Oczywiście, dziś pierwszym tematem
wydaje się być zatrzymanie przez CBA Sławomira Nowaka. Nie napiszę jednak na
ten temat ani jednego słowa, bo po pierwsze przez mój zbyt osobisty stosunek do
tego byka – strasznie się ostatnio przywiązałem do okreśenia autorstwa mistrza
Młynarskiego – który sprawiłby że ów tekst byłby zbyt emocjonalny, a przez to
możliwe, że mało ciekawy. Po drugie, jedynia pani sędzia wie, jakie będą jego
dalsze losy, a nie muszę wspominać, że mój stosunek do owej pani sędzi jest
równie osobisty. W tej sytuacji mogę bezpiecznie przedstawić swój najnowszy
felieton dla „Warszawskiej Gazety”. Bardzo proszę.
Teraz kiedy już możemy spokojnie
patrzeć jak rząd Prawa i Sprawiedliwości wspólnie z Prezydentem prowadzą Polskę
po tych tak okropnie pokręconych ścieżkach zarówno tu w Polsce jak i w
przestrzeni międzynarodowej, muszę przyznać, że był moment, kiedy naprawdę
bardzo się bałem. Ale przyznam się do czegoś jeszcze. Otóż ja nie tyle drżałem
na myśl, że prezydentem zostanie ktoś taki jak Rafał Trzaskowski – w końcu wciąż
czuję w gardle cztery lata z Bronisławem Komorowskim, a więc człowiekiem jeszcze
gorszym – ale mój lęk brał się stąd, że nie miałem najmniejszej wątpliwości, że
przegrana Dudy uruchomi po zwycięskiej stronie taką falę agresywnej nienawiści,
że Polska tego zwyczajnie nie wytrzyma. Bałem się, że przez owo szaleństwo
dojdzie w Polsce do takiego kryzysu, politycznego i gospodarczego, że znów –
Polska tego nie wytrzyma. A więc bałem się o Polskę.
Również zwycięstwo Andrzeja Dudy raduje
mnie nie tyle ze względu na niego, ale – powtórzę to raz jeszcze – ze względu
na Polskę. Wiem dziś bowiem, że te co najmniej trzy lata, jakie przed nami,
dają nam nową szansę, jakiej dotychczas jeszcze nie mieliśmy. Ale jest jeszcze
coś co sprawia, że czuję się wręcz fantastycznie. Otóż nigdy wcześniej nie
czułem takiej satysfakcji, jak dziś, gdy słyszę to wycie, jakie rozległo się po
tamtej stronie. Powiem skąd ta satysfakcja. Otóż do dziś pamiętam słowa Pawła
Śpiewaka, prominentnej postaci Platformy Obywatelskiej, dziś jednego z
największych obrońców Konstytucji, które wypowiedział przed jesiennymi wyborami
parlamentarnymi w roku 2011:
„Jeśli PO
wygra jesienne wybory, to ma wszystko: parlament, rząd, prezydenta, swój
Trybunał Konstytucyjny, rzecznika praw obywatelskich, wkrótce IPN. Ma
telewizje, radia, swoje media. Będą mieli pod kontrolą wszystko, łącznie ze
sportem. [...] Ja się tego nie boję, bo nie bardzo wierzę w despotyczne
skłonności PO. Pocieszam się, że to byłby raczej miękki reżim. Dziennikarze
będą się bali mocniej zaatakować Platformę, niezależni eksperci nie będą się
tak wyrywać do krytykowania rządu, sędziowie będą brali pod uwagę to co powie
prezydent Komorowski. Wszyscy będą wiedzieć, że z nimi trzeba się liczyć.[…] Ale
będzie to wszystko jakieś miękkie, da się to przeżyć”.
Platforma tamte wybory wygrała, a myśmy
wszyscy przez kolejne cztery lata mieli okazję patrzeć, jak wprowadzane są w
życie te wszystkie rozwiązania, które Paweł Śpiewak uznał za „jakieś miękkie”.
Dziś myślę, że nadszedł bardzo dobry moment, bym mógł powiedzieć tym wszystkim
wyjcom: Ja wiem, że dziś po zwycięstwie Andrzeja Dudu i prawdopodobnym
zwycięstwie Zjednoczonej Prawicy za trzy lata będziemy mieli parlament, rząd, prezydenta, Trybunał Konstytucyjny, Sąd
Najwyższy, Rzecznika Praw Obywatelskich, TVP i Polskie Radio. Będziemy mieli
pod kontrolą wszystko, łącznie ze sportem. Ale będzie to wszystko jakieś miękkie, da się to przeżyć.
Boicie się? I tak ma być.
Wreszcie przyszło i na was. Potraktujcie to jako swój osobisty czyściec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.