Wyszło tak, że zupełnie nieoczekiwanie
udaliśmy się nad morze, a konkretnie do naszej ukochanej Kuźnicy na Półwyspie, i po
raz kolejny już znalazła potwierdzenie moja wiara, że rok bez polskiego morza,
zwłaszcza oglądanego z perspektywy owej ścieżki prowadzącej z lasu na plażę, to
rok stracony. Jesteśmy zatem w Kuźnicy, wiatr wieje jak jasna cholera, by nie
powiedzieć jasny koronawirus, jest pięknie, a ja od pierwszej chwili nie mogłem nie
zauważyć, że co drugi dom, sklep, pensjonat oblepiony jest banerami Rafała
Trzaskowskiego. I przyznać muszę, że mnie to absolutnie nie zdziwiło. Przede
wszystkim mam świadomość, że nie trzeba nawet wyjeżdżać z Katowic, by wiedzieć,
że to szaleństwo nie zna granic, no a tu jeszcze w dodatku jesteśmy na Pomorzu,
a więc w samym środku prawdziwej jaskini lwa i trudno spodziewać się przejawów
choćby najskromniejszego rozsądku.
I w tym momencie stało się coś
niezwykłego. Poszliśmy sobie plażą do Jastarni, weszliśmy między domy, a tam,
proszę sobie wyobrazić, co chwilę jeden z nich, z pięknie wyeksponowanym
Andrzejem Dudą. Idziemy dalej, a tam – nie mówię, że zupełnie bez śladu
wykrzywionej owym szczególnym uśmiechem twarzy Trzaskowskiego – dalej Duda,
Duda i Duda. Ale i tego mało. Pod wieczór wróciliśmy do siebie do Kuźnicy i
nagle patrzę, a tu również Andrzej Duda, i tam Andrzej Duda i jeszcze jeden Andrzej Duda.
Do czego zmierzam? Otóż byliśmy tutaj
przy okazji poprzednich wyborów i pamiętam, że tu naprawdę Polska, do jakiej
jesteśmy przywiązani, nie była obecna. I, jak mówię, to mnie nie dziwiło, bo na
geografii trochę się znam, a na tej politycznej zwłaszcza. Dlatego też, kiedy
chwilę po przyjeździe zobaczyłem wspomniane na początku billboardy z
Trzaskowskim, miałem świadomość, że za nimi – oprócz znanych nam aż nazbyt
dobrze emocji – stoi jeszcze przekonanie, że nikt nie zaatakuje zorganizowanej w siłę grupy. Nikt też tym bardziej nie odważy
się zademonstrować wobec niej sprzeciwu, w tym wypadku wieszając choćby
najskromniejszy plakat z Andrzejem Dudą. I oto nagle się okazuje, że ów strach
zniknął i obie strony rodzą sobie co najmniej równie dobrze. O czym to świadczy?
A mianowicie o tym, że rzeczywiście coś się zmieniło i to zmieniło w wymiarze w
pewnym sensie najważniejszym. A więc tam gdzie dotychczas królował strach i owa
tak bardzo niszcząca łagodność. I to w dodatku tu, nad samym brzegiem morza.
Pisałem tu już wcześniej, że pięć lat
temu, kiedy doszło do pojedynku między Andrzejem Dudą a Bronisławem
Komorowskim, w mojej dzielnicy w Katowicach, Komorowski został prezydentem już
w pierwszej turze, zdobywając ponad 60 procent głosów. W tym roku Rafał
Trzaskowski, owszem, pierwszą turę z Dudą wygrał, bo inaczej być nie mogło, jednak
bez większości, uzyskując nieco powyżej 40 procent. Nie sądzę, bym się mylił,
twierdząc, że mamy do czynienia z pewną bardzo ważną tendencją. Zwłaszcza gdy
jej ślady widać nie tylko tam, ale i tu.
Nie wiem, jak to będzie w najbliższą
niedzielę. Wciąż oczywiście się boję, że czegoś nie policzyłem i znów mnie
pożarła moja wrodzona wiara w to, że będzie dobrze. No ale tu też mam nad nimi
przewagę. Jeśli Duda przegra, będę mógł powiedzieć, że tego się obawiałem i
spokojnie poczekam na dalszy rozwój wydarzeń. Kiedy jednak widzę, jak ci
wszyscy, którzy zamierzają głosować na Trzaskowskiego, już znają wynik i już
się duszą ze szczęścia, to wiem, że jest całkiem możliwe, że w niedzielny
wieczór, oni się zadławią tymi swoimi złudzeniami raz i ostatecznie.
Czyli fala miewa się coraz lepiej, a falochron kruszeje. Potwierdzenie dostaniemy oczywiście w niedzielę wieczorem, albo nawet później, jednak bardzo bym chciał, żebyśmy je dostali.
OdpowiedzUsuńJa zaś myślę tak: ewentualna wygrana R. Trzaskowskiego będzie nieszczęściem dla Polski. On ma dla niej zero kwalifikacji a tylko pogardliwy uśmieszek. Z całą już pewnością wydało się w Lesznie, iż jego credo jest: "cel uświęca środki". Dlatego swojego poparcia pożałują też jego wyborcy. To staje się coraz bardziej oczywiste.
