Miało być o Paddingtonie, ale
niestety przed kolejkę wrył się Axl Rose z kolegami. A zatem…
Przedwczoraj na Stadionie
Śląskim wystąpił pop rockowy zespół Guns’n’Roses, który, jeśli mnie interesuje,
to wyłącznie jako socjologiczna zagadka, jak to możliwe, że tak wiele, pozornie
interesujących się rock and rollem osób, dało się uwieść czemuś tak okropnie
tandetnemu, a jednocześnie nawet nie próbującego udawać, że mamy do czynienia z
czymś więcej niż kreacją na miarę naszego Sławomira. Poczynając od tej kiczowatej,
jak cały ten okres, który miała symbolizować, nazwy, przez ten głupkowaty
kapelusik Slasha i bandanę Rose’a, aż po ich największy przebój „November
Rain”, od którego gorsze jest już chyba tylko „Goniąc Kormorany” Piotra
Szczepanika, to jest coś tak strasznego, że ja zwyczajnie nie mam słów.
Wbrew jednak podejrzeniom, że oto
właśnie przygotowuję się do wydania drugiej części swojej książki o rock and
rollu, dzisiejszy tekst nie jest o muzyce, lecz wręcz przeciwnie, a więc o
polityce. Otóż stało się tak, że wspomniany zespół Guns’n’Roses, promując swoją
światową tegoroczną trasę, od samego jej początku zamieszcza w Sieci jednakowo
brzmiące komunikaty „What the fuck is going on in Chicago”, „What the fuck is
going on in London”, „What the fuck is going on in Stockholm”, i tak dalej w
tej poetyce. Pomysł jak pomysł, a pomysł taki sam jak tamte idiotyczne róże
wtykane przez bandę ćpunów w lecie 1968 roku w Chicago w lufy policyjnej broni,
i pewnie nie byłoby w ogóle o czym mówić, gdyby nie wspomniana wizyta na
chorzowskim stadionie i odpowiednio wcześniejsza zapowiedź: „What the fuck is
going on in Poland”.
I oto, proszę sobie wyobrazić,
ledwo pojawiło się to pytanie, w Internecie polskie media głównego ścieku
zawrzały i ogłosiły, że po Micku Jaggerze, który wezwał do tego, by nie skracać
wieku emerytalnego prezes Gersdorf, oraz Eddiem Vedderze, który po raz sto osiemdziesiąty
szósty od wydania swojego pierwszego albumu „Ten”, zaapelował o wolną aborcję w
Polsce, do KOD-u również zapisał się zespół Guns’n’Roses i zadał kluczowe
pytanie, co się kurwa w tej Polsce wyprawia.
Jeśli ktoś myśli że ja sobie
strugam żarty, to może wystarczy, że przytoczę fragment tekstu opublikowanego
przez portal interia.pl:
„Jeszcze przed koncertem na odnowionym Śląskim na Twitterze pojawił się
poniższy wpis, który można zinterpretować jako kolejny głos z zagranicy
w sprawie głośno komentowanego sporu o Sąd Najwyższy. ‘Polsko, co się
do cholery dzieje?’ - czytamy, a pod wpisem rozgorzała polityczna dyskusja
wśród fanów (ponad 170 komentarzy, ponad 1,8 tys. polubień)”.
Interia jest mało poważna?
Proszę bardzo, więc, oto Wirtualna Polska:
„Kilka godzin przed
poniedziałkowym koncertem Guns N' Roses na Stadionie Śląskim w Chorzowie zespół
z przerażeniem spytał na Twitterze o obecną sytuację polityczną w naszym kraju.
"Co się kur... wyprawia w Polsce?".
I
mógłbym w ten sposób cytować słowa całej kupy innych dziennikarzy od „Newsweeka”
aż po „Wyborczą”, gdyby nie coś równie fascynującego. Otóż chwilę wcześniej oni
wszyscy strasznie się podniecili występem na Opener Festival w Gdyni zespołu
Massive Attack, który rzekomo miał zaapelować o „wolne polskie sądy”. Jak
donosi czołowy przedstawiciel wspomnianego wcześniej ścieku, portal natemat.pl,
„Kiedy Massive Attack grał na Open'er Festival piosenkę ‘Intertia Creeps’,
publiczność zobaczyła tytuły z polskich gazet i portali internetowych. A wśród
nich ‘Wolne sądy’, czy ‘Unio Europejska, ratuj polskie sądy’. Wśród widzów
rozległ się głośny aplauz, gdy na ekranie wyświetlił się napis: ‘Kaczyński
abdykuje za rok’. Były też bardziej egzystencjalne treści”.
