Ja
zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że to z czym dziś postanowiłem wyjść do
czytelników tego bloga, stanowi temat tak kompromitujący, że się z niego mogę nie
wygrzebać przez całe lata. A jednak, jak widzimy, staję wobec niego z
odsłoniętą piersią i wierzę głęboko, że paradoksalnie właśnie przez to, że
przed nami coś do tego stopnia żenującego, że normalny człowiek od razu w
sposób naturalny przechodzi na drugą stronę ulicy, to co chcę powiedzieć będzie
ostatecznie z korzyścią dla nas wszystkich. Otóż, jak być może część z nas
zdołała usłyszeć, prawicowe media wygrzebały gdzieś w czeluściach Internetu
tekst, jaki aresztowany niedawno Michał Sz. zamieścił jeszcze w styczniu tego
roku na Facebooku tekst na temat swojej relacji towarzyskich z ikoną ruchu LGBT
oraz jednym z głównych autorytetów środowiska „Gazety Wyborczej”, Klementyną
Suchanow, pisarką i naukowcem. Tekst Michała Sz. jest nadzwyczaj długi, bo
zawiera niemal 5 tysięcy słów, w znacznej części jest dla zwykłego białego
człowieka kompletnie niezrozumiały, a w miejscach gdzie jakoś można się
odnaleźć, stanowi obraz kompletnego zdziczenia, to jednak co w nim dla nas
interesujące, to ogólny obraz świata, w którym żyją, spotykają się i organizują
sobie wspólne życie tak zwane osoby LGBT. Oto z jednej strony mamy tego
Michała, wedle jego własnych słów, „młodą
anarchistkę, queera, osobę agender, aktywistkę społeczną”, z drugiej
natomiast ową Klementynę, a więc kogoś na kogo Michał w swoim życiu towarzysko
natrafił, i następnie doświadczył „znęcania
się, lekomanii, misgenderowania i transfobii, przemocy o podłożu seksualnym,
naruszania granic, deprecjonowania, gaslightingu, przemocy i gróźb, wyrzucania
z domu i bezdomności” i wreszcie czegoś co oficjalnie nosi nazwę Zespołu
Stresu Pourazowego, a w literaturze wojennej określanego mianem „shell shock”.
Jak mówię, tekst Michała Sz. jest bardzo
długi, niemal sześciokrotnie dłuższy od tych, które się tu zwykle ukazują, więc
nie będę oczywiście zachęcał do jego czytania, natomiast pozwolę sobie na parę
cytatów:
„Poznałyśmy się z Klementyną na protestach
akademickich i zaczęłyśmy spędzać razem czas wolny. Była przez pewien czas moją
najbliższą przyjaciółką. Gdy rozstała się ze swoim partnerem, przychodziła do
mnie, tak jak inne moje przyjaciółki i bliskie osoby, które parokrotnie
korzystały z mojego lokum jako schronienia. Gdy Klementyna trafiła do szpitala
po obrażeniach zadanych przez policję, codziennie woziłam jej jedzenie. Gdy
policjanci rozwalili mi nogę, ona pomagała ogarnąć fundusze na obdukcję i
lekarzy. Brałyśmy udział w licznych akcjach – byłyśmy świetną ekipą.
Tak samo jak inne przyjaciółki i
przyjaciele, Klementyna spała ze mną w moim łóżku. Miałam pewne wątpliwości, bo
znałyśmy się krótko i nie wiedziałam czy rozumie ona dobrze czysto-koleżeński
wymiar spania w mieszkaniu z tylko jednym wyrem. Gdy zadeklarowała, że ‘nie
zrobi mi krzywdy’ postanowiłam jej zaufać i faktycznie, na początku wszystko
było w porządku – granice zachowane. Klementyna mówiła, że dzięki temu może
spać i nie musi brać leków nasennych.
Pod koniec wakacji złożyłyśmy ekipę
do wspólnego wynajmu mieszkania pod miastem: Klementyna, jej córka, kolega z
ulicznych aktywności i ja. Zamieszkałyśmy razem – każde miało swój własny
pokój. Pomagałyśmy sobie przewozić rzeczy, ja nosiłam setki książek Klementyny,
ona ogarnęła transport na moje bagaże.
Kiedyś poruszyłyśmy temat miłości.
Klementyna mówiła o sobie, że wierzy, że uwagę można poświęcić tylko jednej
osobie, która jest całym światem. Zupełnie się tu nie dogadywałyśmy – nie musiałyśmy.
Powiedziałam Klementynie, że nie jestem zainteresowana związkami, że czuję się
swobodnie tylko w otwartych relacjach, że na chwilę obecną, z powodu różnych
spraw, identyfikuję się i funkcjonuję jako osoba aseksualna i aromantyczna.
Byłyśmy mocno różniącymi się przyjaciółkami”.
I oto w tym momencie okazuje się, że
między kolejnymi antyrządowymi demonstracjami oraz starciami z policją, Michał
nie dość że zaczyna się prowadzać z kimś innym, kogo określa mianem „osoby partnerskiej”, to jeszcze tego
kogoś zameldowuje w tym samym łóżku, gdzie śpi Klementyna, no i w tym
momencie Klementyna popada w kompletne
szaleństwo, które z kolei samego Michała doprowadza do ciężkiego nerwowego
rozstroju.
