Dziś nie
napisze od siebie ani słowa, za to przytoczę treść dwóch wpisów jakie na
Facebooku zamieścił prof. Grzegorz Górski, z tego co czytam, wybitny prawnik.
Nie wiem oczywiście, czy on się przypadkiem gdzieś nie myli, ale ponieważ
całość brzmi bardzo sensownie, bardzo proszę posłuchać:
Czekając na to, kto będzie
prezydentem USA od 20 stycznia, kilka(naście) wyjaśnień prawno -
konstytucyjnych:
1. Od jutra prawnicy D.
Trumpa będą składać pozwy sądowe w sądach stanowych tam, gdzie z pewnością
doszło do sfałszowania wyborów przez Demokratów (Arizona, Nevada, Georgia, Płn.
Karolina, Pensylwania, Michigan i Wisconsin).
2. Sądy ustosunkowywać się
będą do tych pozwów w ciągu kolejnych 10-14 dni (jedna lub dwie instancje +
stanowe Sądy Najwyższe). Część tych wyroków będzie dla niego pozytywna, część
nie (bo w przynajmniej w połowie tych stanów sądy są opanowane przez
Demokratów).
3. Od niekorzystnych
wyroków sądów stanowych, D. Trump odwoła się do Sądu Najwyższego i uzyska w
ciągu ok. 7 - 10 dni odpowiednie nakazy skierowane do władz stanowych - Sąd
Najwyższy będzie odwoływać się do precedensu z 2000 roku w sprawie Bush v.
Gore).
4. W tym czasie komisje
stanowe będą kontynuować liczenie głosów, a większość tych stanowych komisji
będzie lekceważyć nakazy sądowe.
5. Stany muszą do 14
grudnia sformować swoje reprezentacje do Kolegium Elektorskiego i można
przypuszczać, że Demokraci - idąc w zaparte - wyślą delegacje, nie bacząc na
nakazy sądowe wedle "wyliczeń" przygotowanych przez CNN i AP.
6. Kolegium Elektorskie 14
grudnia dokona wyboru Bidena, nie bacząc na to, iż część stanowych grup
elektorskich głosować będzie bezprawnie.
I TU ZACZYNA SIĘ ETAP
DRUGI - zgodnie z ustawą z 1876 roku oraz 12 poprawką do konstytucji z 1804
roku :
7. Wyniki wyborów w
stanach POTWIERDZA KONGRES na wspólnym posiedzeniu obu izb, które odbędzie się
6 stycznia.
8. Posiedzeniem
połączonych izb kierować będzie wiceprezydent Mike Pence. Na pisemny i
umotywowany wniosek jednego kongresmena i jednego senatora (łącznie)
przewodniczący posiedzenia (wiceprezydent Pence) może potwierdzić
nieprawidłowość stanowego certyfikatu. Jeśli owe certyfikaty będą sprzeczne z
wyrokami i nakazami sądowymi, jest to raczej oczywiste.
9. Decyzja
przewodniczącego izb NIE PODLEGA GŁOSOWANIU, bo tego nie przewiduje ani
poprawka ani ustawa. W konsekwencji może to doprowadzić do sytuacji, w której
część głosów elektorskich zostanie zakwestionowana, a żaden kandydat nie uzyska
270 głosów elektorskich.
10. Tu trzeba zastrzec, że
sytuacji takiej nigdy nie było, a więc otwiera się tu przestrzeń do
ukształtowania nowego precedensu konstytucyjnego.
11. Jeżeli okaże się, że
tą drogą nie można potwierdzić wyboru prezydenta, bo nie uzyskał on wymaganej
większości w kolegium elektorskim, to - I TO JEST NAJCIEKAWSZE:
12. Wyboru prezydenta
dokonuje Izba Reprezentantów (contigent election). Jednak głosowanie nie odbywa
się większością głosów członków Izby (czyli z 435 kongresmenów).
13. Głosowanie odbywa się
stanami (czyli oddawanych jest 51 głosów) - każdy stan ma jeden głos i jaką on
ma barwę decyduje to, która formacja ma większą ilość kongresmenów w tym
stanie.
14. Na tę chwilę (w
konsekwencji obecnych wyborów) Republikanie mają większość wśród kongresmenów z
28 stanów, Demokraci w 20. trzy stany nie mają większości którejś ze stron.
15. Ta procedura musi się
zakończyć do 20 stycznia 2021 roku do północy. Jeżeli taki wybór nie zostanie
przeprowadzony w tym terminie, prezydentem (acting president) zostanie ... speaker Izby Reprezentantów wybrany przez zwykłą większość w Izbie - a więc
zapewne Nancy Pelosi.
Czy rozumiecie już
Państwo, dlaczego Demokraci ogłosili "zwycięstwo", dlaczego próbują
przy pomocy ulicy wywierać wpływ na sądy, grożąc wojną domową, etc.?
I teraz pytanie - Kto tak
naprawdę jest bliżej prezydentury ????
Dlatego powtórzę za M.
Twainem: pogłoski o śmierci D. Trumpa są przesadzone
A oto tekst najnowszy, zaledwie z wczoraj:
Skończyłem właśnie lekturę
pozwu kampanii D. Trumpa złożonego do Federalnego Sądu Okręgowego w Filadelfii.
Pozew został złożony przeciwko sekretarz stanu Pensylwanii K. Boockvar oraz
kilku hrabstwom, w których doszło do największej ilości nadużyć wyborczych.
