czwartek, 26 lipca 2018

Czy prezydent Duda wiedział że kłamie?


      Po dużo za długim, z mojego punktu widzenia, wałkowaniu tematu nowej Konstytucji i oddania w jej sprawie głosu Obywatelom, Senat najdelikatniej jak to tylko było możliwe, poinformował prezydenta Dudę, że, przy całym dla niego szacunku, jeśli on planuje zaimponować społeczeństwu w jakiś extra sposób, to zamiast zawracać ludziom głowę swoim referendum, powinien szukać jakichś bardziej sensownych na to sposobów. I wydaje mi się, że poza niektórymi, mniej przytomnymi politykami Kukiz15, wszyscy, w tym nawet sam Prezydent, natychmiast zrozumieli, że szkoda było naszego czasu i najlepiej jest teraz już o wszystkim zapomnieć. Konstytucja oczywiście prędzej czy później zostanie zmieniona, najprawdopodobniej już za dwa lata, po tym jak PiS wygra wybory, uzyskując wymaganą do skutecznego zmieniania kraju większość, trudno jednak się spodziewać, że partię, której dali aż tak silny mandat, wyborcy będą informować, co jej teraz wolno, co nie i przypominać, o czym ona ewentualnie nie zdążyła jeszcze pomyśleć. Nowa Konstytucja zostanie napisana, następnie przegłosowana, wreszcie podpisana przez Prezydenta i wszyscy – z wyjątkiem paru lokalnych, czy obcych, jak to ładnie określił marszałek Karczewski „świrów” – będą zadowoleni.
      Gdyby ktoś miał ochotę usłyszeć ode mnie, skąd u mnie taka niechęć do powszechnych konsultacji obywatelskich, chętnie odpowiem. Otóż w moim bardzo głębokim przekonaniu, jednyny rodzaj obywatelskiej aktywności, jaki zdecydowana większość naszego – ale myślę, że nie tylko naszego – społeczeństwa toleruje, to są wybory parlamentalne i prezydenckie, a więc te w których chodzi o to, by wskazać ludzi, którym owo społeczeństwo gotowe jest polecić swoje sprawy. Cała nasza tak zwana „demokratyczna” historia pokazuje niezbicie, że jeśli cokolwiek, to wyłącznie te dwie okazje mogą stanowić dobry powód dla przeciętnego obywatela do tego, by w wolnym dla niego czasie określić się obywatelsko wedle politycznie przedstawionych zagadnień. Przeciętny obywatel ma bowiem w nosie, ilu będzie posłów, a ile senatorów, jego nie obchodzi nic, czy Parlament będzie wybierany wedle takiej, czy innej ordynacji, on nie ma żadnego zdania na temat tego, czy w polskiej Konstytucji będzie odniesienie do Boga, czy go nie będzie, śmiem nawet twierdzić, że dla większości z nas jest kompletnie obojętne, czy na czele walki o to by nam się dobrze i bezpiecznie żyło, będzie stała banda ponurych wieśniaków, czy grupa rozkochanych w demokracji intelektualistów, co i tak na jedno wychodzi. Jeśli oni w telewizji będą oglądać ludzi, którzy dają im poczucie wygody i bezpieczeństwa, zagłosują na nich ponownie, jeśli tego zabraknie – wybiorą kogoś innego. I to wszystko.
     Czy zatem uważam, że pomysł referendum jako takiego jest nietrafiony? Absolutnie nie. Moim zdaniem referendum to jest fantastyczna rzecz, jednak ono powinno dotyczyć wyłącznie spraw lokalnych, i to lokalnych w takim wymiarze, który normalny człowiek traktuje jako swój. A więc, jeśli na przykład pojawia się kwestia zlikwidowania w mieście komunikacji tramwajowej i zastąpienia jej na przykład dorożkami, albo gdy zamiast Galerii Mokotów rząd prezydenta Trzaskowskiego postanowi postawić wielki meczet, lub ewentualnie prezydent Jaki w tym miejscu zaplanuje wybudować Muzeum Patriotyzmu IV RP, to myślę, że udałoby się uzyskać wymagane 50 procent, a kto wie, czy nie nawet 60. Jak wiemy bowiem, nawet referendum w sprawie usunięcia ze stanowiska zepsutej do szpiku kości i na domiar złego, obdarzonej popularnym przezwiskiem „Bufetowa”, Prezydent, większości mieszkańców takiej Warszawy nie zainteresowało. A ja jestem pewien, że podobnie byłoby w kazdym innym miejscu Polski, i każdego znacznie nawet gorszego od niej cwaniaka. No i podobnie, nie mam najmniejszych wątpliwości, że owe 15 pytań prezydenta Dudy zostałoby potraktowane jeszcze gorzej.
     Na sam koniec tych refleksji, pozostaje nam się zastanowić, czy kiedy Andrzej Duda wyskoczył z tą swoją dziwną propozycją referendum konstytucyjnego, wiedział, że kłamie. Moim zdaniem wiedział. To znaczy, nie koniecznie wiedział, że kłamie, bo aż tak cyniczny to on chyba jednak nie jest. Natomiast z całą pewnością robił to wbrew sobie, w przekonaniu, że ów projekt przepadnie, natomiast ludzie ów gest z jego strony, nawet jeśli kompletnie pozbawiony praktycznego sensu, potraktują z sympatią, a w końcu o cóż więcej w polityce chodzi, niż o to by nas ludzie lubili? Przynajmniej do pewnego czasu. W tej sytucji chętnie zapewnię mojego Prezydenta, że tu mu poszło całkiem dobrze. On kolejną kadencję ma już od dawna w kieszeni. A co do nowych głosów, to w najgorszym wypadku, może być pewien, że w 2020 roku, o ile piosenkarz Kukiz nie wprowadzi dyscypliny, przynajmniej wicemarszałek Tyszka na niego zagłosuje.

Zapraszam do kupowania moich książek. One są tam gdzie zawsze, a kto chce, to świetnie wie, co znaczy, tam gdzie zawsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...