Powiem zupełnie szczerze, że kiedy
dowiedziałem się, że firma Pfeizer poinformowała o praktycznym ukończeniu prac
nad szczepionką przeciwko COVID19, z jednej strony oczywiście się ucieszyłem,
jednocześnie jednak autentycznie wystraszyłem. Skąd ta radość, sprawa jest
oczywista, gdy chodzi o strach, już wyjaśniam. Otóż nie uważam, że jest coś
szczególnie ekscytującego w tym, gdy człowiek się dowiaduje, że jest prorokiem,
choćby nawet takim całkiem malutkim. A ja, mimo że wprawdzie nigdy nie
wspominałem o tym, że do końca roku szczepionka pojawi się na amerykańskim rynku
– choć, owszem, robił to prezydent Trump – parokrotnie tu wyrażałem swoje
bardzo mocne przekonanie, że wirusa diabli wezmą zaraz po wyborach
prezydenckich w USA. Oczywiście pewny – tak jak zresztą niczego w ogóle – nie
byłem ani przez chwilę, choć jednoznacznie pisałem, że jeśli jest jakaś myśl,
która mnie trzyma za gardło niezmiennie od dłuższego już czasu, to ta, że ów
wirus został nam zesłany wyłącznie po to, by pozbawić prezydenta Trumpa drugiej
kadencji. I tu znów, cóż aż tak strasznego dostrzegł ktoś w kolejnych czterech
latach owej prezydentury, że urządził całemu światu aż taką „jazdę”, pojęcia
nie mam i nie wiem nawet, kim ów ktoś mógł być: czy tak zwany Rząd Światowy, czy
Bezos do kupy z Muskiem i Gatesem, czy może wreszcie Chińczycy, a może jeszcze
ktoś, o kogo istnieniu ani ja, ani nikt inny nie ma bladego pojęcia. Jak mówię,
tego nie wiem, natomiast wiele wskazuje dziś na to, że owszem, chodziło o to by
odsunąć od władzy Donalda Trumpa i by zrobić to nawet za cenę tymczasowego
zamknięcia całego świata.
Czy ja tym samym sugeruję, że z tym
całym wirusem to była zwykła bujda? W żadnym wypadku. Powiem wręcz, że w
ostatnich dniach, ja wręcz po raz pierwszy od lutego zacząłem się bać, że ów
koronawirus dopadnie kogoś z nas i to dopadnie na amen. Natomiast przez niemal
cały ten czas podejrzewałem, że tu może chodzić wyłącznie o Trumpa i że do
listopada nie mamy na co liczyć. Pytali mnie znajomi o to, jak ja sobie
wyobrażam, że ów wirus się skończy. Ktoś wyjdzie na mównicę i ogłosi, że możemy
zdjąć te maseczki, a może nagle, z dnia na dzień, liczba osób zakażonych
zacznie drastycznie spadać, a może wreszcie ktoś przyjdzie i zakomunikuje nam,
że to był tylko taki eksperyment i że bardzo mu przykro, jeśli kogoś narażono
na zbyt duży stres? No a ja wówczas odpowiadałem, że nie mam pojęcia i powiem
uczciwie, że bardzo się cieszę, że nigdy, ani jednym słowem, nie wspomniałem o
szczepionce. Bo tego to już bym ze zdenerwowania nie wytrzymał. A przyznajmy,
że to była odpowiedź, która się wręcz narzucała.
No więc mamy tę szczepionkę, ktoś tam
gdzieś już się dowiedział, że w Polsce za jedną dawkę trzeba będzie zapłacić
trzy stówy, gdzieś też napisano, że od jutra Unia Europejska zaczyna prowadzić
rozmowy ze Stanami Zjednoczonymi w sprawie zakupu paruset milionów sztuk, i
nawet premier Morawiecki zapowiedział, że już rozpoczynamy tworzenie planu
organizacji szczepień na przyszły rok. No i jeszcze coś, nie mniej ważnego.
Otóż zabrał głos prezydent Trump i przypomniał na Twitterze, że on wiedział od
początku, że ta szczepionka pojawi się w Ameryce do końca roku. W Ameryce. Do
końca roku. A ja sobie w tym momencie myślę, że gdyby te wybory odbywały się
tradycyjnie nie w listopadzie, a powiedzmy we wrześniu, to mam wrażenie, że on
by zapowiadał początek owej produkcji na okres jeszcze przed jesienną, drugą
falą koronawirusa. I też trafiłby w dziesiątkę.
Ktoś się zastanawia pewnie, co teraz?
