sobota, 25 lipca 2020

Co prawicowy dziennikarz Feusette widzi w lewicowych mediach?


       Co ja sądzę o prawicowym dziennikarzu Krzysztofie Feusette, stali czytelnicy tego bloga wiedzą doskonale, bo choć wprawdzie od paru lat jego nazwisko się tu nie pojawia, to kiedyś owszem zdarzało mu się tu być jakoś tam wyróżnianym. Jeśli jednak ktoś by potrzebował przypomnienia, to wystarczy że opowiem pewną historię z moich lat szkolnych. Otóż kiedy chodziłem do liceum, przez jakiś czas pracował tam mój starszy brat i akurat zdarzyło mu się być na akademii zamykającej moją czteroletnią naukę. Kiedy doszło do ostatecznego rozdania świadectw, z niezrozumiałego dla mnie do dziś powodu, otrzymałem rzęsiste, bodajże najbardziej gorące brawa. Brat mój zaciekawiony ową reakcją zapytał któregoś z moich kolegów, skąd takie uznanie, ten mu odpowiedział, że ja zawsze byłem „bardzo śmieszny”. Ja akurat tego komplementu nie rozumiem, bo z tego co pamiętam, nauka w liceum była dla mnie pasmem nieustannych porażek i przebywając w ciągłym stresie, ja zwyczajnie nie miałem czasu, by być śmieszny. Mój brat natomiast w to uwierzył i ogromnie się przejął. Powiedział mi, że to jest straszne, że jedyne co moi koledzy o mnie mogą powiedzieć, to to, że ja jestem „śmieszny”. Gdybym ja się okazał mądry, sprytny, silny, czy choćby nadzwyczaj miły i uczynny, to on by mógł być ze mnie dumny. Ale śmieszny? To jest prawdziwy dramat.
      Pamiętam to zdarzenie do dziś, nawet może nie ze względu na ów dość mało sympatyczny epitet, ale ze względu na te brawa, których się nawet nie mogłem spodziewać, a które mogę porównać tylko do tego, jak przez swoich kolegów z drużyny został kilka dni temu podczas dekoracji podjęty Jordan Henderson. Ale też przypomina mi się owo „śmieszny”, kiedy słucham lub czytam Krzysztofa Feusette. Otóż, gdyby ktoś nie wiedział, to jest ktoś komu ci co go zatrudniają i mu płacą powiedzieli: „Słuchaj no Fezet. Z ciebie, jak widzimy, jest taki bardziej śmieszek, więc będziemy cię tu trzymać pod warunkiem, że będziesz ludzi nieustannie zabawiał. Żadnych poważnych wystąpień, żadnych głębokich refleksji. Z ciebie solidny pajac, więc masz robić kabaret”. No i rzeczywiście, od samego niemal początku swojej kariery Feusette odstawia nieustanny kabaret i to bez względu na okoliczności. Feusette to człowiek, który nawet gdyby miał skomentować coś bardzo smutnego, zawsze znajdzie sposób, żeby wymyślić jakiś kawał. O tym jaki to jest rodzaj kabaretu, może świadczyć jego wczorajsze wystąpienie, kiedy to w programie „W tyle wizji” współprowadzący redaktor, komentując jakieś paskudne niemieckie występki, powiedział, że on by był za tym, by Niemców jednak z Polski nie wyganiać, ale wręcz przeciwnie, żeby ich jak najwięcej tu przyjeżdżało i tu też otrzymywało odpowiednią wiedzę na temat naszej wspólnej historii, na co Feusette oczywiście odpowiedział, że niech przyjeżdżają i zbierają szparagi. Jak śpiewał mistrz Młynarski: „Taki żart miał być, no”.
        Ale proszę sobie wyobrazić, że w tym samym wydaniu audycji, realizatorzy połączyli się za pomoca Skype’a z jakąś mieszkającą w Brazylii Polką i Feusette z miejsca spytał ją, czy to prawda, że w Brazylii, z powodu koronawirusa, ludzie masowo umierają na ulicach, na co owa kobieta odpowiedziała, że to jest nieprawda, rozpowszechniana przez wrogie prezydentowi Bolsonaro lewicowe media. Że w Brazylii toczy się wielka polityczna wojna między prawicowym prezydentem, a oskarżającym go wręcz o faszyzm lewactwem, i ono w tej wojnie nie zawaha się by jako argumentu użyć nawet takiego globalnego nieszczęścia jak koronawirus. I w tym momencie, proszę sobie wyobrazić – jak mi się zdaje, po raz pierwszy w swojej dziennikarskiej karierze – Feusette wyszedł z roli klasowego śmieszka i zamiast opowiedzieć jakiś kawał o zaśmieconych ulicach na przykład, z bardzo poważną miną powiedział: „Przykro mi, ale pani się myli”, a następnie zaczął nam wyjaśniać, jaki to idiota z tego Bolsonaro, bo pewnego dnia, gdy sam zachorował na koronawirusa poinformował o tym ściągnąwszy wcześniej maseczkę. Co jeszcze? Koniec. Tylko to. Nie przeszkodziło to jednak Feusette’owi, by go nazwać „głupkiem”.
