Ponieważ „Polska Niepodległa” jeszcze przez jakiś czas
będzie się ukazywać w cyklu dwutygodniowym, a jak to ładnie śpiewali wspominani
tu niedawno Rolling Stonesi, time waits for no one, siłą rzeczy część tego co
staram się tu regularnie zamieszczać, miejscami brzmi jak prehistoria. No,
weźmy choćby początek dzisiejszych kawałków. Oto maleńka Chorwacja świętuje
wejście do finału mistrzostw świata, a tu nagle jakieś orły, panie. No ale
ponieważ mam nadzieję, że każdy z nas coś tam sobie z tego wyciągnie, bardzo
proszę: „Wezwani do tablicy”, część kolejna.
Nigdy nie miałem ambicji zostać
współczesną Kasandrą, wygląda jednak na to, że nasz los nie zależy wcale od
nas, ale na przykład, tak jak to miało miejsce w moim przypadku, od osiągnięć
sportowych polskich piłkarzy. Oto nie minęły dwa tygodnie od publikacji
poprzedniego odcinka „Wezwanych do tablicy”, gdzie napisałem, że jest
nadzwyczaj prawdopodobne, że nasze Orły dostaną w skórę zarówno od Kolumbii,
Senegalu, jak i Japonii, a tu się okazuje, że niemal się stało. Całe zespoły
ekspertów najwyższej próby próbują znaleźć najbardziej odpowiednie wyjaśnienie owej
rzekomo nadzwyczajnej zagadki, jednak to co na mnie zrobiło wrażenie
największe, to występ niesławnego tak zwanego „psychologa społecznego” Jacka
Santorskiego, który zakomunikował, że: „gdy ma się poczucie wspólnoty, jedności to
lęk się rozpuszcza. Tutaj mieliśmy taką konstelację może nawet indywidualności,
ale nie drużynę, która ma przepływ. Nie chcę nadużywać angielskiego słowa ‘flow’”.
Ja nie śledzę przebiegu
medialnej kariery Santorskiego, więc możliwe, że on jest wciąż dostępny na
gwizdek, jednak mam wrażenie, że kiedyś mieliśmy go znacznie więcej niż dziś.
Na przykład w czasie tuż po Smoleńskiej Katastrofie on występował niemal
codziennie w stacji TVN24, by tłumaczyć nam, że z psychologicznego punktu
widzenia, podtrzymywanie przez nas żałoby po Prezydencie jest dowodem ciężkiego
psychicznego defektu. W pewnym momencie jego aktywność na tym polu osiągnęła
taki poziom intensywnośći, że zacząłem zupełnie poważnie podejrzewać, że on się
jakimś cudem reinkarnował z wojskowego felczera z jednej z tych tak zwanych
sowieckich „psychuszek”. W sumie ciekawa sprawa z tym rozpuszczonym lękiem.
Czyżby jego dotychczasowa działalność prowadziła do wyłącznie do tego, by nie
dopuścić do jego rozpuszczenia?
***
Rząd polski, po ciężkiej i
niestety nie dającej szansy na zwycięstwo walce przeciw złemu światu, musiał
ustąpić w sprawie tak zwanej „ustawie o IPN-ie” i, zachowując treść i sens
dotychczasowych postanowień, zrezygnował z penalizacji defamacyjnych wobec
Polski wystąpień. Premierzy Polski i Izraela wystąpili z bardzo oficjalnymi
oświadczeniami, obie strony obiecały, że będą już grzeczne i wydawałoby się, że
wreszcie Polska będzie mogła choć na chwilę odetchnąć i zająć się
przygotowaniem do serii wyborów, gdy tymczasem odezwały się środowiska
ultrapatriotyczne i po raz kolejny ogłosiły zdradę PiS-u, tym razem już chyba
ostateczną, oznaczającą koniec tego zdradzieckiego projektu oraz szczęśliwe przejęcie
władzy w kraju przez Boga, Honor i Ojczyznę.