Czy to znaczy, że Biden jednak już zostanie prezydentem i Trump pozostaje
całkowicie niegroźny? Wcale nie. Przypominam, nigdy nie było, moim zdaniem,
takiego planu, by wypuścić na rynek szczepionkę dopiero po tym, jak Biden, czy
ktokolwiek inny, odsunie Trumpa od władzy. Pomysł by czekać z tym choćby i
kolejne cztery lata byłby jednak zbyt ekscentryczny nawet jak na Chińczyków, że
nie wspomnę o Elonie Musku. Chodziło wyłącznie o to, by stworzyć wokół owej
pandemii tak wielką histerię, a w Stanach Zjednoczonych doprowadzić do tak wielu
zarażeń, że ów temat stanie się pierwszym tematem kampanii i on to właśnie
pozycją Prezydenta wystarczająco mocno zachwieje. Ktoś powie, że tematów było
znacznie więcej. Możliwe; w końcu aż tak ważnie tego nie śledziłem, natomiast
obejrzałem dwie prezydenckie debaty, oraz jedną debatę wiceprezydentów i za
każdym razem kampania Bidena zaczynała od COVID-u. A w momencie gdy tuż przed
wyborami liczba zarażonych w stanach wzrosła dwukrotnie, do grubo ponad stu
tysięcy, byłem pewien, że to jest już tylko owa symboliczna kropka nad i.
Czy im się udało? Powiem szczerze, że
nie sądzę. Jak wiele na to wskazuje, Donald Trump był znakomicie do tego co się
stanie przygotowany, a skuteczne przejęcie Sądu Najwyższego wcale nie jest
jedynym tego dowodem. On był na to przygotowany i z tego co widzę, słyszę i
czytam, wnioskuję, że jego szampański dziś nastrój wcale nie koniecznie musi
być ani robieniem dobrej miny do złej gry, ani tym bardziej objawem żałosnej
histerii. Jedyne co mnie niepokoi to fakt, że, jak zobaczyłem wczoraj w
telewizji, Amerykanie powoli zaczynają zdejmować z okien i z wystaw sklepowych
te deski, w przekonaniu, że skoro Biden został prezydentem, żadnych rozrób już
nie będzie. W końcu, kto miałby je organizować? Prawica? Nie żartujmy. Z drugiej
jednak strony pocieszam się myślą, że ci co te deski w pierwszej kolejności
zakładali, to wyborcy Bidena. Prawica, nie bawiła się żadnymi deskami. Oni
zwyczajnie się zbroili. I kto wie, czy ta broń jeszcze się im nie przyda?
Tak czy inaczej, wygląda bardzo na to,
że przed nami dobry nowy rok. Byle tylko spadł śnieg.
Nie zgadnę, czy było warto.
OdpowiedzUsuńTrudno podejrzewać naszych owoczesnych, żeby wymyślili pandemię w celu obalenia faszyzmu. Polityka na pewno polega na umiejętności wykorzystywania sytuacji. Ich tworzenie jest o wiele trudniejsze, a odpowiedź przeciwnika może być zaskakująca. Jak to powiedział szeryf w To nie jest kraj dla starych ludzi: walcząc nawet ze spętanym bykiem nie można być pewnym wyniku.
Więc także Bajdenczycy mogli skorzystać o okazji. Ta szczepionka to podobno zupełnie nowa technologia, więc pewnie nikt nie jest w stanie stwierdzić, czy mogła być gotowa dwa miesiące wcześniej.
Gowin tuż przed tym jak zaczął wiosną rozwalać koalicję, ogłosił że jego resort zasponsorował zakończone sukcesem badania nad polskim testem.
Naukowcy z Poznania mieli to rzekomo zrobić, idealnie się wpasował ten sukces Gowina w jego premierowskie plany.
Czasami powstaje wrażenie, że politycy robià za dużo. Ta potrzeba tworzenia sytuacji jest zabójcza przede wszystkim dla nich. Gowin na niezrozumiałe szczęście swoją drogą. Ostatni Obcy jest o tym twórczym, szatańskim amoku kreacji. Słaby to film, bo zniknęła tajemnica.
Może Bajden będzie miał pecha i Trumpowi uda się przeciągnąć aż do chwili, gdy ludzie uwierzą w zwycięstwo nad pandemią, a wtedy zniknie najpoważniejszy zarzut do Trumpa. ale jak wspomniałem na początku, trudno zgadnąć.
@Juliusz Wnorowski
OdpowiedzUsuńDziś wszyscy już mówią, ze z tą szczepionką to zawracanie głowy, ale skąd się nagle zrobił taki rwetes? No i czemu Pfeizer nagle to ogłosił, skoro nic nie ma?
No dobra ale to nie taniej by było po prostu załatwić Trumpa jak JFK? Tam chętnych szaleńców nie brakuje.
OdpowiedzUsuń