Zanim zaczniemy, chciałbym z radością poinformować, że od dziś strona toyah.pl staje się prawdziwym blogowym portalem, do którego na dziś zapisało się już niemal 30 osób i każda z nich od dziś właśnie będzie mogła zamieszczać tu swoje notki. Właśnie, jak widzimy, zadebiutował tu znany nam bardzo dobrze Przemsa, a mnie nie pozostaje nic innego, jak zaprosić wszystkich, którzy mają do powiedzenia coś więcej niż krótki komentarz, by czerpali z tego miejsca pełnymi garściami. Wystarczy kliknąć u góry guziczek z napisem „nowy post” i voilà!
Było tak,
że niejaki Nikodem Olijnyk lat 16 z miejscowości Miastko na Pomorzu założył azyl dla porzuconych
zwierząt. A jeśli ktoś w tym momencie pragnie wiedzieć, w jaki sposób szesnastolatek z
miejscowości Miastko jest w stanie uruchomić jakikolwiek projekt, nawet tak
nieznaczący jak azyl dla porzuconych zwierząt, to już wyjaśniam. Otóż, jak się dowiadujemy,
Nikodem planuje w przyszłości zostać fryzjerem, pobiera odpowiednie nauki i
podczas standardowych praktyk fryzjerskich zarobił jakieś drobne pieniądze i to
właśnie dzięki nim, w użyczonej przez sąsiadów szopie, uruchomił ów przytułek.
Jak informują media, obok tego, Nikodem opiekuje się również bezdomnymi kotami,
prowadzi dom tymczasowy dla psów, a także na własny koszt leczy zwierzęta,
które owego leczenia wymagają, a on na nie na swej drodze trafi.
I oto,
proszę sobie wyobrazić, w nocy z 7 na 8
czerwca tego roku nieznani sprawcy włamali się do azylu 16-latka. A
tam, nie tylko zdemolowali miejsce, lecz także bestialsko zabili
zwierzęta, które w nim mieszkały. Jak informuje internetowa strona lokalnej gazety, „zwierzęta z poderżniętymi gardłami, świnka morska przebita na wylot
śrubokrętem czy też młody szpak ze skręconym karkiem powieszony na gwoździu pod
sufitem, głową w dół. To nie obrazek z makabrycznego horroru
wyprodukowanego w Hollywood, ale sytuacja, która wydarzyła się bardzo blisko
nas, bo w Miastku”. I
proszę sobie wyobrazić, że tuż tuż po ujawnieniu sprawy, fundacja o nazwie
Buba, a konkretnie jej szef Radosław Waszkiewicz zorganizował zbiórkę pieniędzy
na pomoc dla Nikodema w odbudowaniu zdewastowanego schroniska i na dziś na jej
konto bardziej wrażliwi obywatele wpłacili już grube dziesiątki tysięcy złotych,
a jak informuje Buba, „cała zebrana kwota
zostanie przeznaczona na pomoc Nikodemowi w prowadzeniu azylu – zakup
monitoringu, lamp solarnych, dużej, zadaszonej zagrody, drewnianego płotu
panelowego i domków dla zwierząt”.
Tymczasem oczywiście policja prowadzi śledztwo na rzecz wykrycia sprawców
owego okrutnego mordu, i choć zdarzenie miało miejsce już ponad miesiąc temu,
jedyny efekt tego całego zamieszania jest systematycznie rosnące konto fundacji
Buba. Ktoś się spyta, skąd u mnie ten dziwny, nie pasujący do powagi sytuacji
ton. Otóż rzecz w tym, że jak słyszę, o tym co się stało, Buba powiadomiła wyłącznie
miejscowe, a następnie ogólnopolskie media, następnie zorganizowała zbiórkę, a
dopiero na samym końcu o sprawie dowiedziała się – z mediów właśnie – policja.
No i tu się pojawia kłopot, bo policjanci, jak to oni, zamiast się wzruszać
losem owych królików i kotków, uznała że ich pierwszym obowiązkiem jest
zorientować się, co to takiego się naprawdę wydarzyło. Oglądałem wczoraj w
telewizji reportaż na ten temat, obejrzałem też w internecie relację w sposób
ewidentny przygotowaną przez Bubę i jej szefa, i z tego co się zdążyłem
zorientować, policja jest na tropie.
Zachęcam do rzucenia okiem.
Ostatnio
– swoją drogą, nie bardzo potrafię zrozumieć, czemu akurat dziś, w czasie tak
wyjątkowej prosperity – raz za razem słyszymy o kolejnych przypadkach
nadzwyczaj przemyślnych oszustw, których celem jest wyciągnięcie od osób i instytucji możliwie jak najwięcej pieniędzy. Zupełnie
jakby ludzie wpadali w taką nędzę, że wielu z nich nie umie znaleźć innej drogi
jak kradzieże i wyłudzenia. Mieliśmy już numer na wnuczka, po niem pojawił się
numer na policjanta, a teraz naglę dowiaduję się, że jest coś takiego jak numer
na hydraulika. Przychodzi do nas człowiek z administracji, przedstawia się jako
hydraulik, mówi że na drugim piętrze jest awaria i on musi coś sprawdzić, ale
ponieważ być może trzeba będzie coś pospawać, on prosi by wszystkie pieniądze
oraz kosztowności zebrać w jedno miejsce, by ich ogień nie zniszczył. No a
potem sprawy toczą się znaną nam już ścieżką.
