niedziela, 6 maja 2018

Sieci, czyli o godne życie dla pełnosprawnych inaczej


      Jak grom z jasnego nieba spadła na nas wiadomość, że dwaj wybitni dziennikarze tygodnika „Sieci”, Robert Mazurek i Igor Zalewski, długoletni autorzy być może najpopularniejszej tamtejszej rubryki „Z życia koalicji, z życia opozycji”, stanowiącej swego rodzaju satyryczny przegląd tygodnia, a więc coś, co każde najbardziej szanujące się pismo począwszy od „Nie”, a skończywszy na „Tygodniku Powszechnym” mieć musi,  kończą współpracę z braćmi Karnowskimi. Co ciekawe, wbrew prawdopodobnym bardzo podejrzeniom, że poszło o politykę, prawda wygląda zupełnie inaczej. Otóż wedle relacji samego Karnowskiego – przepraszam, ale ponieważ nigdy specjalnie mi nie zależało na tej wiedzy, nie wiem którego – poszło o pieniądze. Z powodu wzrostu cen papieru i innych usług związanych z wydawaniem papierowego słowa, wydawnictwo musiało obniżyć autorom honoraria, na co obaj panowie się nie zgodzili i w związku z tym złożyli wypowiedzenia.
      Czy mnie ta wiadomośc martwi, lub cieszy, odpowiedź w obu wypadkach brzmi nie. Prawda bowiem wygląda tak, że od długiego już bardzo czasu, jeśli w ogóle kupuję tygodnik „Sieci”, to wyłącznie po to, by mieć coś do czytania podczas śniadania, a gdy chodzi o wspomnianą rubrykę, jej poziom w ostatnim czasie się tak dramatycznie opuścił, że jej akurat zwyczajnie nie czytam. A zatem odejście z tygodnika „Sieci” – nie zapominajmy, że aktualnie najbardziej poczytnego prawicowego medium –  owych gwiazd zainteresowało mnie z powodów zupełnie innych, absolutnie nie osobistych, ale że tak powiem, ogólnospołecznych. Rzecz w tym mianowicie, że w dalszej części swojej wypowiedzi jeden z braci Karnowskich poskarżył się, że Mazurek z Zalewskim otrzymywali za to swoje gówno, które regularnie co tydzień produkowali, „jedną piątą całego budżetu tygodnika”, z sugestią, że to co oni dziś odstawiają, to dowód kompletnego zepsucia.
       Ja nie mam oczywiście bladego pojęcia, ile wynosi budżet tygodnika „Sieci”, ale domyślam się, że szczególnie mały nie jest. Wiem też, że oferta pisma oparta jest na serii stałych rubryk, prowadzonych przez zawsze tych samych autorów, których jest parędziesiąt (kiedyś próbowałem ich liczyć i wyszło mi jakieś czterdzieści gęb do wykarmienia), a z tej całej drużyny pięć nazwisk zadawało tam najwyższego szyku: Mazurek, Zalewski, Karnowscy, wdowa po red. Macieju Rybińskim, Krystyna Grzybowska, no i oczywiście córka zamordowanego w Smoleńsku Prezydenta, Marta. Owa wiedza prowadzi mnie zatem do przekonania, że, zakładając oczywiście, że informacja podana przez Karnowskiego jest prawdziwa, wspomniany budzet rozdzialany był dotychczas wedle następującej siatki: jedna piąta dla Karnowskich, jedna piąta dla Mazurka i Zalewskiego, jedna piąta dla Grzybowskiej no i oczywiście jedna piąta dla Kaczyńskiej. Reszta szła dla tego całego chłamu, a więc Krzysztofa Feusette, Doroty Łosiewicz, Łukasza Adamskiego, Wojciecha Wencla i tej smutnej zbieraniny, która może liczyć już tylko na te swoje cotygodniowe felietony. Czemu tak? No, to, moim zdaniem, jest oczywiste. Mazurek i Zalewski, bo to jest rubryka, od której ludzie zaczynają czytać „Sieci”, Grzybowska, bo jest wdową po Rybickim, a obecnie przewodniczącą kapituły przydzielającej doroczne nagrody „Złotej Ryby”, no a Marta Kaczyńska – tego oczywiście tłumaczyć nie trzeba: ona na waciki robić już nie musi.
      W jakim dokładnie kontekście została sformułowana decyzja obniżająca Mazurkowi i Zalewskiemu honoraria, nie wiem podobnie jak nie wiem, o jakie sumy chodziło. Podejrzewam jednak, że ani Grzybowskiej, ani tym bardziej Kaczyńskiej Karnowscy nie ruszyli, i jest niewykluczone, że tam wcale jednak nie poszło o jakieś specjalne oszczędności, ale o przesunięcie części honorarium obu naszych gwiazdorów na Łosiewicz na przykład, Zybertowicza, czy Adamskiego. No a tego oni mogli już nie chcieć zaakceptować.  
