Na temat języka angielskiego i sposobu
w jaki on wywołuje, ale też jakimś niezbadanym cudem leczy, ludzkie kompleksy,
zabierałem tu głos wielokrotnie, i niezmiennie mam poczucie, że gdyby tak się
zdarzyło, że ja już nie miałbym absolutnie o czym pisać, to bym mógł jeszcze
kilka dobrych lat pociągnąć, skutecznie tropiąc owe kompleksy. Powstrzymuję się
od tego by drążyć ów temat, bo raz że żyjąc z tym językiem na co dzień, mam go
czasem szczerze dość, a po drugie, nie wydaje mi się, by to było coś, czym chcą
być karmieni czytelnicy tego bloga. Tym razem jednak ów język angielski sięgnął
sfery ściśle państwowej, więc raczej nie mam wyjścia. Otóż, jak część z nas
wie, do prezydenta Andrzeja Dudy dodzwoniło się jakiś dwóch ruskich śmieszków i udając głos sekretarza generalnego ONZ nawiązało z Prezydentem rozmowę. Jak
im się to udało zrobić, dokładnie nie wiemy, natomiast biorąc pod uwagę fakt, że
oni wcześniej połączyli się nie tylko z kandydatem Bernie Sandersem, ale
również prezydentem Francji Macronem, premierem Wielkiej Brytanii Johnsonem,
księciem Williamem, a nawet piosenkarzem Eltonem Johnem, możemy mieć
praktycznie pewność, że za nimi stoją służby Putina. A fakt, że w tym
szczególnym towarzystwie znalazł się również prezydent Duda, traktować jako
swego rodzaju wyróżnienie.
Nie chodzi jednak o zaszczyty, ale o
coś znacznie bardziej przyziemnego. Otóż owi komicy rozmowę z Prezydentem
oczywiście nagrali, a następnie zamieścili ja na YouTubie i dziś – ponieważ,
jak się okazało, prezydent Duda zachował należytą ostrożność i się z nimi w żaden sposób nie spoufalił – tematem numer jeden jest to, że Duda
nie umie mówić po angielsku. I to jest rzekomo powód do wstydu. Zwróciło się do
mnie kilka osób, w tym proszę sobie wyobrazić sama pani poseł a moja koleżanka,
Joanna Kluzik Rostkowska, o ocenę poziomu na jakim językowo operuje Prezydent,
a ja w tej sytuacji pozwolę sobie na dłuższy wywód. Otóż jest tak, że gdy
chodzi o języki obce istnieje pięć umiejętności: gramatyka, rozumienie ze
słuchu, rozumienie tekstu czytanego, pisanie, oraz rozmowa. Z mojego
osobistego doświadczenia wynika jednoznacznie, że osoby, które posiadły
wszystkie te umiejętności praktycznie w przyrodzie nie występują. Są ludzie,
jak na przykład moja starsza córka, która zna świetnie angielską gramatykę, co
do reszty jednak sobie radzi słabo. Mam uczennicę, która ani za bardzo nie wie
co czyta, a z gramatyką ma problemy nie mniejsze, natomiast gdy chodzi o
zrozumienie tego co się do niej gada, oraz udzielenie na te gadkę odpowiedzi
zwyczajnie wymiata? Czy zachowując zasady? Oczywiście że nie, natomiast
rozmawiając po angielsku czuje się jak ryba w wodzie i co najciekawsze
zawsze wychodzi z wszelkich potyczek jak najbardziej obronną ręką. Są też przy
tym osoby, które świetnie znają angielską gramatykę, czytają bez najmniejszego
problemu wszelkie teksty, natomiast w konfrontacji bezpośredniej dopada ich
blokada i robi się sytuacja niezręczna. I to są ci, którzy szczerze są
przekonani, że jeśli uda im się zapisać na lekcje z native speakerem, to będą
mieli problem z głowy. Nic podobnego.
I oto mamy w tym wszystkim z jednej
strony prezydenta Dudę rozmawiającego z tym Rosjaninem, a z drugiej tych
wszystkich komentatorów, którzy z niego szydzą, że z niego anglista jak z
koziej dupy trąba.
Jak już wspomniałem wcześniej, na temat
języka angielskiego i związanych z nim kompleksów pisałem wielokrotnie i zawsze
nad tymi tekstami górowało hasło: NIKT NIE JEST ANI TAK DOBRY JAK MU SIĘ WYDAJE
I NIKT NIE JEST TAK JAK MU SIĘ WYDAJE ZŁY. Dziś do tego mogę dodać kolejne:
NIKT KTO NAM SIĘ WYDAJE DOBRY, NIE JEST ANI TROCHĘ TAK DOBRY, ALE TEŻ NIKT KOGO
Z POWODU JEGO ZNAJOMOŚCI JĘZYKA WYSZYDZAMY, NA OWO SZYDERSTWO NIE ZASŁUGUJE. I
oto znów mamy prezydenta Dudę w rozmowie z tym rzekomym Portugalczykiem i owo szyderstwo. Otóż
chciałem tu zupełnie autorytatywnie powiedzieć, że gdyby nie stąd ni zowąd
zadzwonił do mnie sekretarz generalny ONZ i kazał mi ze sobą rozmawiać w
języku angielskim, ja bym wypadł znacznie znacznie gorzej od prezydenta Dudy.
Ktoś powie, że Duda jest prezydentem, on ma okazję na co dzień rozmawiać z
lepszymi od tych cwanych Rosjan, więc powinien sobie radzić. Na to ja od razu
odpowiadam, że on jest wprawdzie prezydentem, ale za to ja jestem anglistą i
powtarzam zupełnie autorytatywnie, że Andrzej Duda wykazał w tej rozmowie
poziom możliwie wysoki.
I oto przejdę do kwestii
najważniejszej – swoją drogą najważniejszej od samego początku – czyli do tak
zwanych kibiców. Otóż to jest z mojego punktu widzenia doświadczenie nie do zniesienia,
gdy trafiam na wypowiedzi owych ciężko zakompleksionych osób, które od 5, 10,
20, czy 45 lat próbują się bezskutecznie nauczyć języka, nie są w stanie ani
niczego zrozumieć, ani niczego powiedzieć, ani niczego poprawnie zapisać i
jedyne co im pozostaje to szydzić z tych, którzy nagle podczas rozmowy się
jąkali. To jest z mojej perspektywy coś, co mnie doprowadza do szału: owa
banda idiotów, która nie jest w stanie w języku angielskim napisać jednego
poprawnego zdania, a szydzą z tych, których przyłapali na jakiejś słabości.
Chciałem dziś więc jednoznacznie
oświadczyć, że Andrzej Duda radzi sobie w języku angielskim znakomicie. Co
słychać u Rafała Trzaskowskiego, pojęcia nie mam, ale wcale nie jestem jakoś
szczególnie podekscytowany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.