To jest rzeczywiście niezwykłe, jak te miesiące mijają. Ledwo starałem się zabawiać Państwa moimi poprzednimi kawałkami dla "Polski Niepodległej", a tu już pora na kolejne. Przyznaję, że część z tego my tu na blogu mamy już omówione, ale temat był tak nośny, że nie mogłem z niego zrezygnować.
Pozwolę
sobie zacząć nasz comiesięczny przegląd skeczów od spraw zagranicznych. Gdyby ktoś nie wiedział,
to w tych dniach z wizytą na Ukrainę przybył premier Izraela Benjamin Netanjahu
ze swoją najświeższą żoną i ledwo oboje wysiedli z samolotu, stało się coś
zupełnie nieoczekiwanego. Oto na tę parkę Żydów czekała grupka ubranych w
stroje regionalne dziewcząt z powitalnym bochenkiem chleba, Netanjahu urwał
kawałek i zaczął przeżuwać, następnie ułamał kawałek dla żony, podał go jej, a
ona zrzuciła go na ziemię gestem, jakby odganiała się od jakiegoś robactwa.
Ktoś powie, że wystarczy spojrzeć na twarz tej kobiety, by dojść do wniosku, że
ona zwyczajnie nie była w stanie nie tylko zrozumieć, o co chodzi z tym
chlebem, ale mogła nawet pomyśleć, że to co jej podał jej Bibi, to jakiś ruski
nowiczok i ona musi się bronić. Swoją drogą, to bardzo ciekawe. Nasi rodzice
uczyli nas, by nie oceniać ludzi po wyglądzie, a tu okazuje się, że są
sytuacje, gdy to jest pierwsze co powinniśmy robić, zwłaszcza w pewnych
szczególnych bardzo przypadkach.
***
Pies drapał
tę Żydówkę. Spójrzmy przez chwilę na człowieka, który jest jej mężem. Otóż
zapytany przez dziennikarzy, co sądzi o zachowaniu żony, bez mrugnięcia okiem
odpowiedział, że jego zdaniem ona się zachowała wzorowo, ponieważ, gdyby nie
ten gest, jego wizyta na Ukrainie mogła pozostać niezauważona. Teraz natomiast,
skoro wszyscy gadają o tym chlebie, on wie, że każdy Ukrainiec będzie wiedział,
jak powinni być Żydom wdzięczni za te odwiedziny. A ja już tylko sobie myślę,
że taki Netanjahu – a kto wie, czy tylko on – muszą być strasznie
niezadowoleni, że historia nic nie wspomina o ich udziale w wielkim głodzie
jaki Sowieci zgotowali Ukrainie w latach 30. W końcu nieważne jak gadają, byle
gadali. A jeśli przy tej okazji złapie się kolejnego antysemitę, to tym lepiej.
***
W kwestii
antysemityzmu, wcale nie jestem pewien, czy z nim pożegnaliśmy się już na
dobre, bo w końcu cholera wie, kto jest kim. Weźmy choćby taką oto sytuację, że
z okazji 75 rocznicy powstania Brygady Świętokrzyskiej odbyły się objęte
patronatem Prezydenta RP uroczystości, na które został zaproszony rabin
Schudrich. Czemu Prezydent go zaprosił, do końca nie wiemy, ale niewykluczone,
że to ze względu na pokutujący tu i ówdzie mit, że rabini to mądrzy ludzie. W
każdym razie Schudrich demonstracyjnie odrzucił zaproszenie, oświadczając, że
wspomniane uroczystości „znieważają
pamięć wszystkich obywateli Polski poległych w walce z Niemcami”, a
zaproszenie go do wzięcia w nich udziału traktuje Schudrich jako „osobistą zniewagę”.
No i niech
będzie. W końcu, może to i lepiej, bo kto wie, jaką on by tam demonstrację
odstawił. Może przyniósłby ze sobą chleb i zaczął nim pluć? No ale, jak się
okazuje, na gest Schudricha zareagowała pisarka Maria Nurowska następującym
oświadczeniem:
„Ja, Maria Nurowska, polska pisarka,
przepraszam szczególnie naród żydowski, za obelgę, która nadeszła ze strony
polskiego prezydenta. To nie jest mój prezydent, jak i obecne władze,
Prezydent, premier i wysocy urzędnicy państwowi w rocznicę 100-lecia odzyskania
niepodległosci szli w jednym marszu. z faszystowskimi bojówkami!”
Z powyższego
tekstu wynika, że Nurowska jest jeszcze głupsza od Schudricha. I ja bym chętnie
dodał do tego jeszcze jakiś komentarz, ale się trochę boję, bo a nuż okaże się,
że ona jest Żydówką i takiej porcji antysemityzmu nawet redakcja „Polski
Niepodległej” nie zniesie.
***
Najwyższy
czas, by zamknąć temat żydostwa i skupić się na tym co nasze i polskie, a do tego
najlepiej nam się przyda sama prof. Magdalena Środa, która na swoim facebookowym
profilu zamieściła następującą refleksję:
„Po co udawać? Wszyscy mają Boga w dupie.
Jędraszewski nie jest wyjątkiem. Coś jest na rzeczy. Moje pytanie brzmi:
dlaczego to trafiło się Bogu a nie jego sługom? Dlaczego to Pana Boga spotkał
tak podły los a nie jego fałszywych hierarchów. Prostak i nienawistnik
Jędraszewski zostanie zaraz wielkim bohaterem narodowym (żołnierzem wyklętym,
powstańcem, ‘Popiełuszką’ i pretendentem do beatyfikacji) a Pan Bóg zostanie
zapomniany. Niesprawiedliwy jest ten świat”.
