Tak się akurat składa, że wśród moich znajomych mam pięć, a
może sześć osób, które są bardzo zaangażowane w mający właśnie miejsce tak
zwany Strajk Kobiet i są to, z dwoma wyjątkami, kobiety. Jeśli mówię, że oni
wszyscy są zaangażowani „bardzo”, to dokładnie to mam na myśli. A więc oni
noszą maseczki z błyskawicą, na balkonach wywieszają plakaty z
charakterystycznymi hasłami, a jeśli mają okazję, to odpowiednio też dekorują
swoje samochody. Biorą oczywiście bardzo aktywny udział w codziennych
demonstracjach i choc nie wiem, czy piszą po budynkach oraz kościołach, to nie
zdziwiłbym się gdyby tak było. Wiem na pewno, że podczas owych demonstracji
wykrzykują brzydkie słowa, bo pokazują to choćby na swoich profilach na
Facebooku i gdzie indziej. I to mnie akurat nie dziwi, do czego zresztą jeszcze
wrócę w dalszej części tych refleksji. Ciekawi mnie natomiast bardzo, że oni
wszyscy są na co dzień nadzwyczaj kulturalnymi, grzecznymi, miłymi i spokojnymi
ludźmi, z których ust nie dość że nigdy nie słyszałem jednego wulgarnego słowa,
to nawet nie zdarzyło mi się u nich zauważyć, tego co nawet mi się niekiedy
zdarza, a więc tak obecnie modnego „wkurwienia”.
Ów paradoks tak mnie zaintrygował, że,
proszę sobie uprzejmie wyobrazić, gdy szedłem sobie wczoraj z psem, i mijając
najnowsze moje odkrycie w postaci napisu „JP pizda”, spotkałem jedną ze
wspomnianych znajomych dziewcząt, oczywiście w maseczce z błyskawicą, i nie
zastanawiając się długo zagadnąłem w te słowa:
- Dzień dobry, kurwa.
Znajoma, co stwierdziłem z satysfakcją,
najpierw lekko zdębiała, a następnie cichutko odpowiedziała:
- Dzień dobry.
Kiedy już pierwsze lody zostały
przełamane, postanowiłem nie czekać, tylko jechać utartą już ścieżką:
- Strasznie jestem dziś wkurwiony. Niech sobie
pani wyobrazi, że wczoraj ten chuj tak mną szarpnął, że się wypierdoliłem jak
długi i tak się jebnąłem w kolano, że mnie do dziś napierdala.
Przez twarz mojej znajomej przebiegł błyskawiczny
proces myślowy, a że jest ona na co dzień osobą bardzo inteligentną, szybko
doszła do siebie, oczy rozbłysły jej zrozumieniem i odpowiedziała:
- Trzeba było nas nie wkurwiać.
A ja, ponieważ wszystko co chciałem to już
właśnie załatwiłem, powiedziałem:
- Do widzenia, kurwa.
Ona mi odpowiedziała:
- Do widzenia.
I każde z nas poszło w swoją stronę.
***
Jestem pewien że wielu z nas się
zastanawia, czemu te wszystkie dziewczyny – a wiele z nich, z całą pewnością,
to osoby na ogół bardzo łagodne i grzeczne – nie dość, że się zdecydowały wziąć
udział w akcji pod hasłem „Wypierdalać!”, to jeszcze na ten czas pozwoliły
sobie na ową niezwykłą wprost przemianę, która pozwala im bez mrugnięcia okiem
skandować zarówno owo „wypierdalać”, jak i różnego rodzaju inne plugastwa,
takie jak „jebać”, „kurwa”, „pizda”, czy „chuj”. Otóż moim zdaniem mamy tu dwa
poziomy szaleństwa, które z siebie wzajemnie wyrastają. Wszyscy pewnie
pamiętamy czas, kiedy byliśmy małymi dziećmi i czasem, gdzieś w kąciku, kiedy
nikt nie patrzył pisaliśmy to tu to tam słowo „dupa” i to sprawiało, że przez
chwilę czuliśmy się bardziej odważni, no a przede wszystkim poważni. Mało tego:
owa „dupa”, nabazgrana gdzieś na kartce, na szkolnej ławce, czy na murze, dwała
nam pewien zastrzyk adrenaliny, tak by dalsza część dnia mogła być uznana za
udaną. Uważam, że tu mamy do czynienia z czymś bardzo podobnym. I ja w żaden
sposób nie sugeruję, że tych dwóch moich kolegów, czy te cztery znajome
dziewczyny, gdy sobie gdzieś tam siedzą w barze na kawie, czy przy piwie, albo
idą sobie ulicą i rozmawiają, nie rzucą od czasu do czasu popularną „kurwą”.
