niedziela, 29 lipca 2018

Kto spalił Jolantę Brzeską - epilog

         Dziś będzie coś zupełnie wyjątkowego. Nie w sensie, że nikt wcześniej sprawy nie poruszał – bo tu akurat nie mamy najmniejszego powodu do narzekania – rzecz natomiast w tym, że to co poruszono, jakimś niepojętym dla mnie cudem, zostało pozbawione jądra. Autentycznego jądra. Krótko powiem, o co chodzi. Otóż przed sejmową komisją do sprawy wyjaśnienia – nie dajmy się zwieść pozorom – okrutnego zabójstwa Jolanty Brzeskiej stanął niejaki Kobylarz, powszechnie uważany za głównego cyngla Marka Mossakowskiego, handlarza warszawskimi nieruchomościami. Jak już pewnie część z nas wie, na 90 procent zadanych pytań ów Kobylarz – człowiek o nazwisku i wyglądzie klasycznego dworcowego kieszonkowca – odmawiał odpowiedzi, co spowodowało, że dziś jego opiekunowie będą musieli się zrzucić na karę 40 tysięcy złotych, jaką Komisja na niego nałożyła.
         Obejrzałem sobie całość tego fascynującego wręcz przesłuchania i Bogu za tę możliwość dziękuję, bo bez tego nie miałbym nawet ćwierć tej wiedzy, którą mam teraz. Otóż pośród tego nieustannego powtarzania „nie wiem”, „nie pamiętam”, „nie przypominam sobie”, czy wreszcie „a co to ma wspólnego”, w pewnym momencie Kobylarz bardzo wyraźnie i jednoznacznie oświadczył, że nigdy w życiu nie spotkał Jolanty Brzeskiej i nigdy w życiu nie był u niej w mieszkaniu. I tu mamy dwie kwestie. Pierwsza to ta, że nikt z członków Komisji nie zapytał Kobylarza, jak to jest, że on praktycznie nic nie wie i nic nie pamięta, natomiast to, że on nigdy nie miał bezpośredniego kontaktu z Jolantą Brzeską i nigdy nie był w jej mieszkaniu, pamięta znakomicie. Druga rzecz to ta, że czemu on, mając świadomość, że za skladanie fałszywych zeznań grozi mu osiem lat więzienia, notorycznie udziela odpowiedzi „nie przypominam sobie”, lub „nie pamiętam”, zachowując się takjakby te 8 lat, by już ie wspomnieć o 40 tysiącach, to było naprawdę nic?
       Ale jest jeszcze coś, na co te kompletnie już zgnuśniałe media nie zareagowały. Otóż w pewnym momencie Patryk Jaki – chwała mu za to – pyta Kobylarza: „Co pan robił 1 marca 2011 roku?” i to jest jedyny moment kiedy Kobylarz się ani nie poci, ani nie wyciera sobie nerwowo rąk w spodnie, ale dostaje prawdziwej cholery i niemal krzyczy, że na to pytanie nie odpowie, bo „nie chce by takie informacje nieprawdziwe były rozpowszechniane”.
      No i tu dostajemy to na co czekaliśmy od lat. Jaki pyta Kobylarza: „Czy był pan kiedykolwiek w Lesie Kabackim”. I tu znów, Kobylarz, który nic nie pamięta, nic nie wie, i nic sobie nie przypomina, nagle nie mówi: „nie pamiętam”, „nie wiem”, „nie przypominam sobie”, ale „Nie, nie byłem nigdy”.
      Pisałem tu kiedyś o tej biednej, naiwnej kobiecie, którą źli ludzie wywieźli do lasu i ją tam spalili i o Polskim Państwie, które stawało na głowie, by sprawa nigdy się nie wyjaśniła. Zamieściłem tam też klip z naprawdę niezwykłą piosenką pod tytułem „Kto zabił Jolantę Brzeską?”. Dziś już odpowiedź na to pytanie znamy. Nawet znamy twarz mordercy. Ciekawe tylko, cholera jasna, kto się będzie zajmować poważnymi rzeczami, kiedy mi się zdarzy odejść?
      Oto zapis owej rozmowy. Długi bardzo, dale ja go oczywiście polecam obejrzeć w całości, będąc przekonany, że to są równie fascynujące dwie godziny co zapowiadana kolejna część Mission Impossible. Tych natomiast którzy wolą jednak Netflix, informuję, że kluczowy fragment znajduje się w momencie gdy te cyferki na dole pokażą 1:18:56.







Dziś sklep zamknięty. Jakoś nie wypada.

9 komentarzy:

  1. Obejrzałem fragmentami. W oczy rzuca się też plama potu pod prawą ręką.

    Ciekawe kiedy ten gostek wpadnie pod ciężarówkę na białoruskich numerach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @sm
      Pod lewą też. On ją nawet od czasu do czasu dyskretnie wącha.

      Usuń
    2. Na to zwróciła uwagę Komisja, gestykulacja i reakcje fizjologiczne. Gość sam pod sobą wykopał dołek.

      Usuń
  2. Gruby materiał. Rostowski na Ambergoldzie to był pikuś, tu jest waga ciężka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten gnojek wie o jaką gra stawkę.On już widzi piłę łańcuchową i beczkę z kwasem i nawet 400 tysięcy kary nie zrobi na nim wrażenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo wręcz przeciwnie, dostał gwarancję bezkarności i pokrycia wszelkich kosztów typu grzywny, jeśli tylko nic nie powie. Co w sumie na to samo wychodzi.

      Usuń
    2. @marcin d.
      Moim zdaniem nie.

      Usuń
  4. Kto to jest Paweł Mosakowski?

    OdpowiedzUsuń
  5. @Anonimowy
    Pojęcia nie mam, natomiast google to jest taka wyszukiwarka. Polecam.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...