Wczoraj na Twitterze któryś z
komentatorów zadał mi, w jego opinii, jak sądzę, nadzwyczaj przebiegłe pytanie,
dlaczego to Prawo i Sprawiedliwość tym razem, wbrew wszelkim będącym w
bezpośrednim zasięgu możliwościom, ale też wcześniejszej praktyce, w momencie
gdy Platforma Obywatelska wraz z Konfederacją zażądały by bieżąca sesja Sejmu
odbyła się tradycyjnie w Sali Plenarnej, a nie w systemie on-line, bez wahania
owemu szantażowi się podporządkowało, zamiast normalnie stanąć okoniem i
pokazać kto tu rządzi. Nie chciało mi się drążyć intencji owego ciekawego
internauty, jakkolwiek by one jednak były, sądzę, że dokładnie to samo pytanie
zadawał sobie przez cały wczorajszy dzień nie tylko on: dlaczego PiS w sytuacji,
gdy praktycznie wszystkie racje stały po stronie władzy, ale też zwykłego
zdrowego rozsądku, wycofał się zupełnie bez walki?
Zanim postaram się odpowiedzieć na to
pytanie, chciałbym je nieco rozszerzyć. Otóż myślę, że dziś również bardzo wielu
z nas zastanawia się nie tylko nad tym czemu PiS, ale czemu oni. A zwłaszcza
tym drugim – czemu oni? Jaka niezwykła
strategia stała za pomysłem, by w sytuacji gdy cały praktycznie naród, na apel
ministra Szumowskiego, premiera Morawieckiego, prezydenta Dudy, oraz wszystkich
zaangażowanych w walkę z epidemią służb, siedzi potulnie w domach, znaczna jego
część, kiedy tylko wyjdzie z domu, zakłada antywirusowe maski oraz rękawiczki,
a nasze miasta i wsie gromadzą się przed telewizorem, by nerwowo czekać na
dalsze instrukcje, zwalić się w komplecie do Warszawy i tam urządzić debatę na
temat błędów popełnionych przez rząd w obliczu pandemii? Jaki to wybitny umysł
w imieniu tego towarzystwa uznał, że jeśli oni założą na siebie te antywirusowe
gadżety i po kolei będą wchodzić na mównicę by pieprzyć coś na temat
opieszałości rządu w walce z koronawirusem i jego odpowiedzialności za śmierć
milionów, to obserwujący to ludzie nie wpadną na pomysł, że ta Platforma to
jednak banda bezczelnych idiotów?
To są pytania – mam na myśli to
oryginalne i to, moim zdaniem znakomicie je uzupełniające – na które pierwsza
narzucająca się odpowiedź brzmi: „Nie wiem. Tu mamy do czynienia z kompletnym
brakiem logiki”. I choć w pierwszej chwili i ja sobie w ten sposób próbowałem z
ową przedziwną sytuacją radzić, dziś już właściwie mam pewność, że i jedni i
drudzy wykazali się tu dość dużym sprytem, by nie powiedzieć cwaniactwem, tyle
że, jak to często bywa, cwaniactwo jest dobre pod warunkiem, że nie biorą się
za nie amatorzy. A tu tymczasem było tak, że najprawdopodobniej władze
Platformy, podobnie jak wspomniany na samym początku internauta, uznały, że
jeśli cała opozycja zagrozi rządowi, że wbrew zakazowi jej posłowie pojawią się
w Sejmie i będą tam obradować, jak im każe Konstytucja i troska o interesy
milionów wyborców, ów rząd użyje siły, żeby zgodnie z nowym z obowiązującym w
kraju prawem ich stamtąd wyprowadzić, i w tym momencie dojdzie do takiego
skandalu, że świat przynajmniej na kilka dni przestanie mówić o koronawirusie,
a zajmie się znów Polską i faszystowskim reżimem, o którego istnieniu wszyscy
wiedzą, ale który ostatnio jakby się ukrył pod tymi respiratorami. Uważam, że
oni już widzieli oczami duszy, jak Premier ogłasza, że każda próba
zorganizowania nielegalnego zgromadzenia spotka się ze zdecydowaną reakcją
organów porządkowych, a wszyscy, którzy ów zakaz zlekceważą zostaną
potraktowani z całą surowością prawa, a już następnego dnia Sejm zostaje
otoczony zbrojnym kordonem policji, a ze wszystkich stron nadchodzą broniący
Konstytucji posłowie i cała ta zbieranina, która już od kilku tygodni tylko
przebiera nogami, by zrobić gdzieś jakąś kolejną antypisowską rozpierduchę.
Oni w moim przekonaniu na to bardzo liczyli,
a ja sam dodatkowo widziałem, co – bez względu na to, jak by się ta
konfrontacja zakończyła – będzie musiało nastąpić później. I jestem pewien, że
w całym ciągu kolejnych zdarzeń wcale nie najbardziej spektakularnym byłoby
wprowadzenie stanu wyjątkowego, w tym też aresztowań normalnie chronionych immunitetem
posłów. Oczywiście o żadnych prezydenckich wyborach w maju mowy by być już nie
mogło, a kiedy by już po tej całej epidemii opadł kurz, okazałoby się, że Prawo
i Sprawiedliwość wyszło z tego starcia tak poobijane, że jedyne o czym można by
było myśleć, to o dymisji rządu oraz przyspieszonych wyborach.
Czy ktoś powie, że to był głupi plan?
Owszem, on był głupi, ale naprawdę niewiele brakowało, byśmy się o tym nawet
nie dowiedzieli. Na szczęście w tym momencie rząd zachował się wręcz wzorowo,
powiedział: „Chcecie ryzykować zdrowiem i życiem ludzi, stosujecie wobec
Polaków ten swój podły szantaż? Prosimy bardzo. Pamiętajcie jednak, że wszystko
będzie policzone” i całą tę bandę wpuścił do Sejmu, a ci z tej wdzięczności do
swojej i tak już potężnej kompromitacji dorzucili to pajacowanie w maseczkach
przed obiektywami swoich smartfonów. Mało tego, okazało się na dodatek, że od
Borysa Budki et consortes więcej zwykłej ludzkiej przytomności wykazują nie
tylko komuniści, ale nawet peeselowcy z Kukizem, w sposób modelowy rzucili ich
na pożarcie, i dziś wszystko na to wskazuje, że nawet jeśli ta zaraza okaże się
bardziej agresywna niż się nam zdawało i wybory 10 maja odbyć się jednak nie
będą mogły, to zanim zostanie wyznaczony ich nowy termin, po Kidawie, Bosaku,
Kierwińskim, Winnickim, Giertychu, czy Nitrasie nie pozostanie nawet
wspomnienie i na placu boju pozostanie już tylko Biedroń, Hołownia i Ukochany
Przywódca Narodu Jarosław Kaczyński i każdy kogo on nam wskaże.