OdpowiedzUsuńMówiąc po amerykańsku, ja bym od niego używanego samochodu nie kupił a gdybym mu sprzedawał, to tylko za gotówkę i to najpierw.
Jednak w to nieszczęście ja nie wierzę, a gdyby już, to nie wierzę w jego trwałość. Polska bowiem takie eksperymenta osobowe zawsze odrzuca. On zaś (m.zd.) Polski zupełnie nie rozumie, więc to niedopasowanie jest w zasadzie nieusuwalne, a przez to przyszły konflikt jest pewny.
W dodatku jest na tyle durny, że tych wad nie potrafi utrzymać w dyskrecji. Dał tego dowód w tej swojej konferencji w Lesznie. Oliwa sprawiedliwa zawsze na wierzch wypływa, ale żeby jeszcze przed wyborami?
A. Duda tych wad nie ma. Może mieć inne, ale brak właśnie TYCH wad jest przesądzający dla szacowania nadziei powyborczych. Co paradoksalne, także dla nadziei (a może nadzieji) elektoratu opozycji.
@orjan
UsuńMoim zdaniem, brak kwalifikacji nie jest tu największym problemem. Kwalifikacji nie miał ani Wałęsa,ani Kwaśniewski, ani Komorowski, a Polska to jakoś wytrzymała. Dziś nieszczęście polega na tym, że jeśli wygra Trzaskowski, to jego zwycięstwo stworzy nową zupełnie polityczną, a przede wszystkim społeczną sytuację, która doprowadzi do kompletnego chaosu i Diabeł jeden wie, jak z niego wyjdziemy.
Uważam,że chaos jest eufemizmem na określenie sytuacji, która powstanie po "wygranej" człowieka wystruganego z banana.
Usuń@toyah
UsuńNo tak. Ja określenia "kwalifikacje" nie użyłem w znaczeniu "umiejętności" (on ich też nie ma), ale w znaczeniu ogólniejszym "nadawanie się" dla Polski".
Jak tu wielokrotnie pisałem, Polska w pełnym znaczeniu, to nie tylko określony byt, ale przede wszystkim idea i dopiero ta idea łączy Polaków.
Co do perspektywy chaosu, to nie obawa, ale pewność. Chaos już zresztą jest, bo ta wojna tusko-polska od 2005 r. już spowodowała rozpad idei Polski. Żadne tam dwa plemiona - to diagnoza prymitywna - ale właśnie rozpad tej idei. Ewentualne zwycięstwo R.Trzaskowskiego ten rozpad utrwali, ale ponadto chaos wprowadzi do NA RAZIE niechaotycznej (mimo Senatu!) struktury organizacji Państwa.
Prawdopodobnie w celu scedowania suwerenności na biurokrację unijną.
@orjan
OdpowiedzUsuńWyborcy anty-PiS w ogóle się nie zastanawiają nad konsekwencjami swoich wyborów, ponieważ są motywowani dwiema emocjami - nienawiścią i pogardą. Ich moc jest ogromna i jak wiadomo, szalenie destrukcyjna. Te dwie emocje uwidaczniają się w każdej niemal wypowiedzi zarówno Trzaskowskiego, wszystkich polityków PO, jak i zwykłych wyborców. Widzę to na co dzień w nieszczęsnym środowisku akademickim i lekarskim - najmniejszego pozytywnego argumentu, dlaczego lepiej by było, gdyby rządziła nami PO i Trzaskowski. Od 5 lat nie słyszałam, by tamta strona miała chociaż jeden pozytywny przekaz - wszystko jest źle, beznadziejnie, trzeba PiS wdeptać w ziemię, a Duda to obciach.
Co gorsza, udało im się ten przekaz wdrukować wielu młodym ludziom, którzy głosują po raz pierwszy lub drugi. Pokolenie 20-latków dało się ponadto zwieść dwóm "religiom": klimatycznej i tęczowej, a jak łatwo nimi manipulować to wszyscy wiemy. Dlatego modlę się, żeby nie chciało im się pójść na wybory lub żeby sobie znaleźli jakiś atrakcyjny wyjazd.
Jestem bardzo zaniepokojona tym, co nas czeka w niedzielny wieczór. Jako niemal traumatyczne przeżycia jawią mi się dzisiaj te wieczory wyborcze, kiedy wygrywała PO. Całe szczęście, że Trzaskowski nie ma tych umiejętności aktorskich i perfidii Tuska (to drugie może ma, ale brak tych pierwszych psuje mu nieco możliwość oddziaływania na naiwnych).
@Ginewra
UsuńNie. On perfidii Tuska też nie ma. Tuska jednak niektórzy autentycznie kochali. Trzaskowskiego kochają wyłącznie panie w rodzaju Nurowskiej czy tej drugiej. Reszta nienawidzi Dudy.
