sobota, 24 sierpnia 2019

Ciemny lud, boski pijar i błogosławione kłamstwo - wersja na dziś

        Do wyborów zostało jeszcze kilka dobrych tygodni, a ja mam na dziś dwie refleksje. Pierwsza jest taka, że to, co gdyby nie to nieszczęście w Tatrach, wypełniałoby dziś nasze dni w pełni i do samego końca, to zaledwie początek całej serii politycznych awantur – niewykluczone, że znacznie cięższych niż owo głupstwo z tą jakąś Małą Emi, czy jak jej tam – które zostaną przerwane dopiero w piątek przed ciszą wyborczą. Stawka tych wyborów jest tak wysoka, że zwłaszcza ci, dla których to jest walka praktycznie o życie, gotowi są do wszystkiego, a skoro są gotowi, to obawiam się, że też do wszystkiego się posuną. Druga refleksja jest taka, że temperatura owej wojny jest tak wysoka przede wszystkim z tego powodu, że w całej naszej dotychczasowej, nazwijmy ją demokratyczną, historii nie było takiej sytuacji, że między obiema stronami doszło do idealnej wręcz równowagi, gdy chodzi o możliwości propagandowe, gdzie takie oto kłamstwo zostało podniesione do rangi cnoty. Podkreślę może to, o czym wspomniałem wcześniej. Nie sugeruję, że dotychczas kłamstwo cnotą nie było. Owszem, było jak najbardziej, tyle że dziś po raz pierwszy doszło do sytuacji, że kłamać, jeśli tylko zaistnieje taka potrzeba, mogą jedni i drudzy i w dodatku jedni i drudzy są wyposażeni we wszystkie odpowiednie do tego instrumenty, by ono się niosło po całej Polsce.
        Obserwuję wydarzenia związane ze wspomnianą Małą Emi, wsłuchuję się w te wszystkie fajerwerki, jakie są odpalane przez opozycję i współpracujące z nią media i myślę sobie, że gdyby nie przede wszystkim telewizja kierowana przez Jacka Kurskiego, te kilka tygodni w zupełności wystarczyłyby do tego, by, tak jak to miało miejsce w roku 2007, po wkroczeniu do akcji Leszka Balcerowicza z jego projektem „Schowaj babci dowód”, Prawo i Sprawiedliwość mogłoby już dziś pakować walizki. Na szczęście, jak mówię, mamy ten nasz „Dziennik Telewizyjny” w wydaniu turbo, Norbiego, „Zniewoloną” i to wszystko stanowi moim zdaniem wręcz idealną ochronę dla choćby tego, co znamy pod nazwą 500+, więc możemy się czuć bezpieczni.
       Wspomniałem o kłamstwie, jednak proszę zwrócić uwagę, że my tak naprawdę nie mamy bladego pojęcia, czy to co słyszymy to kłamstwo, czy może prawda. Owszem, prawdą są wspomniane 500+ oraz 13 emerytura i tego nie ma potrzeby udowadniać, natomiast czort jedyny wie, czy to wszystko, co owe programy otacza, to jest to, co nam się wydaje, czy może jest to jakaś próba zamydlenia nam oczu. Podobnie odwrotnie. My tak naprawdę nie jesteśmy w stanie bezpiecznie stwierdzić, czy wszystkie zarzuty, jakie przychodzą ze strony opozycji, a kierowane są pod adresem owych programów i w ogóle wszystkiego, co się dzieje na terenie okupowanym obecnie przez Prawo i Sprawiedliwość, to prawda, czy kłamstwo.
       Nie wiemy tego wszystkiego, a mimo to staramy się jakoś w tej propagandzie poruszać i znajdować drogę do upragnionej prawdy. Z gorszym czy lepszym skutkiem, ale jestem pewien, że każdy z nas bardzo mocno dąży do tego, by ową prawdę rozpoznać i za nią pójść.
      Gdyby ktoś myślał, że to jest coś bardzo nowego, to ma rację tylko częściowo. Kwestia umiejętności rozpoznawania kłamstwa i odnajdowania prawdy towarzyszy nam od lat, a w ostatnich niemal już trzydziestu latach wydaje się czymś, co przyszli historycy, ale też socjologowie, psychologowie, czy zwykli polityczni komentatorzy będą omawiali z tym samym co dziś zacięciem. Różnica jest tylko taka – i o tym już wspomniałem – że po raz pierwszy ów atak nadchodzi z równą siłą z obu stron. A to wymaga od nas jeszcze większej niż wcześniej czujności.
        Z okazji tych bardzo doraźnych refleksji przypomniałem sobie swój tekst sprzed wielu już lat, bo z czerwca 2008 roku, kiedy to jeszcze TVP szła ramię w ramię z TVN-em oraz Polsatem, a wokół nich był wyłącznie spalony teren. Tekst miał bardzo znaczący tytuł „Ciemny lud, boski pijar i błogosławione kłamstwo”, a my go dziś mamy znów tu:

