sobie może na wprowadzenie.
Otóż każdy z nas ma pewnie od czasu do czasu coś takiego, że budzi się rano i
bez jakiegokolwiek wyraźnego sensu, zaczyna powtarzać sobie w głowie jedną i tę
samą piosenkę. I oto , proszę sobie wyobrazić, mnie się ostatnio też to
przydarzyło z piosenką Młynarskiego zatytułowaną „Bas”, tyle że z tą różnicą,
że ja tę piosenkę podśpiewuję sobie w duszy dzień w dzień od kilku już tygodni.
Kiedy minął kolejny tydzień, a ja zacząłem się obawiać, że może to jest jakiś
początek szczególnego rodzaju wariactwa, uświadomiłem sobie, że wszystko jest
jak najbardziej w normie, a powodem tej obsesji jest to, że moja żona właśnie
kilka tygodni temu zakupiła wielką walizkę firmy „Puccini”, postawiła ją nierozpakowaną
tu w rogu pokoju, w taki mianowicie sposób, że kiedy rano idę do łazienki, nie
mogę nie rzucić na nią okiem, pierwsze co widzę, to napis „Puccini” i
natychmiast mi w głowie pojawia się fraza: „Aż
się raz odmienił spraw bieg / z nieba zszedł Puccini i rzekł: / po
coż cię trafia szlag / spróbuj basie śpiewać tak”.
A więc tak. To Młynarski
sprawił, że ja od niemal już miesiąca zaczynam się obawiać, że marcowa depresja
doprowadziła mnie do progu obłędu. Ale też to ta nieszczęsna walizka sprawiła,
że nagle sobie przypomniałem tamten tekst i po raz kolejny w moim życiu
zrozumiałem wielkość poezji Młynarskiego, jej dowcip, jej inteligencję, jej
wreszcie czysto literacki kunszt.
„Basu” akurat Młynarski chyba
zbyt często nie śpiewał, a piosenka została napisana z myślą o innym niezwykle
udanym projekcie, czyli Skaldach, ale to jest oczywiście on i dziś, niech
będzie na powitanie wiosny, której dziś, co by nie mówić, przyżywamy dzień
pierwszy, posłuchajmy tej piosenki:
Pewien bas
bellcanta eks - król
poczuł raz frustrację i ból
że już dziś, co za wstyd
nie zachwyca nim się nikt
lecz ten bas, niech każdy to wie
mówić "pass" nie myślał, o nie!
walczyć jął niby lew
by świat wielbił jego śpiew
Ludzie, co nie odróżniali
La Palomy od La Scali
przerażeni przystawali
słuchając jak bas
co dzień, raz po raz
bellcanto doskonali
(śpiew basa - forte)
Mijał czas w czekaniu na cud
a nasz bas mizerniał i chudł
ale wciąż, co za wstyd
nie zachwycał nim się nikt
aż się raz odmienił spraw bieg
z nieba zszedł Puccini i rzekł:
po coż cię trafia szlag
spróbuj basie śpiewać tak
Ludzie, co nie odróżniali
La Palomy od La Scali
zachwyceni przystawali
a potem hop - siup
stworzyli fan - club
i piano w nim śpiewali
(śpiew basa - piano)
Jako morał, co dzień rano
powtórz sobie prawdę znaną
ale rzadko stosowaną:
nie zawsze twój bas
dociera do mas
czasami trzeba piano.
poczuł raz frustrację i ból
że już dziś, co za wstyd
nie zachwyca nim się nikt
lecz ten bas, niech każdy to wie
mówić "pass" nie myślał, o nie!
walczyć jął niby lew
by świat wielbił jego śpiew
Ludzie, co nie odróżniali
La Palomy od La Scali
przerażeni przystawali
słuchając jak bas
co dzień, raz po raz
bellcanto doskonali
(śpiew basa - forte)
Mijał czas w czekaniu na cud
a nasz bas mizerniał i chudł
ale wciąż, co za wstyd
nie zachwycał nim się nikt
aż się raz odmienił spraw bieg
z nieba zszedł Puccini i rzekł:
po coż cię trafia szlag
spróbuj basie śpiewać tak
Ludzie, co nie odróżniali
La Palomy od La Scali
zachwyceni przystawali
a potem hop - siup
stworzyli fan - club
i piano w nim śpiewali
(śpiew basa - piano)
Jako morał, co dzień rano
powtórz sobie prawdę znaną
ale rzadko stosowaną:
nie zawsze twój bas
dociera do mas
czasami trzeba piano.
Jeśli komuś przyjdzie do głowy
przekonywać mnie, że ten cały Młynarski był do dupy, bo miał nieodpowiednie
poglądy, no i w ogóle źle się prowadził, proszę bardzo. Ostatnio czuję się uodporniony.
No a na koniec – Skaldowie. Podobno mieli świetnego perkusistę. Wszystkiego
dobrego na nadchodzący wiosenny czas.
Moje książki w
tych dniach można zamawiać zarówno u mnie, wysyłając zamówienia na adres
mailowy toyah@toyah.pl, jak i – to już stale – w księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl. Zachęcam niezmiennie.