Oczywiście, że to im się zdarza, a niektórym z nich nawet dość często.
Dziewczynom i chłopcom. Ale to wyłącznie prywatnie. Nie ma natomiast wielkich
szans, że którekolwiek z nich zacznie nagle wypowiadać te świństwa publicznie i
to jeszcze na głos. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: bo nie wypada.
Mam wrażenie, że nawet najbardziej typowy
kibol, czy zdegenerowany menel, zna tu pewne ograniczenia. Pisałem tu kiedyś o
tym, jak zdarzyło mi się jechać pociągiem z dwoma klasycznymi kibolami właśnie
i oni nie byli w stanie skończyć jednego
zdania bez owego przerywnika w postaci słowa „kurwa”. O ile pamiętam pojawiło
się tam również parę razy słowo „przypierdolić” ewentualnie „jebnąć”, ale
wyłącznie w bardzo konkretnych kontekstach, bez jakiejś szczególnej
demonstracji męskości. Podobnie z tymi przydworcowymi pijaczkami. Oni również
klną, ale jeśli zdarza im się wpaść w ton, który możemy zaobserwować wśród
dziewcząt biorących udział w dzisiejszych demonstracjach, to wiemy na pewno, że
oni wypili coś znacznie gorszego niż zwykła wóda, a kto wie, czy nie z
dodatkową posypką. Spotykamy ich czasami, prawda? Idą ulicą, wściekli jak nie
wiadomo co, wymachują rękami i bluzgają na czym świat stoi, a my wiemy, ze tam
musiało być coś jeszcze.
I tu mamy te eleganckie inteligentne, jak
to się zabawnie przyjęło określać na Twitterze, Julki i to jest dokładnie ten
sam język, a jeśli ktoś im zwróci uwagę, to pada jedno jedyne wytłumaczenie:
„To dlatego że jesteśmy wkurwione”.
Czemu tak? Jaka jest tego przyczyna? Kto
wymyślił ten niezwykły plan i korzystając z jakiej logiki? Otóż, kto to
wymyślił oczywiście nie wiem, natomiast domyślam się, że tu chodziło o to, by w
nich wszystkich wywołać dokładnie ten sam pierwotny instynkt, który nimi
rządził, gdy były jeszcze dziećmi. Plan tym razem jednak był taki, by one te
„dupy” i „cycki” pisały nie na szkolnych ławkach, gdy pani nie patrzyła, ale by
je artykułowały głośno i wyraźnie. No i oczywiście z odpowiednimi do wieku i
okoliczności modyfikacjami. Proszę zresztą spojrzeć na główne hasło ich
kampanii: „Wypierdalać!”. Otóż jeśli się zastanowić, to w większości sytuacji w
których ono jest używane, jest ono używane kompletnie bez sensu. Widzieliśmy
wszyscy scenę przed jednym z kościołów, gdzie do tych dzieci wyszedł ksiądz,
próbował im cos tłumaczyć, a one zaczęły nagle skandować „Wypierdalaj!”.
Dziwne, prawda? Przyszły pod jego dom, zaczęły mu tam hałasować, a gdy on do
nich wyszedł, to kazały mu „wypierdalać”. Ja bym rozumiał, gdyby to on wyszedł
do nich i krzyknął: „Wypierdalać!”, tymczasem stało się dokładnie
odwrotnie. Dziś chodzę po mieście,
wszędzie widzę te plakaty z napisem „Wypierdalać!” i nie ukrywam, że nie mam
innego dla tego dziwactwa wytłumaczenia niż to jedno: One nie chcą mnie
przepędzić; one zaledwie chcą użyć publicznie brzydkiego słowa. Po co? A to
jest już inna sprawa. To jest po to, by się nakręcić i dodać sobie siły.
