Parę dni temu sejmowa komisja
próbująca rozwiązać zagadkę afery Amber Gold wzięła się ostatecznie za ministra
Jacka Rostowskiego i choć przyznać trzeba, że całe to przesłuchanie, ze względu
na wybitnie bezczelne zachowanie ministra, w pewnej chwili zaczęło robić wrażenie
totalnego absurdu, ja sam zaobserwowałem tam coś, co muszę uznać za
przekraczające nawet te granice, które zostały dostrzeżone przez popularne
media. I, jak się może niektórzy z nas
domyślają, owszem, chodzić tu może o ów wszędzie już cytowany fragment
wypowiedzi Rostowskiego, kiedy ten, komentując bezczynność organów polskiego
państwa wobec tego, co się wyprawiało w Gdańsku, oznajmił, że właściwie fakt iż
ministerstwo, ABW, CBA, służby skarbowe, prokuratura, czy wreszcie policja nie
zrobiły nic w celu powstrzymania owego złodziejstwa, powiedział zupełnie
otwartym tekstem, że może to i lepiej, że to się tak potoczyło, bo gdyby tylko
Marcin P. zorientował się, że polskie państwo wie o jego działalności i
zamierza go ścigać, to, jako szczególnie utalentowany przestępca, znalazłby tak
nadzwyczajnie przemyślane sposoby, by ono do dziś nie byłoby wykryte. A tak, proszę! To wiec, że dziś Marcin P. i jego żona są w
areszcie, stanowi zasługę rzekomej nieudolności państwa Platformy
Obywatelskiej. Jak to pięknie określiła niezastąpiona przewodnicząca Małgorzata
Wassermann, nie ma co gonić złodzieja, bo on wtedy będzie biegł jeszcze
szybciej.
Wszyscy się oczywiście dziś
śmiejemy z tego biednego durnia, że on jest taki jaki jest, no a poza tym też i
z tego, że on się tak fatalnie wystawił na pośmiewisko, ja jednak myślę sobie,
że jest w tym coś naprawdę bardzo poważnego, o czym warto wspomnieć tu choć w
paru słowach. Otóż, moim zdaniem, owa filozofia, że nie ma sensu gonić
złodzieja, bo on wtedy będzie biegł jeszcze szybciej i wtedy dopiero będziemy
mieli kłopot, pokazuje nam bardzo dokładnie, co nasza Polska przeżywała przez
ostatnie dziesiątki lat i pokonanie czego obiecuje nam już dziś tylko Prawo i
Sprawiedliwość. Ja jestem w najwyższym stopniu wdzięczny temu dziwakowi, że on
w tak piękny i niewymuszony sposób przedstawił nam cały program rządów najpierw
Donalda Tuska, a już pod koniec, również Ewy Kopacz, a tak naprawdę także w
przeważającej części tego, z czym mieliśmy do czynienia przez minione niemal 30
lat. Tam od początku do końca chodziło wyłącznie o tę ciepłą wodę w kranie, w
tym mianowicie ujęciu, że to jest maksimum tego, na co możemy liczyć, ponieważ
wszystko co ponadto i tak jest dla nasz szaraczków nie do uzyskania. Dlaczego?
Bo są uczestnicy tej gry od nas znacznie cwansi, którzy, cokolwiek my zrobimy,
bez najmniejszego problemu sprawią, że temperatura się nie podniesię ani o
jeden stopień. Oto owa doktryna dla Polski, do której przyjęcia od lat namawia
Coryllus, tak jak ja przedstawili ci oto ludzie.
Ale obok tego jeszcze coś. Chodzi
o myśl, że skoro mianowicie jest jak jest, tylko frajer nie zechce przyłączyć
się do zwycięzców.
I to właśnie, jak nam to w
sposób wręcz mistrzowski przedstawił były minister Jacek Vincent Rostowski,
stanowi całą filozofię rządów minionych. Aż nie jestem w stanie uwierzyć, że
ktoś tak głupi był w stanie wykrzesać z siebie aż tyle sensu.
Bardzo zachecam
do kupowania moich książek. Adres, każdy kto chce, zna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.