środa, 25 lipca 2018

Sześć wesołych kawałków na pożegnanie lipca


Przepraszam z góry wszystkich tych, którzy wolą bieżące emocje, ale przyszła pora na kolejny odcinek „Wezwanych do tablicy”, które, jak mi wiadomo, niektórzy z nas bardzo sobie cenią. A zatem zapraszam i do dzisiejszej zabawy i oczywiście do kupowania „Polski Niepodległej”.  Gdy ona się zacznie sprzedawać na tyle dobrze, że stanie się znów tygodnikiem, to i ja to odczuję.

Poprzedni odcinek „Wezwanych” zaczynaliśmy od kompromitacji naszych piłkarzy na mistrzostwach w Rosji, a ponieważ czas nie czeka na nikogo, dziś zbliżamy się już do końca tego – muszę uczciwie przyznać – najbardziej ekscytującego od wielu dekad widowiska i wygląda na to, że naprawdę ogromne szanse na zdobycie tytułu ma drużyna Chorwacji, której jestem pewien, że nie tylko ja kibicowałem. Co ciekawe, bardzo wyraźne było wobec owej piłkarskiej sytuacji też stanowisko polskich władz. Przede wszystkim zrobiła wrażenie na wszystkich seria zdjęć na których prezydent Duda i pani prezydent Kitarović zachowują się jakby mieli romans, a jakby tego było mało, w TVP Info, jeszcze przed wielkim finałem, ale już po meczu z Anglią, wystąpił minister Błaszczak i zupełnie otwartym tekstem oświadczył, że on się „bardzo cieszy, że na boisku Chorwaci okazali się lepsi”. Co jeszcze bardziej fascynujące, Błaszczak nadzwyczaj fachowym tekstem skomentował wybór kolejnego po Adamie Nawałce selekcjonera polskiej reprezentacji. Wszyscy znamy codzienne możliwości pana ministra, więc powinniśmy być pewnie nieco zdziwieni ową demonstarcją własnego zdania, gdyby nie fakt, że uważni widzowie z pewnością zauważyli maleńką słuchaweczkę dyskretnie wetkniętą w lewe ucho Ministra. Swoją drogą, to już chyba jest odpowiedzialność prezesa Kurskiego, że nie pouczył swoich pracowników, że słuchawka ma być wetknięta w ucho po ciemnej stronie księżyca.

***

Ja bym się jednak za bardzo nie czepiał tego gapstwa, bo poza tym, Partia się ostatnio naprawdę spisuje znakomicie. Największe chyba wrażenie zrobiła na wyborcach, a kto wie, czy nie tylko wyborcach, akcja przeprowadzona wobec  tymczasowego prezesa Sądu Najwyższego, sędziego Iwulskiego. Najpierw przez kilka dni się coś tam gotowało i oto nagle prof. Sławomir Cenckiewicz wystąpił w reżimowej telewizji i, jak nabardziej opierając się na dokumentach dotychczas ukrytych w tak zwanym Zbiorze Zastrzeżonym, ogłosił, że sędzia Iwulski był oficerem WSI w randze nie jakiegoś głupiego podporucznika, jak większość z nich, ale aż kapitana, przez wspomniane służby skierowanym na odcinek sądownictwa, gdzie następnie, najpierw przez słodkie lata PRL-u, a następnie już wolnej Polski, zadawał szyku jako przedstawiciel czegoś, co ostatnio zyskało miano „nadzwyczajnej kasty”. Dziś efekt jest taki, że jak się okazuje, w Polscę chwilę temu wyrwanej z rąk kapitana Sowy i jego przyjaciół, faktycznym prezesem Sądu Najwyższego jest oficer komunistycznych tajnych służb. Ciekawe, jak to przeżyje druga grupa przyjaciół, tym razem tych brukselskich?

***

Pierwsze jaskółki już są. Oto telewizja Polsat News, a za nią oczywiście cały nieomalże Internet pokazał dłuższy film z londyńskiego szczytu NATO, gdzie widzimy, jak to zresztą ma miejsce zawsze, grupę polityków w garniturach, jak idą skąd dokądś, a wśród nich przewodniczącego Komisji Europejskiej Jean-Claude Junckera, który tym razem jest już tak straszliwie pijany, że, aby nie upadł, musi go podtrzymywać dwóch rosłych mężczyzn, w tym – o ironio! – przede wszystkim prezydent Ukrainy, Petro Poroszenko. Myśmy oczywiście na tego Junckera mieli oko od pewnego czasu, patrząc, jak on się rzuca na każdego kogo spotka, albo całując go, albo szarpiąc go za włosy, albo wreszcie szczypiąc w policzki i wiedzielismy, że on musiał sobie ledwo co strzelić tak zwaną „lufę”, by zachować  dobry nastrój, jednak to co się wydarzyło podczas Szczytu, to już nie było nawet śmieszne. Swoją drogą, ciekaw jestem bardzo, czy nie będzie tak, że miną kolejne miesiące, okaże się, że Polski nie da się już jednak odzyskać i ta banda idiotów, tu i tam, zwyczajnie się uchleje z rozpaczy. Mam nadzieję, że telewizja to pokaże. Poproszę, by to było pod choinkę.