Ktoś powie, że nie ma się co
tym emocjonować, bo ci, którzy sami sobie udzielili wszelkich pełnomocnictw do
reprezentowania wspomnianych Boga, Honoru i Ojczyzny, i to reprezentowania
bezwzględnie oraz dożywotnio, zgłaszają się z pretensjami do przejęcia władzy
praktycznie od samego początku III RP i zawsze z tym samym skutkiem. I pewnie byłoby
w tym sporo racji, gdyby nie jedna rzecz. Otóż chyba nigdy wcześniej nie było
tak, by siły Systemu aż tak się zaangażowały w to, by owych dzielnych ludzi
wspierać w każdy możliwy sposób. Inna sprawa, że nigdy wcześniej też nie było
tak, by System miał naprzeciwko siebie aż tak mocnego przeciwnika, jak
nadzwyczaj skutecznie trzymający władzę Jarosław Kaczyński.
***
A kłopoty, jakie oni mają z
Jarosławem Kaczyńskim, są naprawdę straszne i z każdym dniem coraz to nowsze.
Ostatnio jest tak, że w momencie gdy Prezes opuścił szpital, na to towarzystwo
padła zimna wściekłość z tego powodu, że w jednej chwili w łeb wzięły wszelkie
nadzieje na to, że przyczyną przedłużającej się choroby był rak trzustki, lub
przynajmniej zwykła utrata zmysłów. Wprawdzie Kaczyński wciąż przechodzi
rekonwalescencję, w związku z czym nie bardzo się udziela publicznie, jednak
już wszyscy się zorientowali, że lepiej raczejnie będzie. No dobra, nie
wszyscy. Z całą pewnością przynajmniej były ojciec Międlar, oraz wciąż ten sam Marek
Jurek żyją swoją ledwo już żywą nadzieją.
***
Nadzieja jest ledwo żywa, co
nie przeszkodziło wspomnianemu Markowi Jurkowi, prezesowi partii pod nazwą
Prawica Rzeczpospolitej, ogłosić, że ze względu na stałe łamanie przez władze
Prawa i Sprawiedliwości umowy koalicyjnej, on i jego zastępy zrywają tę umowę i
do najbliższych wyborów będą startować z list stowarzyszenia Kukiz15. Druga w
partii osoba po Jurku, czyli Marian Piłka, również wypowiedziała się w tej
wstrząsającej kwestii, naświetlając przy okazji szczegóły owego trzęsienia
ziemi na prawicy: „W umowie były jasne
sformułowania dotyczące startów naszych kandydatów. Niestety, nie zostały one
dotrzymane”. Jak się również dowiadujemy, „porozumienie koalicyjne między Prawicą a Kukiz'15 nie zostanie jednak
podpisane. Wszystko odbędzie się na zasadach dżentelmeńskiej umowy”. A
zatem, wszystko jasne. Panowie Piłka i Jurek pragnęli uzyskać gwarancję, że
nawet ze swoimi 15 głosami dostaną się do Sejmu, a Prezes im tego zagwarantować
nie chciał. Na szczęście na ratunek pośpieszył bardzo ostatnio przetrzebiony
Kukiz i w ramach „dżentelmeńskiej umowy” zapewnił Jurka z Piłką, że kto jak kto
ale on i jego ludzie są prawdziwymi dżentelmenami. A my co do tego nie mamy
wątpliwości, zwłaszcza gdy mamy świadomość, że tam już wszyscy niedżentelmeni dawno
machnęli na tę „piętnastkę” ręką. Nie wspominając o samym Kukizie.
***
Ja wiem, że dzisiejsza kolejka
„Wezwanych do tablicy” upływa nam nieco pod znakiem wakacji, w tym sensie, że
owo lenistwo się z niej wręcz wylewa. I jest bardzo prawdopodobne, że
skończylibyśmy marnie, gdyby wręcz rzutem na taśmę w telewizji TVN24 nie
pojawił się sam prof. Norman Davies i skomentował wspomnianą już dziś zmianę
ustawy o IPN-ie: „Nikt nie wie, czy
zmiana ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej jest dobrym kierunkiem czy nie.
