sobota, 18 lipca 2020

O tym jak Rafał Trzaskowski wcielił się w non-ironowo-tergalowego byka


        Słowo daje, że początkowo ani mi przez myśl nie przeszło, by o tym pisać, mijają jednak dni, a ja owo wydarzenie mam wciąż w głowie i wygląda na to, że nie dam już rady tego uniknąć. Oto stało się tak, że już po ogłoszeniu oficjalnych wyników wyborów prezydenckich, Rafał Trzaskowski pojawił się w niejakim Komorowie na uroczystości, podczas której miejscowy skwer miał otrzymać imię wybitnego piosenkarza i poety Wojciecha Młynarskiego. Organizatorzy eventu, poza Trzaskowskim, zaprosili do udziału wiele wybitnych postaci polskiej elity artystycznej, takich jak piosenkarkę Magdę Umer, czy Maję Komorowską, a głównym punktem programu było czytanie dzieł Młynarskiego. Do tego zadania zostały wyznaczone dwie piosenki artysty oraz dwóch wykonawców –  Magda Umer oraz Rafał Trzaskowski. Kiedy już Magda Umer odczytała swoje linijki, do mikrofonu podszedł Rafał Trzaskowski i oświadczył, że on jednak woli inny tekst, a mianowicie jedno z największych dzieł Młynarskiego „Niedziela na Głównym”, który on rzekomo szczególnie lubi ze względu na teledysk, jaki został do niego nakręcony, a oświadczywszy to, odczytał fragment, tak się złożyło, ułożony przez Młynarskiego w języku francuskim.
       Doszliśmy więc do momentu, gdy czuję że powinienem opowiedzieć Czytelnikom, o czym jest piosenka Młynarskiego. Otóż, krótko mówiąc, treść jest taka, że słynny w latach 60. ubiegłego wieku – tak na marginesie, bardzo źle się czuję musząc dodawać tę informację o ubiegłym wieku – francuski piosenkarz Gilbert Bécaud występuje w warszawskiej Sali Kongresowej, śpiewa swoją piosenkę pod tytułem „Dimanche a Orly”, a publiczność zalewa się łzami ze wzruszenia. Widząc to, Młynarski nadzwyczaj inteligentnie proponuje całemu temu zakompleksionemu towarzystwu udanie się na dworzec Warszawa Główna i tam dopiero nabranie odpowiedniej przytomności.
       Skoro to już mamy wyjaśnione, muszę opowiedzieć, o czym tym biednym ludziom śpiewał Gilbert Bécaud. Sam Młynarski akurat w sposób absolutnie mistrzowski i cudownie zwięzły opisuje to w swojej piosence słowami: „W piosence byk non-ironowo-tergalowy nagle psychicznie trochę poczuł się niezdrowy i żeby się odprężyć, jeździł na lotnisko, chciałby odfrunąć - to wszystko!”, ja jednak temat doprecyzuję. Otóż występując w tamtych dawnych bardzo latach w Sali Kongresowej, śpiewał Gilbert Bécaud o tym że jest zwykłym skromnym Francuzem, który nie mogąc już wytrzymać w tym kapitalizmie, każdej niedzieli udaje się na lotnisko Orly i z utęsknieniem patrzy na odlatujące samoloty, w nadziei, że i jemu się któregoś dnia uda wsiąść do jednego z nich i uciec z tego piekła. A Wojciech Młynarski, jak rozumiem – wówczas jeszcze człowiek nie dość że przytomny, to jeszcze nadzwyczaj wrażliwy – słuchając tego bełkotu i obserwując reakcję polskiej publiczności, postanawia wyrzucić z siebie to co go tak dręczy i polecić im wszystkim, by jak już otrą z policzków te łzy, udali się na Dworzec Główny w Warszawie i tam się spróbowali doprowadzić do przytomności.
          Czyta więc Rafał Trzaskowski tekst owej piosenki – swoją drogą robi to tak, jakby nie dość że widział go na oczy po raz pierwszy w życiu, to jeszcze nie rozumiał z niego ani słowa, włącznie z określeniem „non-ironowy", które postanawia odczytać fonetycznie  ale jeszcze zanim dochodzi do owego francuskiego fragmentu, wpada na fragment, który go moim zdaniem definiuje absolutnie i ostatecznie. Otóż w pewnym momencie, jeszcze przed tym jak namaluje owe rozedrgane emocjami twarze zgromadzonych na sali zakochanych w Bécaud pań, pisze Młynarski tak: „A jeśli ktoś posiadał język obcy, to tak się mniej więcej, proszę państwa, zachowywał, jakby do wszystkich chciał powiedzieć: ‘Popatrzcie na mnie, chłopcy’, i wcielał się w tergalowego byka i wchłaniał ten komunikat...” i tu następuje fragment w języku francuskim, który tak urzekł Rafała Trzaskowskiego. A my patrzymy na tę nie skażoną myślą twarz, na to tępe zadowolenie z siebie i nie jesteśmy w stanie uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.
        Zbliżam się już do końca, i tylko proszę, by jeszcze raz rzucić okiem na zacytowany przez mnie fragment, gdzie ów „byk” pojawia się po raz pierwszy i zastanowić się, w jakim to stanie umysłu musi się dziś znajdować Rafał Trzaskowski, kiedy, jak rozumiem, nie dość że w jak najlepszej wierze, to prawdopodobnie z wyraźnym poczuciem głębokości swojego politycznego sprytu, decyduje się publicznie odczytać ten akurat tekst.
        Przepraszam bardzo, ale muszę powiedzieć coś czego być może mówić mi nie wypada. Otóż w moim najgłębszym przekonaniu, Rafał Trzaskowski to człowiek pozbawiony przytomności na poziomie absolutnie podstawowym. Ja go oczywiście obserwowałem przez cały czas tej jego krótkiej kampanii i miałem na jego temat różne myśli, ale to co on odstawił z tym Młynarskim autentycznie mnie rozbraja. Do tego stopnia, że ja nawet nie wiem, jak mogę zgrabnie zakończyć ten tekst. Więc zostańmy juz może z samym Młynarskim.




