poniedziałek, 21 maja 2018

O różnych imionach, dobrych i mniej dobrych, i o sposobach ich naruszania


      Jak już wspominałem wczoraj, ostatni trzy dni minęły mi na sprawdzaniu matur, co oczywiście musiało sprawić, że moja aktywność na blogu musiała ulec pewnemu zakłóceniu. W tej sytuacji dzień mój minął jak minął, natomiast kiedy wróciłem wczoraj do domu, zanim jeszcze otworzyłem pierwszą flaszkę, zajrzałem do Szkoły Nawigatorów, gdzie internauci lubią się gromadzić i nie mogłem nie zauważyć, że pod moją nieobecność absolutny sukces odniosła notka, której autor udowadnia, że, wbrew powszechnemu przekonaniu, prezydent Lech Kaczyński nie zginnął 10 kwietnia 2010 roku w katastrofie w Smoleńsku, lecz co najmniej dwa dni wcześniej podczas zwykłej rutynowej egzekucji, natomiast cała ta gadka o rzekomej katastrofie w Smoleńsku, o której już od ośmiu lat próbuje nas informować między innymi brat Prezydenta, to zwykły humbug. Co ciekawe i nadzwyczaj bezczelne, autor tych rewelacji zupełnie jak gdyby nigdy nic, zapowiada jednocześnie, że jeśli nie przeproszę go za nieuprawnione sugestie, że on nie jest tym za kogo się nam przedstawia, skieruje przeciwko mnie pozew. Co być może jeszcze ciekawsze, sukces wspomnianej notki polega na tym, że ona nagle, ni stąd ni z owąd, uzyskała tyle komentarzy i tyle odsłon, że została umieszczona na pierwszym miejscu najchętniej czytanych i komentowanych tu ostatnio tekstów.
    Ktoś powie, że nie ma się czemu dziwić. Itiotyzm o tej skali obłędu nie mógł nie zostać zauważony. Otóż nie. Pomijając paru komentatorów, ogólny ton komentarzy sprowadza się niemal wyłącznie do wyrażana zadumy nad celnością wspomnianych obserwacji, a cała dyskusja pod wspomnianą notką to klasyczna wymiana coraz to nowych spostrzeżeń dotyczących coraz to nowych refleksji, nie mających nic wspólnego z tym, z czym tak naprawdę mamy tu do czynienia.
     W tej sytuacji, jako człowiek przede wszystkim zawistny, a poza tym nie znoszący porażek, pierwsze co zrobiłem po tym, jak doszedłem do siebie po pierwszym szoku, postanowiłem natychmiast napisać tekst, który wspomniane uwagi na temat prawdziwej historii tak zwanej „Smoleńskiej Katastrofy” zniszczy, a resztki wdepcze w ziemię. Kolejna więc rzecz, jaka mi przyszła do głowy, to ta, że napiszę coś więcej na temat wielkiego sukcesu reżysera Pawlikowskiego, który właśnie na festiwalu fimowym w Cannes za swój najnowszy film został wyróżniony jedną z nagród i ogłosił, że oto wreszcie Polska odniosła jakiś sukces, a aktorka Julianne Moore, kiedy mu składała gratulacje, wzruszyła się do łez. Jednak uznałem, że to wprawdzie jest temat, ale nie na tę okazję. Potem pomyślałem, że może coś napiszę o Janinie Ochojskiej, którą wpuszczono do Syrii i Sudanu, a do naszego Sejmu marszałek Kuchciński wejść jej zakazał, no ale to przy wyżej wspomnianym wyczynie też wydało mi się zbyt trywialne. Pomyślałem wreszcie, że może w takim razie uda się coś na tę sytuację zaradzić korzystając z tego że książe Harry jednym krótkim gestem zdobył dla Brytyjskiego Imperium Amerykę, no ale to by już z mojej strony było naprawdę bezczelne.
      No i proszę sobie wyobrazić, że kiedy wydawało się, że owo nadzwyczajne wręcz osiągnięcie ludzkiego geniuszu, zarówno ze strony autora, jak i jego oddanych czytelników,  pozostanie niepokonane, na znanym nam głównie z Twittera i Facebooka portalu pikio.pl zanalazłem informację, która chyba jako jedyna może rywalizować z tym, do czego doszło tu na naszej Szkole Nawigatorów. Oto, proszę sobie wyobrazić, okazuje się, że znana nam telewizyjna spikerka, Katarzyna Dowbor, jest w rozpaczy. Otóż nie dość, że sama zmaga się z kłopotami z tarczycą, to jeszcze jej ukochana córka okazuje się mieć cukrzycę. Mimo że obie panie korzystały z pomocy wielu lekarzy, cukrzyca nie ustepuje. Sytuacja rodzinna red. Dowbor jest o tyle bardziej tragiczna, że ona wciąż walczy o względy swojego syna, którego porzuciła, kiedy ten miał zaledwie 6 lat. On wprawdzie swojej mamie dawno wszystko wybaczył, no ale zadra wciąż w jego sercu tkwi i dziś, kiedy doszły kolejne dramaty, tym państwu naprawdę nie jest łatwo.
      Apeluję więc do osób spędzających tak owocnie czas tu na naszym portalu, by znaleźli też chwilę czasu, by obok oczywiście rozmyślań nad tym, jak to naprawdę było z tak zwaną Smoleńską Katastrofą i nad różnymi sposobami naruszania dobrego imienia tego czy tamtego, zadumać się nad tragicznym losem rodziny Dowbor. I bardzo proszę o odsłony i komentarze.

Zachęcam wszystkich, jak zawsze, do zaglądania do naszej księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl,  gdzie są do kupienia moje, a przecież nie tylko moje, książki. Każdą bardzo mocno polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...