      Zanim powiem, czego tak naprawdę dotyczy dzisiejsza notka, skupmy się przez chwilę na współbohaterze dzisiejszej notki, czyli Igorze Zalewskim. Myślę ze przyszedł odpowiedni moment, bym ujawnił pewną tajemnicę. Nie mówię o tajemnicy, do zachowania której mnie ktokolwiek zobligował, ale tajemnicę, której sam uznałem za stosowne dochować. Otóż parę lat temu, jak być może część Czytelników pamięta, zamieściłem tu tekst, w którym wspomniałem, że na warszawskich targach książki miałem okazję rozmawiać z pewnym dziennikarzem tygodnika „W Sieci”, który na moje pytanie, czemu ów tygodnik to jest takie straszne gówno, odpowiedział mi, że on tego nie wie, natomiast może mi powiedzieć, że Karnowscy dobrze płacą. Informację tę przekazałem w sposób tak zafałszowany, by nikt nie był w stanie się dowiedzieć tego, co to za dziennikarz, gdzie i kiedy, tak szczerze ze mną rozmawiał. Dziś uważam, że mogę zdradzić, że chodziło o Igora Zalewskiego, z którym miałem okazje pogadać na targach w Katowicach. Podszedłem do niego, podarowałem mu swoją książkę o liściu, on mi w prezencie sprezentował swój zbiór felietonów (swoją drogą naprawdę dobry), porozmawialiśmy o różnych rzeczach, no i wtedy on wygłosił to zdanie: „Owszem, jest to syf, ale za to dobrze płacą”.  Zastanawialiśmy się przez chwilę z Coryllusem, co to znaczy „dobrze”, ale dopiero dziś znamy rozwiązanie tej zagadki: chodzi o jedną piątą budżetu tygodnika „Sieci”.
      I teraz proszę mi pozwolić przejść do podsumowania. Ja zdaje sobie sprawę z tego, że są czytelnicy, którzy pozostają w głębokim przekonaniu, że przeze mnie nie przemawia nic innego, jak tylko zawiść. Wiem, że ich akurat nigdy nie przekonam, ale chciałbym oświadczyć, że nic z tego. Ja mam wiele różnych grzechów, ale zawiści wśród nich nie ma. No, dobra, powiedzmy,  że zawiszczę mojej żonie, że potrafi ładnie rysować, a Edowi Sheeranowi, że potrafi ładnie grać na gitarze, natomiast gdy chodzi o pieniądze, to gdyby w tym momecie na mnie spadło milion złotych, to by mi nawet powieka nie drgnęła. Tak mam i nawet wiem, dlaczego, ale to i tak nie jest dzisiejszy temat. A więc nie chodzi o te pieniądze. Problem polega na tym, że tygodnik „Sieci” – przypominam, najbardziej dziś wpływowe prawicowe pismo – to, wedle zeznań Karnowskiego, wyłącznie koleżeński interes, dający kolegom w tych niełatwych czasach szanse na przeżycie wedle ich oczekiwań. A skoro tak, to ja się obawiam, że cała dzisiejsza scena polityczna wygląda dokładnie tak samo. I to niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z Polskim Instytutem Sztuki Filmowej, Polską Fundacją Narodową, z artystą Sławomirem i jego show w TVP, czy z tą pańcią, która wczoraj w imieniu Platformy Obywatelskiej występowała w telewizji TVP Info, tłumacząc, jak to rząd Prawa i Sprawiedliwości jest nieczuły na los niepełnosprawnych – na celowniku są wyłącznie pieniądze. Nie jakieś szczególnie wielkie. Takie akurat, by – jak oni to lubią powtarzać – starczyło na godne życie.
     No i jeszcze coś. Otóż kiedy wiadomo było, że czas Platformy Obywatelskiej dobiega końca i już za chwilę do władzy wróci PiS, pomyślałem sobie, że z punktu widzenia mojego interesu, to nie jest sytuacja najlepsza. Jeśli ta cała banda cwaniaków zostanie wystrzelona w kosmos, a „nasi” obejmą władzę, ja autentycznie nie będę miał o czym pisać, poza tym, że oto właśnie minął mi kolejny piękny dzień, tyle że coś mnie piecze pod kolanem. Na domiar złego, w roku 2016 przyszły kolejne Targi Wydawców Katolickich i ich wynik spadł w okolice skalistego dna, a ja sobie wtedy pomyślałem, że to już jest faktycznie koniec. Jest dobrze, więc komu potrzebne są nasze smutki?
      Miesiąc temu mieliśmy kolejną edycję tych samych targów i ruch był jak za najlepszych czasów rządów Donalda Tuska. Mam nadzieję, że nasi rządzący potraktują tę wiadomość jako ostrzeżenie.

