Miałem wprawdzie na dzisiejszy dzień trochę
inny plan, ale stało się coś, co zmieniło nieco bieg spraw i pomyślałem sobie,
że może pokontynuuję nieco wczorajszy temat. Zanim jednak przejdę do sedna, chciałem
się podzielić pewnym wspomnieniem. Otóż mam szkolnego jeszcze kolegę, który na
początku lat 90-tych postanowił pójść w tak zwaną działalność i otworzył
miejscowy punkt fotograficzny. Ponieważ zawsze interesował się fotografią i
miał tu pewne umiejętności, interes ruszył. Niestety, niedługo po tym, jak
grzyby po deszczu, zaczęły się pojawiać supermarkety, a potem galerie handlowe,
klienci w sposób naturalny zaczęli wybierać opcję finansowo bardziej korzystną,
no i mój kolega zaczął się pogrążać w kryzysie. Jakby tego było mało, z
nieznanych mi powodów, został przepędzony z domu przez żonę i dzieci, i
ostatecznie znalazł się na tak zwanym
lodzie. Rozmawialiśmy na ten temat trochę, więc mu powiedziałem, że jako
człowiek inteligentny, przystojny – swoją drogą przystojny jak jasna cholera – a
i poza tym w ogóle towarzysko nadzwyczaj atrakcyjny, powinien sobie znaleźć
jakąś kobietę i rozpocząć nowe życie. A on mi odpowiedział mniej więcej tak: „No wiesz, myślałem o tym. Mam tu w punkcie
pracownicę, taką Olę, bardzo fajną dziewczynę i pomyślałem, że może spróbuję
wybadać, jak się mają sprawy po jej stronie. A więc któregoś dnia zapytałem: ‘Pani
Ola, czy ma pani chłopaka?’ A ona mi na
to: ‘Panie Wojtku, niech pan sobie wyobrazi że nie mam i to jest coś okropnego.
Ja już mam 24 lata i nigdy nie miałam chłopaka. Ja jestem tak zdesperowana, że
jestem gotowa nawet pójść za starego’”.
Słysząc te słowa mojemu koledze z liceum
zaświeciły oczy i serce zaczęło mu bić szybciej, gdy w tym momencie owa Joasia
postanowiła rzecz uściślić: „Może mieć nawet i 30 lat”.
Gdy chodzi o mnie i mojego szkolnego
kumpla – podczas tej rozmowy mieliśmy chyba po lat 55, a w tym roku i on i ja
przechodzimy na emeryturę – przyznaję, że owa historia postawiła mnie na nogi
do tego stopnia, że dziś, kiedy mi jakieś dziecko ustępuje miejsca w tramwaju,
nawet nie mrugnę okiem. I oto pojawia się temat, który zaczepiłem troszeczkę w
związku z wybrykami paru upadłych gwiazd, ale który też wyznacza pewien bardzo
istotny cywilizacyjny trend. Ale też gdy myślałem, że to co wczoraj napisałem
wystarczy, wyskoczył niespodziewanie sam Rafał Aleksander Ziemkiewicz, a więc człowiek już
55-letni i dokonał swoistego coming outu. Otóż we wczorajszym telewizyjnym
programie „W tyle wizji” pojawił się temat żeńskiej piłki nożnej i gdy wydawało
się, że w sumie temat jak temat, sprawę spróbował skomentować wspomniany
Ziemkiewicz i z chytrym uśmiechem zapowiadając, że za chwilę wygłosi coś
politycznie bardzo niepoprawnego, powiedział co następuje:
„Ja nie oglądam piłki nożnej, ale na ten
moment, kiedy się koszulkami wymieniają, bardzo chętnie włączę”.
Otóż jest tak, że każdy z nas pewnie zna
określenie „lubieżny staruszek”. Przyznam szczerze, że nigdy nie traktowałem go
poważnie i widziałem w nim pewien fałsz. Trochę przez to, że trudno mi było uwierzyć,
by ktoś kto jest faktycznie staruszkiem miał w ogóle w głowie seks, ale też
dlatego, że ja w życiu nie spotkałem staruszka, który by w jakikolwiek sposób ową
lubieżność demonstrował. Natomiast, owszem, widziałem wielu takich, czterdziestolatków,
pięćdziesięciolatków, sześćdziesięciolatków, którzy pozując na o wiele
młodszych niż faktycznie są, oglądają się za młodymi piłkarkami, a niekiedy
nawet próbują nawiązać rozmowę. I to nigdy nie są staruszkowie, ale właśnie
ludzie w wieku Rafała Ziemkiewicza, który publicznie deklaruje, że gdy chodzi o
cycki, to on jest zawsze chętny, a którym nawet do głowy nie przyjdzie
podejrzewać, że to ich właśnie ów nieznany poeta miał na myśli, gdy tworzył
pojecie „lubieżnych staruszków”.
Obejrzałem wypowiedź red. Ziemkiewicza wraz
ze swoją córką, i wiecie Państwo, jak ona na nią zareagowała? Otóż z miejsca
oświadczyła, że ile razy ona ogląda męską koszykówkę, to za każdym razem jak
piłka trafia do kosza, to ona widzi penisa wbijającego się w – jak to zgrabnie
określają feministki – cipkę. Mam nadzieję, że żartowała. Z Ziemkiewicza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.