Prawo w Polsce nie jest prawem. Prawo się zmienia według momentu. Była ustawa,
teraz jest nowy wariant, a za dwa miesiące może być kolejny”. Ktoś spyta,
jak to jest, że Davies, który było nie było jest tu u nas zaledwie z wizytą
wtrąca się w nie swoje sprawy. A ja chciałbym zwrócić uwagę na to, że w stanie
emocji pana profesora następuje chyba bardzo niepokojąca zmiana. Proszę bowiem
zwrócić uwagę na to, co on nam miał do powiedzenia tuż po Katastrofie
Smoleńskiej:
„Ale proszę zwrócić uwagę, że katastrofę wykorzystują zdeterminowani
podpalacze: bezustannie oskarżają, rzucają insynuacje, organizują przepychanki,
wzbudzają kłopoty rządu, a im więcej kłopotów ma rząd, tym większe korzyści
odnosi opozycja. Tyle że obecnie w Polsce PiS nie jest normalną, demokratyczną opozycją. Raczej sektą polityczną
mającą swojego guru, swoich świętych. I zamknięte mózgi. To ma charakter ruchu wywrotowego, który
stara się nie tyle polepszyć III RP, ile ją zburzyć”.
Popatrzmy teraz, jak on się
zachowywał jeszcze w roku 2016:
„[Kaczyński] zachowuje się jak
bolszewik i paranoidalny awanturnik. Prawo i Sprawiedliwość jest najbardziej
mściwym gangiem w Europie. Gdańsk to szczególne miejsce ze względu na
skojarzenia z Lechem Wałęsą, ‘Solidarnością’ i Tuskiem, który tam się urodził,
skończył historię i wmurował kamień węgielny pod budowę muzeum. Kaczyński był w
‘Solidarności’, wspierał Wałęsę w kampanii wyborczej. Potem Wałęsa go odsunął,
więc Kaczyński od tego czasu planował zemstę”.
A dziś tylko to, że „prawo w
Polsce nie jest prawem”?
Obawiam się, że jeśli on będzie
szedł tą drogą, to skończy w Kukiz15. A kto wie, czy nie w Prawicy
Rzeczpospolitej.
***
PS: Ostatnio kilka osób
zwróciło się do mnie z pretensjami, że od pewnego czasu nie informuję o
intelektualnych postępach aktorki Krystyny Jandy. Przyznam, że wydawało mi się,
że ona tu otrzymuje znacznie więcej uwagi niż jej się należy, no ale skoro
Czytelnicy sobie życzą, proszę bardzo. Otóż nasza pani Krysia na swojej
prywatnej stronie pochwaliła się, że przebywa aktualnie we Francji, gdzie
pracuje nad swoimi pamiętnikami i zapewne na zachętę pochwaliła się serią żartobliwych recenzji różnych popularnych
książek. Oto żart dotyczący powieści Henryka Sienkiewicza „Potop”:
„Kmicic jest warchołem i hulaką, ale poznaje fajną dupę, dostaje
w cymbał szablą od kurdupla, zostaje patriotą i Babiniczem,
w wyniku czego wysadza Szwedulcom kolubrynę. Dupa się wzrusza
i zostaje jego łajfą”.
Po krótkiej naradzie,
przyznajemy Krystynie Jandzie tytuł „Dupy Roku” i Wyróżnienie Specjalne w
postaci ciosu w cymbał szablą od kurdupla. Konkurs na kurdupla zostanie
ogłoszony w najbliższym czasie.
Jak zawsze zapraszam do kupowania moich książek. One są
obecne tam gdzie zawsze, a dodatkowo tylko już u mnie parę ostatnich egzemplarzy
„Listonosza”. Zachęcam: k.osiejuk@gmail.com.
Znakomite teksty w ostatnich dniach. Krótki urlop i odpoczynek a jakie efekty.
OdpowiedzUsuńGratulacje