Oglądaliśmy wczoraj z moim dzieckiem wspomniany program w telewizorze –
swoją drogą, właśnie dzięki tej samej audycji poznałem numer z hydraulikiem – i
kiedy skończył się reportaż o zamordowanych zwierzętach w schronisku Nikodema,
a informacja była taka, że policja nadal szuka sprawców owego okrucieństwa,
córka moja powiedziała: „Moim zdaniem je zabił ten Nikodem”. Czemu on? „Bo to widać po jego oczach”. Potem
jeszcze obejrzeliśmy ów zalinkowany przez mnie reportaż i kolejną parę oczu,
owego Waszkiewicza i sprawa z naszego punktu widzenia się zamknęła. Skąd moje
dziecko wykazuje taką przenikliwość, ja mam swoje podejrzenia, ale ponieważ nie
jest to dobry moment by się jakoś szczególnie przechwalać, tę akurat kwestie
pominę. Natomiast muszę powiedzieć, że po zapoznaniu się z całością materiału,
nie mam innego wyjścia jak oddać komu trzeba sprawiedliwość i
przyznać, że numer ze zwierzakami, które trzeba ratować jest znacznie ciekawszy
zarówno od wnuczka, jak i policjanta, a nawet hydraulika.
Ktoś się
spyta, po cholerę ja nagle zajmuje się czymś takim. Otóż powód jest jeden, a
mianowicie moja próżność. Jestem mianowicie pewien, że sprawa tego Nikodema, jego
zwierząt i protektorów, już niedługo
może się stać tematem numer 1, a ja wtedy będę mógł z dumą powiedzieć, że moja
wybitna córka była pierwsza. No i że my tu w ogóle jesteśmy tacy sprytni, że
zawsze wszystko wiemy w pierwszej kolejności.
Zapraszam
na jutro. Nie tylko do czytania.
Bardziej niż oczy Nikodema, martwi mnie rozbiegany wzrok i postawa defensywna właściciela Buby. Dlaczego uśmiech Nikodema podczas słuchania o zarżniętych zwierzętach aż tak mnie nie zaskakuje? Nie powiem. Sława Ukrainie!
OdpowiedzUsuń@zofijo
OdpowiedzUsuńO tak. Szef Buby jest najlepszy. W pewnym momencie już tylko czekałem aż on zacznie skandować "ChWDP".
@toyah
OdpowiedzUsuńCzasem tak bywa, że człowiek sam siebie nie lubi za domysł, który podsuwa mu ... No właśnie! Co mu podsuwa? Czasem doświadczenie, czasem pesymizm, ale najczęściej intuicyjne odrzucenie wobec przeczucia podlegania manipulacji.
Od długiego już czasu media odrzuciły swoją funkcję informacyjną a zajęły się wywoływaniem emocji. Najłatwiej wywołać je w trybie jakiejś krwawej wiwisekcji zamiast spokojnej relacji faktów. Media odstąpiły więc od rzetelnego przedstawienia dostępnych faktów koncentrując się na emocjonalnej przydatności pewnych obrazków faktycznych.
Tryb staje się przez to trybem ekonomicznym: maksimum emocji za minimalny wysiłek.
W danym przypadku działalność tego chłopca oczywiście robi "serdeczne wrażenie", ale też do treści tego wrażenia należy przypuszczenie jakiejś jednokierunkowej koncentracji tego chłopca. Dawniej używano określenie "dziwak".
Dlatego rozważanie automatycznie podlega alternatywie, że sprawcą jest ktoś z otoczenia, albo on sam. Alternatywa ta jest zaś obiektywna, a nie intuicyjna.
Oprócz epatowania grozą wynikającą z dziwacznej metody sprawstwa należało pokazać jak do aktywności tego chłopca dziwaka odnosiło się jego otoczenie, a i on sam do otoczenia. Ten brak dyskwalifikuje dany materiał jako dziennikarski.
Dodać należy jeszcze jeden poziom manipulacji. Mianowicie, gdy przedstawiany publicznie materiał sugeruje odpowiedzialność nieokreślonego otoczenia, to widz z drugiego końca Polski ma odruch osobistego przymierzania się i odrzucania: Ja taki nie jestem, czy więc możliwe, że ludzie tacy są? A jeśli są, to czy to jeszcze ludzie? W sumie wychodzi na rozkład więzi społecznych poprzez stręczenie medialnych emocji.
Prawie jak przy wyborach.