W ostatnich dniach prawa strona
internetu wzburzyła się niezmiernie na wieść, że Tomasz Terlikowski wraz ze
swoją małżonką Małgorzatą podpisali deklarację wspierającą Misterstwo Edukacji
w jego planach indoktrynowania naszej dzieciarni w kwestii onanizmu, bezpiecznej
kopulacji, a jeśli coś nie pójdzie tak jak trzeba, to i równie bezpiecznej
aborcji. Ludzie się wzburzyli, a ja sobie pomyślałem, ile lat muszą wyżej
wymienieni państwo jeszcze poświęcić na niekończące się ględzenie na temat wartości
śluzu i spermy w życiu pobożnej rodziny, zanim przynajmniej część z nas nie
zrozumie, że gdy chodzi akurat o tych dwoje, powinniśmy porzucić wszelkie
nadzieje i uznać, że mamy do czynienia z klasycznymi opętanymi seksem wariatami
i jeśi tam kiedykolwiek dojdzie do jakiejś refleksji, to ona wyprowadzi ich na
jeszcze bardziej uświnione tereny.
Ja siłą rzeczy obserwuję publiczną
działalność Terlikowskiego, a od pewnego też czasu, jego żony, od pewnie z 15
już lat i jeśli z owej działalności uznałem za stosowne coś zapamiętać na
zawsze, to wspomniany śluz pani Małgosi, spermę pana Tomasza w buteleczce, no i
pewne niezwykłe wspomnienie zrelacjonowane w „Gazecie Wyborczej”, jak oni
oboje, jeszcze gdy byli dziećmi i wspólnie chodzili w pobożnych pielgrzymkach,
któregoś dnia Tomek dostał takiego wzwodu, że nie wytrzymał i rozprawiczył
Małgosię. Oni się oczywiście natychmiast z tego wyspowiadali, no ale było jak
było i pani Małgosia zechciała nam się owym wspomnieniem podzielić.
Przypomniałem sobie tamtą rozmowę, skonfrontowałem ją z dzisiejszą aktywnością Terlikowskich
w odniesieniu do zapowiedzi minister Nowackiej wprowadzenia do szkół nowego
przedmiotu i pomyślałem sobie, że może
napiszę na ten temat tekst pod tytułem „Czego się Tomek nie nauczył, Tomasz nie
będzie wiedział”, o tym jak to braki w edukacji seksualnej doprowadziły jego i
jego przyszłą żonę do grzechu nieczystości, i w ten sposób wskażę na to, jak
bardzo ich dzisiejszy entuzjazm w stosunku do planów Ministerstwa jest czymś
absolutnie naturalnym i w gruncie rzeczy jedynie logiczną kontynuacją dawnych kompleksów
i obsesji.
Już sie miałem za to brać, gdy
przypomniałem sobie, że bardzo podobne teksty pisałem jeszcze w dawnych bardzo
latach, a ostatnio w roku 2018, no i postanowiłem, że najlepiej będzie go tu
powtórzyć w dokłądnym brzmieniu, z apelem o opamiętanie, co ciekawe, nie ich.
Jak słusznie zauważył we wczorajszej
notce Coryllus, zajmowanie się małżeństwem Terlikowskich to zajęcie na tyle
kłopotliwe, że pomijając sytuacje zupełnie wyjątkowe, lepiej już jest pisać o
bieżącej polityce Ministerstwa Kultury. Wygląda jednak na to, że do
wspomnianych wyjątkowych sytuacji należy poczyniona przez Tomasz Terlikowskiego
uwaga na temat cudu jakiego na aktorce Figurskiej rzekomo uczynił
Sługa Boży Wenanty Katarzyniec, zsyłając na nią deszcz pieniędzy, za który ona
i jej mąż mogli sobie kupić większy samochód. Najpierw więc sprawą zająłem się
ja, dalej pociągnął ją Coryllus, no a teraz ja czuję, że są jeszcze kwestie,
które przed ostatecznym zamknięciem tematu, należy poruszyć.