      Tłumaczy nam więc owa kobieta, swoją drogą bardzo niezgrabnie ze względu na to, że nie umie zbyt dobrze mówić po polsku, a i połączenie internetowe wciąż się zrywa, że w Brazylii żyje 220 milionów ludzi („Z czego 2 miliony już zakażonych”, z satysfakcją dogaduje Feusette), z czego zmarło 75 tysięcy („85 tysięcy”, cieszy się Feusette), w końcu stwierdza, że w porównaniu z Europą, to jest raczej średnia, a Feusette wciąż się trzyma swojego idiotyzmu i mówi, że Bolsonaro to jednak głupek, który doprowadził do prawdziwej tragedii. W tym momencie rozmówczyni Feusette’a próbuje po raz, jak się okazuje ostatni, wyjaśnić mu, że to co tam się dzieje to wyłącznie brutalna polityczna walka i opowiada, jak to na początku pandemii Bolsonaro chciał, by wszystkie brazylijskie stany w tym samym czasie ogłosiły lockdown, jednak Sąd Najwyższy, politycznie wrogi obecnemu prezydentowi, wydał decyzję, że każdy może robić co chce, no i na to wreszcie Feusette pozwala sobie na pierwszy żart. „W tym prezydent oczywiście”. I chwilę potem pani z Brazylii zostaje wyłączona.
       Otóż są dwie rzeczy. Pierwsza to ta, że oczywiście Feusette ani nie ma pojęcia o sytuacji w Brazylli, ani nawet nie ma ochoty uwag na ten temat w skupieniu wysłuchać. Z tego co mówi owa pani, ale też z naszego własnego doświadczenia, możemy wnioskować, że prawdopodobnie rzeczywiście tak wysoka liczba zakażeń wystąpiła ze względu na decyzję wrogiego prezydentowi Sądu Najwyższego. Ale ma też ona bezwzględną rację – podczas gdy Feusette zdecydowanie nie –  gdy mówi, że jeśli chodzi o liczbę zgonów, Brazylia, jako kraj niemal 220 milionowy znajduje się na poziomie średniej europejskiej. I to można bardzo łatwo sprawdzić. Otóż gdy chodzi o liczbę zgonów na milion mieszkańców, Brazylię wyprzedzają takie kraje jak Belgia, Wielka Brytania, Hiszpania, Włochy, Szwecja, Francja, a Holandia i Irlandia są tuż obok. Natomiast gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że w liczbie zarażonych sytuacja w Brazylii rzeczywiście jest o wiele gorsza, to można też przyjąć, że oni naprawdę potrafią ludzi ratować, a to jednak jest coś.
        Do czego zmierzam? Otóż niedawno pan Piotr Bachurski poprosił mnie bym dla jednego z jego magazynów przetłumaczył rozmowę, jakiej były ambasador Polski w Brazylii przeprowadził z obecnym ambasadorem Brazylii w Polsce. Rozmowa trwa 47 minut i powiem szczerze, że nigdy nie zdarzyło mi się usłyszeć tylu dobrych słów na temat Polski, Polaków i naszego obecnego rządu. Pan Hadil Fontes da Rocha Vianna, bo tak brzmi nazwisko Ambasadora, nie traci niemal jednej chwili, by nie wspomnieć, jak bardzo on liczy na to, że nasz wspólny polityczny los doprowadzi do zintensyfikowania współpracy do poziomu, jakiego między naszymi krajami jeszcze nie było. I przez całą długość tej rozmowy wraca do problemu tej cholernej pandemii oraz nadziei na to, że zostanie ona wreszcie pokonana i prezydent Bolsonaro będzie mógł odbyć wizytę w Warszawie, pierwszą od wielu, wielu lat na tak wysokim szczeblu, która w kwietniu tego roku była już dopięta na ostatni guzik i została w tak brutalny sposób odwołana.
        I oto w tym momencie wchodzi na scenę Krzysztof Feusette, dziennikarz prawicowy jak jasny koronawirus, i nie dość że nazywa prezydenta Bolsonaro głupkiem, to jeszcze podpiera się w tym zwykłym, bezczelnym kłamstwem, które oczywiście zaczerpnął z lewicowych mediów. Przeżywam wciąż tę rozmowę, żal mi jak cholera tej biednej brazylijskiej Polki, i zastanawiam się, czemu Feusette zrobił jej to co zrobił. Czyżby próbował wyrwać jakąś Brazylijkę, ona go spławiła i on uznał że Brazylia to dzicz? Ale jednocześnie myślę sobie, że ja na jej miejscu, zapytałbym się Feusette’a, jak on sądzi, dlaczego jego zdaniem,  w największych dziś koronawirusowach tarapatach są Stany Zjednoczone; czy to może dlatego, że prezydent Trump to głupek? No a potem bym już tylko patrzył jak ten bałwan zaczyna ze strachu robić pod siebie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...