Właściwie w
tej sytuacji, my ludzie, którzy od niedawna mamy Pana Boga, jak to subtelnie
przedstawiła Środa, „w dupie” i skupiamy się już tylko na czczeniu „prostaka” abp.
Jędraszewskiego, powinniśmy wyrazić wdzięczność dla tej czarownicy za to, że
pod naszą nieobecność ona dba o to, by Pan Bóg nie utracił do końca Swojej
pozycji. Ja natomiast nie jestem pewien, czy kiedy ona wspomniała księdza
Popiełuszkę w kontekście najbliższej przyszłości Arcybiskupa, to tak tylko
chlapnęła, czy może coś akurat wie. Oczywiście może być różnie, ja jednak bym
radził odpowiednim służbom, by ją i jej towarzystwo miały na oku.
***
Swoją drogą,
to co mnie w tak zwanej „sprawie Jędraszewskiego” mocno poruszyło, to fakt, że
podczas gdy wszyscy się szalenie przejęli tą częścią wypowiedzi Arcybiskupa, w
której ten wspomina o „tęczowej zarazie”, nikt, włącznie z najbardziej tępymi
komunistami, takimi jak Leszek Miller, czy Włodzimierz Cimoszewicz jednym
słowem się nie zająknęli w kwestii, w końcu wydawałoby się bardzo dla nich
obraźliwych, słów Księdza o „zarazie czerwonej”. Czy to możliwe, że oni
doskonale wiedzą, że podobnie jak słowa o „tęczowej zarazie”, również te o
„zarazie czerwonej” w ogóle nie odnosiły się do ludzi, ale jak najbardziej do
ideologii? Czy możliwe jest, że oni wszyscy – włącznie z wcześniej wspomnianą
Magdaleną Środą – mają ową czerwoną zarazę we wspomnianej dupie, a dziś
postanowili z pełnym, rewolucyjnym wręcz zapałem, bronić tej nowej, tęczowej,
która, jak słusznie zauważył abp. Jędraszewski wyrasta bezpośrednio z tamtej i nadzwyczaj
skutecznie stara się sprzedać, w o wiele bardziej atrakcyjnym opakowaniu.
***
Owo
opakowanie musi być naprawdę atrakcyjne, skoro łapią się na nie również osoby
duchowne. Oto właśnie porzucił stan kapłański pewien dość popularny ksiądz z
Lublina nazwiskiem Łukasz Kachnowicz. Próbując wyjaśnić to co zrobił,
stwierdził, że nie mógł znieść tego, jak Kościół traktuje jego
„heteronienormatywnych przyjaciół”. Przy okazji też przedstawił nadzwyczaj
oryginalny sposób wykazania, jak słuszne jest to, co zrobił. Proszę trzymać się
foteli:
„Od dawna miałem jeden problem z moimi
włosami: zawsze po jednej stronie odstawały mi boki. Nawet zaraz po strzyżeniu.
Żaden dotychczasowy fryzjer nie mógł sobie z tym za bardzo poradzić, choć
miałem dobrych fryzjerów. I nagle, bam, Jurij, młody fryzjer z Białorusi, który
od pół roku jest w Polsce, znajduje rozwiązanie. Zauważa, że w tej części włosy
naturalnie układają mi się do przodu, w przeciwieństwie do tych po drugiej
stronie przedziałka. Zaczesuje je do przodu i... tadaaam: wszystko się ładnie
układa! I mówi mi: trzeba trochę pójść za nimi, posłuchać ich. Tyle lat
traktowałem moje włosy na siłę, nie słuchając ich, więc odstawały. A
wystarczyło trochę posłuchać.
I wiecie co? Tak, tak, od razu
pomyślałem o swoim życiu i o tym, co się w nim ostatnio dzieje. Tyle lat
traktowałem siebie jak swoje włosy. Nie słuchałem samego siebie. Próbowałem się
‘zaczesywać’, traktować rożnego rodzaju ‘pomadami’, które miały pomóc mi w
ułożeniu życia. Tak naprawdę układałem je ciągle według oczekiwań innych. Ale
to nie było naturalne. I ciągle coś w tym życiu odstawało. Ciągle gdzieś mi się
to życie buntowało. A ja próbowałem je dalej układać na siłę. Aż tu nagle
przychodzi moment, w którym pozwoliłem sobie pójść za prawdą, która jest we
mnie. I przestało odstawać. Czuję, że zaczynam żyć w zgodzie z sobą samym”.
Pamiętam,
jak nasi rodzice mieli zwyczaj, by usprawiedliwiać czyjeś występki, mówiąc, że
lepiej by pił niż kradł, lepiej by kradł niż chuliganił, czy po prostu, że głupi
on, ale zawsze powie „dzień dobry”. Choć w stosunku do osób duchownych niezmiennie
zachowywałem pełny szacunek, przyznaję, że gdy chodzi o księdza Kachnowicza, i
jak sądzę wcale niemałą grupę jemu podobnych, to uważam, że lepiej niech oni
już chodzą w tych marszach niż mieliby obmacywać ministrantów.
Wszystkich zainteresowanych kupnem
moich książek zachęcam do zaglądania do księgarni www.basnjakniedzwiedz.pl. Tam jest wszystko, czego potrzebujemy, by poczuć prawdziwą wolność.
Uj! Falstart czy co? Brak koordynacji wyższych sił? Ks. Kachnowicz powinien zrobić kamingałt dopiero gdy zostanie sekretarzem swojego Biskupa, albo urzędnikiem watykańskim. A tak to tylko blada, że tak powiem, przedziałka czesana zgodnie z kierunkiem owłosienia.
OdpowiedzUsuń