poniedziałek, 24 sierpnia 2020

~przemsa~ Wirus korwinizmu

Jak poinformował mnie wczoraj kolega, szef MEN zdymisjonował łódzkiego kuratora oświaty, który stwierdził, że wirus LGBT jest gorszy od koronawirusa. Odwołania go domagała się oburzona opozycja i minister Piontkowski najwyraźniej żądaniom tym zadośćuczynił. Donoszący mi o tym kumpel był bardzo wzburzony twierdząc, że zawiódł się na PiS i Morawiecki powinien natychmiast odwołać ministra edukacji narodowej, gdyż tylko w taki sposób jest w stanie uratować ciągle jeszcze nietęczową twarz tego rządu.
W pierwszym odruchu przyznałem mu rację.

Pomyślałem, że faktycznie nie powinno ulegać się presji i pokazać, że tu każdy ma prawo wyrażać swoje poglądy, a zwłaszcza takie, czyli de facto zgodne z tym, co deklaruje prawica. Na tym zakończyłem ten temat zajmując się innymi sprawami. Coś jednak nie dawało mi spokoju i wracałem do niego myślami. Z braku lepszych zajęć próbowałem sobie wyobrazić, co sam w tej sytuacji zrobiłbym na miejscu ministra edukacji i premiera. Ku swojemu - lekkiemu, ale jednak - zaskoczeniu uświadomiłem sobie, że mimo wszystko postąpiłbym tak samo. Także wywaliłbym bez zbędnej zwłoki łódzkiego kuratora, dodatkowo wcześniej jeszcze besztając go tak, żeby się nie pozbierał. Do wniosku takiego doszedłem w momencie, gdy zadałem sobie pytanie, jaką korzyść z wypowiedzi o "wirusie LGBT" odniósł rząd Zjednoczonej Prawicy, szerzej Polska, a jeszcze szczerzej tudzież ogólniej wspólna sprawa, jaką jest powstrzymywanie pochodu tęczowych rewolucjonistów.
Jedyna odpowiedź, jaka przyszła mi do głowy to ta, że żadną.

Gdy dodatkowo przypomniałem sobie, że dotąd ze zlepkiem słów "łódzki kurator oświaty" miałem mniej więcej tyle samo skojarzeń, co z "przewodniczący rady dzielnicy centrum miasta Łabiszyn", wszelkie moje wątpliwości zostały rozwiane.
Z czym bowiem tak faktycznie mamy tu do czynienia?

Raczej niespecjalnie szerzej znany urzędnik ds. edukacji uznał za stosowne stwierdzić, że LGBT porównać można do wirusa groźniejszego nawet od tego korona. Super, być może nawet się z nim zgadzam, ale co z tego? Czy naprawdę rolą kogoś piastującego to może nie podrzędne, ale jednak niezbyt istotne z punktu widzenia polityki kraju stanowisko jest dzielenie się ze światem tego rodzaju przemyśleniami? Nie wiem, może się mylę, ale wydaje mi się, że ktoś taki powinien był się domyślać, że zostanie to skwapliwie wykorzystane przez opozycję do tego, by uderzyć w rząd z całą zaciekłością na jaką tylko stać tych ludzi. Czy więc płynie z tych słów urzędnika szczebla wojewódzkiego jakakolwiek - wymierna lub chociażby tylko wizerunkowa - korzyść? Czy może takowa zaistniałaby, gdyby Piontkowski z Morawieckim przeszli nad sprawą do porządku dziennego co najwyżej wydając jakiś lakoniczny komunikat na temat tego, że stanowisko łódzkiego kuratora oświaty nie jest tożsame ze stanowiskiem rządu? Naprawdę coś dobrego, pozytywnego miałoby wtedy szanse wyniknąć? Poza tym oczywiście tym, że skompromitowana mniej lub bardziej bezpośrednim poparciem udzielonym w drugiej turze wyborów prezydenckich Trzaskowskiemu Konfederacja straciłaby okazję do rwania szat i biadolenia, że PiS tak naprawdę jest tęczowy i może jeszcze jakiś procent elektoratu Prawa i Sprawiedliwości piałby z zachwytu wołając: "Ależ tym gejom dowalił! Zuch kurator! Takich potrzebujemy!"?

