piątek, 21 sierpnia 2020

Czy Rafała Trzaskowskiego opętał zły duch?


Ponieważ niniejszy tekst pisałem jeszcze w poniedziałek, tak by on dziś się mógł ukazać w „Warszawskiej Gazecie”, a cały czas się boję, że zanim to się stanie, Rafał Trzaskowski zasiądzie na nowo za swoim prezydenckim biurkiem i zacznie udawać, że nic się nie stało, pomyślałem, że nie ma co czekać i dzisiejsza notka ukaże się zaledwie chwilę po tym jak kolejny numer „Warszawskiej” trafi do kiosków. A zatem, bardzo proszę i życzę miłej zabawy.        



      Gdy Rafał Trzaskowski przegrał walkę o prezydenturę kraju, sądziłem, że po paru nerwowych ruchach wróci do Ratusza, spróbuje się jakoś doprowadzić do porządku, no i stamtąd podejmie pierwsze próby ataku na pozycję szefa całej opozycji. Tymczasem nastąpiło coś czego chyba nie przewidział nikt, a mianowicie nie dość, że on machnął ręką na całą tę politykę, to puścił samopas owo ratuszowe towarzystwo i wyjechał z kraju. Nie dość więc, że nie pokazał się ani na zaprzysiężeniu Andrzeja Dudy, ani na uroczystościach 100-lecia Bitwy Warszawskiej, ani na protestach LGBT, to nawet nie potrafił wysłać tam któregoś z licznych zastępców, jak choćby – zwłaszcza w ostatniej z wymienionych okoliczności – Pawła Rabieja.
      Cała Polska zachodzi dziś w głowę, co takiego się stało, że w końcu prezydent stolicy i główny kontrkandydat prezydenta Dudy pozwolił sobie na tak ciężką wizerunkową wpadkę, a ja znalazłem na to odpowiedź pewnego dnia, gdy już po wyborczej porażce Trzaskowski pojawił się na uroczystości nadania imienia Wojciecha Młynarskiego pewnemu skwerowi i tam postanowił wyrecytować tekst słynnego przeboju „Niedziela na Głównym”. Wyjaśnię może krótko o co chodzi w owej piosence. Otóż w Sali Kongresowej występuje francuski piosenkarz Gilbert Becaud, śpiewa o jakimś paryskim komuniście, który w każdą niedzielę udaje się na lotnisko Orly, by słuchać zapowiedzi odlatujących z kapitalistycznego piekła samolotów, a polska publiczność słucha tych francuskich słów i płacze ze wzruszenia. W pewnym momencie Młynarski śpiewa tak: „A jeśli ktoś posiadał język obcy, to tak się zachowywał mniej więcej jakby chciał powiedzieć ‘Popatrzcie na mnie chłopcy’” i recytuje po francusku ów tekst zapowiedzi. A my już wiemy, że piosenka Młynarskiego to przede wszystkim szyderstwo z owego „posiadacza języka obcego”, ale też i to, że Trzaskowski tak się uparł, by ją odczytać właśnie po to, by się popisać swoim francuskim.
       Patrzyłem na ten popis z szeroko otwartymi ustami, słuchałem wypowiadanych w kompletnym amoku słów i nagle sobie uświadomiłem, że on autentycznie oszalał. Przegrał wybory i z tego zwyczajnie zwariował. Dlaczego? Oto zatem druga część mojej teorii ostatecznego upadku Trzaskowskiego. Pamiętam bowiem jak on podczas spotkania z wyborcami w Katowicach powiedział do ludzi coś takiego: „Nie jestem człowiekiem zazdrosnym, ale przyznaję, że dziś cholernie wam wszystkim zazdroszczę, że już niedługo będziecie mieli tak fantastyczną pierwszą damę, jak Gośka”. Słuchałem tego wrzasku i jeszcze nie wiedząc, że za nimi stoi czyste szaleństwo, pomyślałem, że on, jeśli nagle przegra te wybory, dozna tak strasznego szoku, że w wyniku tego postrada zmysły.
       Dziś wszystko wskazuje na to, że miałem rację. Najpierw ten Młynarski po francusku, teraz ucieczka z kraju na Bałkany... Nawet jeśli on się tu znów pojawi, to podejrzewam, że pierwsze co się stanie, to on po pierwszym dniu w Ratuszu zostanie zabrany do szpitala i stamtąd już nie wyjdzie.



4 komentarze:

  1. @toyah

    Czy on w swoim już ponad 50 letnim życiu w ogóle kiedykolwiek musiał o coś walczyć, lub na coś zapracować?

    Nawet w wyborach prezydenckich, jeśli wykazywał tam jakąś energię, to motorem była jego złość, że musi starać się, gdy prezydenturę powinien dostać za darmo.

    Dlaczego miałby się starać w Warszawie, skoro jego pozycja nie zależy od efektów, ani od zaniedbań, lecz od pozowania. On jest pozorantem, szańcem, personifikacją antypisiaryzmu. Im bardziej więc zaniedbuje Warszawę, tym bardziej będzie broniony.

    Taka jego ekonomia. Innej nie potrafi.

    OdpowiedzUsuń
  2. @orjan
    Też wydawało mi się że on jest po piećdziesiątce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @toyah

      Wygląda nawet na 55 i pół. To przez tę gnuśność i połowiczność. Akurat w tej Warszawie bez wysiłku dowiezie się tym do emerytury.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...