Co ja sądzę o prawicowym dziennikarzu
Krzysztofie Feusette, stali czytelnicy tego bloga wiedzą doskonale, bo choć
wprawdzie od paru lat jego nazwisko się tu nie pojawia, to kiedyś owszem
zdarzało mu się tu być jakoś tam wyróżnianym. Jeśli jednak ktoś by potrzebował
przypomnienia, to wystarczy że opowiem pewną historię z moich lat szkolnych.
Otóż kiedy chodziłem do liceum, przez jakiś czas pracował tam mój starszy brat
i akurat zdarzyło mu się być na akademii zamykającej moją czteroletnią naukę.
Kiedy doszło do ostatecznego rozdania świadectw, z niezrozumiałego dla mnie do
dziś powodu, otrzymałem rzęsiste, bodajże najbardziej gorące brawa. Brat mój
zaciekawiony ową reakcją zapytał któregoś z moich kolegów, skąd takie uznanie,
ten mu odpowiedział, że ja zawsze byłem „bardzo śmieszny”. Ja akurat tego
komplementu nie rozumiem, bo z tego co pamiętam, nauka w liceum była dla mnie
pasmem nieustannych porażek i przebywając w ciągłym stresie, ja zwyczajnie nie
miałem czasu, by być śmieszny. Mój brat natomiast w to uwierzył i ogromnie się
przejął. Powiedział mi, że to jest straszne, że jedyne co moi koledzy o mnie
mogą powiedzieć, to to, że ja jestem „śmieszny”. Gdybym ja się okazał mądry,
sprytny, silny, czy choćby nadzwyczaj miły i uczynny, to on by mógł być ze mnie
dumny. Ale śmieszny? To jest prawdziwy dramat.
Pamiętam to zdarzenie do dziś, nawet może
nie ze względu na ów dość mało sympatyczny epitet, ale ze względu na te brawa,
których się nawet nie mogłem spodziewać, a które mogę porównać tylko do tego,
jak przez swoich kolegów z drużyny został kilka dni temu podczas dekoracji
podjęty Jordan Henderson. Ale też przypomina mi się owo „śmieszny”, kiedy
słucham lub czytam Krzysztofa Feusette. Otóż, gdyby ktoś nie wiedział, to jest
ktoś komu ci co go zatrudniają i mu płacą powiedzieli: „Słuchaj no Fezet. Z
ciebie, jak widzimy, jest taki bardziej śmieszek, więc będziemy cię tu trzymać
pod warunkiem, że będziesz ludzi nieustannie zabawiał. Żadnych poważnych
wystąpień, żadnych głębokich refleksji. Z ciebie solidny pajac, więc masz robić
kabaret”. No i rzeczywiście, od samego niemal początku swojej kariery Feusette
odstawia nieustanny kabaret i to bez względu na okoliczności. Feusette to
człowiek, który nawet gdyby miał skomentować coś bardzo smutnego, zawsze znajdzie
sposób, żeby wymyślić jakiś kawał. O tym jaki to jest rodzaj kabaretu, może
świadczyć jego wczorajsze wystąpienie, kiedy to w programie „W tyle wizji”
współprowadzący redaktor, komentując jakieś paskudne niemieckie występki,
powiedział, że on by był za tym, by Niemców jednak z Polski nie wyganiać, ale wręcz
przeciwnie, żeby ich jak najwięcej tu przyjeżdżało i tu też otrzymywało
odpowiednią wiedzę na temat naszej wspólnej historii, na co Feusette oczywiście
odpowiedział, że niech przyjeżdżają i zbierają szparagi. Jak śpiewał mistrz
Młynarski: „Taki żart miał być, no”.
Ale proszę sobie wyobrazić, że w tym
samym wydaniu audycji, realizatorzy połączyli się za pomoca Skype’a z jakąś
mieszkającą w Brazylii Polką i Feusette z miejsca spytał ją, czy to prawda, że
w Brazylii, z powodu koronawirusa, ludzie masowo umierają na ulicach, na co owa
kobieta odpowiedziała, że to jest nieprawda, rozpowszechniana przez wrogie
prezydentowi Bolsonaro lewicowe media. Że w Brazylii toczy się wielka
polityczna wojna między prawicowym prezydentem, a oskarżającym go wręcz o
faszyzm lewactwem, i ono w tej wojnie nie zawaha się by jako argumentu użyć
nawet takiego globalnego nieszczęścia jak koronawirus. I w tym momencie, proszę
sobie wyobrazić – jak mi się zdaje, po raz pierwszy w swojej dziennikarskiej
karierze – Feusette wyszedł z roli klasowego śmieszka i zamiast opowiedzieć
jakiś kawał o zaśmieconych ulicach na przykład, z bardzo poważną miną
powiedział: „Przykro mi, ale pani się myli”, a następnie zaczął nam wyjaśniać,
jaki to idiota z tego Bolsonaro, bo pewnego dnia, gdy sam zachorował na
koronawirusa poinformował o tym ściągnąwszy wcześniej maseczkę. Co jeszcze? Koniec.
