Plan miałem taki, by dziś wrzucić tu
najnowszy swój najnowszy tekst dla „Warszawskiej Gazety”, jednak pojawiło się
parę kwestii, które sprawiły że postanowiłem jeszcze dziś pociągnąć temat
tenisa, Naomi Osaki, oraz owego czarnego ruchu pod równie czarną nazwą Black Lives
Matter. Otóż proszę sobie wyobrazić, że wychodząc na kort przed finałem
turnieju w Nowym Jorku, Naomi założyła maseczkę z nazwiskiem 14-letniego
czarnego chłopca zastrzelonego przez policjanta podczas jednej z interwencji. Chłopiec nazywał się Tamir Rice, jak twierdzi legenda, był bardzo
porządnym dzieckiem, o przeróżnych zainteresowaniach oraz talentach,
uwielbianym przez wszystkich, które by nie skrzywdziło nawet muchy, a które,
tak się złożyło, któregoś dnia uzbrojone w nadzwyczaj realistyczny pistolet
zabawkę, zaczęło się kręcić po okolicy, terroryzując okolicznych mieszkańców.
Ponieważ pistolet wyglądał jak prawdziwy, w dodatku miał odlepioną standardową pomarańczową
nalepkę wskazującą na to, że jest jedynie zabawką, przestraszeni obywatele powiadomili
policję, no i ta pojawiła się na miejscu. Do tego czasu mały/duży Tamir
zdążył wprawdzie umieścić swój pistolecik za paskiem spodni, jednak w chwili gdy
policjant wezwał go do podniesienia rąk, ten sięgnął do zabawki... no i
został zastrzelony. Dziś jest bohaterem światowej kultury pop.
Historia jak wiele innych, o których my
tu słyszymy wyłącznie dlatego że ofiarą był tak zwany Afroamerykanin,
natomiast, skoro już sprawę owego Tamira mamy wyjaśnioną, ja bym chciał wrócić
do tenisa i Naomi Osaki. Otóż gdy owa niezwykła dziewczyna zdobyła swój drugi
nowojorski tytuł i skierowała do nas swoje mistrzowskie wystąpienie, wspomniała
o wszystkim co należało wspomnieć... tyle że z jakiegoś powodu nie powiedziała
ani słowa o tych wszystkich Murzynach, którzy rzekomo padli ofiarą brutalnej
białej przemocy i których nazwiska przez minione dwa tygodnie eksponowała na
noszonych przez siebie maseczkach. Na ich temat, a nawet na temat osobistej
odpowiedzialności Donalda Trumpa za to co się stało, nie padło ani jedno słowo,
no i w tym momencie sprawy wziął w swoje ręce któryś z oficjeli i zapytał Osakę o
te maseczki. I proszę sobie wyobrazić, że ona na to odpowiedziała, że ponieważ
żyje w swego rodzaju bańce – tak się zresztą dokładnie wyraziła:
„w bańce” – na tego typu rzeczach się nie zna, o wszystkim wie wyłącznie z
Internetu i ma nadzieję, że ów Internet wszystko wkrótce wyjaśni. Ma też
nadzieję że z Azarenką nie będzie musiała więcej walczyć, bo to ciężki
przeciwnik. I to wszystko.
Otóż, z tego co mi wiadomo, Osaka ma
dziś na koncie w swoim banku niemal 20 milionów dolarów, z czego zdecydowana
większość to pieniądze nie za wygrane mecze, lecz od sponsorów – z reklam i
takich tam. A skoro tak, to myślę sobie, że te maseczki to też najprawdopodobniej
prezent od owych sponsorów, tyle że w ferworze walki, Naomi Osaka nie została
dokładnie poinformowana o sensie tego wszystkiego, stąd, gdy nagle pojawił się
konkretny temat, to ona zwyczajnie zgłupiała.
I to, powiem zupełnie szczerze, uważam za
znak nadzwyczaj optymistyczny. Wygląda bowiem na to, że za tym obłędem, który
nas tak dotyka stoi zaledwie grupka niesłychanie tanich drani, którzy
postanowili nas wykorzystać do swoich brudnych interesów. Osaka oczywiście
musiała się w pewnym momencie podporządkować, bo taki sobie zgotowała los, gdy
chodzi jednak o nas, to jestem pewien, że sobie damy radę jak najbardziej. A
zatem: Niech żyje wolna Białoruś! Precz z komuną!
Niech żyje! Precz!
OdpowiedzUsuńAle faktycznie, oni bywają (są) rozpaczliwie głupi.
Wszędzie. Wczoraj widziałem wideo z tym Margotem i jego łaską. Ta ich głuptaskowatość bawi i cieszy.