środa, 25 kwietnia 2018

Sześć krótkich kawałków na nadchodzący długi weekend

Przepraszam bardzo, ale dziś nie będzie o tym, jak to amerykański Kongres sprzedał nas Żydom, bo choć sprawę znam i wcale mi się ona nie podoba, to nie jestem w stanie traktować jej poważnie. A zatem, jako że już w przyszłym tygodniu ukazuje się kolejny numer dwutygodnika „Polska Niepodległa”, a wraz z nim mój kolejny zestaw odcinków do śmiechu, przedstawiam tu serię aktualną i życzę dobrej zabawy. A jak kto chce, to bardzo polecam potraktować nazwę "Polska Niepodległa", jak symbol na dziś i na nadchodzące dni.


Kiedy wydawało się, ze naszych ulubionych komentatorów życia publicznego, czyli aktorów, ostatecznie i nieodwołalnie wcięło gdzieś w jakimś barze, ukazał się nam dotychczas nieobecny aktor Janusz Gajos i wystąpił w jednym ze sztadarowych programów telewizji TVN24, Fakty po Faktach, gdzie w rozmowie z jedną z prominentnych pracownic owego szczególnego medium, Katarzyną Kolendą Zaleską i oświadczył, co następuje:
 „Wielu, wielu ludzi daje się prowadzić za rękę, no, w stronę jakiegoś piekła”.
Ów kawałek poezji, umieszczony przez redaktorów portalu tvn24.pl w tytule notki, tak mnie zaintrygował, że postanowiłem zapoznać się z całością wypowiedzi tego mędrca i już po chwili okazało się, że on mówi między innymi o mnie. A było tak, że red. Zaleska zapytała Gajosa, czy jego zdaniem Jarosław Kaczyński ma charyzmę, a ten od razu przeszedł do kwesti czarów i odparł, że:
Określenie charyzma kojarzy mi się z czymś szlachetnym, z czymś, czemu się człowiek poddaje mimo woli, ponieważ daje się zaczarować człowiekowi, który ma taki walor. W tej chwili już chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, że to nie jest charyzma”.
Ja nie wiem, jakie walory ma Janusz Gajos, ale muszę przyznać, że, owszem, kiedy byłem małym dzieckiem, dałem mu się nieco zaczarować, kiedy grał Janka Kosa w serialu „Czterej pancerni i pies”. Jednak, gdy chodzi o charyzmę, to z mojego punktu widzenia raczej miała ją Lidka. No i oczywiście pies Szarik. Przepraszam Pana Aktora, jeśli sprawiam mu zawód, ale ani on, ani nawet jego pies nie zaprowadzili mnie do piekła. Czegoś musiało zabraknąć.

***

Niestety, a może i stety, musimy jeszcze przez chwilę zatrzymać się na tej Myszce Miki. Otóż w innym miejscu tej rozmowy, mówi on tak:
Obejrzałem fragment tego wywiadu [Torańskiej z Kaczyńskim]. Wtedy się zastanowiłem, jak to jest możliwe, że dorosły człowiek wybiera sobie taką drogę, na końcu której on zostanie ‘zbawcą narodu’. A gdzie cała ta droga, co będzie się działo po tej drodze, w ciągu podążania do tego sukcesu? I to mi się wydało strasznie w tym sensie, że ten człowiek troszeczkę myśli jak dziecko, które chce być królewiczem”.
Ponieważ nie jestem psychologiem dziecięcym, trudno mi powiedzieć, kiedy przeciętne dziecko zaczyna łapać ironię. Moje dzieci zadebiutowały mniej więcej w wieku czterech lat, syn chyba rok wcześniej, a mój pies zdecydowanie zaczyna coś „kumać” w wieku lat siedmiu. Wygląda na to, że dla niektórych jest to coś absolutnie obcego nawet na starość. Ciekawe, jak tam Szarik. W końcu to był pies milicyjny więc jakiś talent, poza aktorskim, musiał mieć.

***

Dobra. Kończmy z tym pustakiem i przejdźmy do spraw poważniejszych, czyli do Jerzego Urbana, jego żony i Wielkiej Orkierstry Świątecznej Pomocy. Otóż okazało się, że wspomniana już telewizja TVN na owsiakową licytację wystawiła udział na żywo w kultowym już dziś programie „Szkło Kontaktowe”. I proszę sobie wyobrazić, że korzystając prawdopodobnie z pieniądze swojego męża Małgorzata Daniszewska – bo tak ona się wabi – wylicytowała ten występ za całe 30 800 zł. W tym momencie, kierownictwo stacji, wyliczywszy ewentualne straty wizerunkowe, no a przede wszystkim może nieprzewidywalność owego występu, wpadło w ciężką panikę i ogłosiło, że Daniszewska jednak nie wystąpi i wydało następujące oświadczenie: „Wszystkie pieniądze, które wpłacili, zostały im zwrócone. Nie każdy potrafi się bawić, a my nie możemy oddawać naszych łamów po to, żeby ktoś reklamował swoje pismo”.
Ja oczywiście rozumiem rozterki owych tefaenowskich dusz, jednak jedna rzecz wciąż mnie intryguje. Co jest do cholery z tą zabawą? Niedawno minęło 20 lat, jak oni z Urbanem i całą tą okołourbanową menażerią bawią się znakomicie, a tu nagle się okazuje, że jednak Urban bawić się nie potrafi. Na jego miejscu ja bym ich podał do sądu o zniesławienie. Kto jak kto, ale Urban akurat bawić się potrafi znakomicie, co udowadnia niemal na co dzień choćby w Internecie. No i naturalnie też,  kto jak kto, ale minister Zionro mógłby przymknąć oko na decyzję któregoś z sędziów i pozwolić, by ten jednak wziął stronę Urbana. To by dopiero była jazda, gdyby TVN musiał zapłacić jakieś grube miliony za to, że oskarżył Urbana o to, że ten jest tępym ponurakiem.

