piątek, 18 września 2020

Ziemkiewicz podobno zwariował

 

      Miałem już gotowy na dziś tekst, w którym pragnąłem ponownie zachęcić do kupowania mojej książki „Marki, dolary, banany i biustonosz marki Triumph”, gdy niebo się odsłoniło, wyszło słońce i  dowiedziałem się, że Rafał A. Ziemkiewicz przenosi się z TVP do innych mediów, szczęśliwie takich, z którymi, jak rozumiem, od dłuższego czasu nie utrzymuję kontaktu. Ponieważ zakomunikował to sam Ziemkiewicz i zrobił to w sposób, który go charakteryzuje od lat i sprawia, że przez cały ten czas mam na niego ciężką alergię, postanowiłem dwa kolejne dni poświęcić właśnie jemu. A zatem dziś wspomnienie jeszcze z roku 2008. Popatrzmy najpierw na tekst, jaki ów dziwny człowiek opublikował w „Rzeczpospolitej”:

      „Po Marku Jurku, Pawle Zalewskim, Kazimierzu Ujazdowskim i Ludwiku Dornie, żeby wymienić tylko tych czterech, przyszła kryska na Przemysława Gosiewskiego. Wtajemniczeni twierdzą, że jego deklaracje, iż sam chce złożyć funkcję szefa Klubu Parlamentarnego PiS, to tylko ratowanie twarzy – bo o dymisji przesądził już wcześniej Jarosław Kaczyński.

      Komentatorzy prześcigają się w spekulacjach, dlaczego „Gosiu” znany z posłuszeństwa i braku własnego zdania nagle stracił zaufanie prezesa. Jedni twierdzą, że to wskutek hipokryzji, na jakiej dał się przyłapać podczas wojny alimentowej, gdy publicznie wytykał Dornowi to, z czym sam nie jest w porządku. Inni, że nagrabił sobie, udzielając filipińskiego wywiadu Radiu Maryja. Ci uważający się za najlepiej zorientowanych wzruszają ramionami, że takie drobiazgi Jarosława Kaczyńskiego nie interesują, że prawdziwą przewiną Gosiewskiego było budowanie sobie w partii nieformalnej struktury – a Kaczyński na wszystko, co choćby odrobinę pachnie mu robotą rozłamową, reaguje alergicznie.

      Ja mam swoją teorię. Uważam, że Gosiewski jest po prostu politykiem jak na obecną fazę rozwojową PiS zbyt charyzmatycznym, zbyt samodzielnym i zbyt kompetentnym, obdarzonym nadmierną elokwencją. Nie dlatego, żeby Gosiewskiemu wszystkich tych przymiotów nagle przybyło, ale dlatego, że poziom tolerancji na nie u Kaczyńskiego stale się obniża, a co za tym idzie – obniżeniu ulega poziom, powyżej którego członek PiS musi pakować walizki. W trudnych chwilach, gdy z jednej strony kompromitujące lanie od FIFA, z drugiej nadciągający kryzys, z trzeciej własna decyzyjna niemoc, dymisja Gosiewskiego to dla Donalda Tuska prawdziwy powód do radości. To znak, że PO naprawdę może już przestać podporządkowywać wszystko wykańczaniu PiS. PiS wykańcza się samo”.

      

I teraz, skoro już wszyscy mieliśmy okazję obejrzeć umysł tego człowieka w pełnej okazałości, mój do tego czegoś komentarz. Przypominam: mamy rok 2008:

       Do Rafała Ziemkiewicza mam stosunek ambiwalentny od czasu gdy pisał w „Najwyższym Czasie” u Korwina. Z jednej strony, podziwiam go za styl, poglądy i siłę argumentów. Z drugiej, wciąż pamiętam, na przykład, jak kiedyś, w czasach, gdy w pewnych środowiskach szukano sposobu, by posłać Kaczyńskiego śladami Waleriana Pańki, Ziemkiewicz, z naiwnością dziecka, i równie dziecięcą powagą, wsłuchiwał się w głos służb. Później, przez lata, dawał Ziemkiewicz odetchnąć od swoich ekscesów, by znów wyskoczyć z czymś na poziomie publicystyki raczej kawiarni Zaklęty Czardasz, niż, powiedzmy, „Rzeczpospolitej”.

     I oto, w dzisiejszej Rzepie, Ziemkiewicz urywa się z przysłowiowej choinki i postanawia ponownie wysłać Kaczyńskiego na Księżyc. Nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby Ziemkiewicz zaprezentował swoje diagnozy na poziomie zwykłych, politycznych argumentów. Niestety, nastąpiła kolejna zapaść. Tym razem, najbardziej dramatyczna. Ziemkiewicz przedstawia swą analizę ostatecznego upadku PiS-u na podstawie tandetnej, i zwietrzałej nawet w TVN-ie, plotki o tym, że Kaczyński postanowił zgnoić Gosiewskiego. Biorąc pod uwagę fakt, że swoje, bardzo poważne, polityczne refleksje, Ziemkiewicz ubarwia takimi ciekawostkami, jak ‘filipińska choroba Gosiewskiego’, ‘wojna alimentowa’, czy budowanie przez „Gosia" (a jakże!) ‘nieformalnej struktury’, należy uznać, że tym razem Ziemkiewicz intelektualnie zszedł tak nisko, jak dotąd mu się nie zdarzało. Gdzieś w okolice dziennikarza Śmiłowicza.

      Pozostało już tylko nazwisko i nowa powieść. Jak informuje prasa, o dziennikarzu Radku i „bandzie chujków". No i zgrabna, publicystyczna forma. To jednak zbyt mało. Ja, na przykład, też, bez z najmniejszego wysiłku, potrafię ułożyć tekst na 247 słów + 3 słowa tytułu. Tyle, że o znacznie większym bogactwie sensu.

 


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...