piątek, 14 sierpnia 2020

Gdy białe to białe, różowe to różowe, a wariat to wariat


Ja zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że to z czym dziś postanowiłem wyjść do czytelników tego bloga, stanowi temat tak kompromitujący, że się z niego mogę nie wygrzebać przez całe lata. A jednak, jak widzimy, staję wobec niego z odsłoniętą piersią i wierzę głęboko, że paradoksalnie właśnie przez to, że przed nami coś do tego stopnia żenującego, że normalny człowiek od razu w sposób naturalny przechodzi na drugą stronę ulicy, to co chcę powiedzieć będzie ostatecznie z korzyścią dla nas wszystkich. Otóż, jak być może część z nas zdołała usłyszeć, prawicowe media wygrzebały gdzieś w czeluściach Internetu tekst, jaki aresztowany niedawno Michał Sz. zamieścił jeszcze w styczniu tego roku na Facebooku tekst na temat swojej relacji towarzyskich z ikoną ruchu LGBT oraz jednym z głównych autorytetów środowiska „Gazety Wyborczej”, Klementyną Suchanow, pisarką i naukowcem. Tekst Michała Sz. jest nadzwyczaj długi, bo zawiera niemal 5 tysięcy słów, w znacznej części jest dla zwykłego białego człowieka kompletnie niezrozumiały, a w miejscach gdzie jakoś można się odnaleźć, stanowi obraz kompletnego zdziczenia, to jednak co w nim dla nas interesujące, to ogólny obraz świata, w którym żyją, spotykają się i organizują sobie wspólne życie tak zwane osoby LGBT. Oto z jednej strony mamy tego Michała, wedle jego własnych słów, „młodą anarchistkę, queera, osobę agender, aktywistkę społeczną”, z drugiej natomiast ową Klementynę, a więc kogoś na kogo Michał w swoim życiu towarzysko natrafił, i następnie doświadczył „znęcania się, lekomanii, misgenderowania i transfobii, przemocy o podłożu seksualnym, naruszania granic, deprecjonowania, gaslightingu, przemocy i gróźb, wyrzucania z domu i bezdomności” i wreszcie czegoś co oficjalnie nosi nazwę Zespołu Stresu Pourazowego, a w literaturze wojennej określanego mianem „shell shock”.
   Jak mówię, tekst Michała Sz. jest bardzo długi, niemal sześciokrotnie dłuższy od tych, które się tu zwykle ukazują, więc nie będę oczywiście zachęcał do jego czytania, natomiast pozwolę sobie na parę cytatów:
Poznałyśmy się z Klementyną na protestach akademickich i zaczęłyśmy spędzać razem czas wolny. Była przez pewien czas moją najbliższą przyjaciółką. Gdy rozstała się ze swoim partnerem, przychodziła do mnie, tak jak inne moje przyjaciółki i bliskie osoby, które parokrotnie korzystały z mojego lokum jako schronienia. Gdy Klementyna trafiła do szpitala po obrażeniach zadanych przez policję, codziennie woziłam jej jedzenie. Gdy policjanci rozwalili mi nogę, ona pomagała ogarnąć fundusze na obdukcję i lekarzy. Brałyśmy udział w licznych akcjach – byłyśmy świetną ekipą.
Tak samo jak inne przyjaciółki i przyjaciele, Klementyna spała ze mną w moim łóżku. Miałam pewne wątpliwości, bo znałyśmy się krótko i nie wiedziałam czy rozumie ona dobrze czysto-koleżeński wymiar spania w mieszkaniu z tylko jednym wyrem. Gdy zadeklarowała, że ‘nie zrobi mi krzywdy’ postanowiłam jej zaufać i faktycznie, na początku wszystko było w porządku – granice zachowane. Klementyna mówiła, że dzięki temu może spać i nie musi brać leków nasennych.
Pod koniec wakacji złożyłyśmy ekipę do wspólnego wynajmu mieszkania pod miastem: Klementyna, jej córka, kolega z ulicznych aktywności i ja. Zamieszkałyśmy razem – każde miało swój własny pokój. Pomagałyśmy sobie przewozić rzeczy, ja nosiłam setki książek Klementyny, ona ogarnęła transport na moje bagaże.
Kiedyś poruszyłyśmy temat miłości. Klementyna mówiła o sobie, że wierzy, że uwagę można poświęcić tylko jednej osobie, która jest całym światem. Zupełnie się tu nie dogadywałyśmy – nie musiałyśmy. Powiedziałam Klementynie, że nie jestem zainteresowana związkami, że czuję się swobodnie tylko w otwartych relacjach, że na chwilę obecną, z powodu różnych spraw, identyfikuję się i funkcjonuję jako osoba aseksualna i aromantyczna. Byłyśmy mocno różniącymi się przyjaciółkami”.
       I oto w tym momencie okazuje się, że między kolejnymi antyrządowymi demonstracjami oraz starciami z policją, Michał nie dość że zaczyna się prowadzać z kimś innym, kogo określa mianem „osoby partnerskiej”, to jeszcze tego kogoś zameldowuje w tym samym łóżku, gdzie śpi Klementyna, no i w tym momencie  Klementyna popada w kompletne szaleństwo, które z kolei samego Michała doprowadza do ciężkiego nerwowego rozstroju.
