sobota, 24 października 2020

Z wizytą w Sali Wiecznego Echa

 

        Wielokrotnie zastanawialiśmy się tu – a w pewnym momencie nawet, w swojej bezradności poprosiliśmy o pomoc pewnego wybitnego psychoterapeutę – jak to się dzieje, że wielu z nas, na ogół i pod każdym niemal względem ludzi głęboko myślących, wrażliwych i naprawdę porządnych, na tym jednym, maleńkim odcinku potrafi popaść w autentyczną fiksację i nie ma ludzkiego sposobu, by ich stamtąd wydobyć. Jaki to maleńki odcinek mam na myśli? Otóż tu panuje całkowita demokracja. Przestrzeń owej fiksacji może mieć wszelkie możliwe barwy – od polityki, przez sport, muzykę, religię, seks, po zdrowie wreszcie. I nie ma z tym wielkiego problemu, gdy to nieszczęście dotknie nas wyłącznie na poziomie niegroźnych pasji i najwyżej oszalejemy na punkcie koreańskiego K-Popu, czy piłkarskiej kariery Legii Warszawa. W końcu można z tym jakoś żyć i to bez szczególnie bolesnych szkód. My tu wszyscy na przykład mamy kompletnego fioła na punkcie footballowej drużyny Liverpool F.C. i sytuacja zrobiła się do tego stopnia poważna, że ja już praktycznie nie jestem w stanie oglądać tych meczów, bo one mnie kosztują tyle nerwów, że aby nie dostać zawału zwyczajnie muszę co chwila wychodzić z pokoju. Natomiast na szczęście jeszcze nie oszalałem do tego stopnia, by nie być w stanie utrzymać zwykłych przyjacielskich relacji z kimś kto uważa, że nie ma jak Tottenham, czy Real Madryt, a Jurgen Klopp to zwykły cwaniak.

       Kiedy jednak zastanawiałem się tu nad sytuacjami znacznie poważniejszymi, nie chodziło ani o piosenki, ani o piłkę nożną, ale oczywiście o politykę. I kiedy prosiłem o opinię mojego kolegę psychoterapeutę, który już zupełnie na własną rękę poświęcił wiele wysiłku, by odkryć, co to się dzieje z ludźmi, którzy swoich politycznych wyborów gotowi są bronić do tego stopnia, że nie dość, że dla owej fiksacji są gotowi oddać własne życie, to jeszcze co jakiś czas rodzi się w ich głowach myśl, by zabić każdego, kto stoi po przeciwnej stronie politycznego sporu. Mało tego, chcieliśmy tu wspólnie odnaleźć przyczynę dla której wspomniani już przez mnie ludzie inteligentni, wrażliwi i porządni nie są w stanie przyjąć jakichkolwiek argumentów, który by mogły zakłócić ich przekonanie o własnej racji. Wspominałem tu kiedyś o swoim świętej pamięci Teściu, człowieku wyjątkowo pozytywnym, którego w pewnym momencie życia ogarnęła tak ogromna nienawiść do Prawa i Sprawiedliwości, że któregoś dnia przyznał się przede mną, że gdybym słyszał co on mówi, kiedy ogląda Fakty TVN, to bym się pewnie mocno zaniepokoił. I w jego wypadku również nie było takiej ludzkiej, czy nieludzkiej siły, która nie tyle że by zachęciła go do zmiany zdania, ale choćby spowodowała cień refleksji. Za każdym razem, gdy wydawało się że już nie ma dla niego innego wyjścia jak się poddać, niezmiennie odpowiadał: „Skończmy już tę dyskusję”, a na drugi dzień brnął dalej. No a myśmy tu się zastanawiali, dlaczego.

       Gdy chodzi o mnie – a czytelnicy tego bloga mogą to potwierdzić – zawsze bardzo mocno broniłem przekonania, że po przeciwnej stronie, w przeważającej większości, jak już wspomniałem, mamy ludzi mądrych, wrażliwych i porządnych tak jak my, tyle że takich, którzy z jakiegoś powodu w jednym jedynym przypadku postawili na kłamstwo i mu bezgranicznie zawierzyli. Nigdy nie przyjąłem do wiadomości owej bardzo popularnej tezy, że naprzeciwko nas stoi banda zepsutych idiotów, z którymi należy zerwać wszelkie kontakty, i to nie tylko dlatego, że po tamtej stronie takie jest dominujące przekonanie. Zawsze wierzyłem, że ów straszny błąd, którego nie jesteśmy w stanie rozgryźć, jest jak kompletnie obce ciało, które się gdzieś tam w nich zagnieździło, spokojnie sobie żyje i człowieka niszczy. No i znów, powstaje pytanie, czemu jesteśmy tu tak strasznie bezradni.

      Niedawno całkiem przedstawiłem tu tezę, że gdy chodzi o proste polityczne wybory, to ów straszny błąd jest wynikiem prowadzonej przez ludzi złych i występnych strategii, w ramach której najpierw stworzono kompletnie fikcyjną „większość”, następnie wyposażono ją w bardzo konkretne przekonania, by w końcu wbić każdemu ludziom do głowy, że pojedynczy człowiek, jeśli nie chce wyjść na kompletne dziwadło, w owych wyborach musi się owej „większości” całym sercem podporządkować. No i dobrze. Tak to zapewne było, dziś jednak zastanawiam się, co z tymi, którzy nie zostali do niczego skłonieni, ale sami, na własne życzenie, nie dość że głoszą wiarę, którą w normalnej sytuacji by z miejsca odrzucili, to jeszcze się w niej radykalizują w stopniu zbliżonym do czystej histerii.