14 komentarzy:

  1. @toyah

    Czytam sobie, a tu podchodzi pani Orjanowa i mówi:

    "Czego ta łże elita się tak wydzicza. Zapomnieli jak płaszczyli się pod bramami stoczni, żeby ich zwykli ludzie do siebie dopuścili?"

    Niedziela na Głównym!

    PS. Ja mam kłopoty ze słuchem, lecz dałbym lewe ucho, że ten na razie niezapomniany R.Trzaskowski wcielał się w "tergalowego buca", a nie byka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @orjan
      Otóż nie zgadzam się kompletnie. To jest piosenka o tergalowym byku z Paryża i tergalowym byku spod Sali Kongresowej. Trzaskowski w buca wcielać się nie musi. Wystarczyło, że się wcielił w tergalowego byka - zupełnie nie mając świadomości co robi - a sprawę buca załatwił zupełnie mimochodem.

      Usuń
    2. @toyah

      Fakt! On nie musi.

      Z tergalem wiążą się moje niespełnione nadzieje z dzieciństwa. Otóż ten Gilbert Becaud był w Polsce mniej więcej wtedy, gdy ja stawiałem pierwsze kroki żeglarskie. W tym też czasie tkaniny z włókna poliestrowego (m.in. tergal) były szczytem, a w modzie wręcz wyrazem nowoczesności połowy lat 60-tych. Koszule non-iron wyzwalały kobiety od prasowania, a zarazem elegancję mężczyzn od pomocy kobiet itd. Pełna rewolucja!

      NB.: Znane mi wtedy z nielicznych zdjęć lotnisko Orly kojarzyło mi się z tymi przepięknymi samolotami Caravelle. Doprawdy nie rozumiem, dlaczego ten Becaud śpiewa o Boeingach, a nie o tych Caravelle'ach ...

