poniedziałek, 19 października 2020

Cztery krótkie refleksje na tematy psychiatryczne

 

Ci co lubią mieć wszystko na papierze, muszą poczekać do listopada, ale ponieważ wydarzenia zmieniają się z dnia na dzień i na nas nie czekają, więc tu już dziś najświeższy zestaw moich krótkich refleksji pisanych co miesiąc dla „Polski Niepodległej” pod wspólnym tytułem „Wezwani do Tablicy”. Swoją drogą, polecam.

 

Po wielu latach, wydawało się że daremnych oczekiwań, cała Polska usłyszała nazwisko Roman G., a Bóg mi świadkiem, że wielu z nas owego dnia wyczekiwało jak kania dżdżu. No więc stało się i choć doświadczenie uczy, że koniec owej satysfakcji będzie równie raptowny jak jej pojawienie się, darowanemu, nomen omen, koniowi w zęby zaglądać nie wypada. Oto przy okazji wspomnianego wydarzenia mogliśmy przeżyć dwa dodatkowe wesołe momenty. Pierwszy z nich to błyskawiczna wręcz reakcja stacji TVN24, która tego samego dnia zoraganizowała rozmowę z żoną Pana Mecenasa, Barbarą Giertych, która wystąpiła w sztandarowym projekcie stacji „Kropka nad i” i zupełnie jak zagubione we mgle dziecko oświadczyła, że „mój mąż nie jest pospolitym przestępcą, którego trzeba zakuwać w kajdanki”. Oczywiście, najciekawsze w tym wszystkim jest zapewnienie pani Giertychowej, że Roman nie jest „pospolitym przestępcą”. Przepraszam wszystkich bardzo, ale gdybym ja został zatrzymany przez CBA, to jestem oczywiście pewien, że moja żona i dzieci by mnie broniły, ale nie wyobrażam sobie, by którekolwiek z nich robiło to, zapewniając, że ja nie jestem przestępcą „pospolitym”. Oni oczywiście by pewnie mówili, że jestem człowiekiem niewinnym, a kto wie, czy wręcz nie świętym, że to zatrzymanie to pomyłka, że ja nigdy w życiu nie zrobiłem nic złego, no a może nawet że ze mnie „dupa nie przestępca”, ale tego by którekolwiek z nich uznało za stosowne robić mi reklamę, twierdząc, że ja nie jestem przestępcą „pospolitym”? Nie, to jest nie do wyobrażenia. 

Nie znam Barbary Giertych z jej innych wystąpień, ale trudno mi sobie wyobrazić, że ona jest aż tak głupia, by aż tak fatalnie wrabiać swojego było nie było męża. A jeśli mam rację, to jedynym wyjaśnieniem tego czegoś jest tak zwana „freudowska pomyłka”. Ona chciała powiedzieć „przestępca”, a wskoczyło jej jeszcze to słowo „pospolity”. No a skoro tak, to możemy podejrzewać, że ona jest naprawdę w ciężkiej histerii. No a skoro tak, to tym razem zapewne idzie na ostro.

***

Druga rzecz, na którą zwróciłem uwagę, to ten, że pani Giertychowa w ogóle ma pretensje, że agenci CBA założyli jej mężowi kajdanki. I znów bardzo przepraszam, ale nawet gdyby on faktycznie był zaledwie zwykłym rabusiem, a nie człowiekiem od specjalnych zleceń, to ich psim obowiązkiem było mu te kajdanki założyć. Dlaczego? Nie trzeba otóż być uznanym adwokatem, by wiedzieć, że od momentu gdy państwowe służby zatrzymają kogokolwiek, ten ktoś w tym samym momencie trafia pod opiekę państwa i ono nie może go na moment spuścić z oka, choćby po to, by on sobie czegoś złego nie zrobił, tak choćby jak to było w przypadku niegdysiejszej Barbary Blidy. To zresztą akurat jest bardzo dobry przykład. Jak wiemy, Blida popełniła samobójstwo w momencie gdy poszła zrobić siusiu i na tę jedną chwilę, funkcjonariuszka dyskretnie odwróciła od niej wzrok. Niewykluczone, że tu sytuacja była – lub mogła być –  bardzo podobna. Jak wiemy, w pewnym momencie G. zażyczył sobie udać się do toalety, jednak tym razem funkcjonariusz udał się tam razem z nim i jak podejrzewam, miał na niego oko przez cały czas. Co tam się działo, pojęcia nie mam i mieć nie mogę, ale ponieważ wiemy, że w pewnym momencie  G. padł tam zemdlony i trzeba go było odwieźć do szpitala, nie zdziwiłbym się gdyby on tam się udał nie po to, by się wysiusiać, czy nawet zrobić coś większego, ale w zupełnie innym celu i to czujne oko agenta CBA tak go zestresowało, że niemal nie wykitował. Niech więc pani Giertychowa przestanie marudzić, a za to wykaże wdzięczność polskiemu państwu za to, że pozwoliło jej mężowi nadal cieszyć się życiem. Że cieszyć się nie w pełni, to inna sprawa. Najważniejsze jednak, że człowiek żyje.

