poniedziałek, 21 września 2020

Czy pszczoły są czarne, żółte, czy... purpurowe?

 

Poniższy tekst ukazał się w najnowszym wydaniu „Warszawskiej Gazety” i mimo tego, że on praktycznie powtarza treść notki zamieszczonej na tym blogu niemal już ponad tydzień temu, publikuję go tu z dwóch względów: mamy tu bowiem pewną bardzo pouczającą dodatkową historię, oraz nadzwyczaj piękny – a równie pouczający – obrazek.        

 

 

      W minionych dniach, trochę na fali terroryzującej niemal świat cały kampanii „Black Lives Matter”, a trochę przy okazji występu w turnieju US Open czarnoskórej mistrzyni Naomi Osaki, która postanowiła przed każdym ze swoich siedmiu występów na nowojorskich kortach demonstrować maseczkę z nazwiskami siedmiu ofiar rzekomo rasowo motywowanej brutalności amerykańskiej policji, pomyślałem sobie, że sprawdzę dokładnie jak to było z tymi siedmioma Murzynami. I oto okazuje się, że dwoje z nich zostało zastrzelonych nie przez policję, ale przez tak zwaną „straż obywatelską”, dwoje poniosło śmierć  podczas obezwładniania, jedna kobieta zginęła w strzelaninie sprowokowanej przez jej partnera, a jedno dziecko, gdy groziło policjantom pistoletem zabawką. Siódma z ofiar może być, choć z trudem, uznana za niewinną ofiarę policyjnego błędu.

      By dać bardzo pouczający przykład opowiem historię 14-letniego dziecka, którego nazwisko Naomi Osaka założyła sobie na nos tuż przed nowojorskim finałem, Tamira Rice’a. Otóż ów Rice kręcił się po okolicy z pistoletem zabawką, z którego lufy wcześniej starannie zdjął pomarańczową taśmę standardowo informującą zainteresowanych, że mają do czynienia wyłącznie z zabawką, i w żartach mierzył do mijanych ludzi. W pewnym momencie ktoś zadzwonił po policję, policja przyjechała na miejsce i poprosiła dziecko o podniesienie rąk. Ono, zamiast tego, sięgnęło po swój pistolecik, który wcześniej – tak jak to wielokrotnie widziało na filmach – wsunęło za pasek od spodni, no i zostało – również tak jak to wcześniej oglądało w telewizji – zastrzelone.

        Oczywiście policjant, który Rice’a zastrzelił został uniewinniony od zarzutów, rodzina chłopca otrzymała odpowiednio wywalczone przez zawsze gotowych do akcji prawników grube miliony odszkodowania, no a dziś nie ma dnia, by gdzieś na świecie nie uruchamiano kolejnej akcji związanej z walką o prawa Czarnych do życia. W Polsce los wiersza Tuwima „Murzynek Bambo” wisi na włosku, w Anglii toczy się debata na temat tego, czy tak zwany Union Jack niesie rasistowskie przesłanie, w Stanach Zjednoczonych drżąca o swoje życie czarna społeczność bezkarnie morduje białych Amerykanów, a tych co jeszcze żyją terroryzuje tak by się bali wyjść z domu, a my tu u mnie w mieście mamy swoje przygody, na szczęście dokładnie tak jak sobie na to zasłużyliśmy, wesołe. Otóż moja synowa udała się ze swoją maleńką córeczką na plac zabaw, gdzie obok niej bawił się czarny chłopczyk, do którego moją wnuczkę mocno ciągnęło. Problem był jednak w tym, że na ramieniu dziecka siedziały sobie dwie pszczoły i synowa moja w obawie, by jej córeczce nic się nie stało, cały czas pokazywała jej gestem, by do chłopczyka nie podchodziła. I w pewnym momencie zamarła w przerażeniu i zaczęła nerwowo rozglądać się czy przypadkiem ktoś w tym momencie nie dzwoni już po opiekę społeczną.

      A ja już mam tylko jedno pytanie: czy granice obłędu zostały już przekroczone, czy wszystko dopiero przed nami?



      


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...