      Wracając do tergalu, pojechałem wtedy na pewne regaty rangi okręgowej w klasie Cadet i tam, u konkurencji, pierwszy raz zobaczyłem tergalowe żagle. Ja miałem bawełniane. Całkiem niezłe zresztą, ale tylko do pierwszego deszczu. Mokra bawełna bowiem się zbiega, aż wyschnie. Nie mówiąc, że mokra jest cięższa, a po wyschnięciu trochę trwa, zanim się żagiel wytrymuje do poprzedniego kształtu. Tergal tego nie miał.

      Doświadczyłem więc , jak po deszczu konkurencja omija mnie niczym furmankę... Nic się z tym nie dało zrobić.
      Trwało kilka lat, zanim do mojego klubu doszedł przydział żagli tergalowych (czy może już dakronowych?), a przez ten beznadziejny czas wygasło moje zamiłowanie do ścigania się w regatach.

      Usuń
  2. Ja Trzaskowskiego zapamiętam z tego wystąpienia, gdzie grozi dziennikarzom TVP info mówiąc, żeby spieszyli się zadawać pytania:

    https://m.youtube.com/watch?v=GTp4MS89hEs

    Jego mimika, dobór słów, intonacja itd przerażają. Jest jak Adolf z Akademii Pana Kleksa w scenie, gdy wkracza mówiąc mechanicznym głosem: I-co-się-tak-cie-szy-cie.
    Ciekawe, kto jest jego Golarzem Filipem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @przemsa
      Bardzo proszę, posłuchaj uważnie tej piosenki, zwracając szczególnie uwagę na fragment od słów: "A jeśli ktoś posiadał język obcy..." To co on zrobił to kompromitacja przy której blednie wszystko.

      Usuń
  3. Nie mówię, że nie, posłucham. To była taka uwaga ogólna na jego temat.

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest neisamowite.To tak jak ja bym czytal fragmenty 'Siekierezady' Stachury na raucie z okazji oddania do uzytku kolejnego biurowca ze stali i szkla.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Tobiasz11
      Dokładnie tak. To moim zdaniem powinien być dziś temat Numer 1. Obawiam się jednak, że większość by nie zrozumiała w czym rzecz.

      Usuń
  5. Bo my ze ze spalonych wsi,oni z głodujących miast.Albo odwrotnie, nie pamiętam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Znalazłem to na YT. Publiczność klaszcze, gdy on mówi ten fragment po francusku. A na koniec śpiewają "Jeszcze w zielone gramy", puszczając naturalnie te swoje durnowate oczko.

    OdpowiedzUsuń
  7. @Kozik
    Brak nadziei. Liczę tylko na to, że to nie nasz problem.

    OdpowiedzUsuń
  8. @Kozik

    Zostaliśmy pokarani odepchnięciem od kultury wysokiej:

    "Ja nawet mam taki projekt folkowy z polską muzyką ludową, nagrany z muzykami nowojorskimi - Herbie Hancock i Marcus Millerem. Ale z przekory na razie go nie wydaję, bo nie będę robił patriotycznych projektów pod rządy PiS.",

    mówi Michał Urbaniak w wywiadzie.

    Przypomniał się też, że służebnie niańczył Rafałka. Widać jednak, że nie sprzeda się dla kultury tenkraju, ani dla innego byle czego.

    https://gwiazdy.wp.pl/wybory-2020-kim-byl-ojciec-rafala-trzaskowskiego-muzyk-kultowy-jak-krzysztof-komeda-6530285102552705a

    OdpowiedzUsuń
  9. Na szczęście oni zostali pokarani odebraniem rozumu. Poza tym IMMO Urbaniak ściemnia, jeśli faktycznie jest taki projekt i nie dochodzi do realizacji, to oczywiście, jak zawsze w przypadku Wielkich Artystów, chodzi o sianko.

    OdpowiedzUsuń
  10. @Kozik
    Ja o nim napiszę na jutro tekst. Miał być już dziś, ale nie mogłem dłużej czekać z felietonem.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...