I tu się pojawia kolejna kwestia, która, moim zdaniem tę wcześniejszą stworzyła i którą też ta dziś już podtrzymuje przy życiu. Otóż moim zdaniem ów ktoś nam kompletnie obcy i nieznany uznał – przewidując, jak wielu z nas, że już wkrótce dojdzie do praktycznej delegalizacji aborcji – że jeśli da się skorzystać z okazji i wreszcie obalić ten rząd, to trzeba do tego użyć kobiet i to właśnie w ten sposób, że się je zachęci do tego, by wyszły na ulicę wyrzucając z siebie to co je przez tyle lat jakoś tam wiązało, czyli najbardziej wulgarne przekleństwa. Powiem szczerze, że pomimo wielu wątpliwości, nie bardzo lubię dyskutować na temat różnic między psychiką kobiet, a psychiką mężczyzn. Natomiast nie potrafię nie zauważyć, że mamy w historii naprawdę wiele przykładów na to, że kobiety dają się zdecydowanie bardziej od nas manipulować w tym sensie, że one stają się znacznie bardziej od nas podatne na wszelkiego rodzaju emocjonalne oszustwa. I nie chodzi mi tylko o ostatnio bardzo popularne oszustwa „na wnuczka”, czy o wciąż powtarzające się historie kobiet, które wysłały swoje całe oszczędności jakiemuś rzekomemu amerykańskiemu żołnierzowi z Afganistanu, czy wreszcie tamte wszystkie dziewczyny, które padły ofiarą niegdysiejszego Mola, wrażliwego poety Murzyna, czy wcześniej Kalibabki, syna Posejdona.
Czytam ostatnio książkę o obozie koncentracyjnym dla dzieci w
okupowanej przez Niemców Łodzi, gdzie prym wiodła pewna młoda dziewczyna
nazwiskiem Pohl, którą się dziś wspomina jako stworzenie, którego okrucieństwa
nie da się porównać z niczym innym. A ja już tylko się zastanawiam, czy ona,
kiedy mordowała te dzieci, bardzo przeklinała. Myślę że tak. Bez tego z
pewnością nie byłoby jej aż tak łatwo.
Mogę się tu oczywiście mylić, ale jeśli
mam rację, to uważam, że ten ktoś, kto wpadł na pomysł by tym wszystkim Julkom
w płaszczykach do kolan, w podartych dżinsach i wełnianych czapeczkach
założonych na długie blond włosy kazać biegać od kościoła do kościoła i
wrzeszczeć „Wypierdalać!”, powinien się jednak spalić w piekle. Od pewnego
czasu nie bardzo mam ochotę używać tego rodzaju retoryki, no ale co robić,
skoro nic innego nie przychodzi mi do głowy?
Poniższe nie będzie moim wywodem, ale próbą powtórzenia czegoś co gdzieś kiedyś usłyszałem, przeczytałem (nawet nie zdziwię się, jeżeli bez woli skopiowałem Orjana).
OdpowiedzUsuńPrzekleństwo jest ścigane przez prawo. Jeżeli przeklinamy na ulicy, to jest to wykroczenie. Jeżeli przeklinamy i wyzywamy drugą osobę (ubliżamy) to jest to przestępstwo ścigane z oskarżenia prywatnego na gruncie kodeksu karnego.
Dlaczego państwo karze za przeklinanie? Zwłaszcza, że każdemu zdarzy się użyć przekleństwa. Skoro ludzie tak chcą mówić, to pozwólmy im. Szkoda angażowania Policji, Prokuratury, Sądu.. w to, że ktoś gdzieś kogoś zwyzywał.
