Zwracałem tu jakiś czas temu uwagę na
fakt, że z niewyjaśnionych do końca powodów, ile razy któryś z polityków, czy z
osób związanych z Prawem i Sprawiedliwością uczyni coś głupiego, w jednej
chwili wielu z nas wpada w autentyczną histerię, zapowiadając, że ów wybryk
przyniesie nam najpierw spadek w sondażach, a następnie już tylko ostateczną
porażkę. Sugeruję tu przyczyny nie do końca wyjaśnione, mimo to jednak mam pewne
swoje podejrzenia. Otóż biorę pod uwagę fakt, że z punktu widzenia wyborców
prawicy kwestia rozróżnienia między prawdą a kłamstwem jest tak istotna, że
każdy naruszenie owej granicy powoduje taki szok, że reakcja musi być
natychmiastowa. Czy tak jest, pewności mieć nie mogę, natomiast faktem jest, że
po raz kolejny wychodzi na to, że podczas gdy z jednej strony obserwujemy owo
nieustanne zatroskanie, z drugiej triumfuje wieczne bezhołowie.
Proszę zwrócić uwagę na najnowsze
wyczyny posła Platformy Obywatelskiej Sławomira Nitrasa. My tu oczywiście znamy
jego możliwości z lat minionych i w pewnym sensie traktujemy je z odpowiednim przymrużeniem oka, mamy jednak ową
kampanię i wszystko nagle staje się ważne bardziej niż zwykle, a na tym tle
pojawia się wspomniany Nitras i zaczyna po raz kolejny prezentować swoje
ciężkie deficyty. A ja w tym momencie, choć nie mam żadnego problemu z tym
idiotą, to jednak co mnie zastanawia, to reakcja osób trzymających się jak pijany
płotu strony przez Nitrasa w sposób oczywisty reprezentowanej. Oni w żaden
sposób nie czują jakiegokolwiek zagrożenia; w najmniejszym stopniu nie uważają,
że to co wyprawia Sławomir Nitras może ich projektowi w jakikolwiek sposób
zaszkodzić. Oni najwyraźniej wierzą w to, że cel uświęca środki, a poza tym w doborze
owych środków nie widzą nic złego.
Poseł Sławomir Nitras – przypomnijmy,
że jeden z najważniejszych członków sztabu wyborczego kandydata Trzaskowskiego
– zachowuje się jak klasyczny ulicznik, w dodatku, jeśli weźmiemy pod uwagę
pozycję jaką zajmuje w publicznej przestrzeni, prowokujący swoim zachowaniem jeszcze
poważniejsze podejrzenia, sięgające jeszcze głębiej w rejony, których już
normalna polityka nie toleruje, a tymczasem wszystko wskazuje na to, że tam,
gdzie do tych wszystkich ekscesów dochodzi, nikt nie dość że nie uzna, że tego
Nitrasa może należałoby odsunąć na chwilę od kampanii, to w ogóle nie poczuje
najmniejszego niepokoju.
Czemu tak? Otóż moim zdaniem odpowiedź na
to jest jedna. Przede wszystkim oni żyją wyłącznie nienawiścią, i jakkolwiek owo
słowo „nienawiść” stało się z biegiem lat zużyte, sama nienawiść oczywiście istnieje i to
ona nadaje sens życiu ludzi o których dziś rozmawiamy. A zatem, jeśli po naszej
stronie wciąż zwycięża pragnienie, nawet jeśli nie prawdy, to pewnej
oczekiwanej w tej grze przyzwoitości, tam nie ma już żadnych ograniczeń. Z
czego zatem wynika owa ostrożność? Tu też odpowiedź jest bardzo prosta. Otóż nam
się wciąż wydaje, że, niezależnie od wszystkiego, za wyborami które
podejmujemy, stoi wciąż i mimo wszystko jakieś pragnienie uniwersalnego
porządku, w którym ktoś taki jak Sławomir Nitras się jednak już nie mieści. Co
ja mówię, Sławomir Nitras? Tam się nie mieszczą autorzy najróżniejszych, nie
mniej szokujących wystąpień. I to wtedy właśnie my, wciąż zachowując to nasze
zupełnie podstawowe pragnienie zachowania jakiegoś uniwersalnego porządku, ile
razy on zostanie zakłócony, najpierw protestujemy, a potem zaczynamy drżeć
przed nieuniknioną karą.
Oczywiście chciałbym bardzo byśmy
zachowali ów pierwotny instynkt i nie zsunęli się do poziomu, gdzie żadne
zasady już nie obowiązują. Myślę jednak, że jeśli uda nam się choć na chwilę
przestać drżeć na widok choćby posła Tarczyńskiego, choćby i walącego czymś
ciężkim po tępym łbie posła Nitrasa, nie stanie się nic złego. Najwyżej
Tarczyński zamachnie się zbyt mocno i będziemy mieli jednocześnie dwa problemy
z głowy. A co na ten temat pomyślą obie strony politycznego sporu, pozostanie
bez zmian.
Tak. Zgadzam się. Nic ująć. I ta Pomaska. Jej z miesiąca na miesiąc gorzej z oczu patrzy. Ona już jest w moich oczach upiorem. Dobrze, że pan Nitras nie ma szans być moim synem, bo byłabym w rozterce.
OdpowiedzUsuń