Jak grom z jasnego nieba spadła
na nas wiadomość, że dwaj wybitni dziennikarze tygodnika „Sieci”, Robert
Mazurek i Igor Zalewski, długoletni autorzy być może najpopularniejszej
tamtejszej rubryki „Z życia koalicji, z życia opozycji”, stanowiącej swego
rodzaju satyryczny przegląd tygodnia, a więc coś, co każde najbardziej
szanujące się pismo począwszy od „Nie”, a skończywszy na „Tygodniku
Powszechnym” mieć musi, kończą współpracę
z braćmi Karnowskimi. Co ciekawe, wbrew prawdopodobnym bardzo podejrzeniom, że poszło
o politykę, prawda wygląda zupełnie inaczej. Otóż wedle relacji samego
Karnowskiego – przepraszam, ale ponieważ nigdy specjalnie mi nie zależało na
tej wiedzy, nie wiem którego – poszło o pieniądze. Z powodu wzrostu cen papieru
i innych usług związanych z wydawaniem papierowego słowa, wydawnictwo musiało obniżyć
autorom honoraria, na co obaj panowie się nie zgodzili i w związku z tym złożyli
wypowiedzenia.
Czy mnie ta wiadomośc martwi,
lub cieszy, odpowiedź w obu wypadkach brzmi nie. Prawda bowiem wygląda tak, że
od długiego już bardzo czasu, jeśli w ogóle kupuję tygodnik „Sieci”, to
wyłącznie po to, by mieć coś do czytania podczas śniadania, a gdy chodzi o
wspomnianą rubrykę, jej poziom w ostatnim czasie się tak dramatycznie opuścił,
że jej akurat zwyczajnie nie czytam. A zatem odejście z tygodnika „Sieci” – nie
zapominajmy, że aktualnie najbardziej poczytnego prawicowego medium – owych gwiazd zainteresowało mnie z powodów
zupełnie innych, absolutnie nie osobistych, ale że tak powiem,
ogólnospołecznych. Rzecz w tym mianowicie, że w dalszej części swojej
wypowiedzi jeden z braci Karnowskich poskarżył się, że Mazurek z Zalewskim
otrzymywali za to swoje gówno, które regularnie co tydzień produkowali, „jedną
piątą całego budżetu tygodnika”, z sugestią, że to co oni dziś odstawiają, to
dowód kompletnego zepsucia.
Ja nie mam oczywiście bladego
pojęcia, ile wynosi budżet tygodnika „Sieci”, ale domyślam się, że szczególnie
mały nie jest. Wiem też, że oferta pisma oparta jest na serii stałych rubryk,
prowadzonych przez zawsze tych samych autorów, których jest parędziesiąt
(kiedyś próbowałem ich liczyć i wyszło mi jakieś czterdzieści gęb do wykarmienia),
a z tej całej drużyny pięć nazwisk zadawało tam najwyższego szyku: Mazurek,
Zalewski, Karnowscy, wdowa po red. Macieju Rybińskim, Krystyna Grzybowska, no i
oczywiście córka zamordowanego w Smoleńsku Prezydenta, Marta. Owa wiedza
prowadzi mnie zatem do przekonania, że, zakładając oczywiście, że informacja
podana przez Karnowskiego jest prawdziwa, wspomniany budzet rozdzialany był
dotychczas wedle następującej siatki: jedna piąta dla Karnowskich, jedna piąta
dla Mazurka i Zalewskiego, jedna piąta dla Grzybowskiej no i oczywiście jedna
piąta dla Kaczyńskiej. Reszta szła dla tego całego chłamu, a więc Krzysztofa
Feusette, Doroty Łosiewicz, Łukasza Adamskiego, Wojciecha Wencla i tej smutnej
zbieraniny, która może liczyć już tylko na te swoje cotygodniowe felietony.
Czemu tak? No, to, moim zdaniem, jest oczywiste. Mazurek i Zalewski, bo to jest
rubryka, od której ludzie zaczynają czytać „Sieci”, Grzybowska, bo jest wdową
po Rybickim, a obecnie przewodniczącą kapituły przydzielającej doroczne nagrody
„Złotej Ryby”, no a Marta Kaczyńska – tego oczywiście tłumaczyć nie trzeba: ona
na waciki robić już nie musi.
W jakim dokładnie kontekście
została sformułowana decyzja obniżająca Mazurkowi i Zalewskiemu honoraria, nie
wiem podobnie jak nie wiem, o jakie sumy chodziło. Podejrzewam jednak, że ani
Grzybowskiej, ani tym bardziej Kaczyńskiej Karnowscy nie ruszyli, i jest
niewykluczone, że tam wcale jednak nie poszło o jakieś specjalne oszczędności,
ale o przesunięcie części honorarium obu naszych gwiazdorów na Łosiewicz na
przykład, Zybertowicza, czy Adamskiego. No a tego oni mogli już nie chcieć
zaakceptować.