Główne zarzuty dotyczą:
a) naruszenia art. 1 sec.
4 Konstytucji, na mocy którego wszelkie regulacje dotyczące wyborów władz
federalnych muszą być przyjmowane przez Legislatywy stanowe - w tym wypadku
podstawowe regulacje dotyczące tzw. głosowania korespondencyjnego stworzyła
pozwana sekretarz stanu, co narusza wprost stypulacje konstytucyjne;
b) regulacje sekretarz
stanu stworzyły tzw. „two track election system” - track first - normalne
głosowanie, w którym każdy głosujący poddany został określonym restrykcjom
(weryfikacja tożsamości, weryfikacja podpisu); track second - głosowanie
korespondencyjne, w którym nie prowadzi się żadnej weryfikacji tożsamości osoby
głosującej - taka sytuacja wyczerpuje znamiona „nieuczciwych wyborów” opisane w
orzeczeniu w sprawie Bush v. Gore (531 U.S. 98, 104-105, 2000).
Zakwestionowano 682.479
głosów jako oddanych niezgodne z Kodeksem Wyborczym.
Wbrew suflowanym
pogłoskom, pozew robi mocne wrażenie, a poziom argumentacji konstytucyjnej
bardzo wysoki.
Pozew skierowany został do
Sądu Federalnego, co znacząco skraca drogę do ostatecznego rozstrzygnięcia w
Sądzie Najwyższym.
Innymi słowy, scenariusz
który opisałem kilka dni temu, realizuje się w sposób precyzyjny.
No i to tyle. Jak już wspomniałem, czy Górski ma rację
czy nie, tego wiedzieć nie mogę, ale ponieważ myślę, że mieć może, życzę
wszystkim miłego dnia.
@toyah
OdpowiedzUsuńw punktach 8, 9 i 10 powyżej wybuchnie awantura, bowiem, jakkolwiek na wniosek, decydować będzie Mike Pence. W jakim kierunku zaś zdecyduje mieć będzie wpływ na jego kandydaturę wiceprezydenta nowej kadencji. Tymczasem, ponoć "nemo iudex in causa sua".
Tyle tylko, że jego decyzja odmawiająca potwierdzenia wyniku nie będzie kończyła procesu wyborczego; spowoduje tylko brak potwierdzenia wyboru Bidena. W tym sensie ODMOWNA decyzja tego rodzaju ma charakter raczej notyfikacyjny, a nie rozstrzygający w sprawie. Nie powinno być więc obiektywnych podstaw do wyłączenia Pence'a z tej części procedury.
Ale to będzie dobry moment dla rozpętania awantury!
@toyah
OdpowiedzUsuńTrudno mi teraz sprawdzić, bo egzemplarz "wyszedł z domu", lecz zdaje się Paul Johnson w swojej historii świata powołał, że J.F.Kennedy (tak, tak on właśnie!) został prezydentem mimo ewidentnych i udowodnionych szwindli wyborczych.
Został nim dlatego, bo jego republikański konkurent R. Nixon (tak, ten sam Nixon!) stwierdził, w sensie, to nie cytat, że szacunek do amerykańskiej demokracji nie pozwala jemu Nixonowi ciągać tejże demokracji po sądach. Zrezygnował więc z drogi sądowej.
Według Johnsona, tę decyzję J.F.Kennedy skomentował, że Nixonowi zabrakło klasy.
To też są tamtejsze precedensy. Dziwnym trafem wszelkie naciąganie prawa wyborczego w USA wydaje się być obyczajem demokratów. W końcu prawo wyborcze musi zostać tam scedowane na sądy. W końcu musi mieć jakiś ustrojowy skutek, że na każdy 1.000 mieszkańców, w tym dzieci i starcy, przypada tam 4 prawników (o ile nie więcej).
Już mam dokładny cytat z tego J.F. Kennedy'ego:
Usuń"Nixon zniknął z polityki w ten sam sposób, w jaki się pojawił - bez żadnej klasy".
cyt. za: Pierre Salinger; "With Kennedy" (Nowy Jork 1966) str. 51
PS. opinia o zniknięciu R. Nixona z polityki była jednak mocno przedwczesna, bo jeszcze jako późniejszy prezydent zdążył on sporo posprzątać po J.F.Kennedym. M.in. wyprowadził USA z wojny wietnamskiej i rozpoczął proces kontroli zbrojeń.
NB. w USA potrzeba 270 głosów elektorskich, zaś Nixon do drugiej kadencji otrzymał 520 głosów elektorskich mimo tego, że co najmniej od roku tzw. afera watergate już była ujawniona. Pozostawało wykończyć go prawnikami. Jest ich w USA tylu, że chętni zawsze się znajdą.
@orjan
UsuńTo było wielkie zwycięstwo. On wygrał we wszystkich stanach. I wciąż jest powszechnie uważany za najgorszego prezydenta. Straszne!
@toyah
UsuńBo jak na razie, największym osiągnięciem lewizny jest przyfastrygowanie sobie kompetencji arbitrów elegancji. Właśnie to pozwala im strugać co chcą z byle banana.
Natomiast po drugiej stronie największym błędem jest brak wystarczającego śmiechu z tej fastrygi i struganiny.
W wyborczym 2015r. właśnie taki śmiech wykończył i Tuska i Komorowskiego.