Oto
pisze Coryllus, że z tekstów Terlikowskiego płynie prosty komunikat: „Jeśli
sami udacie się do błogosławionego Wenantego, albo innego jakiegoś świętego i
nie dostaniecie pieniędzy od razu, to znaczy, że musicie jeszcze długo nad sobą
pracować. Ja nie muszę, bo zbliżam się do doskonałości”. I to, moim
zdaniem, jest komunikat, który płynie nie tylko z tekstów Terlikowskiego, ale w
ogóle z całej „duszpasterskiej” działalności owego dziwnego małżeństwa. Tomasz
Terlikowski, jak się domyślam, dzięki życzliwości zaprzyjaźnionych proboszczów,
wydaje po pięć książek rocznie, głównie o sobie i swojej nadzwyczajniej
pobożności, podczas gdy Małgorzata Terlikowska opanowała rynek elektronicznych
i papierowych mediów, od „Gościa Niedzielnego”, przez TVN, po ‘Wysokie Obcasy”,
gdzie od lat już opowiada o tym, jak wygląda życie prawdziwie katolickiej
rodziny, ze szczególnym uwzględnieniem problemu masturbacji, seksualnego
podniecenia, orgazmu, konsystencji kobiecego śluzu, oraz oralnego seksu.
Rozmawialiśmy tu już kiedyś o owym śluzie, odwołując się do wywiadu, jakiego
Terlikowska udzieliła wspomnianym „Wysokim Obcasom”, a ja, zainspirowany uwagą
Coryllusa na temat owej rzekomej wyjątkowości katolicyzmu u ludzi takich jak
Terlikowscy, zajrzałem raz jeszcze do tej rozmowy, przeczytałem ją od deski do
deski i proszę popatrzeć, jakie informacje do nas z niej docierają. Kolejno:
1. Kiedy
Małgorzata ma płodny okres, a Tomasz pragnie seksu, to oni siadają na kanapie i
się przytulają. Czasem to przytulanie sprawia, że Tomasz dostaje jeszcze
większego wzwodu, no ale wtedy oboje tłumaczą sobie, że nie są zwierzętami i
jakoś dają radę;
2. Małgorzata
nie chce mieć piątego dziecka, bo i tak już jest zarobiona po łokcie
prasowaniem koszul Tomasza, a poza tym nie chce znów się narażać na zaczepki na
ulicy, że się nie potrafi zabezpieczać, oraz pytania ze strony nieznajomych:
„Czy te wszystkie dzieci były planowane?”
3. Małgorzata
przez lata nie mogła zajść w ciążę, przez co wciąż była molestowana przez
znajomych, czy to jest świadoma decyzja, czy wynik bezpłodności (Polacy są tacy
niedelikatni), jednak lekarze ustalili, że ma za mało prolatyny, przepisali jej
tabletki, ona w ciążę zaszła, tyle że w jej wypadku to nie przez tabletki, ale
za sprawą cudu, jakiego dla Terlikowskich uczynił święty ksiądz Escriva;
4. Choć
dla katolika przedmałżeńska czystość to sprawa nadzwyczaj ważna, Terlikowskim
nie udało się jej dotrzymać, ale, jak wiemy, człowiek jest człowiekiem, a nie
zwierzęciem i kiedy upada, to zawsze powstaje;
5. Kiedy
Małgorzata ma bolesny okres, Tomek jest bardzo opiekuńczy i zawsze pyta, czy
ona nie chce odpocząć a czasem nawet zrobi jej kanapkę;
6. Katolickie
małżeństwo różni się od niekatolickiego tym, że wie, iż jest na siebie skazane
do śmierci;
7. Terlikowscy
są sobie wierni, bo bardzo się pilnują, by nie skoczyć w bok, i kiedy któreś z
nich zauważy, że ma ochotę na kogoś innego, zrywa znajomosć;
8. Tomasz
książkę o Harrym Potterze postawił na najwyższej półce, żeby jego dzieci po nią
nie sięgnęły i nie dały się zwieść Złemu;
9. Terlikowscy
wysłali dzieci do szkoły katolickiej, bo do szkół katolickich chodzą wyłącznie
dzieci takie jak dzieci Terlikowskich i tam nie ma zagrożeń pedalstwem i
satanizmem;
10. Małgorzata
ma ogromny problem z wytłumaczeniem dzieciom, że homoseksualizm jest zły, bo