Tylko to. Nie przeszkodziło to jednak Feusette’owi, by go nazwać „głupkiem”.
Tłumaczy nam więc owa kobieta, swoją
drogą bardzo niezgrabnie ze względu na to, że nie umie zbyt dobrze mówić po
polsku, a i połączenie internetowe wciąż się zrywa, że w Brazylii żyje 220
milionów ludzi („Z czego 2 miliony już
zakażonych”, z satysfakcją dogaduje Feusette), z czego zmarło 75 tysięcy („85 tysięcy”, cieszy się Feusette), w
końcu stwierdza, że w porównaniu z Europą, to jest raczej średnia, a Feusette
wciąż się trzyma swojego idiotyzmu i mówi, że Bolsonaro to jednak głupek, który
doprowadził do prawdziwej tragedii. W tym momencie rozmówczyni Feusette’a
próbuje po raz, jak się okazuje ostatni, wyjaśnić mu, że to co tam się dzieje
to wyłącznie brutalna polityczna walka i opowiada, jak to na początku pandemii
Bolsonaro chciał, by wszystkie brazylijskie stany w tym samym czasie ogłosiły
lockdown, jednak Sąd Najwyższy, politycznie wrogi obecnemu prezydentowi, wydał
decyzję, że każdy może robić co chce, no i na to wreszcie Feusette pozwala
sobie na pierwszy żart. „W tym prezydent oczywiście”. I chwilę potem pani z
Brazylii zostaje wyłączona.
Otóż są dwie rzeczy. Pierwsza to ta, że
oczywiście Feusette ani nie ma pojęcia o sytuacji w Brazylli, ani nawet nie ma
ochoty uwag na ten temat w skupieniu wysłuchać. Z tego co mówi owa pani, ale
też z naszego własnego doświadczenia, możemy wnioskować, że prawdopodobnie rzeczywiście
tak wysoka liczba zakażeń wystąpiła ze względu na decyzję wrogiego prezydentowi
Sądu Najwyższego. Ale ma też ona bezwzględną rację – podczas gdy Feusette zdecydowanie
nie – gdy mówi, że jeśli chodzi o liczbę
zgonów, Brazylia, jako kraj niemal 220 milionowy znajduje się na poziomie
średniej europejskiej. I to można bardzo łatwo sprawdzić. Otóż gdy chodzi o
liczbę zgonów na milion mieszkańców, Brazylię wyprzedzają takie kraje jak
Belgia, Wielka Brytania, Hiszpania, Włochy, Szwecja, Francja, a Holandia i Irlandia
są tuż obok. Natomiast gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że w liczbie zarażonych
sytuacja w Brazylii rzeczywiście jest o wiele gorsza, to można też przyjąć, że
oni naprawdę potrafią ludzi ratować, a to jednak jest coś.
Do czego zmierzam? Otóż niedawno pan
Piotr Bachurski poprosił mnie bym dla jednego z jego magazynów przetłumaczył
rozmowę, jakiej były ambasador Polski w Brazylii przeprowadził z obecnym
ambasadorem Brazylii w Polsce. Rozmowa trwa 47 minut i powiem szczerze, że nigdy
nie zdarzyło mi się usłyszeć tylu dobrych słów na temat Polski, Polaków i naszego
obecnego rządu. Pan Hadil Fontes da
Rocha Vianna, bo tak brzmi nazwisko Ambasadora, nie traci niemal jednej chwili,
by nie wspomnieć, jak bardzo on liczy na to, że nasz wspólny polityczny los
doprowadzi do zintensyfikowania współpracy do poziomu, jakiego między naszymi
krajami jeszcze nie było. I przez całą długość tej rozmowy wraca do problemu
tej cholernej pandemii oraz nadziei na to, że zostanie ona wreszcie pokonana i
prezydent Bolsonaro będzie mógł odbyć wizytę w Warszawie, pierwszą od wielu,
wielu lat na tak wysokim szczeblu, która w kwietniu tego roku była już dopięta
na ostatni guzik i została w tak brutalny sposób odwołana.
I oto w tym momencie
wchodzi na scenę Krzysztof Feusette, dziennikarz prawicowy jak jasny
koronawirus, i nie dość że nazywa prezydenta Bolsonaro głupkiem, to jeszcze
podpiera się w tym zwykłym, bezczelnym kłamstwem, które oczywiście zaczerpnął z
lewicowych mediów. Przeżywam wciąż tę rozmowę, żal mi jak cholera tej biednej
brazylijskiej Polki, i zastanawiam się, czemu Feusette zrobił jej to co zrobił.
Czyżby próbował wyrwać jakąś Brazylijkę, ona go spławiła i on uznał że Brazylia
to dzicz? Ale jednocześnie myślę sobie, że ja na jej miejscu, zapytałbym się Feusette’a,
jak on sądzi, dlaczego jego zdaniem, w
największych dziś koronawirusowach tarapatach są Stany Zjednoczone; czy to może
dlatego, że prezydent Trump to głupek? No a potem bym już tylko patrzył jak ten
bałwan zaczyna ze strachu robić pod siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.