O Piotrze Semce pisałem na swoim blogu
niespodziewanie wiele razy i przyznaję, że nigdy z nudów i braku innych
lepszych tematów. O ile dobrze pamiętam, za pierwszym razem on się tu pojawił,
po tym, jak pewnego dnia czekałem z moimi dziećmi na pociąg i na peronie
pojawił się wspomniany Semka, moje dzieci, od zawsze nadzwyczaj świadome tego, co
się wokół nich dzieje, Semkę rozpoznały i rzuciły się w jego kierunku, by się z
nim przywitać, a on je zwyczajnie spuścił. Drugi raz, po tym jak sprawę
opisałem, Semka nas przeprosił i zapewnił, że musiał być zamyślony. Trzeci raz,
kiedy spotkałem Semkę na urodzinach Salonu24, przywitałem się z nim i
powiedziałem, że nie mam pretensji, no i wtedy on spuścił mnie.
W kolejnych latach było jeszcze parę
okazji, by się nad Redaktorem poznęcać, no ale w końcu temat się wyczerpał i od kilku
dobrych lat on już tu nie gości. I oto wczoraj, w komentarzach pod moją notką,
dzięki Joli Plucińskiej Piotr Semkia triumfalnie powrócił, a ja sobie
pomyślałem, że z tej okazji przypomnę pewne zdarzenie sprzed lat, kiedy to
redakcja Salonu24, na życzenie właśnie Semki usunęła dwa moje kolejne
felietony. Oto tekst oryginalny:
Dzisiejsza notka będzie wyjątkowo
krótka, nastawiona przede wszystkim na to, że sprawę za mnie załatwią
komentatorzy. Czy plan się powiedzie, oczywiście odgadnąć nie potrafię, z
drugiej strony jednak nie mam pomysłu na dłuższy wpis. A ponieważ uważam, że
sprawa nie jest w żaden sposób błaha, proszę o uwagę.
Otóż szedłem sobie wczoraj z moim synem
przez miasto i nagle, na jednym z największych budynków w mieście, tak zwanym
„Separatorze”, w którym kiedyś mieściły się biura regionalnej „Solidarności”, a
dziś nie wiem, co się w nim dzieje i do czego on służy, poza tym, że od czasu
do czasu wywieszane są na nim ogromne reklamy, i tak wiszą całymi tygodniami,
pojawił się portret byłego dziennikarza telewizji TVN24, Kamila Durczoka, plus
adres: silesion.pl.
Mam nadzieję, że czytelnicy tego bloga
przynajmniej czują, skąd ten dzisiejszy tekst. Idę sobie mianowicie przez
jesienne i zadeszczone miasto i nagle widzę, jak niczym ilustracja do
orwellowskiego „Roku 1984”, wyrasta nade mną Kamil Durczok, były dziennikarz
telewizji TVN24. I ten adres: silesion.pl.
Nie planowałem ani przez moment
oczywiście korzystać z owej czarnej wskazówki, natomiast również wczoraj
znalazłem na Twitterze, czy na Facebooku – nie pamiętam już – informację, że
oto świeżo założonemu portalowi Kamila Durczoka silesion.pl udzielił wywiadu
nie kto inny jak sam Piotr Semka.
A ja rozumiem, że to się odbyło tak. Czy
to sam Durczok, czy może bardziej jego asystent, zadzwonił do Semki i zapytał:
„Panie Piotrze, czy zechciałby pan udzielić krótkiego wywiadu dla nowego
portalu internetowego Kamila Durczoka ‘silesion.pl’?”, na co Semka oczywiście
wyszedł z pytaniem kluczowym: „Za ile to by było?”. Na to padła odpowiedź: „Tu
nie musi się pan martwić, finansowanie mamy mocne”. No a dalej już wszystko
poszło z górki. A ja już wiem, że kiedy oni wieszali ten ogromny baner, by red.
Durczok na nas patrzył jak ów Big Brother, mieli wszystko dokładnie zaplanowane
i wyliczone.
I nie mam nic więcej do powiedzenia.
Wklejam odpowiednie zdjęcie, no i już tylko proszę o komentarze, jak zawsze
zapraszając do księgarni Coryllusa, gdzie można kupować moje książki.