No nie sądzę, jak dla mnie to trochę mało.

Tym bardziej, że larmo, którego na całą Europę narobiłaby opozycja wrzeszcząc, że rząd chce tępić LGBT niczym malarię byłoby dobrze słyszalne i propagowane. I nieważne, że malaria nie jest chorobą wirusową. Wydźwięk, styl i poziom retoryki chyba każdy potrafi sobie wyobrazić.
Dlatego nie tylko uważam, że Piontkowski słusznie pozbawił stanowiska nadgorliwego, bezrefleksyjnego kuratora z Łodzi, ale też mam nadzieję, że sam Morawiecki poparł go w tej decyzji. Wierzę bowiem, że jest on człowiekiem pragmatycznym, do bólu rzeczowym i nastawionym na rzeczowe, długofalowe działania, a nie na czczą retorykę na użytek rozhisteryzowanych teoretyków rządzenia, dla których buńczuczna gadanina jest wyznacznikiem realnych działań.
Gdy takie dęte pustosłowie zacznie mi imponować, zagłosuję sobie na aktualną, patriotyczną kanapę Korwina. Szczęśliwie jednak na razie ten wirus mnie nie opanował.



przemsa


11 komentarzy:

  1. @Przemsa
    No popatrz, jak nam się złożyło. Ja ledwo co wczoraj zamieściłem na Twitterze dwa takie oto komentarze:
    "Nie mam zaufania do urzędnika który na drugi dzień po zwolnieniu ze stanowiska zakłada konto na Twitterze"
    i:
    "Gdybym został kuratorem oświaty - a broniłbym się przed tym zębami i pazurami - to nie udzielałbym wywiadów rozpolitykowanym mediom, a gdybym musiał to nie na tematy dotyczące politycznych awantur, a gdybym został ze stanowiska zwolniony, to bym to przyjął i się zamknął".
    I jeszcze jeden:
    "Ja bym się nie zdziwił gdyby się okazało że on czując pismo nosem udzielił tej wypowiedzi by mieć argument na po".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No rzeczywiście. Ja jakiś czas temu odpuściłem sobie Twittera, dlatego nie czytałem Twoich wpisów. Miło, że się zgadzamy.

      Usuń
    2. Tak pewnie było, że to zagrywka "by mieć argument po".
      https://edukacja.dziennik.pl/aktualnosci/artykuly/7804872,wirus-lgbt-kurator-oswiaty-dariusz-piontkowski-grzegorz-wierzchowski-odwolanie.html.amp?__twitter_impression=true

      Usuń
    3. Faktycznie wygląda na to, że mógł chcieć się ratować robiąc z siebie męczennika.

      Usuń
    4. Numer na męczennika? Ależ to jakiś nonsens w tej konkretnej sytuacji! W czyich oczach miałby być męczennikiem?
      Było, nie było popisał się jako antyelgiebet. Kręgi, nazwijmy, pozarządowe w życiu się do niego nie przyznają. Kręgi, nazwijmy, rządowe spuszczą po nim wodę (na co zasługuje). Nie wygląda zaś, aby miał własne, nazwijmy, szable, czy choćby własne środowisko.

      U, nazwijmy, katoli, czy rydzykowców, a nawet, zwał-jak-zwał, u narodowców wcale nie widać pododdziałów organizujących się przeciwko elgiebete. Jeśli w ogóle dzieje się w Polsce jakiś odpór antyelgiebetowski, to ma podstawy organiczne oparte o naturalny dyzgust. Nie widać natomiast, aby odpór przybierał jakąkolwiek postać. Jest amorficzny choć dość powszechny.