I tu
znów to samo. Tegoroczna trasa zespołu Massive Attack oprawiona jest scenicznie
w ten sposób, że na wielkim ekranie pojawiają się wycinki z lokalnych gazet z
kompletnie przypadkowo wybranymi tytułami, od wolnych niedziel handlowych,
przez prognozę pogody, po informacje na temat sytuacji na drogach. Opowiadał mi
o tym mój syn, który był na tym koncercie i powiedział, że to były dziesiątki
migających i zmieniających się w błyskawicznym tempie, dobranych kompletnie
przypadkowo i zupełnie ze sobą niezwiązanych, prasowych nagłówków i
rzeczywiście tam w pewnym momencie mignęła informacja o wolnych sądach (tej o
Kaczyńskim on akurat nie zauważył). Tymczasem, jak widzimy, ci dziwni państwo
nagle dostrzegli w tym swoją szansę i uznali, że należy zakomunikować, że oto,
jak to gdzie indziej określił jeden z redaktorów „Newsweeka” odnosząc się do
„demonstracji” Guns’n’Roses, „tego nie da się już zatrzymać”.
W
tej sytuacji nie pozostaje mi już nic innego, jak przedstawić pewną anegdotę.
Oto rozmawiałem wczoraj chwilę z pewnym kolegą, który opowiedział mi, jak to
pewnego dnia spędził bite 6 godzin w samochodzie z pewnym swoim znajomym, jak
się okazało, nastawionym bardzo radykalnie antypisowsko do obecnej
rzeczywistości. Przez pełne sześć godzin ów znajomy ani na moment nie potrafił
się zamknąć, przekazując mojemu koledze kolejne informacje, jakie usłyszał
ostatnio w telewizji na temat tego, jak to PiS prowadzi Polskę do ruiny. Kolega
oczywiście próbował dyskutować, przedstawiał kontrargumenty, wyjaśniał
sytuację, tłumaczył różne polityczne zawiłości, znajomy jednak natychmiast
zmieniał temat i wyrzucał z siebie swoje kolejne smutki. Po sześciu godzinach
owego równoległego dialogu, kiedy trzeba się było pożegnać, znajomy kolegi
zadał mu nagle pytanie: „ALE TY CHYBA NIE JESTEŚ PISIAKIEM?”.
I
teraz coś absolutnie najlepszego. Kolega mój na zadanie pytanie odpowiedział
jak najbardziej uczciwie: „A nie było tego widać?”, na co znajomy się
rozchmurzył, pożegnał się i szczęśliwy wrócił do swojego codziennego piekła, w
przekonaniu, że na szczęście owe pisiaki się zabetonowały w podrzeszowskich
lepiankach.
Ktoś się być może zapyta, co z tego wynika dla nas tu się spotykających?
Nic. Zwyczajnie nic poza tym jednym. Góra stoi.
Zapraszam wszystkich do kupowania swoich ksiażek, które są do kupienia,
albo w księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl,
albo tu u mnie, gdzie wystarczy napisać mail na adres k.osiejuk@gmail.com, no i
jeśli ktoś mieszka w Warszawie, to też u Michała w sklepie Foto-Mag, który, tak
na marginesie, chyba akurat ma przerwę urlopową. Jak na dziś, nakład licha oraz
listonosza jest wyczerpany, a więc zostają listy od Zyty, biustonosz, rock and roll
i 39 wypraw. U siebie mam jeszcze 6 egzemplarzy listonosza. Proszę się więc
spieszyć.
Z zasady nie obserwuję na fb znajomych i (niestety) przyjaciół, którym obiło kodomickie wzmożenie. Nie chcę się rozstać w gniewie a do tego prowadzić musi ten zalew njusów z dupy i hejtu jaki publikują namiętnie. Niestety zamieściłem na swoim koncie, przedwczoraj, zestawienie dwóch zdjęć - Poroszenki przy granitowym pomniku i Dudy w szczerym polu no i się zaczęło..... Najdziwniejsze, że od tego co powiedział nt homoseksualistów Papież Franciszek a potem cała ta fala wynurzeń i przemyśleń na poziomie przedszkolnym. Powtórzę - to wszystko moi dobrzy znajomi i (ciągle jeszcze?) przyjaciele. Oczywiście od dwóch dni mam katzenjammer wyrzucając sobie po co mi to było ale też od paru chwil myślę sobie 'góra stoi'. Dzięki Toyahu! Mogą mi, panu majstrowi, skoczyć na warsztat!
OdpowiedzUsuńOstatnio pokazało się że koty są pisiakami.
OdpowiedzUsuńWariactwo się rozkręca i tego już się nie da zatrzymać :)