Ponieważ niniejszy tekst pisałem
jeszcze w poniedziałek, tak by on dziś się mógł ukazać w „Warszawskiej
Gazecie”, a cały czas się boję, że zanim to się stanie, Rafał Trzaskowski
zasiądzie na nowo za swoim prezydenckim biurkiem i zacznie udawać, że nic się
nie stało, pomyślałem, że nie ma co czekać i dzisiejsza notka ukaże się
zaledwie chwilę po tym jak kolejny numer „Warszawskiej” trafi do kiosków. A
zatem, bardzo proszę i życzę miłej zabawy.
Gdy Rafał Trzaskowski przegrał walkę o
prezydenturę kraju, sądziłem, że po paru nerwowych ruchach wróci do Ratusza,
spróbuje się jakoś doprowadzić do porządku, no i stamtąd podejmie pierwsze
próby ataku na pozycję szefa całej opozycji. Tymczasem nastąpiło coś czego
chyba nie przewidział nikt, a mianowicie nie dość, że on machnął ręką na całą
tę politykę, to puścił samopas owo ratuszowe towarzystwo i wyjechał z kraju.
Nie dość więc, że nie pokazał się ani na zaprzysiężeniu Andrzeja Dudy, ani na
uroczystościach 100-lecia Bitwy Warszawskiej, ani na protestach LGBT, to nawet
nie potrafił wysłać tam któregoś z licznych zastępców, jak choćby – zwłaszcza w
ostatniej z wymienionych okoliczności – Pawła Rabieja.
Cała Polska zachodzi dziś w głowę, co takiego
się stało, że w końcu prezydent stolicy i główny kontrkandydat prezydenta Dudy
pozwolił sobie na tak ciężką wizerunkową wpadkę, a ja znalazłem na to odpowiedź
pewnego dnia, gdy już po wyborczej porażce Trzaskowski pojawił się na
uroczystości nadania imienia Wojciecha Młynarskiego pewnemu skwerowi i tam
postanowił wyrecytować tekst słynnego przeboju „Niedziela na Głównym”. Wyjaśnię
może krótko o co chodzi w owej piosence. Otóż w Sali Kongresowej występuje
francuski piosenkarz Gilbert Becaud, śpiewa o jakimś paryskim komuniście, który
w każdą niedzielę udaje się na lotnisko Orly, by słuchać zapowiedzi
odlatujących z kapitalistycznego piekła samolotów, a polska publiczność słucha
tych francuskich słów i płacze ze wzruszenia. W pewnym momencie Młynarski śpiewa
tak: „A jeśli ktoś posiadał język obcy,
to tak się zachowywał mniej więcej jakby chciał powiedzieć ‘Popatrzcie na mnie
chłopcy’” i recytuje po francusku ów tekst zapowiedzi. A my już wiemy, że
piosenka Młynarskiego to przede wszystkim szyderstwo z owego „posiadacza języka
obcego”, ale też i to, że Trzaskowski tak się uparł, by ją odczytać właśnie po
to, by się popisać swoim francuskim.
Patrzyłem na ten popis z szeroko otwartymi
ustami, słuchałem wypowiadanych w kompletnym amoku słów i nagle sobie
uświadomiłem, że on autentycznie oszalał. Przegrał wybory i z tego zwyczajnie
zwariował. Dlaczego? Oto zatem druga część mojej teorii ostatecznego upadku
Trzaskowskiego. Pamiętam bowiem jak on podczas spotkania z wyborcami w
Katowicach powiedział do ludzi coś takiego: „Nie jestem człowiekiem zazdrosnym, ale przyznaję, że dziś cholernie wam
wszystkim zazdroszczę, że już niedługo będziecie mieli tak fantastyczną
pierwszą damę, jak Gośka”. Słuchałem tego wrzasku i jeszcze nie wiedząc, że
za nimi stoi czyste szaleństwo, pomyślałem, że on, jeśli nagle przegra te
wybory, dozna tak strasznego szoku, że w wyniku tego postrada zmysły.
Dziś wszystko wskazuje na to, że miałem
rację. Najpierw ten Młynarski po francusku, teraz ucieczka z kraju na Bałkany...
Nawet jeśli on się tu znów pojawi, to podejrzewam, że pierwsze co się stanie,
to on po pierwszym dniu w Ratuszu zostanie zabrany do szpitala i stamtąd już
nie wyjdzie.
@toyah
OdpowiedzUsuńCzy on w swoim już ponad 50 letnim życiu w ogóle kiedykolwiek musiał o coś walczyć, lub na coś zapracować?
Nawet w wyborach prezydenckich, jeśli wykazywał tam jakąś energię, to motorem była jego złość, że musi starać się, gdy prezydenturę powinien dostać za darmo.
Dlaczego miałby się starać w Warszawie, skoro jego pozycja nie zależy od efektów, ani od zaniedbań, lecz od pozowania. On jest pozorantem, szańcem, personifikacją antypisiaryzmu. Im bardziej więc zaniedbuje Warszawę, tym bardziej będzie broniony.
Taka jego ekonomia. Innej nie potrafi.
Nie "ponad", ale prawie 50 letnim.
Usuń@orjan
OdpowiedzUsuńTeż wydawało mi się że on jest po piećdziesiątce.
@toyah
UsuńWygląda nawet na 55 i pół. To przez tę gnuśność i połowiczność. Akurat w tej Warszawie bez wysiłku dowiezie się tym do emerytury.