piątek, 6 lipca 2018

Gabrielowi z przyjaźnią: Catfish, sum, czyli lipa


      Od czasu gdy mój kumpel Gabriel zarzucił mi, że ja tu dzień w dzień wrzucam stare felietony z „Warszawskiej Gazety” upłynęło już trochę czasu, jednak ja, przyznaję, wciąż jestem nadzwyczaj uważny, by dotrzymywać zamówionego terminu pod tytułem „przynajmniej jeden świeży tekst tygodniowo”. A dziś, ponieważ policzyłem bardzo starannie, że ostatnie trzy dni to teksty jak najbardziej świeże, zdecydowałem się zaryzykować i wkleić tu drobny fragment notki sprzed siedmiu już lat, traktujący jednak o czymś, co mnie ostatnio okropnie martwi, gdy idzie o to nasze blogowanie, które często nie stanowi forum wolnej dyskusji, ale perfidny atak, którego zamierzeniem jest doprowadzenie do stanu, gdzie to wszystko zdechnie i przestanie istnieć. Ja oczywiście wiem, że on nie znosi pouczania, jednak i ze względu na swój wiek, jak i naszą wspólną historię, sięgającą roku 2009, chciałbym zadedykować Gabrielowi właśnie ów krótki fragment tekstu sprzed lat:


      Widziałem niedawno bardzo ciekawy film. Niektórzy twierdzą, że to tzw. „fake documentary”. A więc prowokacja. Otóż nie. Wszystko wskazuje, że to jest szczera prawda. Tak się zdarzyło. Tak było. Za tym stali prawdziwi ludzie. Film nazywa się „Catfish” i opisuje historię pewnego internetowego teatru, na który codziennie jesteśmy narażeni wszyscy. Włącznie z nami tutaj. Otóż pewien młody fotograf Nev Schulman mieszka sobie ze swoim bratem Arielem i kolegą Henry Joostem w Nowym Jorkui pewnego dnia otrzymuje niezwykłą przesyłkę. Oto ośmioletnia, mieszkająca gdzieś na wsi w stanie Michigan, dziewczynka, nazwiskiem Abbie Pierce, znalazła gdzieś jedno z jego zdjęć, na podstawie tego zdjęcia namalowała przepiękny obraz i postanowiła mu go sprezentować. Wkrótce fotograf i dziecko stają się przyjaciółmi z Facebooka, a jeszcze po chwili owa facebookowa przyjaźń rozszerza się o mamę dziewczynki, Angelę, i jej starszą przyrodnią siostrę – prześliczną piosenkarkę i tancerkę o imieniu Megan. Megan przysyła fotografowi swoje piosenki, tamta młodsza – swoje obrazy, przyjaźń rodzinna kwitnie, a między Nevem i Megan nawiązuje się nieunikniony romans. W pewnym momencie Nev zauważa jednak, że są pewne rzeczy – a liczba ich rośnie z każdym dniem – które stawiają całą historię w bardzo niepewnym świetle, a więc Megan nie jest piosenkarką, to dziecko nie jest malarką, a co do mamy – to w ogóle nic już nie wiadomo. No i tu się tak naprawdę rozpoczyna film. Cała trójka zaopatruje się w maleńkie mikrofony, jeszcze mniejsze kamery, wsiada w samochód, i wyrusza na spotkanie nieznanego. No i na miejscu okazuje się, że, owszem, jest jakieś dziecko, które jednak wygląda, jakby nie było w stanie odezwać się do kogoś obcego, jakiś dwóch chłopców z ciężkim umysłowym upośledzeniem, mąż owej Angeli, który robi wrażenie, jakby nigdy nie miał nic do gadania, a jak idzie o Megan – to do końca nie wiadomo, czy ona gdzieś jest, czy jej nie ma. Jedno co wiadomo na pewno, to to, że Angela wszystko osobiście wymyśliła, osobiście malowała te obrazy, osobiście ściągała te piosenki gdzieś z Internetu i osobiście założyła trzy czy cztery konta na Facebooku, by robić wrażenie tej niezwykłej rodziny. Dlaczego? Bo była samotna, nieszczęśliwa i spragniona przygód.
     Ktoś mi powie, że to nic takiego. Internet jest pełen takich historii. A kto wie, czy to miejsce, na którym my się spotykamy, o podobnych przedstawieniach czegoś też nie ma nam do powiedzenia? Może. Kto wie? Jednak przyszedł mi ten film do głowy i chciałbym, byście wiedzieli, że mam z nim pewien kłopot. Zwłaszcza wtedy, gdy niektórzy mają do mnie pretensję o to, że bywam tu niegrzeczny, czy mało wyrozumiały.

Książki są natomiast jak najbardziej prawdziwe, a kupić je można tu u mnie pod adresem k.osiejuk@gmail.com, ale też w warszawskim sklepie Foto-Mag, no ale przede wszystkim w naszej księgarni www.basnjakniedzwiedz.pl.


2 komentarze:

  1. Z tego filmu jest cały cykl programów 'Catfish' w MTV z Nevem i Maxem w roli głównej. Fascynujące zjawisko do obserwacji dla socjologa. Jednocześnie banał gdzie ludzie z deficytami (jak mawia Coryllus) podają się za tych kim absolutnie nie są.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Piotr Oleś
      Nie wiedziałem. Inna sprawa, że MTV to kanał z bardzo poważnymi deficytami.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...