poniedziałek, 5 sierpnia 2019

O samotnych onanistach i kolonizacji sumień


        Mój stosunek do czegoś, co dziś jest określane nazwą LGBT, a kiedyś, w czasach jeszcze mojego dzieciństwa określaliśmy wszyscy słowem „pedał”, został zdeterminowany zarówno przez moje wychowanie, jak i pewne zdarzenie, które opisałem w swojej książce „Marki, dolary, banany i biustonosz marki Triumph”. Otóż jeszcze w trakcie studiów mieliśmy kolegę – kolegę bardzo dobrego i bliskiego – który poza wieloma nadzwyczajnymi talentami miał jedną wadę, która wystawiała go na nieustanne z naszej strony szyderstwa. Otóż on był w sposób wręcz karykaturalny uzależniony od seksu. Owo uzależnienie było tym bardziej ciekawe, że mimo iż był on osobą bardzo religijną i chowana w duchu jak najbardziej tradycyjnym, ze swojej ułomności był do tego stopnia dumny, że niemal każdego dnia kierował pod adresem Kościoła tę jedną i jedyną pretensję, że na tym akurat polu człowiek zostaje pozbawiony czegoś aż tak pięknego, prawdziwego i ważnego dla życia.
      Ponieważ nasz kolega był inteligentny, dowcipny, wesoły, grzeczny, a co nie najmniej ważne, bardzo przystojny, w codziennym swoim standardzie miał co najmniej jeden nowy romans dziennie. Aby ów standard realizować, on w każdej niemal dogodnej chwili zaczepiał nieznane sobie dziewczyny i zachęcał je do tego, by poszły się z nim przespać. Pytałem go kiedyś, czy jemu się zdarza, że dziewczyna go pogoni, a on mówił, że ależ oczywiście. Zwykle jest tak, że aby coś upolować, on musi zostać wcześniej odrzucony czasem i z 10 razy. Nawet jeśli traktowaliśmy go z życzliwą pogardą, bardzo lubiliśmy naszego kolegę i poza okazjonalnymi szyderstwami, panowała między nami zgoda, a on sam chyba rozumiał nasze pretensje i się nie obrażał.
        Zdarzyło się jednak tak, że podczas jednej ze zwykłych studenckich imprez, ów kolega nieco podpił i z braku chętnych dziewczyn, zaczął się dostawiać do mnie. Wtedy właśnie zrozumiałem, że to z czym mamy do czynienia to nie kwestia homo, czy hetero, ale zwykłego uzależnienia od seksu. Zrozumiałem tamtego wieczoru, że na pewnym poziomie tego szaleństwa, to jest już wszystko jedno, czy zaspokojenie przyjdzie ze strony kobiety, mężczyzny, dziecka, czy zwierzęcia. Uciekałem przed moim kolegą i cały czas miałem w głowie, że ten biedak jest gotów naprawdę na wszystko, by mieć coś więcej poza samogwałtem.
       Po wielu już latach, w nowej już Polsce, dowiedziałem się, że mój dawny kumpel z roku mieszka w Nowym Jorku z jakimś policjantem i przynajmniej na tym etapie pozostaje w bardzo dobrym nastroju. Czy mnie to zdziwiło? Powiem szczerze, że nie koniecznie. Z całym swoim doświadczeniem, mogłem się spodziewać, że jemu przysłowiowe „cycki” mogą nie wystarczyć. Po tym wszystkim, co zdążyłem wcześniej zaobserwować, wiedziałem, że pod koniec tej drogi, na niego będzie czekać cokolwiek – choćby i gumowa lalka, choćby i dziura w płocie.
        A zatem dziś, kiedy widzę, jak ludzie, którzy tak naprawdę mają ze sobą tylko ten jeden problem, że wszystkiego im jest za mało i przy tym cierpią tak straszne nudy, zaczynają się organizować w wielki społeczny ruch pod nazwą LGBT, patrzę na nich jak na mojego dawnego kolegę ze studiów, tyle że w wydaniu turbo. Jestem pewien, że pomijając ten niewielki procent osób faktycznie seksualnie zaburzonych, zdecydowana większość z nich to są ludzie dokładnie tacy sami jak my, którzy jednak w pewnym momencie poczuli wokół siebie i w sobie tak straszną pustkę, że uznali, że ja wypełnić może tylko owa tęcza, najlepiej z jakimś wystarczająco mocnym ideowym przesłaniem.
       Ktoś zapyta, po co im ta ideologia? Czy nie wystarczy im to, że mogą sobie gdzieś tam sobie w odpowiednich dekoracjach poużywać? Otóż im by pewnie wystarczyło i to, tyle że przede wszystkim dzięki owej ideologii oni się mogą poczuć jak ludzie, a nie zwierzęta, a to przecież jest nie byle co, no ale, co jeszcze ważniejsze, i w gruncie rzeczy decydujące, owa ideologia nie jest potrzebna im, lecz tym, którzy mają ambicje wprowadzić nowy porządek świata, gdzie zamiast starej już i bardzo zużytej walki klas będziemy mieli walkę płci. Tak jak głosił stary Marx, że ponieważ przyczyną wszelkich nieszczęść tego świata są nierówności klasowe, należy stworzyć społeczeństwo bezklasowe, tak samo ci tutaj, głoszą, że ponieważ przyczyną wszelkiego zła jest konflikt między płciami, należy zlikwidować płeć, tak jak ona jest tradycyjnie rozumiana. I to im przede wszystkim jest potrzebny cały ten ruch, w dodatku perfidnie ubrany w kolory tęczy.
      I tu oczywiście rację miał abp Jędraszewski, kiedy w dniu rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego zwrócił uwagę na ów nowy, już nie czerwony, lecz tęczowy terror. I nie dajmy się oszukać, on wcale nie miał na myśli osób homoseksualnych, ani transpłciowych, ani nawet tych biednych zaszczutych przez własne szaleństwo pedofilów. Jemu chodziło wyłącznie o ideologię i tych wszystkich, którzy tych wszystkich samotnych ludzi potrzebują wykorzystać do swojego jak najbardziej politycznego celu.
       Poza tym zwróćmy uwagę na to, co nam w tym temacie powiedział sam papież Franciszek, który dla nich wszystkich rzekomo stanowi tak wielki autorytet, gdy we wstępie do wyboru dział Benedykta XVI pisał o nowym marksizmie „kolonizującym sumienia ideologią zaprzeczającą głębokiej pewności, że człowiek istnieje jako mężczyzna i kobieta, którym zostało powierzone zadanie przekazywania życia”.
       Mimo to, oni wciąż próbują. Jak nie z tej strony, to z innej, jak nie z jednym zestawem kłamstw, to z drugim. I w tym wszystkim najbardziej pokrzywdzeni będą jak zawsze ci, którzy po raz kolejny dali się wykorzystać przez bandę cwanych oszustów.







2 komentarze:

  1. Polecam książkę "Kuracja według Schopenhauera" Irvina Yaloma. Jest tam, w zasadzie główny, wątek człowieka uzależnionego od seksu.

    OdpowiedzUsuń
  2. "i dziura w płocie" Że tak powiem, szekspirowska dziura w płocie. Rome i Julia i monolog Tybalda.
    Ale że co, zlikwidują płeć? Ja pierniczę. Będą "amputować"? To jest możliwe, zważyszwy na wizje artystystcznej p. Klementyny zalinkowanej dzisiaj przez Gabriela w jego tekście.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...