Bardzo łatwo jest naruszyć normę o zakazie przeklinania. Nie trzeba się do tego przygotowywać, kierować się jakimś zamiarem, plan. Ot tak rzucamy nagle z siebie wulgaryzm, a Państwo od razu stawia nas skutecznie jako oskarżonego/obwinionego.
I tą normę może naruszyć każdy. Od małego dzieciaka po grzecznego studenciaka. To nie jest morderstwo, gdzie trzeba jakiejś siły i odwagi. To nie jest kradzież czy oszustwo gdzie trzeba jakiejś wiedzy i umiejętności. Po prostu zupełne beztalencie może przeklnąć.
Jak rozpoczyna się rewolucja, to kwestionuje ona istniejące normy. Ciężko jest namówić ludzi do plądrowania sklepów, przynajmniej na początku. Ale jak łatwo jest namówić ludzi do ogólnego przeklinania.
Przekleństwo zawsze pada gdy człowiek jest w jakiś sposób szczególny podniecony, poddenerwowany. Utrzymywanie ludzi w stanie ciągłych przekleństw to po prostu utrzymywanie ludzi w gotowości bojowej.
mam nadzieję, że nasze władze, jak zabiorą się za ocenienia przekleństw na ulicach (tych złych informacji o rządzie) będą miały na uwadze taki wyjątek z prawa rzymskiego:
Kodeks Justyniana (CJ.9.7.1pr)
Cesarze Teodozjusz, Arkadiusz i Honoriusz do Rufina Pretora pretorium
Jeśli ktoś mówi źle o naszej osobie lub o naszym rządzie, nie chcemy go karać
Jeżeli mówi lekkomyślnie należy nim wzgardzić, jeśli przez głupotę, trzeba nad nim ubolewać, jeśli to zniewaga, trzeba mu przebaczyć. Tak więc nie podejmując żadnych kroków masz nam dać wiadomość, iżbyśmy sądzili o słowach wedle osób i zważyli czy należy je podać pod sąd czy też poniechać.
@Grudeq
UsuńTo nie moje, ale ciekawe.
Przeklinanie ma funkcje społeczne. Te są obiektywne. Gorzej, gdy przechodzi do kultury ogólnej.
Funkcje przeklinania są różne. Dzieciom wydaje się że są doroślejsze. Kapralowi podnoszą stopień wojskowy, szwejowi kitę. Biesiadnikom u Sowy dają poczucie kameradeszaftu i tak dalej.
Można generalnie zgrupować, że grube słowa w pewnych sytuacjach pomagają wytworzyć napięcie, w innych rozładować napięcie.
Toyah zauważa coś innego. Mianowicie, że wśród tej demonstrującej młodzieży następuje jakaś mimikra: przeklinanie jest identyfikacją tożsamości społecznej.
Drugie co zauważa, to ta obecność młodych dziewcząt i dopiero to jest smutne, w co też one dały wmontować swoją dziewczęcość. Srogo za to zapłacą i to wcale nie wskutek koronawirusa, lecz skutkiem upadku kultury i zawartych w niej tabu, które je chronią.
Tutaj nasuwa mi się spostrzeżenie (chyba W. Łysiaka), że za upadek kultury zawsze odpowiedzialne są kobiety, bo to one dysponują kluczem do sypialni. Pewnie miał na myśli cywilizację łacińską, bo w islamie klucz może należeć do kogo innego. W burdelu na pewno.
Takie to myśli mnie nachodzą, gdy w telewizorze widzę te młode dziewczęta, z których spory odsetek to zapewne dziewice i właśnie następuje ich wejście na rynek a'la Lempart, czyli zepsienie.
Mam swoją teorię,kobiety lubią poswintuszyc w trakcie aktu miłosnego i te wszystkie wulgaryzmy wykrzykiwane na manifestacjach czy niesione na tych tekturowych tablicach utrzymuja je w permanentnym stanie nazwijmy to podekscytowania.
OdpowiedzUsuń@Tobiasz11
UsuńMniej więcej to miałem na myśli, że dla nich to może być rodzaj przeżycia seksualnego. W momencie gdy one owe przekleństwa zaczynają traktować jak coś egzotycznego, to uczucie może je autentycznie zdominować.