Jak donoszą media – tym razem już chyba wszystkie – we Floyd County w amerykańskim stanie Georgia nagle zostało odnalezionych ponad dwa tysiące głosów, w większości oddanych na Donalda Trumpa, które zostały w ogóle nie policzone. Zwieziono więc te paczki do punktu wyborczego i kazano je oczywiście przeliczyć. Ponieważ dziś tam jest już tak, że nad każdym tego typu wydarzeniem wszystkim wisi czujne oko opinii publicznej i niczego się nie da ukryć, to najpierw osoby lokalnie odpowiedzialne za liczenie głosów ogłosiły, że to jest zaledwie wypadek przy pracy i za ową wpadkę odpowiedzialny jest wyłącznie jeden głupi i gnuśny pracownik, a następnie media – w tym, co ciekawe, nawet nawet tak zwany „nasz” portal tvp.info – poinformowały, że to i tak jest bez znaczenia, bo przewaga Bidena zarówno w Georgii, jak i w innych kluczowych dla wyniku stanach jest tak duża, że te drobne błędy owej różnicy nie zniwelują. Czytam te opinie, dziwię się ich, tu aż za bardzo demonstrowanej, powierzchowności, z jaką one próbują opisać stan rzeczy, a jednocześnie też nie mogę nie zauważyć dramatycznego wręcz lekceważenia roli jaka w całej tej procedurze przypada Sądowi Najwyższemu Stanów Zjednoczonych, o którego obsadę z takim zaangażowaniem i z nadzwyczajną wręcz skutecznością niemal do samych wyborów dbał prezydent Trump. A zatem, przez to, że obie te kwestie, a więc kompletnie nieistotna dla sprawy wielkość wyborczego oszustwa, oraz decydujący głos Sądu Najwyższego, zostały tak zlekceważone, chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedną wypowiedź cytowanego tu już jakiś czas temu prof. Grzegorza Górskiego, którego, co swoją drogą warto zauważyć, dotychczasowe prognozy, włącznie z tą, że kolejne sądy stanowe będą protesty wyborcze Donalda Trumpa odrzucały, póki co realizują się co do joty:
Ponieważ wiele osób zadaje mi różne pytania i zachęca do kontynuowania
spekulacji, to w ramach tego odniosę się do kwestii tego, skąd wiadomo co i jak
orzeknie Sąd Najwyższy. Zwolennicy postrzegania sytuacja w USA wyłącznie w
kontekście swoich polskich afiliacji politycznych, nie są w stanie zrozumieć
jednej, podstawowej rzeczy. Jak orzekną sądy w Ameryce wiadomo nie dlatego, że
ich skład (polityczny) coś determinuje, tylko dlatego, że jeśli coś już raz
zostało rozstrzygnięte (precedens) to rzadko się zdarza aby nastąpiło overrule
- czyli odrzucenie precedensu i stworzenie nowego.
Co z tego wynika dla naszej sytuacji dzisiejszej?
Prawnicy Trumpa będą powoływać się na orzeczenie w sprawie Bush v. Gore z
2000 roku (bardzo „świeży” precedens, dlatego bardzo silny). A tam Sąd uznał,
iż warunki w jakich przeprowadzono wybory w trzech hrabstwach Florydy, nie
spełniały warunku uczciwych wyborów. I dlatego trzeba było liczyć głosy od
nowa. ale doprecyzowano jeszcze termin - safe harbor - do kiedy można liczyć. I
okazało się, że po 36 dniach pełnienia urzędu prezydenta - elekta A. Gore mógł
zacząć pisać książki o ociepleniu klimatu.
A więc:
1. Dzisiaj należy wykazać, że wybory nie były uczciwe i nie ma znaczenia,
jaka była/jest/będzie przewaga jednego czy drugiego w tym czy innym stanie.
Jeżeli były nieuczciwe, to jest to przesłanka do -
2. Stwierdzenia przez Mike'a Pence'a na posiedzeniu w dniu 6 stycznia, iż
nieuczciwie wybranych elektorów nie można uwzględniać w procesie zatwierdzania
certyfikatów z wyborów stanowych. Będą one bowiem sprzeczne z orzeczeniem Sądu
Najwyższego, a tego się po prostu nie głosuje, no bo Kongres nie może
przegłosować tego, czy wyrok Sądu Najwyższego obowiązuje czy nie.
Ergo:
3. Po zdyskwalifikowaniu głosów z wątpliwych stanów, żaden kandydat nie
uzyska odpowiedniej większości i nie pozostanie nic innego jak tylko głosować w
Izbie wedle reguły którą już opisałem.
To naprawdę jest wbrew pozorom bardzo proste i nie ma tu wielkiej filozofii
dla każdego, kto choć trochę zna naturę prawa amerykańskiego.
Na koniec chciałbym jeszcze
już od siebie zwrócić uwagę na coś, co mnie autentycznie poraziło. Otóż
dotychczas byłem przekonany, że o ile tu u nas w Polsce wszelkie możliwe
granice wstydu zostały już dawno przekroczone, a polityczne napięcie sprawia,
że z każdym dniem owo zidiocenie staje się coraz bardziej bezkarne, to choćby w
takich Stanach, przynajmniej na poziomie rozrywki, jakiś standard jest
zachowany. Owszem, wszyscy widzimy, że podczas ostatnich wyborów Joe Biden i
jego elektorat potrafił zawstydzić nawet nasz PSL, ja jednak mam na myśli
rozrywkę. Wygląda bowiem na to, że kiedy już następuje upadek, to dzieje się to
po tak zwanej całości, i w efekcie dziś Ameryka wyprzedza już nie tylko Niemcy,
nie tylko Wenezuelę, nie tylko Jana Burego, ale nawet coś tak szokującego jak kabaret
Neo-Nówka. Oto Saturday Night Live. Proszę się trzymać foteli:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.