       Jak wszyscy wiemy, najbardziej obrzydliwą i odrażającą postacią polskiej sceny politycznej, bardziej nawet obrzydliwą i odrażającą niż Jarosław Kaczyński, jest Jacek Kurski. Za co nienawidzimy posła Kurskiego? Przede wszystkim za to że jest bulterierem, no a oprócz tego za dziadka w Wehrmachcie. Jest jeszcze jednak rzecz, w związku z którą Jacek Kurski jest nam przykry: otóż podobno kiedyś powiedział o ludzie, że jest ciemny i że ów ciemny lud kupi wszystko, co mu się zaproponuje.
      Osobiście nie wiem, czy poseł Kurski tak powiedział, bo o tym, że tak powiedział mówią mi ludzie, co do których prawdomówności mam zaufanie ograniczone. Zakładam jednak, że faktycznie jest tak, jak mówi jedna pani redaktor i jeden pan redaktor, a za nimi legion innych pań i panów redaktorów. Zakładam tak głównie z tego powodu, że czasem mam podejrzenia, że lud faktycznie jest ciemny i kupi wszystko. Przyznaję jednak przy tym, że bywa i tak, że nachodzi mnie wrażenie, że jednak lud nie jest ciemny i że z tym handlem nie jest sprawa tak łatwa. To nawet częściej. No, ale jak mówię, myśl pierwsza nie jest dla mnie bardzo egzotyczna, bo bywa, że ją podzielam.
      Natomiast do czego zmierzam? Od lat wielu obserwuję zjawisko polegające na tym, że pewna część opinii publicznej o pewnej innej części opinii publicznej ma zdanie złe, pełne pogardy i bezwzględnego odrzucenia. Swoje zdanie przedstawiciele tej grupy manifestują w najróżniejszy sposób, albo przez drobne złośliwości, albo przez otwarte szyderstwo, albo przez pełną socjologicznego skupienia analizę. Jednocześnie przy tym, ci sami ludzie, którzy z czystego przekonania, że mają do czynienia z czymś gorszym, głupszym, dzikim i niedostosowanym kulturowo i cywilizacyjnie, gotowi są drugiego człowieka ukrzyżować, bardzo głośno protestują, jeśli ktoś inny ich zaliczy do intelektualnego podgatunku. Wtedy to właśnie słyszymy te wszystkie tyrady na temat tego, jak to obraża się zwykłego, prostego, myślącego przecież człowieka. I właśnie ofiarą tego przedziwnego standardu padł swego czasu Jacek Kurski. Powiedział, że lud tępy i wyszedł na ludu tego wroga. Kto go ogłosił tym wrogiem? Właśnie ci, którzy nic innego nie robią, jak obrażają ludzi na wszystkie możliwe sposoby.
       Dziś w Rzeczpospolitej czytam analizę specjalisty od wizerunku, pijaru, marketingu i nie wiadomo, czego jeszcze, Eryka Mistewicza. Eryk Mistewicz nie umie wyjść z podziwu dla niezwykłej skuteczności pijarowskiej kampanii Platformy Obywatelskiej w robieniu obywatela na szaro. Eryk Mistewicz oczywiście nie pisze, że ciemny lud to kupi. On ani przez moment nie mówi, że wystarczy jeden sprytny fachowiec od oszukiwania wyborcy, żeby wyborca zachował się, jak przeciętny leming. Eryk Mistewicz jedynie zachwyca się tym, jak to dzięki paru sprytnym pociągnięciom platformowych pijarowców wyborca uznał, że jest inaczej niż jest.
      Ja, na przykład, uważam, że to co powiedział w niedzielę Donald Tusk o prawdziwych Polakach i piłce nożnej i obowiązkach rodzicielskich, to tak nieprawdopodobny wstyd, że słów brak. Eryk Mistewicz na to przychodzi i mówi, że oczywiście mam rację, ale jednocześnie muszę pamiętać, że Donald Tusk nie mówi tego do mnie, lecz do ciemnego wyborcy, który lubi takie „story” i na takie „story” jest bardzo łasy. Oczywiście Eryk Mistewicz nie używa brzydkich słów, nie obraża ludzi bezpośrednio, nie mówi nawet, że dzieje się coś szczególnego. Dla Eryka Mistewicza to, że człowiek-wyborca jest głupi jest rzeczą tak oczywistą, że on nawet nie musi tego komentować. Jemu wystarczy się tylko zadumać nad skutecznością marketingowego oszustwa, zachwycić się tą skutecznością i uśmiechnąć szeroko. Bardzo szeroko.
      Jeśli idzie o mnie, to mnie już właściwie nic nie dziwi i coraz mniej oburza. Przeżyłem najróżniejsze kłamstwa, wielkie, mniejsze, drobne i całkiem małe. Przeżyję więc nawet sytuację, w której mądrzy ludzie powiedzą mi, że kłamać można, a nawet trzeba. A jak się pokłamie skutecznie i z fantazją, to można nawet się tym kłamstwem zachwycić.Ciekawe jednak, co Eryk Mistewicz i jego kumple sądzą o Jacku Kurskim i jego oburzającej opinii na temat ciemnego ludu?






