Mam uczennicę, dziecko bardzo
ambitne, inteligentne i chętne do nauki, której dość niedawno przy jakiejś
okazji pokazałem zdjęcie Lecha Wałęsy, a ona mnie zapytała, kto to taki.
Powiedziałem jej, że to Lech Wałęsa, i ją ta informacja bardzo rozbawiła, bo
ona nie miała pojęcia, jak ten jakiś Wałęsa w ogóle wyglada.
Jeszcze wcześniej, a było to już
wiele lat temu, pewna nadzwyczaj zdolna maturzystka usłyszała z moich ust nazwę
The Beatles i była zaskoczona jeszcze bardziej, bo, proszę sobie wyobrazić, tej
nazwy zupełnie nie kojarzyła. Ona autentycznie nie wiedziała, o kim ja mówię,
kiedy wymawiam nazwę „Bitlesi”.
Całkiem niedawno, kiedy
wracaliśmy pociągiem z naszej króciótkiej wizyty nad morzem, w przedziale
naszym poznaliśmy nadzwyczaj miłą dziewczynkę z Gdyni, miłą do tego stopnia, że
w pewnym momencie ona nawet chciała mi pomóc wrzucić walizkę na półkę. Dziecko
to jechało do Warszawy na koncert słynnej gwiazdy muzyki popularnej, Beyoncé i
jej równie słynnego partnera Jay-Z. Kiedy dziecko to zaczęło mi tłumaczyć, kto
to taki Beyoncé oraz Jay-Z, zapytałem je, czy planuje w tym roku wziąć udział w
gdyńskim Openerze, a ona mi odpowiedziała, że w tym roku raczej nie, bo jest
wyjątkowo słaby line-up. Zdziwiła mnie ta odpowiedź, bo w moim odczuciu
tegoroczny Opener był zapowiadany jako wyjątkowo interesujący, z takimi
gwiazdami jak Depeche Mode, Arctic Monkeys, Massive Attack, Nick Cave, czy
David Byrne, że już nie wspomnę o „Weselu” Jana Klaty z muzyczna oprawą
„Furii”. Jak się okazało, poznana przez nas dziewczynka, uznała ten zestaw za
nie na tyle interesujący, by się fatygować. Przez wrodzoną delikatność nie
zapytałem ją, czy nie jedzie na Stonesów.
W tej systuacji, z pełną
premedytacją, oraz najwyższą przyjemnością, informuję, że wczoraj w Polsce
wystąpił słynny niegdyś zespół muzyczny o nazwie The Rolling Stones, a tuż
przed ich przybyciem do Polski nasz Lech Wałęsa wysłał do lidera zespołu, Micka
Jaggera, list, w którym zaapelował do niego, by ten ze sceny potępił łamanie
Konstytucji przez rząd Prawa i Sprawiedliwości. Co zrozumiałe, po owym
niezwykłym, choć z drugiej strony przecież, jak najbardziej zwykłym, apelu
Lecha Wałęsy, cała Polska z Jarosławem Kaczyńskim na czele zamarła w
oczekiwaniu na słowa Micka Jaggera, i oto ten, owszem, jak donosi niemiecki
portal onet.pl, który z kolei natychmiast jest cytowany przez amerykański „New
York Times”, nawiązał do tematu, wykrzykując: „I am too old to be a judge but
not too old to sing", co dla każdego sympatyka muzyki zespołu było
ewidentną i nadzwyczaj dowcipną wymówką, nawiązującą do sztandarowego przeboju
grupy Jethro Tull „Too Old to Rock’n’Roll, Too Young to Die”. Czy po wygłoszeniu
wspomnianego oświadczenia, Rolling Stonesi zaśpiewali ten słynny kawałek, tego
nie wiem, natomiast nie mam najmniejszych wątpliwości, że ten cwaniak Jagger
wywinął się z zastawionej na niego pułapki znakomicie, sugerując, że on jest za
stary, by się wtrącać w jakieś polityczne spory, zwłaszcza że nie jest
komentatorem politycznym, lecz muzykiem rockowym.
Jak się okazuje jednak, wspomniane
wątpliwości ma kopany tu przeze mnie niedawno w swoje tłuste niemieckie dupsko,
Der Onet. Otóż w relacji z koncertu dziennikarz wspomnianego portalu uznał, że
nawiązanie to nie dotyczyło piosenki, ale zawodowej sytuacji sędzi Gelsdorf, i
napisał co następuje: „Mick Jagger mówiąc
o swoim wieku, nawiązał do zmian, jakie zaszły w Sądzie Najwyższym. Zgodnie z
ustawą o SN, od 4 lipca część sędziów ze względu na ukończenie 65. roku życia z
mocy prawa przeszła w stan spoczynku. Mogą oni dalej orzekać, jeżeli złożyli
stosowne oświadczenie, a prezydent wyrazi zgodę na dalsze zajmowanie
stanowiska. Takiego oświadczenia nie złożyła m.in. prof. Małgorzata Gersdorf”.