Jak zawsze polecam nasze książki, które są do kupienia w księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl, no i częściowo też u mnie tu na miejscu. Mój adres mailowy to k.osiejuk@gmail.com.


9 komentarzy:

  1. Rybińskim!!! Hochany Toyahu, nie wypada!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Anonimowy
      Bez przesady. O wiele gorsze jest to, że piszesz tu i nie chce Ci się nawet podpisać.

      Usuń
    2. Nie masz racji Aurorze. Nazwiska tak ważnej osoby jak Rybiński nie wypada przekręcać. (i proszę mi nie odpowiadać, że może nie ważnej). Bardzo ważnej i wciąż go brakuje czytelnikom prasy. Nie ma następcy. A co do samej pomyłki to pamiętam jak w uprzejmym i neutralnym komentarzu pod ciekawym tekstem Coryllusa zrobiłam literówkę i zamiast Gadowski napisałam Gadomski. Nie znałam wtedy w ogóle Gadowskiego, a Gadomskiego (podobno z GW) nie znam do dzisiaj. I ta jedna literówka wystarczyła żeby Coryllus z hukiem i przykrym komentarzem dał mi bana i wypieprzył z możliwości rozmowy na blogu. To było jak przywalić cegłą miłej osobie, którą wtedy byłam. I proszę mi tu zaraz zgrabnie nie odpisywać, że ewentualne pretensje do Coryllusa mam sobie kierować do niego :)))) Obaj uprawiacie tą samą filozofię Kalego. A do Coryllusa już niczego nie kieruję, bo to psychopata z taką samą jednostką chorobową jaką miał Stalin. Z tą różnicą, że Stalin banował oddanych i długo życzliwych pracowników z życia,a Coryllus może sobie tylko z bloga. Każdy według zasięgu z tą samą radością i strachem. Dobrze, że Pan chociaż nie banuje. Po prostu nie zatwierdza, a to Panu jak najbardziej wolno, zgodnie z linią, którą trzyma. Kiedyś powziął Pan decyzję, że zamieszczać będzie wszystkie wpisy. To była odważna, świetna decyzja. Mógł się wyłonić happening literacki! No ale padł szybko, a szkoda, może wystarczyło nie puszczać tylko tych wpisów, które zawierały słowa niecenzuralne. Reszta by pięknie żyła! Trochę miodu, trochę tornada, trochę nudnych moralitetów, szczypta kulą w płot...:))) No, ale nie ma..

      Usuń
    3. Żeby nie było. Ja życzę i Panu i Coryllusowi z rodzinkami wszystkiego najlepszego. Cenię Wasze teksty i wiem, że dla bardzo wielu mają znaczenie.. Ale dlaczego krzywdzicie życzliwych czytelników?? Choćby dziś! "ANONIMOWY" tak ładnie pisze: "Kochany Toyahu, nie wypada". Pospieszył się z tym wpisem żeby Pan mógł zrobić korektę tekstu i żeby ktoś nieżyczliwy się nie przyczepił. “Anonimowy” widocznie czyta ale nie komentuje i dlatego nie ma nicka i nie pomyślał o tym. Chciał Panu pomóc, przecież. I Pan zamiast napisać zwykłe dziękuję, Pisze do takiej życzliwej osoby: "Bez przesady. O wiele gorsze jest to, że piszesz tu i nie chce Ci się nawet podpisać". Jeden krzyczy na najżyczliwszych, drugi podobnie + banuje za l-i-t-e-r-ó-w-k-ę! Po co to robicie?

      Usuń
    4. @pani Jola
      No widzisz, a jednak udało Ci się podpisać. Przy okazji, mam jedną uwagę. Ja Cię rozpoznam choćbyś tu przychodził za każdym razem podpisany innym nickiem. Za mna stoi ponad 10 lat praktyki.

      Usuń
    5. Proszę Pana ja nie wiem kim jest ten "Anonimowy". A ja jestem "pani Jola" i tylko pod takim nickiem kilka razy coś tu napisałam. Jak widać ponad 10 lat Pańskiej praktyki prowadzi Pana do błędnych wniosków. Przykro mi.

      Usuń
  2. Ta rubryka ma ponoć 20 lat, a ja nigdy nie czytałem co tam pisali. Tzn może i przeczytałem kiedyś, ale nie pamiętam. Nie było tam widać nic wartego zapamiętania.

    PS. Chyba od Edka Van Halena Ci chodziło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Lucas Beer
      Kupowałeś to przez 20 lat? Niemożliwe.

      Usuń
  3. Nie, dlatego niczego ich nie czytałem. A przynajmniej nie pamiętam, nawet jak mi się gdzieś przypadkiem ich tekst napatoczył (kolega kupował Sieci, a wcześniej Wprost, tam też chyba to było z tego co teraz obczaiłem).

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...