Dziś do kiosków trafia kolejny numer „Warszawskiej
Gazety”, a w nim mój felieton na tematy trochę bieżące, a trochę bardziej
ogólne. Polecam i zapraszam.
Kiedy piszę te słowa, jestem pod
wrażeniem informacji, która zrobiła w publicznej przestrzeni pewną karierę, a
ja w stosunku do większości komentarzy zachowuję zdanie odrębne. Otóż trzeba
nam wiedzieć, że mieszka w Polsce człowiek o nazwisku Kasjusz Życiński i jest
on prowincjonalnym zawodnikiem tak zwanych mieszanych sztuk walki. Oprócz tego,
ów Życiński jest też byłą gwiazdą najbardziej tandetnych telewizyjnych show, w
rodzaju „Top Model” oraz „Warsaw Shore”, a swoją dzisiejszą popularność
zawdzięcza temu, że udało mu się wokół siebie zgromadzić dużą grupę ludzi,
którzy go serdecznie nienawidzą, a on zamiast bronić swojej reputacji, swoim
wrogom wali patykiem po kratach, czym ich doprowadza do prawdziwej furii, no a
przez to też jest tu i ówdzie jakoś tam rozpoznawany.
Swoje dzisiejsze 15 minut Życiński
zawdzięcza temu, że podczas jednej z walk pokonał przez dyskwalifikację innego
polskiego zawodnika, niejakiego Marcina Najmana i po walce wygłosił tyradę
skierowaną oczywiście przeciwko Najmanowi, ale przede wszystkim przeciwko
obecnej władzy, oraz wszystkiemu z czym ona mu się kojarzy, a więc Bogu,
Wierze, Ojczyźnie, oraz tradycyjnym wartościom. To co nadało jego wypowiedzi
szczególnego waloru, to fakt, że skorzystał tam z pełnego wachlarza dostępnych w
języku polskim wulgaryzmów, i to na takim poziomie intensywności, że ani znana
nam skądinąd Marta Lempart, ani te dzieci, które ona wokół siebie zgromadziła,
nie byliby dla niego konkurencją.
Opublikował Życiński swoje wystąpienie na Twitterze i ono
niemal natychmiast wywołało powszechny zachwyt wśród polityków totalnej
opozycji, a to z kolei spowodowało jeszcze większe oburzenie, niż ów
wcześniejszy bluzg. A ja w tej sytuacji mam dwie refleksje i żadna tak naprawdę
nie dotyczy tego nieszczęśnika. Przede wszystkim myślę sobie, że to jest
naprawdę przerażające, jak nisko upadliśmy, skoro to co powie, czy zrobi jakiś
prowincjonalny żulik, staje się tematem ogólnopolskim, w dodatku przyciągającym
uwagę zarówno mainstreamowych polityków, jak i mediów, jeśli tylko owa
wypowiedź stanowi odpowiednio wulgarny atak skierowany w stronę znienawidzonej
władzy. Druga myśl, jaka mnie dziś dręczy, to ta, że ja się naprawdę nie
zdziwię, gdy z jakiegokolwiek powodu, za parę lat, czy choćby miesięcy, ów
Kasjusz Życiński, publicznie ogłosi, że oto on nagle odkrył w sobie dawną
Wiarę, którą zaszczepili mu jeszcze w dzieciństwie rodzice, że w jego życiu
nastąpiła duchowa przemiana i że dziś Jasna Góra, o której jeszcze niedawno
wypowiadał się w tak plugawy sposób, jest jego drugim domem.
I nie zdziwię się też, jeśli on z dnia na
dzień stanie się gwiazdą portalu wpolityce.pl, gdzie Marzena Nykiel przeprowadzi
z nim rozmowę o tym, czym są dla Polaków Bóg, Honor i Ojczyzna. Ścieżki już
zostały przetarte i wcale nie mam tu tylko na myśli niejakiego Różala, swoją
drogą o zbliżonej do Życińskiego proweniencji. A my, wsłuchując się w te
bluzgi, zaczniemy krzyczeć z zachwytu.
Reżyser Patryk?
OdpowiedzUsuń@Tobiasz11
OdpowiedzUsuńJak najbardziej.