***

Cokolwiek by nie mówić o Urbanie, to co wiemy z całą pewnością, ponurakiem nie jest kandydat Platformy Obywatelskiej na prezydenta Szczecina, Sławomir Nitras. Ów Nitras obilbordował całe miasto swoim wizerunkiem – podkreślić należy, że pozbawionym jakiegokolwiek retuszu – i hasłem „Wspólnie Szczecin Nitras Pomoc”. I to jest, powiem szczerze, tekst, jakby zrzucony z Kosmosu. Myślę, co to może oznaczać, myślę, myślę, myślę i nagle przypominam sobie słynny przebój Beatlesów „With A Little Help From My Friends”. Gdyby ktoś nie wiedział o co chodzi, to informuję, że myśl jest taka, że jeśli komuś jest smutno i potrzebuje się skutecznie zaćpać, to zawsze może liczyć na „drobną pomoc ze strony znajomych”. A zatem, rozumiem, że te wszystkie plotki na temat Szczecina, Nitrasa i tak zwanych możliwości, nie były bezpodstawne. A zatem powtórzmy to sobie głośno: Z niewielką pomoca Sławomira Nitrasa, Szczecin uzyska miano Nowego Wspaniałego Świata.

***

Swoją drogą, kiedy człowiek patrzy na to co to towarzystwo wyprawia, musi dojść do wniosku, że cokolwiek bysmy mysleli na temat tej nędzy, którą nam oferuje Dobra Zmiana, gorzej już było i przynajmniej nie ma niebezpieczeństwa, że skończymy jak Rosjanie, i to nie ci z miasta Moskwa, ale z dalszych okolic tego kraju. Oto, jak donoszą media, paru mieszkanców wioski Primorje pod Władywostokiem włamali się do miejscowego magazynu, rozjerzeli się dookoła, co by tu można było ukraść i trafili na 37 kilogramów parówek. Zabrali więc te parówki, udali się do mieszkania jednego z nich, pod drodze zorganizowali coś co zastępowało im alkohol, zapuścili telewizor i zasiedli do kolacji. Po chwili jednak wszyscy się ciężko pochorowali i kiedy zastanawiąc się, czy to od płynu hamulcowego, czy parówek, a skoro od płynu, to czemu pies też jest ledwo żywy, z telewizora dobiegła ich wiadomość, że z miejscowego magazynu ktoś ukradł 37 kilogramów dynamitu. Gdyby ktoś się szczególnie troszczył o los psa, wiadomość jest dobra: wszyscy przeżyli, milicja wiekszość skradzionego dynamitu odzyskała a braciom Rosjanom grozi po siedem lat zsyłki. Na szczęście, ponieważ jesteśmy i tak na Syberii, niedaleko od domu.

***

Swoją drogą, to jest naprawdę bardzo ciekawe, że propaganda budowana przez totalną opozycję zarzuca rządowi Prawa i Sprawiedliwości, że chce nas wepchnąć w łapy Putina. Przecież wystarczy choćby przyjrzeć się wspomnianej akcji kandydata Nitrasa, by wiedzieć, że im akurat do Władyswostoku jest znacznie bliżej, niż, nie przymierzając, samemu Markowi Suskiemu. Ten dziwny człowiek z kolei wprawdzie się ani nie upalił, ani, jak sądzę nawet nie upił, a mimo to po zawetowaniu przez Prezydenta ustawy degradacyjnej publicznie oświadczył, że osobiście już nigdy na niego nie zagłosuje. Dziś więc nawet, nomen omen, parówkowe portale śmieją z niego, że skoro nie Duda, to PiS-owi już tylko pozostaje on sam – Marek Suski. No a my zachowujemy oczywiście pełny spokój i czekamy, co prezes Kaczyński nam nowego wymyśli, by za dwa lata Prawo i Sprawiedliwość powtórzyło ostatni sukces premiera Orbana i zdobyło konstytucyjną większość.


Gdyby ktoś nie wiedział, moje książki są do kupienia w księgarni na stronie www.basnjakniedzwiedz.pl. Zapraszam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...