Zanim powiem, czego tak naprawdę
dotyczy dzisiejsza notka, skupmy się przez chwilę na współbohaterze dzisiejszej
notki, czyli Igorze Zalewskim. Myślę ze przyszedł odpowiedni moment, bym
ujawnił pewną tajemnicę. Nie mówię o tajemnicy, do zachowania której mnie
ktokolwiek zobligował, ale tajemnicę, której sam uznałem za stosowne dochować.
Otóż parę lat temu, jak być może część Czytelników pamięta, zamieściłem tu
tekst, w którym wspomniałem, że na warszawskich targach książki miałem okazję
rozmawiać z pewnym dziennikarzem tygodnika „W Sieci”, który na moje pytanie,
czemu ów tygodnik to jest takie straszne gówno, odpowiedział mi, że on tego nie
wie, natomiast może mi powiedzieć, że Karnowscy dobrze płacą. Informację tę
przekazałem w sposób tak zafałszowany, by nikt nie był w stanie się dowiedzieć
tego, co to za dziennikarz, gdzie i kiedy, tak szczerze ze mną rozmawiał. Dziś
uważam, że mogę zdradzić, że chodziło o Igora Zalewskiego, z którym miałem
okazje pogadać na targach w Katowicach. Podszedłem do niego, podarowałem mu
swoją książkę o liściu, on mi w prezencie sprezentował swój zbiór felietonów
(swoją drogą naprawdę dobry), porozmawialiśmy o różnych rzeczach, no i wtedy on
wygłosił to zdanie: „Owszem, jest to syf, ale za to dobrze płacą”. Zastanawialiśmy się przez chwilę z
Coryllusem, co to znaczy „dobrze”, ale dopiero dziś znamy rozwiązanie tej
zagadki: chodzi o jedną piątą budżetu tygodnika „Sieci”.
I teraz proszę mi pozwolić
przejść do podsumowania. Ja zdaje sobie sprawę z tego, że są czytelnicy, którzy
pozostają w głębokim przekonaniu, że przeze mnie nie przemawia nic innego, jak
tylko zawiść. Wiem, że ich akurat nigdy nie przekonam, ale chciałbym
oświadczyć, że nic z tego. Ja mam wiele różnych grzechów, ale zawiści wśród
nich nie ma. No, dobra, powiedzmy, że
zawiszczę mojej żonie, że potrafi ładnie rysować, a Edowi Sheeranowi, że
potrafi ładnie grać na gitarze, natomiast gdy chodzi o pieniądze, to gdyby w
tym momecie na mnie spadło milion złotych, to by mi nawet powieka nie drgnęła.
Tak mam i nawet wiem, dlaczego, ale to i tak nie jest dzisiejszy temat. A więc
nie chodzi o te pieniądze. Problem polega na tym, że tygodnik „Sieci” –
przypominam, najbardziej dziś wpływowe prawicowe pismo – to, wedle zeznań
Karnowskiego, wyłącznie koleżeński interes, dający kolegom w tych niełatwych
czasach szanse na przeżycie wedle ich oczekiwań. A skoro tak, to ja się
obawiam, że cała dzisiejsza scena polityczna wygląda dokładnie tak samo. I to
niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z Polskim Instytutem Sztuki
Filmowej, Polską Fundacją Narodową, z artystą Sławomirem i jego show w TVP, czy
z tą pańcią, która wczoraj w imieniu Platformy Obywatelskiej występowała w
telewizji TVP Info, tłumacząc, jak to rząd Prawa i Sprawiedliwości jest
nieczuły na los niepełnosprawnych – na celowniku są wyłącznie pieniądze. Nie
jakieś szczególnie wielkie. Takie akurat, by – jak oni to lubią powtarzać –
starczyło na godne życie.
No i jeszcze coś. Otóż kiedy
wiadomo było, że czas Platformy Obywatelskiej dobiega końca i już za chwilę do
władzy wróci PiS, pomyślałem sobie, że z punktu widzenia mojego interesu, to
nie jest sytuacja najlepsza. Jeśli ta cała banda cwaniaków zostanie wystrzelona
w kosmos, a „nasi” obejmą władzę, ja autentycznie nie będę miał o czym pisać,
poza tym, że oto właśnie minął mi kolejny piękny dzień, tyle że coś mnie piecze
pod kolanem. Na domiar złego, w roku 2016 przyszły kolejne Targi Wydawców
Katolickich i ich wynik spadł w okolice skalistego dna, a ja sobie wtedy
pomyślałem, że to już jest faktycznie koniec. Jest dobrze, więc komu potrzebne
są nasze smutki?
Miesiąc temu mieliśmy kolejną
edycję tych samych targów i ruch był jak za najlepszych czasów rządów Donalda
Tuska. Mam nadzieję, że nasi rządzący potraktują tę wiadomość jako ostrzeżenie.