@ Ginewra
OdpowiedzUsuńW takich sytuacjach należy szukać prostoty ocen. Pomaga też odwrócenie kryteriów. Tyle tylko, że takie podejścia wymagają potrzeby spojrzenia krytycznego. Nie wrogiego, ale krytycznego.
Ktoś spowodował (samo się nie zrobiło!), że pewna ilość ludzi zapałała nienawiścią taką, że u nich możliwe jest tylko podejście wrogie, a krytyczne jest z wrogością sprzeczne. Piszę "pewna ilość ludzi", bo ta swoista rekrutacja do nienawiści osiągnęła skutek zupełnie w poprzek jakichkolwiek podziałów społecznych, środowiskowych, profesjonalnych, a nawet rodzinnych!
Trzymając się tu tylko bieżących wyborów widzę, że nienawidzą A.Dudy i wszystkiego, co jego jest. Nienawidzą tak szczerze, że już nie mają własnej wiedzy dlaczego. Wiedzę własną zastąpiły im podrzucane hejty. Są i chcieliby być jak ci widzowie igrzysk Nerona.
Cały czas zawężam tu obserwację do obecnych wyborów, ale wobec innych spraw jest odpowiednio tak samo. Zauważ więc, że ci sami zrekrutowani zarazem bezkrytycznie afirmują R. Trzaskowskiego. Nie mają więc podejścia krytycznego ani względem A.Dudy, ani względem R.Trzaskowskiego.
Przypuśćmy jednak, że ktoś spoza kręgu wtajemniczonych w szczegóły, czyli zwykły, a któremu się należy to pleno titulo wyborca chciałby znaleźć jakieś racjonalne przesłanki swojego wyboru. Musi się wtedy oderwać od propagandy kampanii wyborczej, bowiem dostaje z niej wiadomości nieweryfikowalne, albo dopiero przyszłe obietnice.
Tutaj więc dochodzimy do sedna uproszczenia, które nadmieniłem na początku. A.Duda i R.Trzaskowski są niemal dokładnie rówieśnikami. Podstawowe kryterium wyboru powinno więc wynikać przede wszystkim z porównania, co który z nich osiągnął dotychczas w służbie publicznej. Obaj bowiem taką drogę kariery wybrali.
Jakie SUKCESY może SOBIE który przypisać, choćby nawet w działaniu zbiorowym, a nie koniecznie indywidualnie SWOIM. Nie chodzi o żaden bilans, ale o listę SUKCESÓW na niwie publicznej, więc nie dla siebie samego. Obojętnie, na której niwie: państwowej, samorządowej, partyjnej, gospodarczej, twórczej, itd.
Tutaj w przypadku R. Trzaskowskiego dostajemy wynik zerowy. Ja nie potrafię odszukać, co on zrobił dla innych, gdy wieloletnio miał do tego wiele okazji, lub nawet wraz z jakąś funkcją publiczną przyjął obowiązek.
Uroda tego uproszczenia polega na oderwaniu się od hejtu i wejściu na tory ocen samemu sprawdzalnych. Trudno sobie bowiem wyobrazić, że kandydat do elekcji ukrywałby dobro, które wyrządził był. Rozstrzygnięcie, komu oddać głos staje się natychmiastowe.
Właśnie dlatego dla mnie kandydat jest tylko jeden: Andrzej Duda. Błąd kampanii polega na skoncentrowaniu się na cudzych błędach zamiast na osiągnięciach w dotychczasowej służbie. Prezydentura nie jest dla debiutantów w służbie.
@orjan
UsuńJa bym zwrócił uwagę na to co Trzaskowski sam powiedział o tym jak wszedł na drogę politycznej kariery. Zaszedł do Kidawy i poprosił ją, by mu załatwiła na listach w wyborach do Europarlamentu. Z mojego punktu widzenia to jest zarówno początek jak i koniec całej tej historii.
@orjan
OdpowiedzUsuńTo wszystko racja, tylko podstawowym problemem jest to, jak do tych ludzi dotrzeć, żeby zechcieli się chwilę zastanowić nad takim porównaniem. Dla nich A. Duda to nieudacznik, a Trzaskowski światowiec, który nas wyprowadzi na szerokie wody. Nienawiść przekreśla wszelką racjonalność.
Z racjonalnym przekazem można dotrzeć tylko do tych, którzy się za bardzo nie interesowali polityką i nie uczestniczyli w tresurze. Miejmy nadzieję, że trochę takich ludzi jeszcze jest.
@Ginewra
UsuńNie. On perfidii Tuska też nie ma. Tuska jednak niektórzy autentycznie kochali. Trzaskowskiego kochają wyłącznie panie w rodzaju Nurowskiej czy tej drugiej. Reszta nienawidzi Dudy.
@Ginewra
UsuńWłaściwie, to pytasz jak oni mają odnienawidzić?
Nie da rady inaczej, niż musieliby nam przebaczyć, to co sobie o nas wyobrazili w swojej do nas nienawiści.
I tu jest ten deadlock
Usuń