środa, 9 września 2020

O mechanicznej pomarańczy w wersji turbo


      Jak zdążyłem zauważyć, ostatnio pewną karierę w brytyjskich mediach robi Murzyn o nazwisku Kehinde Andrews, zatrudniony na uniwersytecie w Birmingham jako profesor w tak zwanym Black Studies Department. Pisząc o karierze, mam na myśli coś, co my sami mieliśmy okazję zauważyć już lata wcześniej, kiedy nie było praktycznie dnia, żebyśmy nie mieli możliwości włączyć telewizora i trafić na kolejną odpowiednio szokującą wypowiedź czy to Janusza Korwina-Mikke, czy Janusza Palikota, czy choćby dziś, choć w znacznie mniejszej skali, Michała Szutowicza. Czym sobie ów Andrews zasłużył, że znalazł się w tak zacnym gronie osób jak by nie było z jednej strony w sposób oczywisty zaburzonych, a z drugiej naprawdę cwanych? Owym cwaniactwem mianowicie, które pomogło mu skutecznie przejąć pewien dotychczas nie spenetrowany do końca temat i następnie bardzo elokwentnie go penetrować.Wiemy wszyscy jak to wyglądało w przypadku naszych wariatów. Wystarczyło że Korwin gdzieś napisał, że kobiety ze względu na mniejsze mózgi są mniej inteligentne od mężczyzn, lub że w momencie gdy rodzic zauważy u swojego dziecka skłonności homoseksualne, powinien je wyrzucić z domu, a już rozpoczynała się jazda po wszystkich możliwych stacjach telewizyjnych, tak by mógł on powiedzieć to wszystko jeszcze raz, tyle że bardziej publicznie. Wystarczyło że Palikot w którymś swoim wystąpieniu powiedział, że prezydent Kaczyński jest pijakiem i urządził na rynku swojego miasta happening z udziałem dwóch zbłąkanych meneli, a mieliśmy pewność, że on już następnego dnia znajdzie się w programie „Kropka nad i” i opowie o swoich przemyśleniach całej Polsce. Wreszcie ten nieszczęsny Szutowicz. On właściwie nie musi już nic, wystarczy że zacznie o sobie mówić używając form żeńskich, a my również będziemy go mieli u siebie w domu.
        No i teraz jesteśmy w telewizji BBC i przeżywamy nauki owego Andrewsa. Czego on uczy Brytyjczyków, a przy okazji i cały świat? Otóż tego, że cała historia Wielkiej Brytanii nadaje się do utylizacji ze względu na rasizm na którym owo państwo i naród się wykarmiły i osiągnęły swoją pozycję. Jak on chce przeprowadzić ową rewolucję? Dokładnie tak, jak prowadzą ją w swojej mikroskali owi chuligani niszczący wszelkie ślady przeszłości, tyle że oczywiście bardzo kulturalnie i przy pomocy ustaw. Trzeba więc zburzyć pomniki stanowiące pamiątkę po latach świetności Brytyjskiego Imperium, trzeba usunąć z brytyjskiej pamięci nazwiska bohaterów owego Imperium, trzeba zakazać eksponowania dzieł kultury, które wyrosły na czasach tak zwanej pogardy, trzeba wreszcie zmienić brytyjską flagę i hymn, jako przeniknięte brutalnym rasizmem. Siedzi ów Kehinde Andrews w telewizyjnym studio, obok niego dla równowagi znany nam skądinąd Nigel Farage, prowadzący program obu prowokują do kolejnych ekscesów i karuzela się kręci.
        To jednak co zwraca tu moją szczególną uwagę to fakt, że zupełnie wyjątkowo Farage nawet nie próbuje się jakoś szczególnie popisywać. Podczas gdy Andrews mówi co mu ślina na język przyniesie, bez jakichkolwiek ograniczeń, tamten jest cichutki jak mysz pod miotłą. Dlaczego? To jasne. On wie, że kroczy po cienkiej czerwonej linii i każde jego słowo, nawet w obronie brytyjskiej flagi, może się dla niego skończyć tragicznie. No ale mamy tego Andrewsa i powiem szczerze, że oczywiście jego diagnoza jest w większości słuszna. To prawda, że Brytyjskie Imperium, nie tylko zresztą w koloniach, budowane było niemal wyłącznie na krwi, ludzkim cierpieniu i niewyobrażalnej grabieży. Pisałem o tym zresztą w swojej najnowszej książce i wcale nie byłem w swoich spostrzeżeniach szczególnie oryginalny. Więc ja, szczerze mówiąc, nie miałbym nic przeciwko temu, żeby do BBC zapraszać nie tylko dr Kehinde Andrewsa, ale w ogóle po kolei wszystkich pracowników owego dziwnego wydziału, by opowiadali choćby o budowie pamiętnego żywopłotu w Indiach. Niech oni tam przychodzą i niech to wszystko stanie się wreszcie powszechnie znanym faktem, ale jednocześnie uważam, że w pewnym sensie tacy ludzie jak Andrews, czy ta bandyterka niszcząca wszelkie ślady obecności białego człowieka w historii naszej cywilizacji działa na korzyść tych wszystkich z którymi rzekomo walczą. W momencie bowiem, gdy każde nazwisko, każdy pomnik, każda pieśń, każdy obraz, każde dzieło dawnej literatury, każde słowo przywołujące na pamięć tamte straszne czasy zostaną usunięte z ludzkiej pamięci i wreszcie zostaną spalone wszystkie noszone na całym świecie t-shirty z Union Jackiem na piersi, to wtedy tak naprawdę Wielka Brytania z całym swoim bagażem będzie mogła odetchnąć. Oczywiście wcześniej trzeba będzie się Brytyjczykom do nowych czasów przyzwyczaić, ale oni sobie oczywiście poradzą. W końcu po cholerę im pamiętać imiona swoich królów?









1 komentarz:

  1. Faktycznie, z tej strony na to nie patrzyłem, im to w sumie może bardzo pasować.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...