czwartek, 16 lipca 2020

Inglisz sringlisz, czyli jeszcze raz o ludzkich kompleksach


       Na temat języka angielskiego i sposobu w jaki on wywołuje, ale też jakimś niezbadanym cudem leczy, ludzkie kompleksy, zabierałem tu głos wielokrotnie, i niezmiennie mam poczucie, że gdyby tak się zdarzyło, że ja już nie miałbym absolutnie o czym pisać, to bym mógł jeszcze kilka dobrych lat pociągnąć, skutecznie tropiąc owe kompleksy. Powstrzymuję się od tego by drążyć ów temat, bo raz że żyjąc z tym językiem na co dzień, mam go czasem szczerze dość, a po drugie, nie wydaje mi się, by to było coś, czym chcą być karmieni czytelnicy tego bloga. Tym razem jednak ów język angielski sięgnął sfery ściśle państwowej, więc raczej nie mam wyjścia. Otóż, jak część z nas wie, do prezydenta Andrzeja Dudy dodzwoniło się jakiś dwóch ruskich śmieszków i udając głos sekretarza generalnego ONZ nawiązało z Prezydentem rozmowę. Jak im się to udało zrobić, dokładnie nie wiemy, natomiast biorąc pod uwagę fakt, że oni wcześniej połączyli się nie tylko z kandydatem Bernie Sandersem, ale również prezydentem Francji Macronem, premierem Wielkiej Brytanii Johnsonem, księciem Williamem, a nawet piosenkarzem Eltonem Johnem, możemy mieć praktycznie pewność, że za nimi stoją służby Putina. A fakt, że w tym szczególnym towarzystwie znalazł się również prezydent Duda, traktować jako swego rodzaju wyróżnienie.
        Nie chodzi jednak o zaszczyty, ale o coś znacznie bardziej przyziemnego. Otóż owi komicy rozmowę z Prezydentem oczywiście nagrali, a następnie zamieścili ja na YouTubie i dziś – ponieważ, jak się okazało, prezydent Duda zachował należytą ostrożność i się z nimi w żaden sposób nie spoufalił – tematem numer jeden jest to, że Duda nie umie mówić po angielsku. I to jest rzekomo powód do wstydu. Zwróciło się do mnie kilka osób, w tym proszę sobie wyobrazić sama pani poseł a moja koleżanka, Joanna Kluzik Rostkowska, o ocenę poziomu na jakim językowo operuje Prezydent, a ja w tej sytuacji pozwolę sobie na dłuższy wywód. Otóż jest tak, że gdy chodzi o języki obce istnieje pięć umiejętności: gramatyka, rozumienie ze słuchu, rozumienie tekstu czytanego, pisanie, oraz rozmowa. Z mojego osobistego doświadczenia wynika jednoznacznie, że osoby, które posiadły wszystkie te umiejętności praktycznie w przyrodzie nie występują. Są ludzie, jak na przykład moja starsza córka, która zna świetnie angielską gramatykę, co do reszty jednak sobie radzi słabo. Mam uczennicę, która ani za bardzo nie wie co czyta, a z gramatyką ma problemy nie mniejsze, natomiast gdy chodzi o zrozumienie tego co się do niej gada, oraz udzielenie na te gadkę odpowiedzi zwyczajnie wymiata? Czy zachowując zasady? Oczywiście że nie, natomiast rozmawiając po angielsku czuje się  jak ryba w wodzie i co najciekawsze zawsze wychodzi z wszelkich potyczek jak najbardziej obronną ręką. Są też przy tym osoby, które świetnie znają angielską gramatykę, czytają bez najmniejszego problemu wszelkie teksty, natomiast w konfrontacji bezpośredniej dopada ich blokada i robi się sytuacja niezręczna. I to są ci, którzy szczerze są przekonani, że jeśli uda im się zapisać na lekcje z native speakerem, to będą mieli problem z głowy. Nic podobnego.
        I oto mamy w tym wszystkim z jednej strony prezydenta Dudę rozmawiającego z tym Rosjaninem, a z drugiej tych wszystkich komentatorów, którzy z niego szydzą, że z niego anglista jak z koziej dupy trąba.
      Jak już wspomniałem wcześniej, na temat języka angielskiego i związanych z nim kompleksów pisałem wielokrotnie i zawsze nad tymi tekstami górowało hasło: NIKT NIE JEST ANI TAK DOBRY JAK MU SIĘ WYDAJE I NIKT NIE JEST TAK JAK MU SIĘ WYDAJE ZŁY. Dziś do tego mogę dodać kolejne: NIKT KTO NAM SIĘ WYDAJE DOBRY, NIE JEST ANI TROCHĘ TAK DOBRY, ALE TEŻ NIKT KOGO Z POWODU JEGO ZNAJOMOŚCI JĘZYKA WYSZYDZAMY, NA OWO SZYDERSTWO NIE ZASŁUGUJE. I oto znów mamy prezydenta Dudę w rozmowie z tym rzekomym Portugalczykiem i owo szyderstwo. Otóż chciałem tu zupełnie autorytatywnie powiedzieć, że gdyby nie stąd ni zowąd zadzwonił do mnie sekretarz generalny ONZ i kazał mi ze sobą rozmawiać w języku angielskim, ja bym wypadł znacznie znacznie gorzej od prezydenta Dudy. Ktoś powie, że Duda jest prezydentem, on ma okazję na co dzień rozmawiać z lepszymi od tych cwanych Rosjan, więc powinien sobie radzić. Na to ja od razu odpowiadam, że on jest wprawdzie prezydentem, ale za to ja jestem anglistą i powtarzam zupełnie autorytatywnie, że Andrzej Duda wykazał w tej rozmowie poziom możliwie wysoki.
          I oto przejdę do kwestii najważniejszej – swoją drogą najważniejszej od samego początku – czyli do tak zwanych kibiców. Otóż to jest z mojego punktu widzenia doświadczenie nie do zniesienia, gdy trafiam na wypowiedzi owych ciężko zakompleksionych osób, które od 5, 10, 20, czy 45 lat próbują się bezskutecznie nauczyć języka, nie są w stanie ani niczego zrozumieć, ani niczego powiedzieć, ani niczego poprawnie zapisać i jedyne co im pozostaje to szydzić z tych, którzy nagle podczas rozmowy się jąkali. To jest z mojej perspektywy coś, co mnie doprowadza do szału: owa banda idiotów, która nie jest w stanie w języku angielskim napisać jednego poprawnego zdania, a szydzą z tych, których przyłapali na jakiejś słabości.
        Chciałem dziś więc jednoznacznie oświadczyć, że Andrzej Duda radzi sobie w języku angielskim znakomicie. Co słychać u Rafała Trzaskowskiego, pojęcia nie mam, ale wcale nie jestem jakoś szczególnie podekscytowany.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...