Zachęcam wszystkich do kupowania mojej najnowszej książki o języku angielskim jako tajnej broni Brytyjskiego Imperium. Wystarczy kliknąć w okładkę tuż obok. A jak ktoś życzy sobie dedykację, to proszę pisać na adres k.osiejuk@gmail.com.


     

5 komentarzy:

  1. @toyah

    Słusznie Waćpan prawisz. Prawdy nie mogą być dwie. Trzeba więc samodzielnie otoczyć się własną ochroną. Dotyczy to każdego bez względu na to, gdzie ktoś ląduje u kogoś w klasyfikacjach typu "ciemny lud".

    Jak więc domowymi środkami rozpoznać oszusta?

    Najpierw podstawa: nie szukajmy oszustwa, ale oszusta. Oszustwo da się zamaskować czyniąc je niesprawdzalnym. Natomiast oszust zamaskować się nie potrafi. Skoro więc rozpoznamy oszusta, to jesteśmy już we właściwej cywilizacji ze spiżowym: co od oszusta oszustwem jest i kropka.

    W dzisiejszym świecie przytłoczonym masą chaotycznych informacji niesprawdzalnych odkurzyć należy metody rozpoznawcze ludzi starszych. Zdecydowanie trafne, a przede wszystkim niesamowicie funkcjonalne było rozpoznanie wzrokowe takie jak np. u Twojej babci: "on stawia oczy jak złodziej".

    Ten i podobne klucze rozpoznania wzrokowego rzadko zawodzą, a są najwyższej wartości dla budowania własnej ostrożności poprzez tzw. "wczesne ostrzeganie".

    Po wstępnym (jw.) zidentyfikowaniu oszusta możemy z powodzeniem obserwować nie konstrukcję danego oszustwa, ale przejawy jego, tj oszusta "braku panowania nad oszustwem".

    Rzecz bowiem w tym, że oszustwo nie jest jest kategorią organiczną ale mechaniczną; musi być zaplanowane i prowadzone w sposób sztuczny. Samo się nie rozwinie a jego zatrute owoce same nie urosną. Muszą być sztucznie dopilnowane.
    Właśnie to dopilnowywanie ma moc ujawniającą znaną nam np. z prawa, że "oliwa na wierzch wypływa". Tym szybciej, im bardziej oszust nie panuje nad swoim oszustwem, a - co już wyżej powiedziałem - nigdy nie jest w stanie całkowicie zapanować.

    Cała sztuczka mistewiczów polega na tym, aby panowanie nad oszustwami przerzucić na publiczność, która sama ma dopilnować oszustwa, któremu została poddana.

    Co a chamstwo!

    -------
    PS. Lombroso twierdził, że skłonności {...} podlegają dziedziczeniu. Co do Małej Emi, to obstawiam, że nie zaginął materiał genetyczny Małej Mi.

    https://www.xdpedia.com/obrazki/chcialam_nie_byc_wredna_9503.jpg


    OdpowiedzUsuń
  2. Większość nie patrzy własnymi oczami na polityków. Patrzysz na nich oczami telewizji. Takiej lub innej.

    OdpowiedzUsuń
  3. @dziad kalwaryjski

    Nawet w TVN widać kto ma krzywe spojrzenie, rozbiegany wzrok, pustkę w oczach, chwiejność, pogoń za rozumem, wreszcie widać u kogo celebrycka pretensjonalność, czy spinki w mankietach maskują prymitywizm i brak zasad.

    Powierzyłbyś takiemu / takiej klucze do mieszkania? Bo jeśli nie, to dlaczego aż klucze do państwa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Orjan:), gęba mi się uśmiała, 100/100 za obydwie notki. I przy okazji do Dziada - może i większość, pewnie tak, ale ja mam szczęście przebywać na co dzień wśród mniejszości. I jest mi z tym bardzo dobrze. Niezmiennie pozdrawiam wszystkich Toyahowych znajomków. Wróciłam szczęśliwie z Wybrzeża, tam nie jest dobrze, moi najulubieńsi nie głosują w ogóle,
      a lubiani przeze mnie głosują, ale inaczej. Cóż, chyba tak musi być. Pozdrowiłam? Tak. Dobranoc, jutro do roboty.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...