Jak zawsze
polecam nasze książki, które są do kupienia w księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl, no i
częściowo też u mnie tu na miejscu. Mój adres mailowy to k.osiejuk@gmail.com.
Rybińskim!!! Hochany Toyahu, nie wypada!
OdpowiedzUsuń@Anonimowy
UsuńBez przesady. O wiele gorsze jest to, że piszesz tu i nie chce Ci się nawet podpisać.
Nie masz racji Aurorze. Nazwiska tak ważnej osoby jak Rybiński nie wypada przekręcać. (i proszę mi nie odpowiadać, że może nie ważnej). Bardzo ważnej i wciąż go brakuje czytelnikom prasy. Nie ma następcy. A co do samej pomyłki to pamiętam jak w uprzejmym i neutralnym komentarzu pod ciekawym tekstem Coryllusa zrobiłam literówkę i zamiast Gadowski napisałam Gadomski. Nie znałam wtedy w ogóle Gadowskiego, a Gadomskiego (podobno z GW) nie znam do dzisiaj. I ta jedna literówka wystarczyła żeby Coryllus z hukiem i przykrym komentarzem dał mi bana i wypieprzył z możliwości rozmowy na blogu. To było jak przywalić cegłą miłej osobie, którą wtedy byłam. I proszę mi tu zaraz zgrabnie nie odpisywać, że ewentualne pretensje do Coryllusa mam sobie kierować do niego :)))) Obaj uprawiacie tą samą filozofię Kalego. A do Coryllusa już niczego nie kieruję, bo to psychopata z taką samą jednostką chorobową jaką miał Stalin. Z tą różnicą, że Stalin banował oddanych i długo życzliwych pracowników z życia,a Coryllus może sobie tylko z bloga. Każdy według zasięgu z tą samą radością i strachem. Dobrze, że Pan chociaż nie banuje. Po prostu nie zatwierdza, a to Panu jak najbardziej wolno, zgodnie z linią, którą trzyma. Kiedyś powziął Pan decyzję, że zamieszczać będzie wszystkie wpisy. To była odważna, świetna decyzja. Mógł się wyłonić happening literacki! No ale padł szybko, a szkoda, może wystarczyło nie puszczać tylko tych wpisów, które zawierały słowa niecenzuralne. Reszta by pięknie żyła! Trochę miodu, trochę tornada, trochę nudnych moralitetów, szczypta kulą w płot...:))) No, ale nie ma..
UsuńŻeby nie było. Ja życzę i Panu i Coryllusowi z rodzinkami wszystkiego najlepszego. Cenię Wasze teksty i wiem, że dla bardzo wielu mają znaczenie.. Ale dlaczego krzywdzicie życzliwych czytelników?? Choćby dziś! "ANONIMOWY" tak ładnie pisze: "Kochany Toyahu, nie wypada". Pospieszył się z tym wpisem żeby Pan mógł zrobić korektę tekstu i żeby ktoś nieżyczliwy się nie przyczepił. “Anonimowy” widocznie czyta ale nie komentuje i dlatego nie ma nicka i nie pomyślał o tym. Chciał Panu pomóc, przecież. I Pan zamiast napisać zwykłe dziękuję, Pisze do takiej życzliwej osoby: "Bez przesady. O wiele gorsze jest to, że piszesz tu i nie chce Ci się nawet podpisać". Jeden krzyczy na najżyczliwszych, drugi podobnie + banuje za l-i-t-e-r-ó-w-k-ę! Po co to robicie?
Usuń@pani Jola
UsuńNo widzisz, a jednak udało Ci się podpisać. Przy okazji, mam jedną uwagę. Ja Cię rozpoznam choćbyś tu przychodził za każdym razem podpisany innym nickiem. Za mna stoi ponad 10 lat praktyki.
Proszę Pana ja nie wiem kim jest ten "Anonimowy". A ja jestem "pani Jola" i tylko pod takim nickiem kilka razy coś tu napisałam. Jak widać ponad 10 lat Pańskiej praktyki prowadzi Pana do błędnych wniosków. Przykro mi.
UsuńTa rubryka ma ponoć 20 lat, a ja nigdy nie czytałem co tam pisali. Tzn może i przeczytałem kiedyś, ale nie pamiętam. Nie było tam widać nic wartego zapamiętania.
OdpowiedzUsuńPS. Chyba od Edka Van Halena Ci chodziło.
@Lucas Beer
UsuńKupowałeś to przez 20 lat? Niemożliwe.
Nie, dlatego niczego ich nie czytałem. A przynajmniej nie pamiętam, nawet jak mi się gdzieś przypadkiem ich tekst napatoczył (kolega kupował Sieci, a wcześniej Wprost, tam też chyba to było z tego co teraz obczaiłem).
OdpowiedzUsuń