      Choć więc jest niechęć, to nie słychać o agresji. Atrofię elgiebetowej ofensywy powodują niepowodzenia chamskich prowokacji, że nie wywołują one agresywnych odpowiedzi. Im bardziej zaś te elgiebety mnożą i zaostrzają swoje środki wyrazu, tym mniej osiągają powodzenia a więcej powstaje niechęci i odmowy.
      Moim zdaniem, takie wyskoki medialne jak tego kuratora, to są chaotyczne wyskoki niechęci i odmowy afirmowania, czyli uchylanie się od ofensywy tego LGBT.

      Gdybym miał wskazać rzeczywistą szkodliwość takich wyskoków, to widzę ją w tym (@przemsa i @toyah do dzieła!), iż wyskoki te przykrywają wyjątkowo bezczelne czyny różnych spółek komercyjnych (Coca Cola, Żywiec, Zalando, itd.), które uzurpują sobie prawa do wypowiedzi publicznych i politycznych należnych ludziom i organizacjom ludzi, a nie zorganizowanemu kapitałowi niedostępnemu do kontroli przez ludzi, a także przez prawo, które chcą kształtować.

      Czy krzesło ma prawo publicznej wypowiedzi, bo służy siedzeniu? Jeśli nie, to dlaczego takie prawo ma mieć jakieś piwo służące do picia? Gilotyna miała prawo wypowiedzi i wystarczy.

      Usuń
    5. "Numer na męczennika? Ależ to jakiś nonsens w tej konkretnej sytuacji! W czyich oczach miałby być męczennikiem?"

      Konfederato-patriotów. Ale się nie upieram, że mam rację. Być może po prostu wiedział, że już po stołku, więc postanowił z przytupem się pożegnać mówiąc szczerze, co myśli o tym całym elgiebete.

      Usuń
    6. No chyba lepiej odejść w nimbie ukrzyżowanego przez lobby LGBT niż jako zwykłego karierowicza uprawiającego mobbing ;)

      Usuń
  2. Głupi mówi co wie, a mądry wie co mówi.

    Urzędnika obowiązuje lojalność. Polega m.in. także na tym, aby powstrzymywać się od publicznego wyrażania poglądów prywatnych, bo te mogą być i zwykle będą przyjęte jako służbowe, albo jako dowód istnienia frondy w służbie. W obu przypadkach zaszkodzą służbie.

    Jest tylko jeden przypadek uchylający powyższe wymaganie. Mianowicie wtedy, gdyby przełożeni oczywiście prowadzili do zbrodni. Jednak brak jest dowodów, a nawet domysłów, że polski rząd zmierza do publicznej supremacji LGBT. Dlatego w przypadku tego kuratora nie zachodzi ten jedyny przypadek uchylający lojalność. Trzeba było go wyrzucić.

    Osobną kwestią jest, czy gadał z głupoty, w cudzym interesie(prowokator), czy na korzyść własną. No, ale to już problem jego kolejnych przełożonych.

    PS. Coraz bardziej skłaniam się do przekonania, że przy funkcjach, które wymagają złożenia odpowiedniego ślubowania, każde dane ślubowanie powinno być okresowo odnawiane. Wystarczyłaby zwykła forma pisemna w aktach.
    Coraz częściej okazuje się bowiem, że pamięć ślubujących należy do najkrótszych. Poza tym, w grę wchodzą prawa obywatelskie urzędników, bo człowiekowi przez całe jego życie nie musi się podobać, to co kiedyś ślubował. Gdyby akurat urzędnikowi przestało się podobać, to miałby okazję honorowo odmówić odnowienia ślubowania z czego obie strony miałyby tylko pożytek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On po prostu wyskoczył przed szereg, został ukarany i powinien siedzieć cicho. Jeżeli tego nie rozumie, to znak, że jak najbardziej zasłużył na to co go spotkało.

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okazuje się, że dając przeglądarce komendę wstecz jako następną zaraz po opublikowaniu komentarza, to ta głupia powtarza publikację komentarza. Przynajmniej Firefox.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...