       Dziś zatem wracam do tego tematu w związku z tym co w minionych dniach obserwuję, gdy chodzi o pandemię koronawirusa i sposób w jaki ona nas pomaleńku zmienia. Równie uczciwie przyznam, że kiedy mieliśmy pierwszy atak owej zarazy, w swojej przenikliwości nie przewidziałem tego, jak się to wszystko potoczy. I nie chodzi mi tu o samą chorobę, ale o reakcje na nią społeczeństw. Otóż byłem święcie przekonany, że całe nieszczęście jakie ów COVID nam przyniesie będzie związane z tym, że zamknięci w domach ludzie, ludzie odłączeni od innych, ludzie zmuszeni do przestrzegania tych wszystkich restrykcji, a wszyscy przerażeni perspektywą nieuniknionej i przerażającej śmierci, z tego strachu zwariują. Tymczasem, jak widzę, większość z tych którzy zwariowali to nie ci, co posłusznie chodzą w maseczkach i posłusznie reagują na jeden ruch palca Głównego Nadzorcy, ale ci, co się w żaden sposób nie boją, bo uznali że ten cały COVID19 to kłamstwo, a w związku z tym pierwszą rzeczą jaką należy zrobić tu w Polsce to ogłosić nowe wybory i odsunąć PiS od władzy. Przyglądam się zachowaniom tych ludzi – do niedawna gorących zwolenników Prawa i Sprawiedliwości – i nie mogę nie zauważyć, że fakt iż tej jesieni polski rząd najpierw kazał im nosić na na nosach maseczki, a następnie zamknął baseny i siłownie, doprowadził ich do takiego stanu, że oni w nienawiści do Prawa i Sprawiedliwości zdecydowanie przegonili wszystko to, co nam dotychczas dostarczał choćby niesławny Sok z Buraka.

       I oto, proszę sobie wyobrazić, że przy wszystkich przykrościach jakie mnie spotkały przy okazji tego obłędu, uzyskałem jedną nieocenioną korzyść, a mianowicie zobaczyłem bardzo wyraźnie przyczynę dla której wśród zupełnie zwyczajnie, a często wręcz nadzwyczajnie inteligentnych i porządnych osób dochodzi do aż takiego szaleństwa. A wszystko to przez uzyskaną niedawno informację, że nie dość że istnieje, to jeszcze zostało bardzo dokładnie opisane, zjawisko nazwane po angielsku „echo chamber”, które, krótko mówiąc, sprowadza się do tego, że człowiek, korzystając wyłącznie z jednego źródła informacji, i to takiego, które wyłącznie potwierdza jego wcześniejsze przekonania, stopniowo zamyka się na jakiekolwiek obce argumenty, z każdą chwilą coraz bardziej się radykalizuje, a im bardziej staje się radykalny, tym bardziej się broni przed przed prawdą, niezmiennie zwracając się o pomoc do owego jedynego źródła wiedzy, które akceptuje. I w ten sposób wpada w ów kołowrót, z którego nie ma wyjścia.

       Wspomniałem o swojej przysłowiowej belce w oku, czyli o piłce nożnej w liverpoolskim wydaniu. Otóż z jednej strony przez, nomen omen, COVID10, a z drugiej przez wakacyjną przerwę, na pewien czas oderwałem się od piłki. I w tym momencie, proszę sobie wyobrazić, któregoś dnia nagle dopadła mnie myśl że ów Liverpool to, owszem, fajna przygoda, ale naprawdę nic poza tym. Ten czas jednak minął i już dziś wieczorem gramy w Sheffield, a ja jestem cały gotowy, by oszaleć. Tyle dobrego, że nie będę o tym pisał na Twitterze, ani nawet tutaj. Co zarówno polecam jak i czego życzę wszystkim swoim znajomym.



       

2 komentarze:

  1. A jeśli państwo Osiejukowie chcą sobie osłodzić popołudniowe oczekiwanie na transmisję z Sheffield, to śpieszę donieść, że przerwany w lutym Puchar Sześciu Narodów będzie kontynuowany - i pierwszy z zaległych czterech meczy (i.e. Irlandia - Włochy) będzie transmitowany w CANAL+ NOW o 16:25.

    Nie będzie to jakieś wyjątkowe widowisko, Irlandczycy pewnie wleją Włochom przy pustych trybunach w Dublinie, hymny będą brzmiały jak w sali wiecznego echa, ALE PO OŚMIU MIESIĄCACH MARTWOTY SAMO SPOJRZENIE NA FACETÓW (I JESZCZE KATOLIKÓW) JAK RŻNĄ W RUGBY BĘDZIE SUPER.

    Pozdrowienia, uszanowania i serdeczności,

    Her Man

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jestem pewien, że gdyby nagle szlak wziął zakłady energetyczne a wraz z tym zgasły telewizory i portale to po tygodniu zaczęlibyśmy na sobie spoglądać inaczej niż spode łba, a po miesiącu wszyscy zgodnie siedzielibyśmy przy grillu. Wszyscy my czyli zwykli ludzie, odbiorcy mediów, bo dla "tuskowszczyzny" i dziennikarzy szans na wyjście z piekła już nie widzę.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...