Szczerze powiedziawszy, ja już
od pewnego czasu podejrzewam, że wszystko co się pojawia na stronie portalu
onet.pl, jest pisane przez dziennikarzay niemieckich, a następnie błyskawicznie
tłumaczone na język polski przez jakichś Darków, czy Jacków. Skąd takie myśli?
Otóż moim zdaniem nie ma takiej możliwości, by ten poziom zidiocenia, jaki
zaobserwowaliśmy tu dziś, a jeszcze wcześniej w kwestii polskiego szowinizmu, o
czym pisałem parę dni temu, mógł wyjść z polskich umysłów. Ja wiem, że my tu, między
Szczecinem a Przemyślem, mamy wielu naprawdę poważnych durniów, jednak to co
Onet wyprawia w ostatnich tygodniach, to musi być robota idiotów największych,
a więc ludzi z Berlina, Hamburga, czy Bonn. Pomysł bowiem, by ktoś taki jak
Mick Jagger poświęcił swój słynny bon mot, na rzecz prawa sędzi Gelsdor do
późniejszej emerytury, stanowi obłęd najwyższej klasy. A jeśli, poważne jak by
nie było, medium, jakim jest Onet, nagle decyduje się wszcząć ogólnonarodową
debatę na temat wsparcia, jakie sędzia Gelsdor uzyskała od Micka Jaggera, to
znaczy, że z nimi jest już naprawdę bardzo, ale to bardzo krucho. Oczywiście
nie tylko z nimi. I nie z nimi przede wszystkim.
No ale o tym już wspominałem
nie raz, prawda?
Moje książki
niezmiennie są do nabycia w księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl, a jeśli ktoś życzy sobie książkę z osobistą
dedykacją, to zapraszam do siebie, czyli do kontaktu mailowego
k.osiejuk@gmail.com.
Wszystko w porządku, tylko według innego portalu (wpolityce.pl) pan Jagger powiedział te słowa po polsku, nie po angielsku:
OdpowiedzUsuńW niedzielę wieczorem pojawiło się w internecie nagranie, na którym słychać jak Mick Jagger pozdrawia swoich fanów.
Jak się macie, Warszawo?
— pyta po angielsku. Następnie w języku polskim dodaje: „Polska, co za piękny kraj, jestem za stary by być sędzią, ale jestem dość młody, by śpiewać”.
(https://wpolityce.pl/kultura/403029-jagger-w-warszawie-jestem-za-stary-by-byc-sedzia)
Natomiast nie widzę nic dziwnego w tym, że jakieś młode dziewczę nie znało 'bitlesów' czy uznało repertuar jakiegoś festiwalu za mało interesujący.
Jestem mniej więcej w wieku pana Toyaha i również nie kojarzę wszystkich nazw zespołów bardzo nawet popularnych 40 lat temu. Można mówić, że The Beatles to coś innego, że podwaliny i kamień węgielny, ale to w końcu tylko melodyjne piosenki, których wiele było/jest. Taki to oto znak czasów...
@Koryfeusz
OdpowiedzUsuńTeraz już wiadomo powszechnie, że on to powiedział po polsku. Bez znaczenia.
Tylko melodyjne piosenki, których wiele było i jest? Jestem pod wrażeniem.
> Tylko melodyjne piosenki, których wiele było i jest? Jestem pod wrażeniem
UsuńPanie Krzysztofie, to nie jest wątek o muzyce Bitlesów zatem nie idźmy tą drogą ;)
Na pewno zdajesz sobie sprawę Toyahu z tego, że niejednemu człowiekowi zrobiłeś bardzo dobry dzień swoim dzisiejszym tekstem.
OdpowiedzUsuńTo pierwsze powyższe zdanie napisałam jakieś 4 godziny temu. Miałam rozwinąć, ale musiałam stanąć twarzą w twarz z tzw. wyższą koniecznością. Jestem w robocie. Jagger to rocznik moich rodziców - 1943, jeśli się mylę, to najwyżej o parę miesięcy. To co powiedział stawia go o 1111777764 poziomy wyżej od chociażby takiego Bono, czy tam innego de Niro. Niby tych dwóch ostatnich wymienionych kiedyś tam polubiłam, ale w życiu każdego poważnego, dorosłego człowieka musi przyjść czas na zweryfikowanie listy znajomych, niech będzie, że chodzi tylko o znanych masowych ulubieńców. Nie mogę zrozumieć jednego. Dlaczego Mick potrafił mieć to wszystko w dupie, a tamci nie. Rozumiem, że on się bardzo wysoko ceni, bo ma za co, ale tamci? Mają niby wszystko, po co robią z siebie idiotów?
pozdrawiam i dziękuję za wszystko