      Powtórzę raz jeszcze, tekst Michała Sz, zamieszczony w styczniu tego roku na Facebooku, na stronie czegoś co się nazywa Warszawska Federacja Anarchistyczna, zawiera niemal 5 tysięcy słów, przy czym, pomijając to co powyżej zacytowałem, reszta to niemal wyłącznie napisana jakąś ciężką genderową nowomową, bardzo drobiazgowa relacja z tego, jak banda zboczonych szaleńców kotłuje się w jednym mieszkaniu na jednym łóżku, a w tym wszystkim Klementyna próbuje Michała gwałcić, a Michał się nie dawał, przez co był nieustannie narażony na szykany ze strony starszej przyjaciółki i ostatecznie jako bezdomny znalazł się na bruku. W tej sytuacji zatem przytoczę już tylko samą końcówkę poruszającej wypowiedzi Michała Sz.:
Nie zmienia to faktu, że jestem wściekła na Klementynę za to co zrobiła i na to jak absolutnie bezkarna pozostaje. Wątpię czy ktoś jak dotąd odważył się jej powiedzieć jak bardzo zjebała. Czuję się zdradzona przez osoby, które deklarowały pomoc, jednak zamiatały nierozwiązany problem pod dywan. Nie podoba mi się, gdy Klementyna Suchanow zapraszana jest na wydarzenia równościowe w roli ekspertki, gdyż jest sprawczynią przemocy, również tej o podłożu seksualnym, za którą nigdy nie przeprosiła, którą ciągle wypiera i której próby naprawy nigdy nie podjęła. Najbardziej mnie boli, gdy samozwańczo nazywa się sojuszniczką osób LGBTQ+, bo jako Queer właśnie doznałam od niej wiele krzywd.
Oczekiwania:
Nie chcę się mścić na Klementynie. Uważam, że kultura calloutu może wyglądać inaczej i prowadzić do działań wspierających, a nie jedynie ostracyzmu. Wszystkie potrzebujemy sprawiedliwości naprawczej. Nie zaprzeczam, że Klementyna zrobiła w swoim życiu też coś dobrego – jednak nie o tym jest ten tekst i ta sytuacja. Również wylewanie nienawiści na jej osobę nie jest gestem solidarności, na który liczę. Boję się, że wiele osób zamiecie tę sprawę pod dywan, ale muszę wam zaufać.
Owszem – oczekuję, że to co zrobiła stanie się nam wszystkim znane – to dla bezpieczeństwa osób w podobnych sytuacjach co moja i dla niemarginalizowania problemu osób stosujących nieumotywowaną niczym przemoc.
Oczekuję, że zakończy to nieznośną hipokryzję jej krystalicznego ‘progresywnego, feministycznego, pro-LGBTQ+’ wizerunku – tak długo jak nie przyjmie ona odpowiedzialności za własne czyny i nie podejmie próby naprawy krzywd.
Oczekuję, że ten tekst i wyrazy solidarności z nim utną wszystkie okropne heteronormatywne, monogamiczne i pseudo-romantyczne opowieści konającej kultury gwałtu, w których ludzie są źli, jeśli odmawiają komuś romantycznych relacji,  seksualnych więzi, etc.
Oczekuję ponadto, że nasze społeczności podważą fakt, że Klementyna Suchanow miała prawo mówić w formie mnogiej usprawiedliwiając swoje przemocowe zachowania.
Oczekuję, że osoby które chcą z nią dalej działać będą dbały o to, by zrozumiała co jest, a co nie jest dopuszczalne w równościowych środowiskach i zatroszczyły się tak o nią, jak i osoby z którymi działa”.
       Jeśli ktoś ma ochotę, niech sobie wyszuka relację Michała Sz. z drogi jaką on przeszedł przez piekło, ja jednak nie polecam. Natomiast bardzo proszę się zastanowić, jak to jest z tymi wszystkimi kolorowymi ludzikami, których nam telewizja TVP niemal każdego dnia z prawdziwą satysfakcją pokazuje. Rzecz w tym, że, jak wiemy, do wszystkiego można się szybko i łatwo przyzwyczaić, a i też do tego, że nawet jeśli wśród nas znajdują się osoby jakoś tam zaburzone psychicznie, to należy je traktować przynajmniej jako część naszego wspólnego krajobrazu. Otóż dziś mam bardzo silną potrzebę poinformowania wszystkich czytelników tego bloga, że ci ludzie nie są w żaden sposób tacy jak my, tyle że może nieco bardziej... ekstrawaganccy. Otóż nie. To jest banda jak najbardziej autentycznych wariatów, których należy przede wszystkim leczyć, a nie wykorzystywać do politycznych manewrów.
       Problem jednak w tym, co będzie jeśli się okaże, że ci co z ich szaleństwa tak chętnie korzystają są równie chorzy jak oni.







4 komentarze:

  1. https://www.youtube.com/watch?v=qvsFotdrhe8

    OdpowiedzUsuń
  2. Warto też przypomnieć tę nieco już zapomnianą, a kto wie, czy nie ciekawszą historię Kingi Dunin i pisarza Karpowicza: https://www.pomponik.pl/plotki/news-pisarz-ignacy-karpowicz-oskarza-kinga-dunin-mnie-zgwalcila,nId,1528561

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Kozik

      Ja wcale bym się nie zdziwił, gdyby jeszcze wypłynął epizod wspólny dla tego pisarza z tym Mamrotem, czy jak mu tam. To jest przecież dość nieliczny świat i niestety aż tak ubogi, że aktywistów nie stać na łóżko dla siebie.

      W tym wsobnym środowisku zdumiewa też częstość, skala i ciężar kryminalnych zagrożeń uczestników przez innych uczestników. Gdzie jest Bodnar?

      Usuń
    2. @Kozik
      Fakt. Zapomniałem.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...