***

Ponieważ dzisiejszy dzień w ogóle aż błyszczy od kolejnych zatrzymań i zrobiło się w związku z tym tak radośnie, że nawet pojawiły się żarty, że może niedługo, gdy tylko dzienna liczba zachorowań z powodu koronawirusa przekroczy w Polsce poziom dwudziestu tysięcy, to dojdzie też do aresztowania Donalda Tuska, mógłbym właściwie całe dzisiejsze wydanie „Wezwanych” poświęcić innym „niepospolitym” przestępcom, których dobre wychowanie nie pozwala zakuwać w kajdanki, ale może dziś akurat machnę na nich ręką i skupię się na wspomnianym Donaldzie Tusku. Ten, podobnie jak telewizja TVN, również w jednej chwili zareagował na zatrzymanie Romana G. – przy okazji przepraszam bardzo, że z uporem godnym lepszej sprawy, zamiast pisać normalnie „Giertych”, używam tej literki, ale nie mogę sobie pożałować tej przyjemności – i zamieścił na Twitterze taki oto swój tweet sprzed kilku miesięcy :

Roman Giertych naraził się władzy ujawniając jej korupcyjny charakter i broniąc jej oponentów. Dziś po raz kolejny obnażył też istotę jej bezprawnych działań w wymiarze sprawiedliwości. Nie darują mu tego. Możemy się z nim różnić, ale w tej sprawie bądźmy z nim solidarni.

A przypominając go, dodał swój aktualny komentarz: „ Nie myliłem się, niestety. Za dobrze ich znam”.

To jak się zachowuje Donald Tusk od czasu gdy przestał być „Królem Europy”, stanowi moim zdaniem bardzo dobry temat na światowy zjazd psychiatrów, ja bym jednak chciał zwrócić uwagę na tę wypowiedź z jak najbardziej merytorycznego punktu widzenia. Z tego co widzimy, dziś w Polsce są całe miliony ludzi, którzy w przeróżny sposób, często jak najbardziej agresywny i wcale nie mniej spektakularny od G., ujawniają „bezprawny charakter działań obecnej władzy” oraz obnażają „istotę jej bezprawnych działań”. Są to i różnego szczebla związani z opozycją politycy, ale również dziennikarze, działający zarówno centralnie jak i lokalnie, ale też mniej lub bardziej popularni uczestnicy różnego rodzaju forów internetowych. Krótko mówiąc, w niektórych kręgach informacja, że Polska wpadła w ręce najbardziej skorumpowanej władzy od wieków, stanowi powszechnie uznaną prawdę. Jeśli więc nagle ktoś taki jak Donald Tusk sugeruje, że pewien upadły polityk, a dziś związany z opozycją adwokat, stanowi dla tej władzy aż takie zagrożenie, że ona nie spocznie dopóki go nie zniszczy, to znaczyć musi, że on wie coś znacznie więcej nie tylko od nas, ale przede wszystkim od samej tej rzekomo tak bardzo zepsutej władzy. A ja mam oczywiście wielką nadzieję, że doczekam dnia, kiedy on nam sam opowie, co pisząc tego dziwnego tweeta miał na myśli.

***

Ponieważ obawiam się, że część Czytelników może być zawiedziona, że dzisiejszy odcinek nie przyniósł im żadnych doniesień z terenów w których gniją tak zwani celebryci, na sam koniec chciałbym parę słów poświęcić bywającej tu od okazji do okazji pisarce Marii Nurowskiej, zwłaszcza że pojawił się temat zabójstw politycznych. Otóż owa dziwna kobieta, udzielając się ostatnio, podobnie jak Donald Tusk, w mediach społecznościowych, zamieściła komentarz na temat śp. Lecha Kaczyńskiego, w którym wyraziła opinię, że zmarły w Smoleńsku Prezydent: „Zniknie z pomników. Tak będzie! Niczym sobie nie zasłużył na pamięć, poza tym, że zginął w wypadku, ale wraz z nim odeszli bardziej zasłużeni od niego ludzie”. W dalszej kolejności Pani Pisarka swój komentarz uzupełniła następującą informacją:

Po moim wpisie o Kaczyńskim zadzwonił do mnie mój francuski tłumacz: Maria, co ty wypisujesz, nie dotykaj sprawy Lecha Kaczyńskiego, to są bardzo niebezpieczni ludzie, oni ciebie zabiją! Odpowiedziałam mu: Umierać za ojczyznę jest słodko...”.

Ktoś powie, że to jest bardzo ciekawe, że Donald Tusk, po tych wszystkich latach, postanowił konkurować z kimś takim jak pisarka Maria Nurowska. Kto inny, nie skory do ironii, zauważy słusznie, że jest czymś absolutnie obrzydliwym stroić sobie żarty z ludzi, którzy naprawdę ginęli za Ojczyznę, w przekonaniu, że śmierć za Ojczyznę to dobra śmierć, a czymś jeszcze bardziej obrzydliwym jest się ową obrzydliwością chwalić publicznie. Ja jednak nad tą panią wyżywać się nie mam zamiaru. Wystarczy że powiem, że jest mi naprawdę bardzo miło czuć tę satysfakcję, że po tylu latach wyczekiwania, udało nam się doprowadzić zarówno ją, jak i samego Donalda Tuska, do psychicznej choroby. Jak słyszę tu i ówdzie, nie ma nic gorszego co może człowieka w tym życiu spotkać.



 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...