Powtórzę raz jeszcze, tekst Michała Sz,
zamieszczony w styczniu tego roku na Facebooku, na stronie czegoś co się nazywa
Warszawska Federacja Anarchistyczna, zawiera niemal 5 tysięcy słów, przy czym,
pomijając to co powyżej zacytowałem, reszta to niemal wyłącznie napisana jakąś
ciężką genderową nowomową, bardzo drobiazgowa relacja z tego, jak banda zboczonych szaleńców kotłuje się w jednym mieszkaniu na jednym łóżku, a w tym wszystkim Klementyna próbuje Michała gwałcić, a Michał się nie dawał, przez co był nieustannie narażony na
szykany ze strony starszej przyjaciółki i ostatecznie jako bezdomny znalazł się
na bruku. W tej sytuacji zatem przytoczę już tylko samą końcówkę poruszającej
wypowiedzi Michała Sz.:
„Nie zmienia to faktu, że jestem wściekła na
Klementynę za to co zrobiła i na to jak absolutnie bezkarna pozostaje. Wątpię
czy ktoś jak dotąd odważył się jej powiedzieć jak bardzo zjebała. Czuję się
zdradzona przez osoby, które deklarowały pomoc, jednak zamiatały nierozwiązany
problem pod dywan. Nie podoba mi się, gdy Klementyna Suchanow zapraszana jest
na wydarzenia równościowe w roli ekspertki, gdyż jest sprawczynią przemocy,
również tej o podłożu seksualnym, za którą nigdy nie przeprosiła, którą ciągle
wypiera i której próby naprawy nigdy nie podjęła. Najbardziej mnie boli, gdy
samozwańczo nazywa się sojuszniczką osób LGBTQ+, bo jako Queer właśnie doznałam
od niej wiele krzywd.
Oczekiwania:
Nie chcę się mścić na Klementynie.
Uważam, że kultura calloutu może wyglądać inaczej i prowadzić do działań
wspierających, a nie jedynie ostracyzmu. Wszystkie potrzebujemy sprawiedliwości
naprawczej. Nie zaprzeczam, że Klementyna zrobiła w swoim życiu też coś dobrego
– jednak nie o tym jest ten tekst i ta sytuacja. Również wylewanie nienawiści
na jej osobę nie jest gestem solidarności, na który liczę. Boję się, że wiele
osób zamiecie tę sprawę pod dywan, ale muszę wam zaufać.
Owszem – oczekuję, że to co zrobiła
stanie się nam wszystkim znane – to dla bezpieczeństwa osób w podobnych
sytuacjach co moja i dla niemarginalizowania problemu osób stosujących
nieumotywowaną niczym przemoc.
Oczekuję, że zakończy to nieznośną
hipokryzję jej krystalicznego ‘progresywnego, feministycznego, pro-LGBTQ+’
wizerunku – tak długo jak nie przyjmie ona odpowiedzialności za własne czyny i
nie podejmie próby naprawy krzywd.
Oczekuję, że ten tekst i wyrazy
solidarności z nim utną wszystkie okropne heteronormatywne, monogamiczne i
pseudo-romantyczne opowieści konającej kultury gwałtu, w których ludzie są źli,
jeśli odmawiają komuś romantycznych relacji, seksualnych więzi, etc.
Oczekuję ponadto, że nasze
społeczności podważą fakt, że Klementyna Suchanow miała prawo mówić w formie
mnogiej usprawiedliwiając swoje przemocowe zachowania.
Oczekuję, że osoby które chcą z nią
dalej działać będą dbały o to, by zrozumiała co jest, a co nie jest
dopuszczalne w równościowych środowiskach i zatroszczyły się tak o nią, jak i
osoby z którymi działa”.
Jeśli ktoś ma ochotę, niech sobie
wyszuka relację Michała Sz. z drogi jaką on przeszedł przez piekło, ja jednak
nie polecam. Natomiast bardzo proszę się zastanowić, jak to jest z tymi
wszystkimi kolorowymi ludzikami, których nam telewizja TVP niemal każdego dnia
z prawdziwą satysfakcją pokazuje. Rzecz w tym, że, jak wiemy, do wszystkiego
można się szybko i łatwo przyzwyczaić, a i też do tego, że nawet jeśli wśród
nas znajdują się osoby jakoś tam zaburzone psychicznie, to należy je traktować
przynajmniej jako część naszego wspólnego krajobrazu. Otóż dziś mam bardzo silną
potrzebę poinformowania wszystkich czytelników tego bloga, że ci ludzie nie są
w żaden sposób tacy jak my, tyle że może nieco bardziej... ekstrawaganccy. Otóż
nie. To jest banda jak najbardziej autentycznych wariatów, których należy przede
wszystkim leczyć, a nie wykorzystywać do politycznych manewrów.
Problem jednak w tym, co będzie jeśli
się okaże, że ci co z ich szaleństwa tak chętnie korzystają są równie chorzy
jak oni.
https://www.youtube.com/watch?v=qvsFotdrhe8
OdpowiedzUsuńWarto też przypomnieć tę nieco już zapomnianą, a kto wie, czy nie ciekawszą historię Kingi Dunin i pisarza Karpowicza: https://www.pomponik.pl/plotki/news-pisarz-ignacy-karpowicz-oskarza-kinga-dunin-mnie-zgwalcila,nId,1528561
OdpowiedzUsuń@Kozik
UsuńJa wcale bym się nie zdziwił, gdyby jeszcze wypłynął epizod wspólny dla tego pisarza z tym Mamrotem, czy jak mu tam. To jest przecież dość nieliczny świat i niestety aż tak ubogi, że aktywistów nie stać na łóżko dla siebie.
W tym wsobnym środowisku zdumiewa też częstość, skala i ciężar kryminalnych zagrożeń uczestników przez innych uczestników. Gdzie jest Bodnar?
@Kozik
UsuńFakt. Zapomniałem.