Pamiętam jak przed wielu już laty, w którejś
stacji grupy ITI chodził program, w
którym celebryci pokazywali zawartość swoich szaf. Ja akurat trafiłem na szafę
Moniki Jaruzelskiej, z której ta w pewnym momencie wyciągnęła skórzaną wojskową
kurtkę i pochwaliła się, że dostała ją od „tatusia”, który w roku 1956 przywiózł
ją z Budapesztu. Owa kurtka, ale też i ciężka bezmyślność jej właścicielki
zrobiły na mnie takie wrażenie, że poświęciłem im nawet na tym blogu osobną
notkę.
Minęły lata i choć Monika Jaruzelska wciąż
pewnie ową kurtkę posiada i odpowiednio sobie ceni, to wiele innych rzeczy u niej
się mocno zmieniło, między innymi i to, że ona się już nią tak bardzo nie
chwali. Po raz pierwszy pomyślałem sobie o tej spektakularnej zmianie, gdy
córka Generała uruchomiła internetowy kanał pod autoironiczną nazwą „Towarzyszka
Panienka”, w którym zaczęła przedstawiać swoje rozmowy z politykami, głównie,
jak się zdaje, z politykami prawicowymi, i to ze względu na prawdopodobny brak
gotowości na tę kompromitację ze strony prawicy rządzącej, prawicowymi
skrajnie. Wystąpił u Jaruzelskiej Michalkiewicz, po nim Korwin, po Korwinie
poseł Dziambor, a ja już wiedziałem, że tu nie mamy do czynienia z jakimś
szczególnym projektem, w którym dochodzi do podpisania paktu między starą
ubecją, a nową prawicą, lecz chodzi o to, że owa „Towarzyszka Panienka” przyszła
pod okienko aktualnej władzy i puka w nie delikatnie i skromnie, w nadziei, że
może uda się trafić coś na ten ciekawy czas. Co? No cokolwiek. Choćby jakiś
skromny felieton w tygodniku „Sieci”, albo krzesełko w programie telewizyjnym „W
tyle wizji”, albo, kto wie, może nawet osobną audycję, w której „Towarzyszka
Panienka” będzie prowadziła swoje rozmowy, tyle że już nie na YouTubie, ale
normalnie w TVPInfo. Magdzie Ogórek się udało, udało się Aleksandrze
Jakubowskiej, Markowi Królowi, a nawet Janowi Marii Rokicie, czemu ma się nie
udać jej, zwłaszcza gdy władza spragniona jest nowych twarzy; w końcu jak długo
można znosić Semkę, Potockiego, czy Wybranowskiego?
I oto wczoraj, czy może przedwczoraj,
Monika Jaruzelska wystąpiła w Polsacie i określiła Michała Sz, aktualna ikonę
ruchów LGBP, mianem „ideologicznego Kalibabki”. Gdyby ktoś z młodszych
czytelników nie pamiętał Kalibabka to było nazwisko pewnego oszusta
matrymonialnego, który swego czasu uwiódł dziesiątki, a kto wie, czy nie setki
kobiet w różnym wieku, rozkochiwał je w sobie, wykorzystywał seksualnie, na
koniec pozbawiał pieniędzy i odchodził w siną dal. Z tego co wiem, poszedł ów
Kalibabka za swoje zdolności nawet na jakiś czas do pudła, no ale do dziś
funkcjonuje w popularnej kulturze, jak taki nasz polski Arsen Lupen. No i dziś
właśnie Monika Jaruzelska uznała za stosowne powiedzieć publicznie, że ów
Michał Sz. to jest zwykły cwaniak, który przedstawiając się jako lesbijka,
wszedł w środowisko ciężko zaburzonych młodych dziewcząt o różnorakiej orientacji, by sobie
zwyczajnie podupczyć, a przy okazji zarobić na życie, które go czeka po tym jak
wyjdzie z więzienia.
Przyznaję ze wstydem, że określeniem „ideologiczny
Kalibabka” Monika Jaruzelska mi bardzo zaimponowała, i za odwagę, ale przede
wszystkim za celność i dowcip owego określenia. Michał Sz. to w rzeczy samej
ktoś, do kogo nazwa ta pasuje idealnie, ale też – co jeszcze być może
ważniejsze – ona nadzwyczaj brutalnie i celnie uderza w tych wszystkich, którzy
chodzą dokładnie po wskazanych przez niego ścieżkach i dokładnie takim krokiem,
jaki on im wygra na swojej nomen omen fujarce. Szyderstwo tego określenia jest
tak niezwykłe, że ja naprawdę jestem tak pełen podziwu, że aż się zastanawiam,
czy Jaruzelska je sama wymyśliła, czy może podpowiedział jej to Rafał
Ziemkiewicz, jej kolega ze szkolnej ławy. Chociaż nie... on umie tylko opowiadać stare dowcipy.
Jednak w tej sytuacji, choćby w uznaniu
starań, jakie Monika Jaruzelska podjęła, by stać się częścią rządzącej elity,
czekam z niecierpliwością aż ona pojawi się w programie „W tyle wizji” i będzie
wesoło żartowała w miejsce choćby Doroty Łosiewicz. Bo do kolejnej kampanii wyborczej, jak wiemy, już właściwie tylko trzy lata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.