Właśnie dotarła do mnie informacja, że
ostatecznie sprzedał się nakład mojej książki „39 wypraw na dziewiąty krąg”, w
związku z czym postanowiłem dziś wrzucić notkę czysto techniczną. Otóż przede
wszystkim należy nam wiedzieć, że z wszystkich moich książek, jakie do tej pory
ukazały się w Klinice Języka, do nabycia zostały już tylko cztery: „Marki,
dolary...”, „Podwójny nokaut”, „Kto się boi angielskiego listonosza”, oraz
ostatnia, „Gdzie pada cień na MS Mantola”. U siebie, z tych których nakład
został wyczerpany, mam już tylko trzy egzemplarze „39 wypraw”, oraz kilka (ze
względu na ruch w zamówieniach, nie wiem dokładnie, ile) listów od Zyty.
Jak sądzę, pomijając „Listonosza”który
jest wznawiany regularnie, póki co żadne dodruki nie wchodzą w grę. Kto miał
okazję zaglądać do bieżących tekstów Coryllusa, wie, że mamy ciężki kryzys
czytelniczy i musimy go przeczekać, z nadzieją, że coś się ruszy. Czemu tak
jest, mam swoje podejrzenia, ale nie jest moją sprawą, by tu w to wchodzić.
Wystarczy, że wspomnę, że kilka dni temu oglądałem rozmowę, jaką z Kubą
Wojewódzkim przeprowadził dla Onetu Jarosław Kuźniar i praktycznie jedynym
tematem tej rozmowy była najnowsza książka Wojewódzkiego, którą ten zabrał ze
sobą i regularnie, nie próbując nawet zachowywać pozorów, wystawiał ją do
kamery. I myślę sobie, że skoro jest jak jest, to znaczy, że ten rynek leży i
kwiczy. Skoro ktoś taki jak Kuba Wojewódzki, człowiek, dla którego, wydawałoby
się, wydanie książki to kaprys na waciki, musi prosić swoich znajomych z Onetu,
by mu pozwolili tę książkę rozreklamować, to znaczy, że dzieje się coś, co do
czego skali, możemy jedynie spekulować.
A zatem, mamy kryzys, w którym udało mi
się już sprzedać – przypominam że praktycznie bez żadnego wsparcia ze strony
rynku – pięć książek. I to jest wynik. Z reakcji czytelników, którzy spóźnili
się z kupnem listów od Zyty Gilowskiej – moim zdaniem, najważniejszej książki,
jak ukazała się w Polsce co najmniej w minionych latach – wnioskuję, że mamy tu
jeszcze, w tej powszechnej nędzy, pewne możliwości.
A zatem, jeśli ktoś nie zareagował na
czas i nagle zapragnął kupić sobie moje „Wyprawy”, czy „Listy”, zapraszam do
siebie. Przy okazji jedna uwaga, być może najbardziej istotna. Otóż aby się
zorientować w cenach uzyskiwanych przez niektórych autorów, zaszedłem na
Allegro i tam zobaczyłem, że „Vademecum ojca” Korwina idzie po stówie, coś tam
Cejrowskiego, ale z autografem, za 150, a stary Łysiak – lepiej nie mówić. W
tej sytuacji uznałem, że byłoby mi wstyd, gdybym przynajmniej tę Zytę
sprzedawał po 30 zł. A zatem, jeśli ktoś ma ochotę, dziś ta cena wynosi 100 zł.
Przesyłka i dedykacja w cenie. W końcu, jak powszechnie wiadomo, jeśli sami się
nie zaczniemy szanować, to trudno liczyć na innych.
Mój adres k.osiejuk@gmail.com
No i super. Gratulacje.
OdpowiedzUsuń