Jak mówię, ów tekst został przez
Igora Janke usunięty, a ja w tej sytuacji napisałem kolejny, zatytułowany „Szanownemu
Panu Redaktorowi Piotrowi Semce z przeprosinami i życzeniami zdrowia” który Janke również usunął. Bardzo
proszę:
Rocznicowego tekstu z okazji dziesiątego jubileuszu Salonu24 nie planowałem
pisać ani dziś, ani w ogóle, z tego prostego względu, że nie bardzo wiedziałem,
o czym miałbym pisać, poza tym, że faktycznie, gdyby nie Salon24, być może nie
byłbym dziś tym, kim jestem, a więc stosunkowo popularnym blogerem, oraz przede
wszystkim utrzymującym się z ich sprzedaży autorem książek. No ale to jest, jak
widzimy, zaledwie jedno zdanie, a poza tym – nie oszukujmy się – to, że udało
mi się dotrzeć aż tutaj, w żadnej mierze nie jest zasługą ani Igora Janke, ani
Bogny Janke, ani kolejnych administratorów. Powiedzmy to sobie uczciwie: nawet
wtedy, gdy na samym początku tej drogi zgłosiłem się do konkursu Onetu na blog
roku i zdobyłem tam, w pewnym sensie również dla Salonu, pierwszą nagrodę w
kategorii „polityka”, Igor Janke zareagował na to jedynie zdawkowymi
gratulacjami, a administratorzy niemal natychmiast zaczęli moje teksty
lekceważyć. Czemu tak? Nie wiem i przyznam szczerze, mało mnie to obchodzi.
Mógłbym też napisać, że już po tym wydarzeniu, zaczęło dochodzić do sytuacji,
kiedy moje notki były przez Administrację usuwane, czego najbardziej
drastycznym przykładem był najpierw wpis o manipulacji z szalikiem Lecha
Kaczyńskiego, a potem moje refleksje na temat Alicji Tysiąc i jej cudem
ocalałej córeczki. Pierwszy z nich w związku z groźbami ze strony Agory, drugi
na żądanie środowisk proaborcyjnych. To jednak wciąż są tylko maksymalnie dwa
zdania. Za mało jak na notkę na blogu. W dodatku uroczystą.
A zatem, jak mówię, tego wpisu miało nie być i by go oczywiście nie było, gdyby
nie dzisiejsze zdarzenie, w sposób jednoznaczny symboliczne, a mianowicie
usunięcie przez państwa Janke mojego dzisiejszego tekstu na temat nowego
portalu Kamila Durczoka, silesion.pl, oraz zaangażowania się Piotra Semki w
jego promocję. Jak informuje mnie w nadesłanym mailu Administracja, tekst
został usunięty na żądanie Piotra Semki, który oświadczył, że zawarta w notce
sugestia, jakoby on za udzielenie wywiadu Durczokowi wziął pieniądze, narusza
jego dobra osobiste. Z tego co przekazała mi Administracja, Piotr Semka zgodził
się na wywiad dla Kamila Durczoka za darmo, a w związku z tym ja, jako ktoś kto
na Semkę ma oko od dobrych paru lat, z prawdziwą satysfakcją oświadczam, że
bardzo mnie ten fakt cieszy, a Semkę za swoje naiwne i głupie podejrzenia z
całego serca przepraszam. To że Semka rozmawiał z Durczokiem za darmo, jest dla
mnie najprzyjemniejszym zdarzeniem dzisiejszego poniedziałku. Przyznaję, że ja
sam, gdyby jakimś cudem Durczok mnie poprosił o wywiad, zażądałbym od niego co
najmniej pięć patoli, a gdyby się zaczął targować, powiedziałbym mu, żeby się
walił. I powiem coś jeszcze: jeśli w tym momencie naruszyłem swoje dobra
osobiste, czuję z tego powodu wyłącznie frajdę.
Na sam już koniec tego tekstu, państwu Janke życzę kolejnych 10 lat sukcesów w
każdej dziedzinie ich życia osobistego i zawodowego, a Salonowi24, by z równą
skutecznością, jak dotychczas, pozwalał odnosić sukcesy również mnie, mojemu
kumplowi Coryllusowi i wszystkim tym, którzy się tu z naszego powodu wciąż
kręcą.
I to tyle na dziś. Mam nadzieję, że
to wspomnienie zostanie przyjęte przez Czytelników z sympatią, a niewykluczone,
że będą wśród nich i tacy, którym ówe incydent wtedy zwyczajnie umknął.