choć on jest faktycznie zły, to jednak wiadomo, że szacunek należy się nawet
pedałom i lesbijkom;
11. Jeśli
Marysia zostanie lesbijką, Małgorzata jej powie: „Marysiu, kocham cię jak
dotąd, ale nie zgadzam się, byś przychodziła na Wigilię z partnerką”;
12. Jeśli
Marysia zobaczy prezerwatywę i zapyta, co to jest, Małgorzata jej powie, że
„chłopak zakłada to na siusiaka, żeby nie mieć dzieci, ale my tego nie
akceptujemy”;
13. Kiedy
czteroletni syn Terlikowskich bawił się siusiakiem, Terlikowscy odwracali jego
uwagę książeczką;
14. „Dupa,
czyli seksualność, jest integralną sferą życia. Niesamowicie ważną. To nie są
głupie szczegóły. To są fundamenty”;
15. Życie
jest ciężkie i pełne wyczerpujących zajęć, jednak mimo to, nie było jeszcze
takiego miesiąca, żeby Terlikowscy musieli zrezygnowac z seksu;
16. Terlikowski
jest o Małgorzatę chorobliwie zazdrosny, ale kiedy go za bardzo poniesie,
kupuje jej kwiaty i mówi „przepraszam”;
17. Terlikowski
jest chorobliwie zazdrosny, bo jest osobą bardzo znaną i dla niego to byłby
wielki kłopot, gdyby się okazało, że w jego małżeństwie nastąpił kryzys.
W
swoim wczorajszym tekście Coryllus napisał coś takiego: „Wyobraźmy sobie, że
człowiek, który przez całe życie karmił się treściami z GW i TVN, nagle
stwierdził, iż są one niekompatybilne z jego codziennym, praktycznym
doświadczeniem, a także obserwacjami czynionymi na bardzo podstawowych
poziomach. Zrezygnował więc z pochłaniania tych treści i rozpoczął poszukiwanie
nowych. Zamyślił się i powiedział sam do siebie – a może w tym całym Kościele
mają coś interesującego? No i sięgnął po pierwszą rzecz z zakresu publicystyki
katolickiej jaka mu się w sieci nawinęła. Była to recenzja książki
Terlikowskiego o Wenantym Katarzyńcu umieszczona na stronach portalu
prowadzonego przez Targalskiego, kolejnego tuza myśli prawicowej. Koniec. Nasz
hipotetyczny poszukujący prawdy czytelnik, dokończył lekturę, po czym ze
spokojem powrócił do GW i TVN, bo uznał, że to jest jednak jakiś poziom, nawet
jeśli go oszukują, to czynią to w sposób nie ubliżający zarówno inteligencji,
jak i emocjom. No może czasem, ale to jest doprawdy nic, w porównaniu z tym co
robi Terlikowski”.
Moim
zdaniem Zarząd Agory ma pełną świadomość słuszności tego, co pisze Coryllus i
dlatego właśnie zlecili red. Sroczyńskiemu przeprowadzenie rozmowy z Małgorzatą
Terlikowską. Nie oszukujmy się. Oni doskonale wiedzą, że przeciętne polskie
katolickie małżeństwo, starannie praktykujące swoją wiarę, modlące się wspólnie
z dziećmi przed zaśnięciem, chroniące dzieci przed tym co złe i wychowujące je
na ludzi uczciwych i porządnych, tą są dokładnie tacy sami ludzie jak oni,
tylko znacznie, znacznie lepsi, a przede wszystkim szczęśliwsi i w najmniejszym
stopniu nie przypominające tej parki freaków. I oni zrobią wszystko, by świat
się tej prawdy nie poznał. I dlatego do skutecznej realizacji tego swojego
poplątanego planu potrzebują kogoś, kto ten styl życia skutecznie światu
obrzydzi, a do tego potrzebują ludzi takich jak Terlikowscy, którzy dostarczą
mu zaledwie dwóch informacji. Pierwszej takiej, że typowy polski katolik modli
się głównie o to, by Bóg im zesłał pieniądze na nowy samochód, ewentulanie większy
telewizor, a kiedy już się to uda załatwić, żeby pozwolił mu na czysto
rozwiązać dylematy związane z integralną i jakże fundamentalną sferą życia,
jaką jest dupa. Wystarczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.