czwartek, 5 lipca 2018

Okoniem jedziemy, czyli jest gites


      Zacząłbym swój dzisiejszy tekst od słów, że moja dziecięca wręcz miłość do Prezesa ostatecznie mnie zgubiła, gdyby poszło wyłącznie o wywiad, jakiego ten udzielił Katarzynie Gójskiej z „Gazety Polskiej”, bo tam nie ma dosłownie nic, na co warto by było zwrócić uwagę. Przed laty, owszem, gdy nad Polską władzę absolutną sprawowała owa trójmiejska mafia, o której jeszcze w 2011 roku tak ważne i jednocześnie tak niesprawiedliwe zapomniane słowa wypowiedział ich główny ideolog Paweł Śpiewak, mówiąc, że stoimy wprawdzie wobec potężnej fali politycznego terroru, przy którym jednak da się żyć, każde słowo Jarosława Kaczyńskiego chłonąłem z prawdziwym upojeniem. Dziś jednak, mam wrażenie, że wszystko to co on mówi, mogę przeczytać na blogach. A jednak nie uważam, że ów gest, kiedy to wreszcie się przełamałem i po raz pierwszy od czasu gdy naczelnym tego czegoś przestał być Piotr Wierzbicki, dokonałem owego zakupu, poszedł całkowicie na marne. Bo nawet nie doczekawszy końca rozmowy z Prezesem, zacząłem wertować strony owego niezwykłego projektu i uznałem, że niemal w jednej chwili moja wiedza na temat tego, co się dzieje na tym boisku, uzyskała pełną wręcz pełnię.
     Jak Czytelnicy zapewne wiedzą, dotychczas, gdy chodzi o prawicowe media, pomijając „swoją” „Warszawską Gazetę”, ograniczałem się do telewizji TVP Info, oraz tygodnika „Sieci”, i na temat tego, co się tam wyprawia, wypowiadałem się tu wielokrotnie. Tymczasem okazuje się, że tygodnik Karnowskich, gdy chodzi o ów rynek, przy Sakiewiczu, Gójskiej, no i jej mężu Rachoniu, nie ma dziś najmniejszego znaczenia. Oni tam do tego towarzystwa mogą być co najwyżej od czasu do czasu łaskawie dopuszczeni, ale nic ponadto. W kwestii natomiast TVP Info, dziś już wiem, że to medium jest w całości przejęte przez „Gazetę Polską” właśnie. Oczywiście, oni jakoś tam próbują udawać jedność, ale nawet Dorota Łosiewicz i jej mniej znany kolega z redakcji nie zmienią tego faktu, że rządzą Rachoń z żoną, a więc w konsekwencji Sakiewicz. Stąd też pewnie to im właśnie, a nie Karnowskim wyświadczył właśnie tę uprzejmość Jarosław Kaczyński, udzielając Gójskiej ekskluzywnego wywiadu.
     Skoro więc to już mamy załatwione, chciałbym napisać parę słów o metodzie. Otóż metoda jest wciąż ta sama, a więc stała robota i stałe budżety przeznaczone dla swoich. A więc przede wszystkim, podobnie jak w „Sieci” mamy całą kupę stałych felietonów. Pozwolę sobie je wymienić. Otóż po normalnym wstępniaku Sakiewicza, który najwyraźniej pisze mu jakiś wynajęty student, lecą zwyczajowe kawałki Lisiewicza, a potem po kolei: Matka Kurka, Jacek Lizinkiewicz, Tadeusz Płużański, Wojciech Mucha (daję słowo, że wśród tych gwiazd jest ktoś o tym nazwisku), Joanna Lichocka, Jerzy Targalski, Dawid Wildstein, Tomasz Terlikowski, Jan Pospieszalski, Ryszard Czarnecki, podobno biznesmen Piotr Hofman, z kryminalną historią niejaki Grzegorz Broński, dawno niewidziana Maryna Miklaszewska, specjalista od samochodów Robert Kilen, inny Robert – mistrz Tekieli, jak najbardziej Marcin Wolski i Tomasz Łysiak, no i na koniec pełne dwie strony oddane w wieczne uzytkowanie małżeństwu Gójska Rachoń, z fantazją zatytułowane „Okoniem jedziemy”, no a reszta – podobnie zresztą, jak u Karnowskich – to już osobne artykuły, często pisane przez tych samych wcześniej wymienionych autorów.
     A więc, jak już zostało powiedziane, chodzi wciąż o to samo, czyli o budżet, który musi być odpowiednio rozdysponowywany tydzień po tygodniu. Jest jednak tam coś jeszcze poza tym, że ci mają Pietrzaka a tamci Kurkę, czy że tamci mają Zybertowicza, a ci Czarneckiego. Otóż „Gazeta Polsa” ma znacznie więcej znacznie poważniejszych od tego, na co stać Karnowskich, reklam, a wśród nich nagle pojawia się coś, co mnie jeszcze bardziej rozłożyło na łopatki niż niegdysiejsza akcja Jana Pietrzaka w temacie zbierania pieniędzy na Łuk Triumfalny Cudu Nad Wisłą. Otóż oni wyciągają od tych biednich durni kolene pieniadze na pomnik ofiar Smoleńska. Jest zdjęcie Marii i Lecha Kaczyńskich, jest opisany kontekst, jest wreszcie numer konta i skan odpowiedniego blankietu, i to tyle. Więcej nie trzeba, poza może jednym. Ponieważ mam bardzo silne podejrzenie, że tym sk***synom bardzo zależy na tym, by PiS przegrał najbliższe wybory, ja pozostanę tu gdzie jestem od lat.

Zachęcam do kupowania moich książek, które są dostępne w księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl, w warszawskim sklepie Foto-Mag, no i zawsze też tu na miejscu pod adresem k.osiejuk@gmail.com.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...