***

Obawiam się jednak, że w tym roku jeszcze jednak, jeśli coś dostaniemy pod choinkę, to nie będzie schlany do nieprzetomności Donald Tusk, ale, wręcz przeciwnie, aż nazbyt trzeźwy i jak zawsze w szampańskim nastroju, Wojciech Cejrowski. Szczerze powiedziawszy, ja dotychczas bardzo się starałem, żeby jego akurat tu w tej naszej rubryce nie dręczyć, no bo to człowiek jakoś tam zasłużony i często nawet słusznie za różne swoje gesty przez wielu z nas szanowany, jednak pomyślałem sobie, że jeśli mam być uczciwy wobec siebie i Czytelników, to muszę coś powiedziedzieć. Otóż chwilę przedtem, zanim zasiadłem do pisania tego tekstu, obejrzałem sobie kolejne wydanie sztandarowego programu telewizji TVP Info „Minęła 20”, a tam, ponieważ to czwartek, znów pokazał się nam wspomniany Cejrowski i znów w tym samym programie. Kto wie, ten wie, a kto nie wie, temu zwracam uwagę, że każdy z jego występów rozpoczyna się od tego, że Cejrowski ze swoim charakterystycznym, cwaniackim uśmiechem komika, który zaraz nas tu będzie doprowadzał do rechotu, najpierw wykonuje zamaszysty znak Krzyża, a następnie mówi „Szczęść Boże”, na co prowadzący program Michał Rachoń, równie niezmiennie, i z równie cwaniackim usmiechem, wykrzykuje „Szczęść Boże, Daj Boże!” i karuzela się kręci.
Jeśli idzie o ów znak Krzyża oraz powitanie „Szczęść Boże”, to ja tu nie mam jakichkolwiek opóźnień i jedno i drugie stosuję wręcz nałogowo od wczesnego dzieciństwa, tyle, że nigdy dla tak zwanego „jaja”. Powiem więcej, to są jedne z nielicznych naprawdę gestów, które ja traktuję jako pozostające poza tym, co można uznać za pochodzące z tego świata. Tymczasem, jak mam tu okazję oglądać już od wielu miesięcy, Cejrowski, a z nim oczywiście i Rachoń, zachowują się, jakby uznali, że zarówno pozdrowienie „Szczęść Boże”, jak i słowa „W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego” znakomicie się nadają do kabaretu.  Przepraszam wszystkich bardzo, ale czy to jest możliwe, że w tej, jak wiemy, ściśle dziś już pisowskiej telewizji nie ma nikogo, kto chodzi w niedzielę do kościoła?

***

Z całą pewnością do kościoła, i to choćby nawet Kościoła Szatana, nie chodzi wokalista legendarnego zespołu The Rolling Stones, Mick Jagger. A, jak się okazuje owa postawa wcale nie przeszkodziła mu w tym, by w sytuacjach wymagajacych szybkiej oraz inteligentnej reakcji, mimo, jak wiemy, podeszłego już wieku, wykazać się naprawdę wyjątkową inteligencją. Oto, proszę sobie wyobrazić, że zapowiadając koncert owego zespołu w Warszawie, nasz ledwo już rozpoznający świat Lech Wałęsa skierował do Micka Jaggera pismo, w którym poprosił go o to, by ten podczas koncertu, w przerwie między jedną a drugą piosenką, zechciał się wstawić za sędzią Gersdorf, którą pisowski reżim skazał na emeryturę. Oczywiście Jagger zareagował i poinformował pana Bolka, że on sam jest już za stary by robić za sędziego, ale za to wciąż jeszcze potrafii śpiewać. No i zaśpiewał. Szok powstał tak wielki, że nawet słynny „The New York Times” poinformował, że Mick Jagger zaapelował do polskich faszystowskich władz o przywrócenie sędzi Gersdorf jej przyrodzonych praw. Mnie się jednak najbardziej spodobał komentarz pewnego nadzwyczaj dowcipnego komentatora na Twitterze, podpisującego się nickiem Tomie Kawakami, który napisał, że Konstytucja ostatecznie zwyciężyła w momencie gdy Mick Jagger zaśpiewał piosenkę „Angie”, w ten sposób dedykując ją kancelerz Merkel. Internet jednak wciąż rządzi. Brawo.

***

Jak już wspomniałem, poprzedni odcinek naszej rubryki rozpocząłem od piłki nożnej, no i od niej też rozpocząłem odcinek bieżący. By nie pozostawać niekonsekwetnym, podobnie jak poprzedni odcinek zakończyłem Krystyną Jandą, i ten dzisiejszy zakończę cytując tą dziwną panią. Otóż ona nie skończyła na recenzji „Potopu”, ale wykorzystując swoje niezwykłe talenty satyryczne poszła jeszcze dalej i w nadzwyczaj dowcipny sposób zrecenzowała słynną powieść Aleksandra Kamińskiego „Kamienie na szaniec”. Proszę się trzymać krzeseł:
Kamienie na szaniec – Rozpierducha tak jak na finale MŚ w siatkówce, ale bardziej patriotycznie i to my byliśmy gospodarzami”.
Ja zdaję sobie sprawę, że wraz z upływem czasu konkurencja będzie rosnąć, o czym świadczyć może choćby przypadek wspomianego już wcześniej przewodniczącego Junckera, ja jednak uważam, że obywatelki Jandy Krystyny nie przebije już nikt. To ona dziś rządzi.

Przypominam, że moje książki niezmiennie są do kupienia w księgarni na stronie www.basnjakniedzwiedz.pl, w warszawskim sklepie Foto-Mag, no i częściowo też u mnie pod adresem mailowym k.osiejuk@gmail.com.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...